Czy na wzór Arabskiej Wiosny wydarzenia minionych tygodni poskutkują zasadniczymi zmianami politycznymi w Europie?
Portugalia jest kolejnym krajem europejskim, w którym doszło ostatnio do masowych wystąpień społecznych. Od początku 2013 roku jesteśmy świadkami wzrastającej fali niezadowolenia na kontynencie, której apogeum możemy spodziewać się w połowie marca. Pod hasłem Europejskiej Wiosny, ruchy społeczne nawołują do mobilizacji – w dniu 13 marca – we wszystkich krajach kontynentu, zaś 14 marca nawołują obywateli do udziału w demonstracji, która odbędzie się w Brukseli podczas posiedzenia Komisji Europejskiej dotyczącego ewaluacji programów oszczędnościowych w państwach najbardziej dotkniętych kryzysem ekonomicznym i społecznym. Szczegóły przyszłotygodniowych wydarzeń w Belgii i innych krajach europejskich aktualizowane są na platformie foraeuropeanspring.org.
Film nawołujący do protestów:
Protesty w Portugalii – gdzie obywatele wystąpili przeciw drakońskiej polityce cięć socjalnych forsowanej przez Trojkę (triumwirat Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego) i skutkujących, podobnie jak w Hiszpanii oraz Grecji, podniesieniem stopy bezrobocia powyżej 15% (w tym powyżej 40% wśród młodzieży), pogarszającym się poziomem życia obywateli, brakiem poczucia zaufania do klasy politycznej, podkopywanym dodatkowo przez wsparcie, jakiego udziela ona oskarżanym o wywołanie kryzysu ekonomicznego bankom (w czerwcu ub.r. rząd premiera Pedro Passosa Coelho przekazał grupie Millenium niemal 4 miliardy Euro pomocy z budżetu państwa) – były z pewnością najliczniejszymi demonstracjami w Europie od wiosny 2011 roku. Wtedy na ulice miast południowej części kontynentu wyszły setki tysięcy obywateli, inicjując trwające po dziś dzień protesty.
Szacowana na 1,5 miliona uczestników demonstracja, jaka miała miejsce w Lizbonie w minioną sobotę oraz mniej liczne wystąpienia w niemal 30 miastach na terenie kraju, pokazują determinację Portugalczyków i zapowiadają nadejście bardzo trudnego okresu dla rządu, którego kraj będzie jednym z głównych bohaterów przyszłotygodniowego szczytu „kryzysowego” w Brukseli.
Ale w innych miejscach kontynentu temperatura wystąpień społecznych w minionych tygodniach nie ustępowała tej na zachodnim krańcu Półwyspu Iberyjskiego.
20 lutego do dymisji podał się, wraz z całym centroprawicowym gabinetem, premier Bułgarii Bojko Borysow, uzasadniając swoją decyzję niemożnością rządzenia krajem w warunkach nasilającego się społecznego niezadowolenia, któremu towarzyszyły masowe wystąpienia. Przez niemal dwa tygodnie Bułgarzy protestowali przeciw skokowemu wzrostowi cen ogrzewania i prądu, jaki miał miejsce tej zimy, którego pośrednią przyczyną była przeprowadzona w minionej dekadzie prywatyzacja energetyki i cenowa samowola trzech dostawców energii. Demonstranci nawoływali do ustąpienia rządu i re-nacjonalizacji sektora energetycznego. Nie obyło się bez blokad dróg (m.in. autostrady na południu Bułgarii w okolicach miasta Dupnitsa i jednego z głównych mostów w stolicy kraju Sofii), zajść ulicznych, podczas których w ruch poszły jajka i butelki rzucane także w kierunku biur firm zajmujących się dostarczaniem ogrzewania i prądu. Demonstranci palili rachunki za elektryczność, dwukrotnie doszło również do tragicznych aktów samopodpaleń, które w jednym przypadku zakończyło się śmiercią. Wobec tych wydarzeń, Borysow, jakkolwiek do końca zarzekał się, że są one prowokowane przez opozycję, zdecydował się na ustąpienie, a rozpisane pod koniec kwietnia przyspieszone wybory mają wyłonić nowy układ sił w bułgarskim parlamencie. Tymczasem demonstracje trwają, stając się wyrazem powszechnego niezadowolenia Bułgarów z przemian politycznych i gospodarczych w ich kraju oraz braku zaufania do klasy rządzącej.
Niedzielny protest w Warnie – 03.03.2013
Najdłużej trwające protesty odbywają się w Hiszpanii. Od 31 stycznia, gdy dziennik „El Pais” ujawnił aferę korupcyjną w rządzącej krajem Partii Ludowej premiera Mariano Rajoya, ulice hiszpańskich miast są nieprzerwanie areną manifestacji. Protestujący powrócili również do praktyk okupowania placów (m.in. madryckiego Puerta del Sol, będącego kolebką „hiszpańskiej rewolucji” z 2011 r.). W tym czasie dwukrotnie dochodziło do zmasowanych akcji protestacyjnych. 16 lutego tysiące Hiszpanów demonstrowało przeciwko wciąż nieuregulowanej kwestii eksmisji i prawa mieszkaniowego, faworyzującego banki kosztem lokatorów. 23 lutego niemal 100 tys. demonstrantów w Madrycie i podobna liczba protestujących w Barcelonie przeciwstawiało się polityce oszczędnościowej premiera Rajoya, niewydolności demokracji przedstawicielskiej i korupcji elit politycznych. Po raz pierwszy również wyrazistym adresatem haseł skandowanych przez oburzonych obywateli była hiszpańska monarchia, z królem Juanem Carlosem na czele, której dworski styl życia z coraz większym trudem daje się pogodzić z pogarszającą się sytuacją bytową jej „poddanych”.
Strajk generalny w Grecji, który odbył się 20 lutego, protesty w Irlandii, które 9 lutego wyprowadziły na ulice ponad 100 tys. ludzi i poprzedzające je o jeden dzień wystąpienia w Słowenii uzupełniają i tak niekompletny obraz fali społecznego niezadowolenia, która narasta na kontynencie od początku tego roku.
Czy czeka nas Europejska Wiosna?
Czy na wzór Arabskiej Wiosny wydarzenia minionych tygodni poskutkują zasadniczymi zmianami politycznymi w Europie, których dymisja bułgarskiego rządu jest nieśmiałą zapowiedzią? Pierwsze odpowiedzi na te pytania powinny pojawić się już w przyszłym tygodniu – 13 i 14 marca.
Projekt finansowany ze środków Parlamentu Europejskiego.