W skrócie: mnie nie staje, prawdziwa Francja umiera, Europa jest skończona, nadciąga globalna katastrofa. Kinga Dunin czyta „Serotoninę” Michela Houellebecqa oraz „Dziewczynę z konbini” Sayaki Muraty i „Siostry” Bernarda Miniera.
Michel Houellebecq, Serotonina, przeł. Beata Geppert, W.A.B. 2019
Mała, biała owalna tabletka, dzielona pół.
Ta tabletka to Captorix, antydepresant wyzwalający serotoninę, dzięki któremu bohater Serotoniny (46 l.) wciąż żyje, a właściwie wegetuje. Jest bogaty, do niedawna pracował w Ministerstwie Rolnictwa jako ekspert, miał piękne mieszkanie i japońską kobietę, która zdradzała go, uprawiając seks grupowy z młodszymi mężczyznami oraz psami. Ale to chyba nieważne, bo i tak jej nie znosił – była jadowitym pająkiem, tarantulą. Rzucił to wszystko: ją, swój piękny apartament i pracę. Kobiety to kurwy, a praca zawodowa jeszcze większa kurwa.
Lek, który zaczął przyjmować, albo depresja, albo wiek, a może wszystko naraz sprawiły, że jest impotentem, jego życie erotyczne chyba dobiegło końca, a bez wzwodu życie jest nic niewarte. Wyjeżdża do Normandii, a przy okazji wspomina wszystkie swoje kobiety, ich wszystkie trzy dziurki i techniki seksualne oraz miłości swego życia. Odkrywa, że miłość jest najważniejsza, była, bo jest już na wszystko za późno. (Jaka miłość? Chodzi chyba o to, żeby kobiety kochały jego penisa). Te erotyczne wspominki są dosyć monotonne, więc będzie jeszcze podglądał niemieckiego pedofila oddającego się nieładnym zabawom z dziesięciolatką. Smutek powoli go zabija, strasznie smutna ta powieść, tak smutna, że prawie śmieszna.
czytaj także
To jeden wątek, a drugi to oczywiście okropności globalnego kapitalizmu, tym razem na przykładzie francuskiego rolnictwa. Regulacje unijne są niewłaściwe, kwoty mleczne za małe, rolnicy bankrutują, czasem z rozpaczy zabijają się oraz demonstrują, wściekli jak „żółte kamizelki” – trzeba przyznać, że Houellebecq ma wyczucie społecznych nastrojów, kolejny raz trafia idealnie w moment historyczny. Rolnicy oczywiście są na przegranych pozycjach, bo z wolnym rynkiem nie wygrają. A my poznajemy trochę zalet tradycyjnego rolnictwa i lokalnej żywności.
Na koniec będzie jeszcze coś o Bogu i Chrystusie – miłość to boski dar. Mogłem dać szczęście jakiejś kobiecie, albo dwóm, ale tak się nie stało. Czy ulegliśmy złudzeniom indywidualnej wolności, otwartego życia, nieskończonych możliwości?
W skrócie: mnie nie staje, prawdziwa Francja umiera, Europa jest skończona, nadciąga globalna katastrofa. O Jezu!
Houellebecq był zawsze konserwatywnym, seksistowskim zgredkiem, ale przeważnie nie był nudny. Uległość świetnie się czytało, natomiast Serotonina jest męcząca, a przede wszystkim nudna.
czytaj także
*
Sayaka Murata, Dziewczyna z konbini, przeł. Dariusz Latoś, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2019
Sklep wypełniły dźwięki. Melodyjka informująca, że ktoś wchodzi do środka, płynące z głośników głosy celebrytów reklamujących nowe produkty. Formułki wypowiadane przez pracowników, pikanie czytników kodów kreskowych. Odgłos towarów wkładanych do koszyka, szelest folii, gdy ktoś brał z półki pakowany chleb, stukanie obcasów. Wszystkie mieszały się ze sobą, stały się jednym o d g ł o s e m k o n b i n i (…).
Jak pewno już się zorientowaliście, konbini to takie sklepy w Japonii. Niezbyt duże. Można w nich kupić mydło i powidło – trochę produktów spożywczych, gotowe dania i przekąski, napoje, prasę. Są bardzo popularne i czynne całą dobę. Dla zatrudnionych w nich sprzedawców jest to zwykle praca tymczasowa – zatrudniają się w nich studenci, kobiety, zanim nie wyjdą za mąż, ci, którzy chcą dorobić.
Keiko ma jednak już trzydzieści sześć lat i w tym samym konbini pracuje od bardzo dawna, to jedyne miejsce, w którym potrafi się odnaleźć. Od dzieciństwa ma kłopot z przystosowaniem się do społecznych oczekiwań. Chyba że bardzo jasno jej się powie, co ma zrobić lub co czuć. Jakiś przykład? Kiedy była mała, znalazła w parku martwego ptaszka. Zaniosła go mamie i poprosiła, żeby ugotować go na kolację. Często jadali kurczaki, więc czemu nie ptaszek? Mama ją zbeształa, a inne dzieci żałowały ptaszka i zrobiły mu pogrzeb. Nie, nie jest to psychologiczna powieść o osobie w spektrum autyzmu, raczej ironiczna przypowiastka o japońskim konformizmie. O społecznym nieprzystosowaniu, społeczeństwie, gdzie wymagane jest przestrzeganie norm, a nie afiszowanie się z innością.
czytaj także
W konbini przynajmniej reguły są jasno określone. Jednak od oczekiwań trudno uciec, rodzina Keiko, otoczenie wciąż jej przypominają, że powinna pracować w bardziej odpowiednim miejscu albo mieć męża, może dzieci. Postanawia zatem stworzyć związek z mężczyzną, jeszcze bardziej nieprzystosowanym, biednym, brzydkim i uciążliwym… Chyba nic z tego nie będzie. Wszyscy się cieszą, że znormalniała, ale my, patrząc na świat jej oczami, widzimy, że jest on nagromadzeniem rozmaitych absurdów.
Ta niepozorna książeczka stała się w Japonii bestsellerem i przyniosła sławę autorce. Widać, że coś istotnego udało jej się uchwycić. Nadal jednak czasem dorywczo pracuje w konbini.
Wydawałoby się, że Wydawnictwo UJ powinno wydawać naukowe dysertacje, i oczywiście tak jest, ale nie powinno nas to zmylić, bo ukazują się w nim też naprawdę dobre reportaże, a tym razem bardzo interesująca proza.
czytaj także
*
Bernard Minier, Siostry, przeł. Monika Szewc-Osiecka, Rebis 2019
Przed ich oczami roztaczał się olbrzymi, bezmierny las.
Na koniec coś lżejszego: najpierw podwójne morderstwo dwóch sióstr w strojach do pierwszej komunii, a 25 lat później tajemnicza śmierć kobiety, którą pokąsały jadowite węże… Czyli kryminał. Mam większe zaufanie do zagranicznych kryminałów, jeśli są kolejnymi wydanymi w Polsce tego autora – ten jest szósty. Skoro ktoś to wciąż wydaje, a ktoś czyta, to zakładam, że jest to sprawdzony produkt. I w tym wypadku też tak było – nieźle napisane, wszytko gra, rozmaite zwroty akcji i mocne wrażenia. Śledztwo prowadzi policjant, który – po pięciu poprzednich tomach – ma już za sobą jakąś historię, która sprawiła, że jest ojcem samotnie wychowującym syna z przeszczepioną wątrobą, trochę dowiadujemy się (lub domyślamy, skoro nie czytaliśmy poprzednich książek), jak do tego doszło. Jest świetnym policjantem, sławnym ze względu na poprzednie sprawy, ale zdegradowanym, bo często wpada w kłopoty, działając niekoniecznie zgodnie z prawem. Klasyka.
Te dwa morderstwa łączy jedna osoba: bogaty, ekscentryczny i niezbyt miły autor pełnych zła, okrutnych horrorów. W jego książkach można znaleźć opisy podobnych zabójstw, zamordowana współcześnie (za pomocą węży) kobieta to jego żona, a dziewczyny z przeszłości to fanki jego twórczości. W ogóle fani pełnią ważną rolę w tej historii. I to jest dosyć fajne. Czasem jednak tęsknię za starą, dobrą Agatką – dziesięć osób w zamkniętym pomieszczeniu i logiczna zagadka. Dziś autorzy prześcigają się w dziwacznych pomysłach, w Siostrach też ich nie brakuje.