Świat

„Wielka Brytania prowadzi nas do wojen i waśni” [Zinn na 4 lipca]

... „a rany i szkody, których możemy doznać, utrzymując ten związek, są niezliczone”.

Zjadliwie opisując dzieje brytyjskiej monarchii, Thomas Paine odrzucał ideę władzy królewskiej z boskiego nadania. Cofając się do inwazji Normanów z 1066 roku, kiedy to przybyły z Francji Wilhelm Zdobywca zasiadł na angielskim tronie, Paine pisał: „Oto francuski bękart ląduje wraz z bandą uzbrojonych zbirów i wbrew woli mieszkańców ogłasza się królem Anglii. Mówiąc wprost, jest to zupełnie zwyczajny, drobny łajdak. Z całą pewnością nie ma w nim nic boskiego”.

Paine, który rozumiał znaczenie kwestii ekonomicznych, rozważał w swym pamflecie praktyczne korzyści zachowania związków z Anglią lub oddzielenia się od niej:

Wzywam najżarliwszych orędowników zgody, aby wymienili choć jedną korzyść, jaką może odnieść ten kontynent [tj. Ameryka] ze związku z Wielką Brytanią. Powtarzam to wyzwanie; nie da się znaleźć ani jednej. Nasze zboże osiągnie właściwą cenę na każdym rynku europejskim, a za towary importowane i tak musimy płacić, gdziekolwiek chcielibyśmy je kupować.

Co do negatywnych efektów związków z Anglią, Paine przypominał kolonistom wszystkie dotychczasowe wojny, jakie Anglia stoczyła za cenę życia wielu ludzi i ogromnych pieniędzy:

Natomiast rany i szkody, których możemy doznać, utrzymując ten związek, są niezliczone […]; wszelka podległość wobec Wielkiej Brytanii lub zależność od niej prowadzi bezpośrednio do zaangażowania się naszego kontynentu w europejskie wojny i waśnie, stawiając nas w konflikcie z narodami, z którymi w innym wypadku staralibyśmy się pozostawać w przyjaźni.

Paine powoli zmierzał ku emocjonalnej kulminacji:

Wszystko, co słuszne i rozumne, apeluje o oddzielenie. Krew zabitych, łkający głos natury woła: NADSZEDŁ CZAS, BY SIĘ ODŁĄCZYĆ.

Common Sense był w 1776 roku dodrukowywany dwadzieścia pięć razy i sprzedał się w setkach tysięcy egzemplarzy. Prawdopodobnie niemal każdy piśmienny kolonista albo czytał broszurę Paine’a, albo znał jej treść. Tego typu literatura stała się w owym czasie najważniejszą podstawą do debaty na temat stosunków z Anglią. W latach 1750–1776 ukazało się około czterystu broszur, których autorzy opowiadali się po jednej ze stron w sporach dotyczących Ustawy stemplowej, masakry bostońskiej, herbatki bostońskiej, czy też ogólniejszych kwestii nieposłuszeństwa wobec prawa, lojalności wobec rządu, praw i obowiązków.

Pamflet Paine’a przemawiał do szerokich kręgów opinii publicznej w koloniach, oburzonej na Anglików. Wywołał on jednak pewien lęk wśród arystokratów, takich jak John Adams, którzy popierali ideę niepodległości, lecz pragnęli mieć pewność, że sprawy nie pójdą za daleko w kierunku demokracji. Paine skrytykował tzw. rząd mieszany (balanced government), składający się z Izby Lordów i Izby Gmin, nazywając go oszustwem, i wezwał do tworzenia jednoizbowych organów przedstawicielskich, w których reprezentowany byłby lud. Adams odrzucił koncepcję Paine’a jako „tak bardzo demokratyczną, pozbawioną wszelkich ograniczeń, a nawet prób zachowania jakiejkolwiek równowagi, że musiałaby doprowadzić do nieporozumień i zamętu”. Zgromadzenia ludu powinny być, zdaniem Adamsa, kontrolowane, w innym razie bowiem „będą podejmować pochopne decyzje i wydawać absurdalne opinie”.

Sam Paine wywodził się z niższych warstw społeczeństwa angielskiego, trudnił się wyrobem gorsetów, był urzędnikiem podatkowym, nauczycielem, a wreszcie ubogim emigrantem do Ameryki. Przybył do Filadelfii w 1774 roku, kiedy antybrytyjskie sentymenty w koloniach były już silne. Wykwalifikowani rzemieślnicy z Filadelfii wraz z czeladnikami, praktykantami i zwykłymi robotnikami – „przeklęte, pospolite męty – brudne, zbuntowane i niezadowolone”, jak ich opisywali miejscowi arystokraci – grupowali się w politycznie uświadomione milicje. Mówiąc wprost, Paine mógł reprezentować owych świadomych politycznie ludzi z niższych klas, tym bardziej że sprzeciwiał się cenzusowi majątkowemu ograniczającemu prawo do głosowania w Pensylwanii. Zdaje się jednak, że jego problemem było to, że przemawiał do klasy średniej: „Istnieje pewien stopień bogactwa, jak również skrajne ubóstwo, które przez spustoszenie obszarów ludzkiej znajomości zmniejszają szanse na zdobycie wiedzy ogólnej”.

Gdy rewolucja była już w toku, Paine coraz bardziej uświadamiał sobie, że nie jest zwolennikiem działań podejmowanych przez członków niższych klas, takich jak atak milicji na dom Jamesa Wilsona w 1779 roku. Wilson był jednym z niepodległościowych przywódców, którzy sprzeciwiali się kontroli cen i chcieli bardziej konserwatywnego rządu niż ten powstały w oparciu o postanowienia Konstytucji Pensylwanii w 1776 roku. Paine został współpracownikiem jednego z najbogatszych ludzi w Pensylwanii, Roberta Morrisa, i wspierał jego ideę utworzenia Banku Ameryki Północnej.

Później, w czasie sporu o przyjęcie Konstytucji, Paine miał ponownie występować w imieniu rzemieślników miejskich, opowiadających się za silną władzą centralną. Zapewne wierzył, że taki rząd mógłby reprezentować jakiś wielki wspólny interes wszystkich grup społecznych. Pod tym względem sam całkowicie uległ mitowi rewolucji jako dokonanej rzekomo w imię zjednoczonego ludu.

Deklaracja niepodległości wyniosła ten mit na szczyty elokwencji. Wszystkie ostrzejsze środki brytyjskiej kontroli – Proklamacja królewska z 1763 roku niepozwalająca kolonistom osiedlać się po drugiej stronie Appalachów, Ustawa stemplowa, podatki Townshenda (w tym opodatkowanie herbaty), stacjonowanie brytyjskich wojsk i masakra bostońska, zamknięcie portu w Bostonie i rozwiązanie władz ustawodawczych kolonii Massachusetts Bay – doprowadzały bunt do rewolucyjnego wrzenia. Koloniści zareagowali zwołaniem kongresu w sprawie Ustawy stemplowej, utworzeniem organizacji Synów Wolności i Komitetów Korespondencyjnych, herbatką bostońską, a ostatecznie, w 1774 roku, zwołaniem Kongresu Kontynentalnego – nielegalnego ciała stanowiącego zalążek przyszłego niezależnego rządu. Po starciach między oddziałami Brytyjczyków a kolonialnymi ochotnikami (Minutemen) pod Lexington i Concord w kwietniu 1775 roku Kongres Kontynentalny zdecydował się na oderwanie od brytyjskiej korony. Powołano niewielką komisję do opracowania Deklaracji niepodległości, którą napisał Thomas Jefferson. Deklaracja została uchwalona przez Kongres 2 lipca, a oficjalnie ogłoszona 4 lipca 1776 roku.

W tym czasie poparcie dla idei niepodległości było już silne. Rezolucje przyjęte w Karolinie Północnej w maju 1776 roku i wysłane do Kongresu Kontynentalnego ogłaszały niezależność od Anglii, stwierdzały nieważność wszelkich brytyjskich praw i wzywały do przygotowania zbrojnego oporu. Mniej więcej w tym samym czasie w miejscowości Malden, w prowincji Massachusetts Bay, w odpowiedzi na prośbę ze strony Izby Reprezentantów Massachusetts o wyrażenie przez wszystkie miasta swych poglądów na kwestię niepodległości zebrani na posiedzeniu rady miejskiej mieszkańcy jednogłośnie opowiedzieli się za oderwaniem od korony brytyjskiej: „[…] odrzucamy z pogardą nasze więzi z królestwem niewolników; ostatecznie żegnamy się z Wielką Brytanią”.

„Ilekroć wskutek biegu wypadków koniecznym się staje dla jakiegoś narodu, by zerwał więzy polityczne […], to właściwy szacunek dla całej ludzkości wymaga, aby naród ten podał powody, które skłaniają go do oderwania się […]” – tymi słowami rozpoczyna się Deklaracja niepodległości. Następnie w drugim akapicie pojawia się zdecydowane oświadczenie filozoficzne:

Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie stworzeni są równymi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że w skład tych praw wchodzi prawo do życia, wolności i dążenia do szczęścia. Że celem zabezpieczenia tych praw wyłonione zostały wśród ludzi rządy, których sprawiedliwa władza wywodzi się ze zgody rządzonych. Że jeżeli kiedykolwiek jakakolwiek forma rządu uniemożliwiałaby osiągnięcie tych celów, to naród ma prawo taki rząd zmienić lub obalić i powołać nowy […].

Dalej następuje lista zarzutów stawianych królowi – „historia stale powtarzających się krzywd i uzurpacji, które wszystkie miały na celu ustanowienie absolutnej tyranii nad tymi Stanami”. Dokument oskarża króla o rozwiązywanie władz kolonialnych, kontrolowanie sędziów, o nasłanie „szarańczy nowych urzędników, aby nękali […] lud”, wysyłanie wojsk okupacyjnych, odcinanie handlu kolonialnego od innych części świata, opodatkowanie kolonistów bez ich zgody i prowadzenie przeciwko nim wojny, a także o przerzucenie do Ameryki „wielkich armii obcych najmitów, aby dokończyły dzieła śmierci, spustoszenia i tyranii”.

Cała ta frazeologia – kontrola ludu nad rządami, prawo buntu i rewolucji, sprzeciw wobec politycznej tyranii, obciążeń ekonomicznych i ataków wojskowych – dobrze nadawała się do zjednoczenia dużej liczby kolonistów i przekonania nawet tych, którzy mieli o coś żal do drugich, że należy zwrócić się przeciwko Anglii.

Jednak niektórzy mieszkańcy Ameryki zostali ewidentnie pominięci w owym kręgu wspólnych interesów zakreślonym w Deklaracji niepodległości – Indianie, czarnoskórzy niewolnicy, kobiety. Co więcej, jeden z zarzutów stawianych królowi w Deklaracji dotyczy podżegania do buntów niewolników i indiańskich ataków:

Wzniecał on wewnętrzną rebelię wśród nas i starał się nasłać na mieszkańców naszych kresów bezlitosnych dzikich Indian, których znaną taktyką jest mordowanie ludzi bez względu na wiek, płeć i stan.

Dwadzieścia lat przed Deklaracją, 3 listopada 1755 roku, legislatura kolonii Massachusetts Bay wydała proklamację, w której uznawała Indian z plemienia Penobscot za „buntowników, wrogów i zdrajców” i wyznaczała nagrodę: „[z]a każdy skalp z głowy Indianina […] czterdzieści funtów. Za każdy skalp z głowy Indianki lub indiańskiego dziecka poniżej dwunastego roku życia, które należy zabić […], dwadzieścia funtów […]”.

W jednym z fragmentów Deklaracji niepodległości Thomas Jefferson obarczał króla odpowiedzialnością za przewóz niewolników z Afryki do kolonii oraz „tłumienie wszelkich starań legislacyjnych mających na celu zakaz lub ograniczenie tego odrażającego handlu”. Jak się wydaje, chciał w ten sposób wyrazić moralne oburzenie niewolnictwem i handlem niewolnikami (należy tu zaznaczyć, że osobista odraza Jeffersona wobec niewolnictwa nie przeszkadzała mu w posiadaniu do końca życia setek niewolników). Za tym oburzeniem stał jednak, między innymi, coraz silniejszy lęk białych mieszkańców Wirginii i innych południowych kolonii przed czarnoskórymi niewolnikami, których liczba wciąż rosła (w tym czasie stanowili oni dwadzieścia procent ogółu ludności wszystkich kolonii), i przed wzrastającym tym samym niebezpieczeństwem niewolniczej rebelii. Kongres Kontynentalny usunął jednak akapit napisany przez Jeffersona, bowiem sami właściciele niewolników nie byli przekonani o zasadności zakończenia handlu nimi. Tak więc w wielkim manifeście wolności rewolucji amerykańskiej pominięto nawet ów gest w stronę czarnego niewolnika.

Użycie zwrotu „wszyscy ludzie stworzeni są równymi” nie było zapewne celową próbą złożenia deklaracji dotyczącej kobiet. W tym czasie kobiety nie były po prostu brane pod uwagę jako godne włączenia do tej kategorii. Były politycznie niewidzialne. Chociaż względy praktyczne dawały im pewną władzę w domu, na farmie, czy też w niektórych zawodach, takich jak położnictwo, to w przypadku praw politycznych i zagadnień związanych z równością obywatelską zwyczajnie je pomijano.

Stwierdzenie, że Deklaracja niepodległości, nawet we własnym języku, mówiąc o „prawie do życia, wolności i dążeniu do szczęścia”, ograniczała się do białych mężczyzn, nie oznacza potępienia jej twórców i sygnatariuszy za to, że mieli poglądy, jakich można się spodziewać po osiemnastowiecznych mężczyznach z klas uprzywilejowanych. Reformatorzy i radykałowie spoglądający krytycznie na wydarzenia z przeszłości często spotykają się z opinią, że oczekują zbyt wiele od minionych epok politycznych – i niekiedy jest to zarzut słuszny. Jednak zwracanie uwagi na tych, którym Deklaracja nie przyznawała praw człowieka, nie ma na celu stawiania nadmiernych wymagań moralnych minionej epoce; byłoby to znacznie spóźnione i zupełnie zbyteczne. Jest to natomiast próba zrozumienia sposobu, w jaki funkcjonowała w społeczeństwie Deklaracja, mobilizując pewne grupy Amerykanów, a ignorując inne. Niewątpliwie w naszych czasach też stosuje się natchniony język, którego celem jest stworzenie bezpiecznego konsensusu i zatuszowanie istnienia poważnych konfliktów interesów, jak również ukrycie faktu, że konsensus ten pomija znaczną część ludzkości.

Jako źródło filozofii przyświecającej Deklaracji – zgodnie z którą ludzie tworzą rząd w celu zabezpieczenia swego prawa do życia, wolności i dążenia do szczęścia, a także mogą go obalić, kiedy ten nie spełnia tego zadania – często wskazuje się idee Johna Locke’a zawarte w drugim z Dwóch traktatów o rządzie. Dzieło to opublikowano w Anglii w 1689 roku, kiedy Anglicy podnieśli bunt przeciw tyranii królów i ustanowili rządy parlamentarne. Deklaracja, podobnie jak traktat Locke’a, mówiła o sprawowaniu władzy i prawach politycznych, lecz ignorowała istniejące nierówności związane z własnością. Czy jednak ludzie faktycznie mają równe prawa, jeśli istnieją między nimi tak rażące różnice majątkowe?

Sam Locke był zamożnym człowiekiem, inwestował w handel jedwabiem i niewolnikami, czerpał też dochody z pożyczek i kredytów hipotecznych. Zaledwie kilka lat po napisaniu Drugiego traktatu, klasycznej deklaracji liberalnej demokracji, zainwestował również w pierwszą edycję akcji Banku Anglii. Jako doradca władz Karoliny sugerował utworzenie rządu właścicieli niewolników kierowanego przez zamożnych posiadaczy ziemskich.

Stwierdzenie Locke’a dotyczące rządów ludu stanowiło wyraz jego poparcia dla angielskiej rewolucji na rzecz swobodnego rozwoju kapitalizmu kupieckiego w kraju i za granicą. Sam Locke wyrażał ubolewanie, że dzieci z ubogich rodzin są „stracone dla rynku pracy do dwunastego czy czternastego roku życia” i sugerował, że po ukończeniu trzech lat powinny zacząć uczęszczać do „szkół zawodowych”, w których będą „od dzieciństwa […] wdrażać się do pracy”.

Siedemnastowieczne rewolucje angielskie doprowadziły do ustanowienia rządów przedstawicielskich i zainicjowały dyskusję na temat demokracji. Jednak, jak pisał angielski historyk Christopher Hill w swej pracy The Puritan Revolution [Rewolucja purytańska], „[n]a ustanowieniu supremacji parlamentarnej, rządów prawa, skorzystali bez wątpienia głównie wielcy posiadacze”. Obalono arbitralny system podatkowy, zagrażający bezpieczeństwu posiadaczy, zlikwidowano monopole, dając więcej swobody przedsiębiorczości, a brytyjska potęga morska zaczęła być wykorzystywana do potrzeb imperialnej polityki zagranicznej, m.in. podboju Irlandii. Rewolucja stłumiła ruchy lewelerów i diggerów optujące za wprowadzeniem równości w sferze gospodarczej.

Za pięknymi zwrotami Locke’a na temat władz przedstawicielskich można dostrzec ówczesne angielskie realia: podziały klasowe i konflikty, które wybuchły po rewolucji popieranej przez autora Dwóch traktatów o rządzie. W 1768 roku, w tym samym czasie, gdy w Ameryce narastało napięcie, Anglią targały zamieszki i strajki – węglarzy, młynarzy, kapeluszników, tkaczy, marynarzy – spowodowane wysokimi cenami chleba i nędznymi płacami. „The Annual Register” tak opisuje wydarzenia z wiosny i lata 1768 roku:

Ogólne niezadowolenie niefortunnie zaczęło przeważać wśród niektórych przedstawicieli niższych klas ludu. Te złe nastroje, po części wywołane wysokimi cenami żywności, po części zaś powstałe z innych przyczyn, zbyt często przejawiają się w postaci rozruchów i zamieszek, które doprowadziły do pożałowania godnych skutków.

Pewien członek brytyjskiego parlamentu w następujący sposób zdefiniował „lud”, który, rzekomo, stanowił samo sedno głoszonej przez Locke’a teorii ludzkiej niezależności: „Nie chodzi mi o motłoch […]. Mam na myśli angielską klasę średnią, właścicieli manufaktur, yeomanów, kupców, posiadaczy ziemskich […]”.

Również w Ameryce za słowami Deklaracji niepodległości (ogłoszonej w tym samym roku co kapitalistyczny manifest Adama Smitha Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów) skrywała się kolonialna rzeczywistość, w której aspirująca do niezależności klasa zamożnych ludzi pragnęła pozyskać dla swej sprawy wystarczająco dużo Amerykanów, aby pokonać Anglię, a jednocześnie nie zakłócić w sposób poważniejszy relacji polityczno-finansowych rozwiniętych w ciągu ponad stu pięćdziesięciu lat istnienia kolonii. W istocie sześćdziesiąt dziewięć procent sygnatariuszy Deklaracji niepodległości w okresie kolonialnym sprawowało urzędy z nadania Anglii.

Deklarację niepodległości, napisaną w języku pełnym płomiennej, radykalnej frazeologii, odczytał z balkonu bostońskiego ratusza Thomas Crafts, jeden z członków Lojalnej Dziewiątki, grupy konserwatystów sprzeciwiających się działaniom militarnym przeciwko Brytyjczykom. Cztery dni po tym wydarzeniu bostoński Komitet Korespondencyjny nakazał, aby mieszkańcy miasta zebrali się w parku miejskim Boston Common, gdzie przeprowadzono nabór do wojska. Jak się okazało, bogaci mogli się wykupić, ubodzy natomiast musieli odbyć służbę. Doprowadziło to do zamieszek, w czasie których wołano: „Tyrania jest tyranią, niezależnie od kogo pochodzi!”.

**

Jest to fragment ksiązki Howarda Zinna Ludowa historia Stanów Zjednoczonych. Od roku 1492 do dziś.

Promocja!

W dniach 4 i 5 lipca z kodem rabatowym dzien-niepodleglosci na stronie internetowej Wydawnictwa Krytyki Politycznej książkę kupicie 25% taniej

Zinn-Ludowa-historia-stanow

 **Dziennik Opinii nr 186/2016 (1386)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij