Teatr

Uwaga! Posłanka PO odpowiedzialna za zbrodnie przeciwko ludzkości!

sprawiedliwosc-zadara-plakat

Efekciarski spektakl Michała Zadary tak naprawdę pytania o sens poszukiwania winnych po pół wieku nie stawia, chociaż czasem to udaje.

To taki błyskotliwy pomysł, odwołujący się do potrzeby sprawiedliwości i – może nawet silniejszej od niej – potrzeby znalezienia winnych, o ile doszło do zbrodni czy przestępstwa. Mowa o spektaklu Sprawiedliwość w reżyserii Michała Zadary, wystawianego w znanym z odwagi Teatrze Powszechnym w Warszawie. Scenariusz – Michał Zadara i Nawojka Gurczyńska, historycy – Daniel Przastek, Paweł Mrowiński, Michał Kujawski, prawnicy – Paweł Marcisz, Jakub Urbanik, Rafał Kozerski. Ta lista jest znacząca, ponieważ chodzi tu o historyczne śledztwo.

W latach 1967-68 doszło w Polsce do wydarzeń hasłowo wiązanych z Marcem. A ich ważnym, a z pewnego punku widzenia najważniejszym elementem był antysemityzm. Znajdujemy go w wypowiedziach władz i w działaniach – czystkach, zwalnianiu z pracy, ale przede wszystkim w atmosferze społecznej: antysemityzmie ulicznym oraz ważniejszej może od niego i udokumentowanej nagonce antysemickiej prowadzonej w prasie z inspiracji władzy. W jej wyniku Polskę opuściło 13 tys. obywateli pochodzenia żydowskiego. I takie są fakty. A prawda? W tym spektaklu wszystko jest prawdziwe, zapewniają jego twórcy. Prawda w narracji czy dramacie to jednak fakty jakoś opowiedziane, tworzące przebiegi przyczynowo-skutkowe, przedstawienie przesłanek i wynikających z nich wniosków.

„Władze były świadome polskiego antysemityzmu, a mimo tego go użyły” [rozmowa z Andrzejem Paczkowskim]

To samo można powiedzieć na wiele sposobów:

Polskę opuściło 13 tys. obywateli pochodzenia żydowskiego. Albo 13 tys. Żydów. Umożliwiono Żydom wyjazd z Polski, na co Polacy nie mieli szansy. Wyjechali, bo mieli możliwość wyboru.

Mieli, ale był to wybór dokonywany w warunkach nacisków i symbolicznej przemocy. Tym dotkliwszej, że od Holokaustu minęło niewiele ponad 20 lat i świadomość, czym kończy się antysemityzm, była wciąż żywa.

Skłoniono ich do wyjazdu… Zmuszono ich do wyjazdu… Wypędzono – właśnie tego określenia używają twórcy spektaklu, w ten sposób budując zakres skojarzeń i odwołując się do emocji. A jednocześnie stale komunikuje się widzom, że mamy do czynienia z nagimi faktami, niedającą się podważyć logiką i obiektywizmem. I jeśli nawet w kwestii ocen i emocji jest mi po drodze z twórcami spektaklu, to taki zabieg budzi mój odruchowy sprzeciw, bo czuję w nim fałsz. Nie oczekuję od teatru bezwzględnego obiektywizmu, a poza tym w niego nie wierzę. Zaczynam być podejrzliwa. Czy aby wszystkie fakty się zgadzają? Tak, Aleksander Ford wyemigrował z Polski, tzn. został wypędzony, i tam nie miało to już wielkiego znaczenia, że nakręcił najczęściej oglądany polski film Krzyżacy. Nie jest jednak prawdą, że po wyjeździe nie nakręcił innych filmów. A czy jego samobójstwo w 1980 roku, po tym jak dostał od żony pozew rozwodowy, jest konsekwencją Marca, to jednak rzecz dyskusyjna.

„Boli mnie fakt, że zostałem zmuszony do wyjazdu”

To, że w polskiej prasie w tym okresie pojawiały się obrzydliwe artykuły antysemickie – ich antysemicki wydźwięk zostaje nam wskazany palcem, na wypadek gdybyśmy się sami nie zorientowali – jest faktem trudnym do zaprzeczenia. Czy w związku z tym możemy mówić o prześladowaniu jakiejś grupy społecznej ze względu na pochodzenie etniczne? Tu dowody wydają się raczej ewidentne. Czy było to przestępstwo w rozumieniu ówczesnego prawa? Było. Szerzenie waśni narodowościowych było przestępstwem, tyle że się przedawniło. Poza tym najbardziej oczywiści sprawcy, ci ponoszący największą odpowiedzialność, nie żyją. Na przykład Gomułka. Chociaż, podpowiadam, zawsze można zwrócić się do Sejmu, żeby pośmiertnie odebrać mu tytuł I sekretarza.

Czyżbyśmy zatem nie mieli kogo ukarać? Bez winnego spektakl będzie jedynie słusznym przypomnieniem ludzkiej krzywdy i paskudności reżimu. Potrzebne są do tego dwie rzeczy – zbrodnia, która się nie przedawniła, i żyjący sprawcy. I tu pora na decydującą dla spektaklu zagrywkę, bo dotąd dowiedzieliśmy się jedynie, jak godne potępienia były te wydarzenie i że sprawców nie da się dzisiaj pociągnąć do odpowiedzialności. Jest jednak przestępstwo, które się nie przedawnia: zbrodnie przeciwko ludzkości. I odpowiedni paragraf.

Art. 3 ustawy o IPN
Zbrodniami przeciwko ludzkości są w szczególności zbrodnie ludobójstwa w rozumieniu Konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, przyjętej w dniu 9 grudnia 1948 r. (Dz. U. z 1952 r. Nr 2, poz. 9, z późn. zm.), a także inne poważne prześladowania z powodu przynależności osób prześladowanych do określonej grupy narodowościowej, politycznej, społecznej, rasowej lub religijnej, jeżeli były dokonywane przez funkcjonariuszy publicznych albo przez nich inspirowane lub tolerowane.

Czy można powiedzieć, że prześladowania marcowe były „poważne”? To jest oczywiście kwestia interpretacji. Ale załóżmy, że tak. Czyli już jest paragraf, są też jeszcze żyjący winni: dziennikarze, którzy pisali wówczas antysemickie paszkwile i to takie, gdzie nie trzeba się niczego domyślać ani czytać między wierszami. To one odpowiadają za antysemicką atmosferę. Udaje się znaleźć dwoje takich. Jeden jest niewidomy i stracił pamięć, ale drugi, druga czuje się dobrze. I teraz: ta-dam! To posłanka PO, która zostanie wymieniona z nazwiska (sprawa ta jest od lat dobrze znana).

Pojawiają się też pewne wątpliwości. Że to dawno, że uwikłanie w system, już się tłumaczyła. Czy warto atakować kogoś z PO, które nas broni przed PIS-em? I czy nie jest jedynie kozłem ofiarnym? „Kozioł ofiarny”, przynajmniej w socjologii – wbrew temu, co podobno za Girardem twierdzi się w spektaklu – nie musi być niewinny. To ktoś, kto najlepiej nadaje się na winnego, i zostaje obciążony grzechami wszystkich innych. Politycy generalnie mają złą opinię, PO nie jest specjalnie kochane, tekst napisany w ’68 jest skrajnie obrzydliwy. Dobra kandydatura. Wątpliwości zaś zostają rozwiane – każdy ponosi indywidualną odpowiedzialność za swoje czyny, których dobrowolnie się dopuścił. I powinna to być chociażby odpowiedzialność symboliczna, uznanie za winną. Zostaje więc napisany pozew do prokuratury, oskarżenie o zbrodnie przeciwko ludzkości.

Jaki świetny pomysł! Jak prowokacja! I co teraz zrobi prokuratura Ziobry? Nie mogę się doczekać na finał. Moja przekora każe mi jednak poprowadzić rozumowanie logiczne w poszukiwaniu jeszcze innych winnych. Skoro była to zbrodnia przeciwko ludzkości, to organizacja za nią odpowiedzialna (PZPR) przynajmniej wówczas była organizacją zbrodniczą. (Potrzeba trochę gimnastyki prawniczej, żeby wykazać, że byli to funkcjonariusze publiczni, ale chyba da się to zrobić). W takim razie każdy członek PZPR jest współodpowiedzialny. Wydaje się jednak, że szczególnie podejrzani o sprzyjanie zbrodni są ci, którzy w 1968 roku wstąpili do partii. Na przykład pewna niezwykle szanowana, znana i uwielbiana postać ze środowiska teatralnego. Gdyby tak tę osobę przedstawić publiczności i spytać, czy czuje się winna lub przynajmniej współwinna zbrodni przeciwko ludzkości, może problemy związane z dochodzeniem sprawiedliwości po latach stałyby się oczywiste, podobnie jak absurd zarzutu.

Ten efekciarski spektakl tak naprawdę pytania o sens poszukiwania winnych po pół wieku nie stawia, chociaż czasem to udaje. Gest pozwania jest jednoznaczny, no dobrze, przyznaję, zabawny. Poproszę więc o sequel z ciekawszymi postaciami i bawmy się dalej. Odważniej.

Precz z rokiem 1989! Czyli jak polska prawica świętuje 50 rocznicę roku 1968

A sam spektakl? Cztery osoby na scenie, sporo czytają i pokazują dokumenty na wideo. Czasem pojawia się przerywnik z piosenkami z 1968 roku. Nie jest to jednak Irena Santor, tylko Rolling Stones, The Beatles, Aretha Franklin… Bo na świecie peace & love i studencka rewolta, a w Polsce „bij Żyda”. Tak, to smutne.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij