Gospodarka Stanów Zjednoczonych. Wyjaśnienie przyczyn i utrzymywania się stagnacji.
Dane na temat tworzenia nowych miejsc pracy wskazują, że neoliberalny model zwalniał już w latach 90. wraz z pierwszym epizodem „ożywienia bezzatrudnieniowego”. W kierunku stagnacji zaczął zmierzać w latach 2001–2007, tyle że wówczas maskowała ją bańka na rynku nieruchomości i wywołana nią fałszywa prosperity. Stagnacja po Wielkiej Recesji wciąż trwa, aczkolwiek wywołane przez recesję gospodarcze turbulencje sprawiły, że świadomość jej występowania dotarła wreszcie do ekonomicznych elit. W tym sensie Wielka Recesja odsłoniła to, co oczywiste – tak jak mały chłopiec zdemaskował „nowe szaty króla” w baśni Hansa Christiana Andersena.
Utrzymywanie się stagnacji po Wielkiej Recesji rodzi oczywiście pytanie: dlaczego? Najprostsza odpowiedź brzmi: dlatego, że politycy nie uczynili nic, by zmienić strukturę istniejącego neoliberalnego modelu gospodarczego. Model ten prowadzi do stagnacji w sposób nieunikniony, generując strukturalny niedobór popytu poprzez: 1) swój wpływ na podział dochodów oraz 2) poprzez swój projekt globalizacji, który powoduje ogromne deficyty handlowe, konkurencję płacową i przenoszenie miejsc pracy oraz inwestycji za granicę.
W konkurencji trzech hipotez wyjaśniających kryzys: hipotezy zawodności rządu, hipotezy zawodności rynku oraz hipotezy destrukcji współudziału w dobrobycie, spór o politykę gospodarczą w czasie Wielkiej Recesji prezentowano wyłącznie w kategoriach „zawodność rządu” kontra „zawodność rynku”. Ponieważ po wyborach 2008 roku to Demokraci kontrolowali Kongres i prezydenturę, hipoteza zawodności rynku wygrała i kształtowała politykę od tamtego czasu. Zgodnie z tą hipotezą to kryzys finansowy spowodował wyjątkowo głęboką recesję, której zrównoważenie i przywrócenie normalności wymagało wyjątkowo dużej stymulacji pieniężnej i fiskalnej. Dodatkowo hipoteza zawodności rynku rekomenduje przywrócenie i odnowienie finansowych regulacji, ale poza tym traktuje paradygmat neoliberalny jako słuszny i wart kontynuowania.
W zgodzie z tym myśleniem przejmująca władzę administracja Baracka Obamy sprzyjała ówczesnym wysiłkom na rzecz ratowania systemu i zapobieżenia kryzysowej spirali, popierając przygotowany jeszcze przez administrację George’a W. Busha program TARP, pierwszą rundę luzowania ilościowego przez Rezerwę Federalną (listopad/grudzień 2008), która zapewniła rynkom płynność, oraz umowę swapową FX z zagranicznymi bankami centralnymi. Po tym wszystkim administracja Obamy działała na rzecz ożywienia gospodarczego poprzez przyjęcie w 2009 roku ustawy ARRA, która zapewniła znaczną stymulację fiskalną.
Ze względu na brak radykalnego ożywienia gospodarki, który odpowiadałby krzywej o kształcie litery V, jeszcze jako kandydat na prezydenta Obama zaczął bardziej zdecydowanie wypowiadać się na rzecz stymulacji fiskalnej. Jednak ze względu na swoje miękko neoliberalne skłonności administracja Obamy-prezydenta zrobiła się mniej zdecydowana tuż po objęciu przez niego urzędu. Tym samym zwycięzcami wewnętrznej debaty na temat polityki fiskalnej w pierwszych dniach urzędowania administracji Obamy zostali zwolennicy stymulacji bardziej umiarkowanej. Co więcej, ramy analityczne tej debaty zakładały stymulację tylko przejściową, o długofalowym celu fiskalnej konsolidacji, co w języku miękkich neoliberałów oznacza po prostu cięcia budżetowe.
Jeśli przyjrzeć się sprawie dokładniej, okaże się, że po przyjęciu ustawy ARRA w 2009 roku spór o politykę fiskalną między administracją Obamy a twardogłowymi neoliberałami z Partii Republikańskiej dotyczył tempa i warunków, w jakich należy przywrócić politykę oszczędności fiskalnych. To podejście do polityki fiskalnej odzwierciedla dominację w Partii Demokratycznej tak zwanej Rubinomiki, czyli poglądów Wall Street kojarzonych z osobą Sekretarza Skarbu Roberta Rubina. Według niego wydatki rządowe oraz deficyt budżetowy powodują zwyżkę realnych stóp procentowych i tym samym spowalniają wzrost.
Zgodnie z tym poglądem Stany Zjednoczone potrzebują długofalowych oszczędności budżetowych, aby zrównoważyć wydatki na Social Security i program Medicare.
Równocześnie z próbami podpompowania gospodarki administracja Obamy forsowała zasadniczą przebudowę i zaostrzenie regulacji sektora finansowego za sprawą ustawy Dodda-Franka z 2010 roku. Wiązało się to z argumentem hipotezy zawodności rynku, że kryzys gospodarczy i Wielka Recesja zostały spowodowane przez ekscesy świata finansów, możliwe dzięki połączeniu nadmiernej deregulacji, dziurawej regulacji i niezdolności do jej unowocześnienia.
Wreszcie, administracja Obamy – także w zgodzie z logiką hipotezy zawodności rynku, forsowała intensyfikację i dalsze umacnianie pakietu polityk neoliberalnych.
Najbardziej widać to w jej podejściu do globalizacji. W 2010 roku zostały podpisane z Koreą Południową, Kolumbią i Panamą porozumienia o wolnym handlu wzorowane na NAFTA. Partnerstwo Transpacyficzne (Trans-Pacific Partnership, TPP) oraz Transatlantyckie Partnerstwo w sprawie Handlu i Inwestycji (Transatlantic Trade and Investment Partnership, TTIP) to kolejne dwa megaukłady negocjowane potajemnie i najwyraźniej oparte na tych samych podstawach, co poprzednie porozumienia – również są forsowane przez administrację prezydenta.
Już sam miękki neoliberalizm administracji Obamy wystarczyłby, żeby doprowadzić do stagnacji, ale jej perspektywę wzmocnili jeszcze republikanie. Zgodnie ze swoimi założeniami stale forsowali oni hipotezę o zawodności rządu, kierując debatę polityczną na kwestie nadmiernej regulacji i zbyt luźnej polityki monetarnej jako przyczyny kryzysu. W konsekwencji stale przeciwstawiali się wzmocnieniu regulacji sektora finansów i postulatom stymulacji fiskalnej. Jednocześnie dołączyli do miękkich neoliberałów z Partii Demokratycznej w kwestii wzmacniania pakietu polityk neoliberalnych, zwłaszcza w odniesieniu do handlu i globalizacji.
Paradoksalnie, tę porażkę całościowego modelu gospodarczego najwyraźniej widać, kiedy przeanalizujemy politykę Rezerwy Federalnej, która najbardziej dramatycznie zmieniła się za sprawą wprowadzenia luzowania ilościowego. Po pierwszej rundzie QE1 nastąpiły kolejne: QE2 w listopadzie 2010 roku oraz QE3 we wrześniu 2012 roku, w toku których FED przechodziła od dostarczania krótkookresowej płynności awaryjnej do wykupu aktywów finansowych sektora prywatnego. Celem było podbicie cen długoterminowych obligacji i innych papierów dłużnych, a tym samym obniżenie stóp procentowych dla finansowania długoterminowego i zachęcenie inwestorów do kupowania akcji i innych, bardziej ryzykownych aktywów. Rozumowanie Fed zakładało, że niższe długookresowe stopy procentowe będą stymulować gospodarkę, a wyższe ceny aktywów finansowych wywołają pozytywny tzw. efekt majątkowy na wydatki konsumpcyjne.
To bardzo wyraźnie pokazuje architekturę całej polityki. Administracja Obamy miała zapewnić stymulację fiskalną, by pozwolić gospodarce się rozpędzić; Fed miał użyć luzowania ilościowego, by na powrót nadmuchać bańkę cen aktywów; ustawa Dodda-Franka z 2010 roku miała ustabilizować rynki finansowe, a globalizacja miała zostać pogłębiona przez kolejne porozumienia międzynarodowe w stylu NAFTA. To model niemal identyczny z tym, który wcześniej tak katastrofalnie zawiódł. W rezultacie logiczną perspektywą dla USA wydaje się być dalsza stagnacja.
***
Thomas Palley – ekonomista amerykański orientacji post-Keynesowskiej, absolwent uniwersytetów w Oksfordzie (stosunki międzynarodowe) oraz Yale (ekonomia).
Tekst pochodzi z publikacji Instytutu Studiów Zaawansowanych Globalny kryzys gospodarczy po roku 2008. Perspektywa postkeynesowska pod redakcją Kazimierza Łaskiego i Jerzego Osiatyńskiego. Premiera książki i wykład Władza ekonomiczna, nierówności i demokracja w czwartek, 14 kwietnia, godz. 18.00, ISZ w Warszawie, ul. Foksal 16, II piętro. Dla uczestników wykładu publikacja dostępna bezpłatnie.
**Dziennik Opinii nr 105/2016 (1255)