Tak, Lewica zachowała się okropnie, idąc sama na negocjacje do PiS-u. Ale przecież to Platforma Obywatelska najpierw była za, potem przeciw, a na końcu się wstrzymała. Jak ludzie mają cokolwiek z tego zrozumieć? – Dawid Krawczyk rozmawia z Różą Thun.
Dawid Krawczyk: Czy dalej jest pani „wkurzona” po wczorajszym głosowaniu w Sejmie? Wieczorem we wtorek nagrała pani film, na którym mówi o swoim gniewie spowodowanym dyskusją nad środkami z Funduszu Odbudowy.
Róża Thun, posłanka do Parlamentu Europejskiego, członkini Platformy Obywatelskiej: Wczoraj był bardzo zły dzień. Przede wszystkim dlatego, że się podzieliła opozycja. Byłam taka zła, bo miałam wrażenie, że nikt nie wiedział, że głosujemy nie tylko w naszej sprawie, ale w sprawie przyszłości całej Europy.
Wkurzona po głosowaniu w Sejmie nt zasobów własnych UE, które umożliwiają Fundusz Odbudowy
Posted by Róża Thun on Tuesday, May 4, 2021
Sam wynik głosowania pani nie zdenerwował?
Po pierwsze ustalmy raz a dobrze, nad czym we wtorek głosował Sejm. Mam wrażenie, że ludzie myślą, że posłowie głosowali nad Krajowym Planem Odbudowy. Nie. Głosowali nad ratyfikacją decyzji Rady Europejskiej dotyczącej zasobów własnych Unii Europejskiej. To są dwie różne rzeczy.
czytaj także
Moim zdaniem nie odbyła się poważna rozmowa na temat tego, jak działa mechanizm pozwalający na stworzenie Funduszu Odbudowy. Naprawdę nie liczę, że PiS będzie ludziom tłumaczyć, jak to działa, ale od opozycji oczekiwałabym, że to zrobi.
To proszę wytłumaczyć.
Rada Europejska podjęła decyzję, że Unia Europejska musi mieć swoje zasoby własne. Mają pochodzić m.in. z podatków i obligacji. Dotychczas takich zasobów praktycznie nie miała. Były dostępne bardzo małe wpływy z podatków, ale teraz jest plan, żeby wypuścić więcej obligacji.
Ponieważ jest to zasadnicza zmiana w funkcjonowaniu Unii Europejskiej, wprowadzająca nowe kompetencje Komisji Europejskiej, to musi zostać ona ratyfikowana przez wszystkie kraje członkowskie. Jest to niezbędne, żeby utworzyć Fundusz Odbudowy.
W Polsce ratyfikacja odbywa się w ten sposób, że musi ją przyjąć parlament. Ratyfikować decyzję Rady muszą wszystkie kraje. Jeśli choć jeden kraj powie „nie”, nie powstanie cały ten mechanizm i żaden kraj nie dostanie pieniędzy z Funduszu Odbudowy.
Głosowanie nad zasobami własnymi Unii Europejskiej odbyło się kilka miesięcy temu na forum Parlamentu Europejskiego.
Poparliśmy wówczas tę decyzję Rady Europejskiej głosami europosłów Platformy, PSL i Lewicy. Nie poparł jej nikt ze Zjednoczonej Prawicy – część była przeciw, cześć wstrzymała się od głosu. PiS tego nie popierał, a myśmy to popierali.
Ta sama decyzja przychodzi do polskiego parlamentu i nagle okazuje się, że Zjednoczona Prawica walczy o to, żeby ratyfikować, a moi koledzy z ław sejmowych zastanawiają się, czy głosować przeciw, czy się wstrzymywać.
Jak by pani zagłosowała?
Uważam, że ostatecznie trzeba było głosować za. Chociaż bardzo źle się stało, że nie przycisnęliśmy mocniej PiS-u wszyscy razem jako opozycja. Lewica się wyrwała i zaczęła rozmawiać sama z Morawieckim, co jest totalnie bez sensu. Ostatecznie tylko Kaczyński zaciera ręce z zadowolenia.
Lewica dogadała się z PiS. Sojusz opozycji będzie teraz trudniejszy niż kiedykolwiek
czytaj także
Z klubu Koalicji Obywatelskiej tylko Franek Sterczewski zagłosował za, reszta wstrzymała się od głosu. Rozumie pani kolegów i koleżanki z PO?
Rozumiem ich motywacje, ale uważam, że wstrzymywanie się jest najgorszym rozwiązaniem. Jak można oddać w tak ważnej sprawie decyzję komuś innemu? To po prostu nie jest w porządku.
Nie wystarczyło zadzwonić do Borysa Budki i wytłumaczyć mu, że powinien głosować za? W Parlamencie Europejskim reprezentuje pani Platformę od 2009 roku. Trzy kadencje powinny być chyba wystarczającym argumentem, żeby przewodniczący wysłuchał pani argumentów w sprawie środków unijnych.
Nie mam wrażenia, żeby sejmowy klub poselski korzystał z doświadczenia swoich europosłów. Parlament Europejski funkcjonuje dla nich jak jakaś satelita, i to oczywiście szkoda. Bardzo żałuję, że nie mieliśmy wspólnej debaty, ale też nie wiedziałam, że ten poziom wiedzy jest tak makabrycznie niski.
Najpierw Platforma mówiła, że trzeba przyjąć decyzję o zasobach własnych Unii Europejskiej i PiS na pewno nie będzie tego chciał. Potem nagle się okazało, że PiS chce, to Platforma mówi nie, bo PiS je rozkradnie. Po czym okazało się, że PO się wstrzymała. Najpierw za, potem przeciw, a na koniec się wstrzymujemy.
Co ta obywatelka czy ten wyborca mają z tego zrozumieć? Co mają zrozumieć politycy europejscy, którzy przeznaczają ogromne sumy na Polskę i potem widzą, że tutaj jest rząd, któremu nie można ufać, a opozycja sama nie wie, czego chce. Czy można mi się dziwić, że z tego wkurzenia wczoraj aż zaczęłam wypiekać bezy na uspokojenie?
A czy to wkurzenie dotyczy też Lewicy?
Lewica zachowała się okropnie, idąc na te negocjacje do PiS-u sama. Ludzie zaangażowani w obronę praworządności potraktowali to jak kolaborację. Tego po prostu się nie robi, bo PiS to nieuczciwi ludzie. Nie można im ufać.
To było ewidentne zagranie na nosie Platformie. Chcieli pokazać, że są w stanie sami coś załatwić. Ale nie można robić rozgrywek partyjnych nad tak ważną sprawą. Istnieją rzeczy o wiele ważniejsze niż boje partyjne. Naprawdę nie można przez rozgrywki partyjne opóźniać możliwości podniesienia się z kryzysu. Widzimy przecież, w jak dramatycznej sytuacji są w Polsce małe przedsiębiorstwa.
I na dodatek Lewica wyszła przed szereg, a nie otrzymała żadnych realnych gwarancji, że PiS wywiąże się ze swoich zobowiązań.
Olaboga! Lewica poparła PiS, czyli meltdown, jakiego dawno nie było
czytaj także
Rafał Trzaskowski mówi wręcz, że pieniądze z Funduszu Odbudowy mogą posłużyć jako „fundusz wyborczy PiS”. Ma pani podobne obawy? Czy Komitet Monitorujący, który jest wpisany do Krajowego Planu Odbudowy, wystarczy, żeby sprawować kontrolę nad wydatkowaniem tych środków?
Na tym etapie trudno jest to ocenić. Generalnie uważam, że pieniądze europejskie jest trudniej rozkraść niż krajowe. A pieniędzy przed PiS-em musimy pilnować ciągle, bo rozchodzą się nieuczciwie. W Polsce są różne instytucje, które powołane są do monitorowania praworządności, i widzimy, jak wywiązuje się z tego obowiązku i kto tam zasiada.
A co by się wydarzyło, gdyby Sejm we wtorek odrzucił ratyfikację?
Polexit, w który pcha nas PiS, bardzo by przyspieszył. Samo zawieranie sojuszy z Salvinim i Orbánem pokazuje, jak antyeuropejska jest to partia.
czytaj także
Polska jest największym beneficjentem funduszy europejskich. Jeżeli my byśmy zablokowali ten mechanizm, to nie tylko sami pozbawilibyśmy się solidnego zastrzyku finansowego na wychodzenie z kryzysu, ale w dodatku byłby to dowód na makabryczny egoizm. Nie mogą się dogadać i obalić tego nieszczęsnego PiS-u, dlatego blokują nam możliwość podnoszenia się z pandemii – tak byłoby to odczytane przez kraje, które najbardziej ucierpiały przez pandemię. One czekają na te pieniądze niezwykle niecierpliwie. Byliby na nas wściekli i powołaliby sobie, na zasadzie zbliżonej współpracy, własny fundusz, bez Polski, Węgier i innych uciążliwych krajów.
Zagłosowanie przeciw ratyfikacji byłoby też bardzo wyraźnym odwrotem od wspólnoty Unii Europejskiej. W Europie ciągle jest taka wiara w Polskę, że są tu środowiska proeuropejskie. A jakby opozycja zablokowała wszystkim krok pozwalający na wyjście z kryzysu, wykonała taki antysolidarnościowy i antywspólnotowy ruch, to ta wiara by bardzo zmalała.
Mamy naprawdę bardzo wiele spraw do załatwienia wspólnie w Unii, chociażby w sprawie polityki wobec Rosji. Jakbyśmy zablokowali ratyfikację głosami opozycji, to w ogóle przestalibyśmy liczyć się w Europie. A takie osamotnienie oznacza dla Polski bardzo ponurą przyszłość.