„Klepali nas po tyłkach, a my nic nie mogłyśmy zrobić. Nasz szef mówił, żebyśmy na to nie reagowały. Posłusznie się uśmiechając, zwiększałyśmy im szanse na «deal»”. Tak wygląda praca hostess w Polsce.
„Piękne, a przynajmniej seksownie ubrane kobiety to nieodłączony element każdych targów motoryzacyjnych”, twierdziła swego czasu redakcja portalu epoznan.pl, informując, że tradycyjnie prezentuje czytelnikom galerię hostess z dorocznych targów Motor Show.
Tradycja jest kontynuowana. Podczas tegorocznych targów portal informował: „Motor Show od zawsze kojarzy się również z pięknymi kobietami, które skutecznie odwracają uwagę od samochodów”. Trochę dziwi mnie taka tradycja, bo co prawda samochodami interesuję się umiarkowanie, ale jednak, gdybym wybrał się na jakieś branżowe targi – czyli na przykład targi książki albo roślin ozdobnych – wolałbym, żeby seksownie ubrane kobiety skutecznie nie odwracały mojej uwagi od celu, w jakim się tam wybrałem.
Oczywiście nie mogę wykluczyć, że samochodziarze mają inaczej i na targach motoryzacyjnych wcale nie chcą oglądać nowych aut, tylko roznegliżowane hostessy. Zresztą nie tylko samochodziarze. Również na wielu innych eventach, targach i bankietach hostessy w obcisłych wdziankach bywają większą atrakcją niż produkty, które reklamują. Potrafię to zrozumieć, bo też bardziej interesują mnie ludzie niż większość istniejących na świecie produktów. Tylko po co wtedy udawać, że interesują nas produkty? Nie lepiej po prostu wybrać się na tindera albo xhamstera? Mnie osobiście jednak trochę przeszkadza, gdy seksowne i roznegliżowane kobiety rozmawiają ze mną, bo ktoś im za to płaci.
Niestety na portalu epoznan.pl nie przeczytamy, że tradycyjnymi problemami kobiet pracujących jako hostessy jest finansowe wykorzystywanie przez pracodawców oraz molestowanie seksualne ze strony klientów. Najwyraźniej czytelnicy i redaktorzy portalu bardziej zainteresowani są wyglądem hostess niż ich problemami. Trochę szkoda, bo może warto wiedzieć, że do molestowania najczęściej dochodzi podczas wydarzeń biznesowych. Trudno się temu dziwić, bo wymagane przez pracodawców skąpe stroje uprzedmiotawiają hostessy i sprowadzają je do roli obiektów seksualnych. Tym bardziej, gdy panowie się trochę napiją i stają się odważniejsi. Jak relacjonują same hostessy: „Faceci na bankietach czują się jak spuszczeni ze smyczy”. „Proponują nam pójście do pokoju. Obmacują, klepią po tyłku. Usłyszałam nawet, że skoro mi płacą, to nie powinnam mieć nic przeciwko”.
„Faceci na bankietach czują się jak spuszczeni ze smyczy”.
Oczywiście nie powinno nas dziwić, że najgorsi są zamożni goście, którzy w wulgarny sposób „podrywają” hostessy i traktują je jak quasi-prostytutki. Nawet jeśli nie słyszeliśmy o Weinsteinie, Epsteinie czy Polańskim, to nie jest przecież żadną tajemnicą, że wraz ze stanem konta nierzadko rośnie też w mężczyznach przekonanie, że świat i zamieszkujące go osoby są tutaj, żeby im sprawiać przyjemność. Niestety przekonanie to podzielają również niektórzy pracodawcy. Zdarza się, że podczas bankietów zleceniodawca sugeruje hostessom wykonanie dodatkowych usług o charakterze seksualnym.
Roman Polański jest wybitnym reżyserem. Roman Polański zgwałcił dziecko
czytaj także
Nic dziwnego, że hostessy oceniają pracę na bankietach niejednoznacznie. Z jednej strony zdarza się, że faceci traktują cię jak darmową prostytutkę, z drugiej wynagrodzenie często jest całkiem niezłe, a do wykonywania dodatkowych czynności seksualnych raczej nikt nie zmusza. A przynajmniej o takich przypadkach nie informuje nas opublikowany niedawno raport pt. Branża hostess w Polsce. Główne problemy i kontrowersje, z którego wnioski staram się tutaj pokrótce streścić.
Ale po prawdzie najlepiej robią to same hostessy: „Jesteś dla facetów gadającym biustem lub długimi nogami z tacą cukierków i wszyscy: ochrona, obsługa, klienci właśnie tak cię traktują, jak łatwy łup, jak ścierkę!”. „Klepali nas po tyłkach, a my nic nie mogłyśmy zrobić. Nasz szef mówił, żebyśmy na to nie reagowały. Posłusznie się uśmiechając, zwiększałyśmy im szanse na «deal»”. „Najczęściej pytali, czy my też jesteśmy do wygrania razem z tym samochodem”.
Oczywiście panowie zadający kobietom takie pytania z łatwością mogliby sami na nie odpowiedzieć, gdyby tylko przypomnieli sobie, czy są na targach motoryzacyjnych, czy może na targu niewolników. Przy odrobinie skupienia, może nawet przypomniałoby się im, że zgodnie z artykułem 189a polskiego kodeksu karnego za handel ludźmi grozi kara pozbawienia wolności od 3 do 15 lat. Niestety za poniżające żarty nic nie grozi. Poza orderem z buraka. Ewentualnie trafieniem na fanpejdż Seksizmu naszego powszedniego.
czytaj także
Oczywiście jestem przeciwnikiem karania więzieniem za nieśmieszne żarty, bo miałbym już dożywocie we Wronkach. Jednak poza dożywotnim odizolowaniem wszystkich seksistów i dziadersów istnieją też inne – może nawet bardziej skuteczne – sposoby reedukacji. Wiemy co prawda że nasz pisowski rząd nie jest specjalnym fanem edukacji, której nadmiar ewidentnie szkodzi pozytywnym wynikom wyborczym tej partii. Mimo wszystko: sytuacja nie jest beznadziejna. Autorzy raportu o pracy hostess co prawda zauważają: „Nadużycia, które mają miejsce w branży hostessingowej, przynoszą szkody wszystkim zainteresowanym stronom: hostessom, agencjom oraz ich klientom”. Oczywiście „w najgorszej sytuacji pozostają hostessy”. Jednocześnie sugerują, że: „wypracowanie dobrych praktyk w zakresie zatrudniania hostess ograniczyłoby możliwość wystąpienia kryzysów wizerunkowych, wynikających z oskarżeń o przedmiotowe traktowanie kobiet i reprodukowanie seksistowskich stereotypów”.
Oczywiście istnieje obawa, że jeśli stworzymy dobre praktyki, które wykluczałyby „przedmiotowe traktowanie kobiet i reprodukowanie seksistowskich stereotypów”, to cała branża będzie musiała się zamknąć albo przekwalifikować. Jak twierdzi Ewa Michalik-Kardaś, autorka strony Kobieta To Człowiek, Nie Przedmiot: „Gdyby nie seksualizacja kobiet i ciągła społeczna zgoda na to zjawisko – na usługi hostess nie byłoby popytu przy większości wydarzeń”. Prawdopodobnie jednak szybko się to nie zmieni.
czytaj także
Autorzy raportu słusznie uważają, że częścią dobrych praktyk w branży hostessingu powinna być edukacja, w jaki sposób kobiety mają sobie radzić z natarczywymi klientami, wulgarnymi komentarzami, propozycjami seksualnymi czy molestowaniem. Niestety jak na razie pracodawcy ich tego nie uczą, a jedyne, o czym informują hostessy, to ich obowiązki. Oznaczają one nierzadko konieczność wielogodzinnego stania lub chodzenia, a nawet sprzątania, często w obuwiu i stroju nieprzystosowanym do tego celu, jak szpilki czy elegancka sukienka. Oraz uśmiechania się do natarczywych klientów w reakcji na ich wulgarne komentarze.
Jak skarżą się hostessy: „W sumie to nie do końca wiadomo, gdzie jest granica. I kiedy [klienci – red.] ją przekraczają. Bo nikt nam tego nie mówi”, „Przydałby się czasem zestaw gotowych zwrotów, takich, że będę wiedziała, że mam prawo je stosować i nie jest to wbrew zasadom i nikt mi nie zarzuci potem, że źle wykonuję swoją pracę”. Oczywiście umiejętność powiedzenia seksistowskiemu dzbanowi „spierdalaj” w taki sposób, żeby go nie urazić, a może, żeby nawet podziękował za radę, jest bardzo cenna we współczesnym świecie. Choć nikt tego hostess nie uczy, to z pewnością czasem takie umiejętności zdobywają. Wśród zalet tej pracy wskazuje się, że dziewczyny mogą „zyskać większą pewność siebie i odporność na stres”.
„Nic się nie stało”. Gdzie zaczyna się molestowanie seksualne?
czytaj także
Mam jednak wątpliwości, czy to rzeczywiście dziewczyny powinny się uczyć odporności na stres, czy może raczej jednak faceci powinni przechodzić szkolenia, jak nie być dzbanami. Może jakiś krótki kurs przed wejście na targi moto? Tylko tutaj znowu pojawia się problem. Gdyby takie kursy były skuteczne, hostessy przestałyby być potrzebne i zatrudniane.
Co prawda profesor Zbigniew Izdebski uważa, że: „Jeśli ta hostessa jest wkomponowana w miejsce pracy w sposób niewulgarny, to tylko nadaje promowanej marce atrakcyjności”, ale cywilizowany świat idzie w innym kierunku. Zamiast seksownych hostess zatrudnia się osoby mniej roznegliżowane, ale lepiej zorientowane w kwestii sprzedawanych produktów. Również coraz więcej producentów samochodów dochodzi do wniosku, że seks już się nie sprzedaje tak jak kiedyś, a w erze #metoo nie warto narażać się na oskarżenia o seksizm. Takie czasy, że producenci aut, a nawet banki stają się obrońcami wartości. Gdyby oceniać ich działania po reklamach produktów, można by pomyśleć, że producenci obuwia, golarek, czy samochodów są pierwsi na froncie walki z seksizmem i zmianami klimatu. Aż trochę żal, że to nieprawda.
czytaj także
*
O ile nie oznaczono inaczej, cytaty pochodzą z raportu Branża hostess w Polsce. Główne problemy i kontrowersje przygotowanego przez Komitet Dialogu Społecznego Krajowej Izby Gospodarczej i Forum Odpowiedzialnego Biznesu.