Ponad 1300 wiadomości o podłożeniu bomb w szkołach, kilkaset wiadomości o podłożeniu w bankach i kilkadziesiąt w sklepach z elektroniką – to efekt zmasowanego ataku na słowackie instytucje, który miał miejsce 7 maja.
We wtorek od samego rana do kolejnych placówek edukacyjnych w Słowacji przychodziły wiadomości o bombie w budynku. Początkowo wszyscy myśleli, że to wybryk żartownisia, jednak z każdą kolejną godziną lawinowo przybywało instytucji, które dostawały podobne maile, a sytuacja robiła się coraz mniej zabawna.
„Skala zagrożeń bombowych jest ekstremalna. Policja pracuje na pełnych obrotach, sprawdzając bezpieczeństwo w szkołach i pracując nad zidentyfikowaniem sprawcy” – pisała na swoim profilu słowacka policja.
We wtorek policja zarejestrowała łącznie 1544 zgłoszeń o podłożeniu bomby. Oprócz maili były też telefony, które otrzymały nie tylko szkoły, ale także niektóre banki i sklepy z elektroniką. Warto dodać, że kilkaset szkół w kraju podobne maile dostało już w poprzednim tygodniu.
Słuchaj podcastu „Blok wschodni”:
Według ustaleń dziennikarzy, maile z pogróżkami do słowackich szkół zostały wysłane z rosyjskich adresów. Wiadomości napisane były w języku słowackim, wspominano w nich Allaha, wrogów Allaha lub prawo szariatu. Wiadomości wspominały również o materiałach wybuchowych w ciężarówkach. Autor napisał, że „długo czekali na ten dzień” i że „teraz jesteśmy w całym twoim kraju”.
Policja sprawdziła wszystkie szkoły, w których we wtorek zgłoszono bomby. Stwierdzono, że nie zagraża im bezpośrednie niebezpieczeństwo, więc nie ma konieczności ich zamykania. Ministerstwo Edukacji podjęło decyzję, że dzieci wrócą do szkół w czwartek (w środę w Słowacji obchodzono Dzień Zwycięstwa nad Faszyzmem, który jest wolny od szkoły).
Nowe otwarcie w cyfryzacji. Wielkie nadzieje i trudne początki
czytaj także
Sprawa szybko została przekazana śledczym NAKA (odpowiednika polskiego CBŚ), którzy przekwalifikowali ją na akt terroryzmu, ponieważ wiadomości z informacjami o bombie były motywowane religijnie i zawierały groźby śmierci. Sprawcom grozi kara od 20 do 25 lat pozbawienia wolności lub nawet dożywocie, pod warunkiem że uda się ich ustalić.
Według wstępnych ustaleń policji doniesienia o zagrożeniu bombowym były cyberatakiem lub elementem zagrożenia hybrydowego. Dochodzenie wciąż trwa.
Podobnie było w Polsce
Maile z pogróżkami w maju 2019 roku przyszły także do polskich szkół. Mówiono wówczas o zdesperowanym uczniu, który ukrył bombę w sali, w której miał odbyć się egzamin maturalny. Przypadek spowodował chaos, policja patrolowała szkoły w nocy, niektóre matury zostały opóźnione, a inne przełożone na kolejny miesiąc.
Na szczęście groźby się nie potwierdziły. Już wtedy policja brała pod uwagę wersję, że mógł to być skoordynowany atak sterowany z zagranicy lub żart trolli internetowych.
Słowacy sprzeciwiają się Ficy i wysyłają pomoc militarną do Ukrainy
czytaj także
Rok później w polskich mediach pojawiła się informacja, że maile o bombach w szkołach to sprawka rosyjskich służb wywiadowczych, a konkretnie agencji wywiadu zagranicznego GRU. Według ustaleń maile były wysłane z serwerów w Petersburgu.
„Cyberatak na zeszłoroczną maturę wygląda na część hybrydowych działań Rosji przeciwko Polsce. Celem takich operacji powinno być wprowadzenie chaosu w kluczowych instytucjach państwa i sprawdzenie, jak silne jest cyberbezpieczeństwo Polski” – powiedział wówczas w RMF FM były szef Agencji Wywiadu Grzegorz Małecki.
Jesienią 2020 roku prokuratura w Warszawie zamknęła śledztwo, twierdząc, że nie jest w stanie zidentyfikować sprawcy.
Element wojny hybrydowej
Obecnie konflikty toczą się w nowy, radykalnie odmienny sposób. By skutecznie sparaliżować dane państwo, nie potrzebny jest bezpośredni konflikt zbrojny.
Tomas Okmanas, założyciel zajmującej się cyberbezpieczeństwem firmy Nord Security, mówi, że alarmy bombowe to bardzo skuteczne narzędzie do maksymalizacji i paraliżowania sił bezpieczeństwa. „Drugim czynnikiem, który przyczynia się do skuteczności tych zagrożeń, jest ich wysoki wpływ psychologiczny i operacyjny, zwłaszcza w przypadku wrażliwych celów, takich jak instytucje edukacyjne i przedszkola” – dodaje ekspert.
Sztuczna inteligencja i ulepszone translatory pomagają sprawić wrażenie, że zagrożenie jest realne. Dodatkowo atakujący mogą łatwo wygenerować dużą liczbę e-maili bardzo niskim kosztem. Chociaż z reguły ryzyko zagrożenia jest zerowe lub bardzo niskie, to w przypadku podobnych instytucji siły bezpieczeństwa muszą reagować, co wyraźnie zakłóca funkcjonowanie całego społeczeństwa oraz wywołuje stres i strach.