Świat

Nadaždin: Klikanie jest ważne, ale musi iść za nim konkretna pomoc

Doświadczenie uczy, że zapał opinii publicznej trwa krótko.

Tomasz Stawiszyński: Profile facebookowe pękają w szwach od statusów dotyczących sytuacji na Ukrainie. Wyrazy poparcia, filmy przedstawiające drastyczne wydarzenia, wezwania do solidarności. Czy taka pomoc się w dzisiejszym świecie liczy?

Draginja Nadaždin: To jest bardzo ważna pomoc. Ukraińcy, zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie, także są przecież użytkownikami portali społecznościowych. Sygnał poparcia – robiący ogromne wrażenie ze względu na skalę – który do nich dociera, jest bardzo wyraźnym znakiem, że ludzie są z nimi, że Polacy nie odwrócili się do nich plecami i nie chcą się zająć czymś lżejszym i przyjemniejszym.

Ale wyrazy solidarności w mediach społecznościowych nie mogą być oczywiście jedyną formą pomocy. Bo jednak za pomocą wirtualną, za klikaniem, musi pójść realne działanie. Może to być choćby email wysłany do władz ukraińskich, ewentualnie polskich – kiedy domagamy się konkretnych działań ze strony naszego kraju czy krajów europejskich. Ale może to być też przekazywanie informacji, które są teraz ważne na Ukrainie. Przedwczoraj na przykład widziałam na profilu dyrektorki Amnesty International w Kijowie informację, że poszukują eksperta od medycyny sądowej. Dzięki przekazaniu tej informacji dalej ludzie mogą uruchomić swoje kontakty i pomóc w znalezieniu odpowiedniej osoby. Oczywiście pozostają też wszystkie klasyczne formy pomocy. W przypadku Amnesty – piszemy listy solidarności do osób, które zostały pokrzywdzone przez milicję. To są listy, o które prosiły nas te osoby, jak również listy do władz. Takie organizacje jak nasza przez cały czas na miejscu monitorują i dokumentują to, co się dzieje – i starają się o tym jak najszerzej informować.

Ostatnie wydarzenia na Ukrainie budzą ogromne zainteresowanie opinii publicznej w Europie, ale doświadczenie uczy, że zapał trwa zazwyczaj krótko. Dlatego tak ważne jest, żeby wszystkie zbrodnie i naruszenia praw człowieka nie pozostały bezkarne. Niektóre organizacje ogłosiły zbiórkę dla Ukrainy, więc można także przekazywać środki pieniężne, z zastrzeżeniem, że powinny być one przeznaczone na pomoc medyczną, lekarstwa i inne dary. W tej chwili niektóre polskie szpitale zaczynają także przyjmować rannych demonstrantów. 

Polska jest, pani zdaniem, przygotowana na przyjęcie uchodźców – gdyby piątkowe porozumienie okazało się jednak nietrwałe?

Polityka imigracyjna w Polsce z roku na rok się polepsza, ale była traktowana jako cel dalekosiężny, więc kluczowe rozwiązania pozostawiono na później.

Ale najważniejsze nie są kwestie materialne, tylko kwestia gotowości psychicznej na przyjęcie uchodźców.

Nie ukrywam, że do tej pory – odkąd intensywnie monitorujemy sytuację na Ukrainie, apelujemy o nieużywanie siły i solidarność z pokojowymi manifestantami – pojawiały się w mediach społecznościowych głosy nienawiści albo oskarżenia pod adresem nie tylko protestujących, ale w ogóle Ukrainy. Wyciągano wątki dotyczące UPA, krzywd Polaków itp.. Ważne jest, żeby to przełamać. Uświadomić sobie, że ludzie potrzebują po prostu pomocy, wyrzucić z głowy wszystkie metafory „fali” i „przypływu” uchodźców, bo od tego już tylko krok do „potopu”. Bo pod względem materialnym, technicznym, Polska jest moim zdaniem gotowa na przyjęcie uchodźców, ale musi się trochę postarać. Trzeba na przykład zadbać o miejsca w ośrodkach dla uchodźców, a to oznacza, że osoby, które teraz w nich przebywają, musiałyby wcześniej otrzymać decyzje o przyznaniu statusu uchodźcy.

Jakiego typu działania planuje Amnesty International?

W najbliższym czasie planujemy maraton pisania listów dla Ukrainy – to już w ten weekend. Zamierzamy cały czas monitorować to, co się dzieje, i informować o tym. Jako organizacja prowadząca kampanie będziemy szukać tematów, na których trzeba się w tym przypadku skupić. Zakładając, że nadzieja na uspokojenie nastrojów, porozumienie i zaprzestanie stosowania przemocy nie okaże się płonna, trzeba będzie skoncentrować się na tym, co stanie się z ludźmi, którzy popełnili zbrodnie, oraz z ich ofiarami. Te osoby – albo ich bliscy – muszą otrzymać zadośćuczynienie, a Amnesty będzie walczyć z bezkarnością. Z drugiej strony jeszcze przed manifestacjami publikowaliśmy raporty o praktykach – a konkretnie torturach – stosowanych rutynowo przez ukraińską milicją. Myślę, że kolejnym naturalnym krokiem będzie zadbanie o to, żeby prześwietlić te instytucje i siły, które dodatkowo skompromitowały się w trakcie demonstracji. I żeby cały czas patrzeć, czy one faktycznie zdobędą się na poszanowanie konkretnych standardów funkcjonowania.

Na tym się skupimy, jeśli pokojowe rozwiązanie się na Ukrainie utrzyma. Jeśli będzie trzeba udzielać pomocy uchodźcom, będziemy w całej Europie apelować o solidarność z uchodźcami i przypominać poszczególnym państwom o ich obowiązkach.

Draginja Nadaždin – szefowa Amnesty International w Polsce

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Stawiszyński
Tomasz Stawiszyński
Eseista, publicysta
Absolwent Instytutu Filozofii UW, eseista, publicysta. W latach 2006–2010 prowadził w TVP Kultura „Studio Alternatywne” i współprowadził „Czytelnię”. Był m.in. redaktorem działu kultura w „Dzienniku”, szefem działu krajowego i działu publicystyki w „Newsweeku" oraz członkiem redakcji Kwartalnika „Przekrój”. W latach 2013-2015 członek redakcji KrytykaPolityczna.pl. Autor książek „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii” (2013) oraz oraz „Co robić przed końcem świata” (2021). Obecnie na antenie Radia TOK FM prowadzi audycje „Godzina Filozofów”, „Kwadrans Filozofa” i – razem z Cvetą Dimitrovą – „Nasze wewnętrzne konflikty”. Twórca podcastu „Skądinąd”. Z jego tekstami i audycjami można zapoznać się na stronie internetowej stawiszynski.org
Zamknij