Nie pisze się zbyt wiele o tym, czy w UE uda się przeforsować pakiet dotyczący równowagi między życiem zawodowym a prywatnym. Tymczasem konsekwencje tej dyrektywy unijnej mogą być dla nas wszystkich fundamentalne.
W Brukseli zapowiada się ciężkie lato, o czym na początku lipca świadczy nie tylko ilość stopni na termometrze. W mediach dominują wiadomości na temat szczytu UE, który nie potrafi poradzić sobie z polityką migracyjną i azylową. Jednak zdecydowanie mniej mówi się o innym wniosku legislacyjnym, który mógłby mieć fundamentalne znaczenie dla rozwoju naszego społeczeństwa.
Kilka lat po wyrzuceniu do kosza ambitnej dyrektywy w sprawie urlopów macierzyńskich, Komisja Europejska zaproponowała wprowadzenie pakietu dotyczącego równowagi między życiem zawodowym i prywatnym. Celem nowej inicjatywy, która ma być pierwszym realnym krokiem w kierunku europejskiego filaru praw socjalnych, jest rozwiązanie problemu niewystarczającego udziału kobiet w rynku pracy, który wiąże się z nierównym podziałem obowiązków domowych.
Na całym świecie kobiety wykonują dwa razy więcej nieodpłatnej pracy domowej niż mężczyźni
czytaj także
Dyrektywa unijna proponuje wzmocnienie prawnopracowniczej ochrony pracujących matek, wprowadzenie co najmniej dwutygodniowego urlopu ojcowskiego po narodzinach potomka oraz urlopu rodzicielskiego dla obu rodziców przez co najmniej cztery miesiące. Urlop rodzicielski mogliby czerpać do dziesiątego roku życia dziecka i byłby nieprzenaszalny na drugiego rodzica. Ponadto pojawia się też propozycja urlopu opiekuńczego, umożliwiającego przeznaczenie do pięciu dni roboczych rocznie na opiekę nad seniorami.
Z dyplomem do garów?
Według raportu fundacji Eurofound wskaźnik zatrudnienia kobiet w UE jest o 10% niższy niż w przypadku mężczyzn, co obciąża budżety publiczne kwotą odpowiadającą 2,8% unijnego PKB (około 370 mld euro). Pełnoprawne włączenie lub powrót kobiet na rynek pracy utrudniają nie tylko niższe zarobki i brak odpowiedniej infrastruktury, lecz również poczucie winy, które środowisko wzbudza często w kobietach dążących do pogodzenia kariery z rodziną. Tylko że w czasach, kiedy liczba absolwentek szkół wyższych przewyższa już liczbę absolwentów, naprawdę nie ma sensu zaganiać kobiety do prac domowych.
Niesprawiedliwy podział obowiązków domowych dotyka też kobiety pracujące. Wykonują one 2/3 nieodpłatnej pracy opiekuńczej, podczas gdy mężczyźni przeznaczają swój wolny czas na kulturę i sport (jedynie jeden z trzech mężczyzn wykonuje prace domowe codziennie). W przeciwieństwie do aspektu ekonomicznego, aspekt społeczny jest trudny do zakwalifikowania: nierównomierny podział pracy i obowiązków, różnice w wynagrodzeniach, stygmatyzacja kobiet zorientowanych na karierę, wpływ niskich zarobków na wysokość emerytury – wszystko to stanowi część zaczarowanego kręgu, z którym kobiety obracają się przez całe życie.
Europa od dłuższego czasu boryka się ze spadkiem liczby urodzeń, starzejącym się społeczeństwem oraz pogłębiającą się nierównością dochodów. Dlatego starania o zharmonizowanie życia zawodowego z osobistym nie są problemem kobiecym, lecz ogólnospołecznym. Przecież nam wszystkim zależy na członkach własnej rodziny, chcemy mieć możliwość wybudowania wartościowej relacji z dziećmi, zawieźć matkę czy ojca do szpitala na ważne badania i nie stracić przy tej okazji godziwego dochodu.
− Dopóki rodzice nie osiągną upragnionej równowagi między życiem zawodowym a prywatnym, nie jest to jedynie problem ich własnego komfortu i komfortu ich rodziny, lecz stanowi to problem dla całej gospodarki – uważa Věra Jourová, członkini Komisji Europejskiej, gdzie powstał zarys dyrektywy.
Według Jourovej właśnie kraje z wysokim wskaźnikiem zatrudnienia kobiet mogą pochlubić się najwyższą liczbą narodzonych dzieci oraz najniższą stopą ubóstwa. Ważnym czynnikiem wzmacniającym jest również polityka oparta na strategiach przyjaznych rodzinie, a zwłaszcza dobra infrastruktura w kwestii opieki nad dziećmi.
− Nie chodzi o to, żeby wszystkim rodzinom narzucić jeden model, ale raczej o to, żeby zaproponować ramy prawne, umożliwiające samodzielnie ułożenie sobie życiowej mozaiki – wyjaśnia Paola Panzeri ze stowarzyszenia dla rodzin COFACE, które w czerwcu rozpoczęło kampanię wspierającą projekt Komisji Europejskiej. Jej celem jest podniesienie rangi kwestii społecznych w ramach planowanego siedmioletniego budżetu unijnego oraz zmotywowanie państw członkowskich do wykorzystywania funduszy przeznaczonych na infrastrukturę społeczną.
Nie z nami te progresywne numery
W połowie lipca w odpowiedniej komisji Parlamentu Europejskiego odbędzie się głosowanie na temat pakietu. Paradoksalnie odpowiedzialny jest za niego ludowiec David Casa z katolickiej wyspy Malta. Jednak w przeciwieństwie do jego stosunkowo ambitnej, kompromisowej propozycji, ministerialni przedstawiciele innych państw członkowskich nie pozostawiają nam wielu złudzeń i już na ostatnim spotkaniu resortowym w Brukseli spróbowali usunąć z projektu większość progresywnych gwarancji. Widoczne są starania o skrócenie możliwości przenoszenia świadczeń z jednego rodzica na drugiego oraz o pominięcie jakichkolwiek zobowiązań związanych z wysokością kompensacji finansowej (Komisja Europejska proponowała wynagrodzenie w wysokości 75–80% przychodów, czyli mniej więcej na poziomie urlopu chorobowego).
Wspólna opieka rodziców nad dzieckiem to ideał, na który zasługuje każda rodzina
czytaj także
czytaj także
czytaj także
**
Tekst ukazał się na portalu A2larm.cz. Z czeskiego tłum. Olga Słowik. Skróty i tytuł od redakcji.