Galopujący Major

Państwo prywatne Kuchcińskiego i jego kolegów z PiS

Skala dojenia polskiego państwa jest już tak duża, że afery PiS właściwie przestały nawet dziwić. Ot, wiadomo, że kradną, ale kradną i przynajmniej się dzielą – pisze w felietonie Galopujący Major.

 

Cotygodniowe loty Kuchcińskiego do Rzeszowa z całą rodziną, 500 tysięcy przyznanej sobie samemu premii przez szefa NBP Glapińskiego, miliony z Funduszu Sprawiedliwości trafiające, zamiast do ofiar przestępstw, do fundacji i stowarzyszeń powiązanych z Solidarną Polską – to zaledwie dwutygodniowy zestaw kleptokracyjnej Polski, w której oligarchizacja, nepotyzm, kumoterstwo narastają niczym nowotwór z przerzutami.

Skala dojenia państwa polskiego jest już tak duża, że milionowe transfery do Rydzyka czy „Gazety Polskiej” (kuzyn Kaczyńskiego nagrany na taśmach Srebrnej sugeruje, jak załatwia jej pieniądze), właściwie przestały już nawet dziwić. Ot, wiadomo, że kradną – zdaje się mówić wyborca, rechocząc z uczciwego Kaczyńskiego stawiającego wieżowce przez „słupy” – ale kradną i przynajmniej się dzielą.

To właśnie owa głęboka mądrość ludowa – „kradną, ale się dzielą” – jest główną, jeśli nie jedyną barierą, która nie pozwala opozycji zatopić tej władzy kolejnymi aferami, chociaż władza poprzednia padła przez to, że się z taśm z Sowy dowiedzieliśmy, że zjedli ośmiorniczek za tyle, ile kosztuje jeden lot Kuchcińskiego do Rzeszowa, bo się jaśniepaństwu Kuchcińskim nawet rządową limuzyną nie chce szanownego ciałka przewozić.

A więc owo „kradną, ale się dzielą” powinno dać do myślenia opozycji (i nie tylko opozycji) w kwestii prawdziwego charakteru tej władzy (grab zagrabione) oraz prawdziwego dzielenia się tej władzy, to jest programu 500+. Tymczasem wszystko, co można wyczytać w liberalnych mediach, to fakt, że 500+ to ponoć łapówka, lud jest tępy, ale jak przyjdzie kryzys, ten ostry kryzys, to na pewno lud zapłaci swoją cenę i się przekona, że 500+ to ogromny błąd rozdawnictwa. Sęk w tym, że nic takiego się nie stanie, a być może nawet stanie się zupełnie odwrotnie.

Po pierwsze, nazywanie 500+ łapówką to analogia o tyle fałszywa, że łapownictwo jest (jeszcze) nielegalne, a transfery socjalne są legalne jak najbardziej. W tym sensie lepiej do 500+ pasuje analogia z biletem wstępu. Otóż wyobraźmy sobie, że możemy wejść do złotego pałacu i tam robić dosłownie wszystko: pławić się w złocie, ustawiać nasze dzieci, wnuki, wygrywać przetargi, utrzymywać własne biznesy, lepić posągi wyklętych z brylantów itd. Wystarczy tylko zapłacić za wejście – i tą zapłatą dla PiS-u jest właśnie 500+. Ba, ten bilet działa w ten sposób, że jednocześnie można łajdacko szczuć na kolejne grupy wykluczonych (niepełnosprawni, nauczyciele, imigranci, LGBT) i udawać prospołeczną, niemalże lewicową partię, bo przecież „daliśmy socjal”, więc morda w kubeł, lewaki! Z drugiej strony ten bilet w postaci 500+ zwalnia z jakiegokolwiek zarządzania państwem, poprawy usług publicznych, które można porzucić, bo przecież zapłaciłem 500+, więc o co wam chodzi? Idźcie sobie do prywatnego lekarza, prywatnej szkoły, prywatnego Ubera… macie od nas pieniądze, więc wydawajcie!

„Dzieci z tego nie będzie”. Anna Gromada o roku z Rodziną 500+

Po drugie, takie rozumienie 500+ sprawia, że nie jest to w swym zamyśle projekt socjalny, tylko populistyczny. Stąd jego efekty nawet nie są na poważnie analizowane, tak jak nie są analizowane bardziej lub mniej skuteczne alternatywne warianty. Skoro bilet wstępu działa, to nikt nie zaprząta sobie głowy tym, że, jak wskazuje Adriana Rozwadowska, ledwie 37 proc. środków trafia do najuboższych rodzin, a likwidacja ubóstwa skrajnego wymaga zaledwie 12,4 proc. budżetu tego programu. Bilet działa, bal trwa, Kuchcińscy w samolocie, a Glapiński tapla się w złocie – można sobie zarymować.

Po trzecie, co jest notabene dosyć zabawne, ci wszyscy liberałowie i neoliberałowie krzyczący o tym, że 500+ to łapówka, jednocześnie sami nie traktują tego jako łapówki, ale jako klasyczny transfer socjalny. Czymże innym jest mokry neoliberalny sen o tym, że kryzys spowoduje obcięcie 500+, bo każdy kryzys powoduje „obcinanie socjalu dla nierobów” w pierwszej kolejności? Stąd to komiczne dopatrywanie się wszelkich znamion kryzysu, to pochylanie się nad „bańką pietruszkową”, łkanie nad wysoką inflacją i fetyszyzowanie na siłę wyszukiwanych negatywnych wskaźników gospodarczych. I stąd to łajdackie oczekiwanie, aż pogorszy się tak bardzo, że wszyscy będą cierpieli, bo wtedy się dopiero nauczą.

Po czwarte, i najciekawsze, ów wielce wyczekiwany kryzys, zwłaszcza grecki, może wcale nie nadjeść, i to nie tylko dlatego, że wbrew temu, co w sposób kłamliwie bezczelny głosi Anne Applebaum, nie wynika on wcale z rządów lewicy, tylko z niepłacenia podatków (tej rzekomej kradzieży według liberałów) oraz braku własnej waluty. Ale nawet jeśli kryzys przyjdzie, to władza ma wiele instrumentów, które nadal mogą utrzymywać 500+ w niezmienionym kształcie. Można się zapożyczyć, co przy obecnych wskaźnikach gospodarczych jest banalnie łatwe i jedynie ciut trudniejsze przy wskaźnikach słabszych. Można też podnieść podatki bardziej zamożnym, co byłoby o tyle paradoksalne, że wówczas na 500+ bardziej zrzucaliby się ci, którzy tak bardzo troszczą się o finanse. Jeśli więc się tak troszczą, to niech więcej podatków płacą, prawda? Ba, w podobnych duchu można nawet zmienić sam program 500+, wprowadzając progi właśnie dla zamożnych, którzy teraz jako pierwsi ochoczo 500+ pobierają, ale i tak krzyczą, że to łapówka i zło całego świata. Wreszcie, jeśliby ów kryzys, bardzo ostry kryzys nadszedł, to jak państwo myślicie, beneficjenci 500+ serio rzuciliby się w ramiona partii grzmiącej o zaciskaniu pasa? Bo na moje oko to raczej jeszcze wzrosłoby poparcie dla PiS-u, ponieważ masa wyborców autentycznie i całkiem słusznie bałaby się odebrania świadczeń. Trzeba naprawdę nie rozumieć, ale to zupełnie nie rozumieć, związku przyczynowego między działaniami ruchów faszystowskich a wielkim kryzysem gospodarczym, aby, jak pan Bierzyński, snuć wizje drugiej Grecji i ludu rzucającego się w ramiona Tuska i Schetyny.

Pora wreszcie zrozumieć, że bilet wstępu, jaki funduje PiS, aby móc imprezować w państwie prywatnym, mimo wielu pozytywnych, być może przepłaconych, efektów, nie ma dla PiS-u charakteru socjalnego. Dlatego żadne liberalne i neoliberalne recepty zwyczajowego rozmontowania „socjalu” tutaj (na szczęście) nie pomogą. Opozycja liberalna powinna się przyzwyczaić do nowej, niesocjalnej roli 500+, co po części zaczyna się już dziać. Czymże jest bowiem platformerski pomysł 500+ dopłaty dla zarabiających poniżej 4500, jak nie kolejnym biletem wstępu?

A opozycja lewicowa? Cóż, opozycja lewicowa powinna się zastanowić, na ile program ten ulepszać, być może wprowadzając progi, i na ile uzupełniać go ofertą walących się usług publicznych. Bo nikt inny, jak widać, tego za nią nie zrobi.

Jak uniknąć apokalipsy, czyli wszystko, czego nie chcecie wiedzieć o polskim zdrowiu, choć powinniście

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij