Unia Europejska

Antyszczepionkowcy w Czechach nie ufają państwu

W Czechosłowacji politykę szczepień narzucano odgórnie i bez pytania nikogo o zgodę. Pomimo sukcesów było to jawnie niedemokratyczne. Dziś obowiązkowym szczepieniom sprzeciwiają się zwykle liberalnie nastawione osoby z wyższym wykształceniem, a zatem problem leży w braku zaufania do samego systemu służby zdrowia.

W ubiegłym roku czeski reżyser Robert Sedláček ukończył nowy film dedykowany Janowi Palachowi, młodemu studentowi nauk humanistycznych na Uniwersytecie Karola, który 16 stycznia 1969 oblał się benzyną i dokonał samospalenia na praskim placu Wacława w proteście przeciwko okupacji kraju przez wojska Paktu Warszawskiego. Palach uważał się za „pochodnię nr 1”. Chciał wyrwać mieszkańców Czechosłowacji ze zbiorowego odrętwienia i nakłonić ich do wyrażenia aktywnego sprzeciwu wobec sił zajmujących ich ziemie. Chociaż w ślady Palacha poszło kilka osób, jego wizja wywołania masowych protestów w szerszym społeczeństwie ostatecznie się nie spełniła.


W swoim filmie Sedláček przygląda się jednak czemuś o wiele większemu niż pojedynczy gest. Śledzi codzienne życie Palacha i jego dziewczyny, również studentki. Akcja rozpoczyna się w czasie, gdy oboje uczestniczyli w programie rehabilitacyjnym na praskim stadionie pływackim Podoli. Partnerka Palacha przebyła w dzieciństwie polio. Częściowo sparaliżowana, chodziła o kulach. W filmie widzimy, jak podczas Praskiej Wiosny Palach dołącza do niej na akcji protestacyjnej, pomagając jej poruszać się po ulicach miasta i sadach praskiego parku Petřína. To właśnie tu, niedaleko akademików na praskim Strahovie, 31 października 1967 roku miała miejsce pierwsza duża manifestacja studencka, która stała się zarzewiem Praskiej Wiosny.

Te historyczne momenty są warte odnotowania, jednak przywołuję film Sedláčka głównie z uwagi na to, że w samą porę przypomina o tym, jak częste w powojennej Czechosłowacji były przypadki polio. Epidemia choroby Heinego-Medina szalała w bloku wschodnim głównie w latach 50., gdy liczba ludności spadała ze względu na liberalizację przepisów o aborcji i masową emigrację osób „niepożądanych” w kraju. Dla komunistycznych reżimów, które w tamtym czasie wciąż podnosiły się z kataklizmu drugiej wojny światowej, był to olbrzymi problem, zwłaszcza że ciężka fizyczna praca leżała u podstaw ich politycznej ideologii. W latach 30. ubiegłego wieku na każde 100 tysięcy dzieci na polio zapadało 1,52, a w latach 50. liczba zachorowań wzrosła do dziesięciorga dzieci na każde 100 tysięcy. Mimo że nie stanowiło to poważnego zagrożenia dla samego istnienia powojennej Czechosłowacji, przynajmniej w porównaniu z innymi problemami, z jakimi borykał się kraj, walka z polio stała się znaczącym politycznym wyzwaniem.

Wstydliwa historia ruchów antyszczepionkowych

Wiosną 1958 roku około 140 tysięcy dzieci w wieku od dwóch do sześciu lat otrzymało tzw. szczepionkę Sabina, zawierającą niską dawkę uszkodzonego szczepu wirusa polio, co miało im pomóc w uzyskaniu odporności. Program wydawał się skuteczny i w 1960 roku ruszyła ogólnokrajowa kampania szczepień, która objęła 93% dzieci w wieku od dwóch do czternastu lat (ok. trzy i pół miliona osób). Ten masowy program szczepień doprowadził do niemal całkowitego wyeliminowania polio w Czechosłowacji. Metoda jego przeprowadzenia stanowiła jednak kwintesencję stosunku komunistycznych władz do obywateli. W trosce o lepszy stan zdrowia ludności państwo czeskie nie cofnęło się przed odgórnym nakazem, mimo że nie było stuprocentowo pewne, czy szczepionka przeciw polio jest skuteczna. Ostatecznie władze przystąpiły do szczepienia dużej części ludności bez jakiejkolwiek specjalistycznej debaty wśród lekarzy, naukowców i ekspertów od higieny. Sukces, jakim zakończyła się kampania szczepień przeciw polio, posłużył komunistycznym władzom do umocnienia i uprawomocnienia swojej władzy  w oczach obywateli.

Programy szczepień wkrótce stały się okrętem flagowym tak zwanej „profilaktyki medycznej”, którą rządy komunistyczne uznały za najważniejszy element walki o zdrowe i bezpieczne społeczeństwo. Spuściznę po tej polityce widać jak na dłoni, kiedy porównamy dzisiejszą sytuację w krajach byłego bloku wschodniego z polityką szczepień w innych państwach UE. W postsocjalistycznej Polsce, na Węgrzech, Słowacji i Czechach dominują przymusowe programy szczepień, a ich zasięg wśród Czechów jeszcze w 2012 roku obejmował 98–99% ludności.


Bezimienne instytucje

Jak zatem wygląda obecnie sprawa szczepień w Czechach? Badanie autorstwa Jaroslavy Hasmanovej Marhánkovej z 2014 roku, zatytułowane Poglądy rodziców odrzucających przymusowe szczepienia, naświetla nieco ich kontekst. Rozpoczyna się opisem procedury, w ramach której „dzieci poddawane się serii przymusowych szczepień przeciwko dziewięciu chorobom, w okresie pomiędzy 9 a 26 tygodniami po urodzeniu”. Jeśli rodzice odmówią zaszczepienia dziecka w wyznaczonym terminie, a nie stwierdzi się u niego żadnych „przeciwwskazań” (tj. problemów neurologicznych lub braku odporności, które nie pozwalają na podanie szczepionki), państwo może ukarać ich grzywną w wysokości 10 tysięcy koron (ok. 400 euro). W dalszej części opracowania Marhánková przedstawia zarys poglądów rodziców, którzy nie zgadzają się na obowiązkowe szczepienia, umieszczając całą debatę w kontekście teorii biopolityki w ujęciu francuskiego badacza Michela Foucaulta.

W szczegółowych wywiadach z dziesiątkami rodziców krytycznie nastawionych do masowych szczepień Marhánková pokazuje złożoność ich sceptycznego myślenia. Większość matek to wykształcone kobiety (w badaniu uczestniczył tylko jeden mężczyzna). Wiele z tych, które otwarcie wypowiadają się przeciwko programom szczepień, kwestionuje także inne aspekty opieki zdrowotnej, jaką są objęte niemowlęta i dzieci. Kolejnym wyraźnym elementem ich przekonań jest opór wobec „sztywnego podejścia” do opieki okołoporodowej; w podobnym tonie wypowiadają się zresztą o wytycznych dotyczących karmienia piersią. We wszystkich przypadkach krytyka dotyczy metod, za pomocą których komunistyczny projekt modernizacji miał zapobiegać śmiertelności wśród dzieci (porody w szpitalu, obowiązkowe szczepienia) bądź dążył do jak najszybszego włączania matek do życia zawodowego (przez promowanie sztucznego karmienia niemowląt).

Obecnie jesteśmy świadkami starcia dwóch obozów o przeciwstawnych poglądach na system opieki zdrowotnej, które nie wydają się skłonne do dialogu. Jak pisze Marhánková: „Środowisko zindywidualizowanego społeczeństwa, które postawiło zdrowie na piedestale, jednocześnie czyniąc je bardziej niż kiedykolwiek kwestią osobistego wyboru, stworzyło nowe możliwości działania oraz nowe wyzwania”. Podczas gdy kolektywistyczny model służby zdrowia w państwach socjalistycznych opierał się na autorytecie specjalistów w dziedzinie medycyny, którzy próbowali jak najskuteczniej rozwiązywać problemy zdrowotne ludności, nie zagłębiając się przy tym w osobiste potrzeby poszczególnych pacjentów, społeczeństwo złożone z indywidualistów idzie w przeciwnym kierunku, przyjmując nową perspektywę wobec niegdyś dominującego stanowiska ekspertów.

Krytycy polityki szczepień w Czechach są zazwyczaj zwolennikami bardziej zindywidualizowanej opieki zdrowotnej, uwrażliwionej na ich potrzeby. Postrzegają „aroganckie”, dogmatyczne podejście większości lekarzy jako wtrącanie się „państwa” albo „systemu” w ich swobody i osobiste decyzje. Większość respondentów nabrała antyszczepionkowego nastawienia głównie ze względu na własne bądź zasłyszane doświadczenia negatywnych skutków ubocznych szczepionek. „Spotkałam ludzi, których dzieci zmarły na skutek szczepienia. To było dla mnie duże przeżycie: jedna z matek miała na przykład usłyszeć od lekarzy, że śmierć jej dziecka była konieczną ofiarą na rzecz wszystkich innych, które dzięki temu mogą żyć w zdrowiu, bo przypadków śmiertelnych jest jeden na milion” – pisze Marhánková.

Odra. Czy powinniśmy bać się epidemii?

czytaj także

Jedna z badanych przez nią kobiet, Barbora (39 l.), czynnie uczestniczyła w seminariach i konferencjach stowarzyszenia rodziców pod nazwą Rozalio, które działa na rzecz pogłębiania świadomości o niebezpieczeństwach, jakie niosą obowiązkowe szczepienia. Rozalio i Pro Volbu (Na Rzecz Wyboru) to najbardziej znane stowarzyszenia walczące przeciwko obowiązkowi szczepień w Czechach. Oba założyli liberalni mieszkańcy Pragi i kilku innych dużych czeskich miast. Powstały jako organizacje oddolne, początkowo zrzeszające rodziców pragnących podzielić się swoimi doświadczeniami. Nieco później ich członkowie zdecydowali się nadać tym inicjatywom bardziej namacalną, zinstytucjonalizowaną strukturę.

Lekarze nadal cieszą się dużym szacunkiem Czechów, a ich działania i decyzje rzadko są kwestionowane. „Brak konkretnej, krytycznej dyskusji na temat szczepień zaowocował tym, że większość ludzi jest wstrząśnięta, gdy słyszy o związanym z nimi ryzyku” – pisze Marhánková. Szok rodziców był jeszcze większy, kiedy o skutki uboczne szczepień pytali lekarzy. Ci bagatelizowali skargi pacjentów i kwestionowali związek przyczynowo-skutkowy między szczepieniem a chorobą. Większość respondentów spotkała się z arogancją czy wręcz wrogością, a na niektórych lekarze ponoć podnosili głos.

Krytycy polityki szczepień w Czechach postrzegają „aroganckie”, dogmatyczne podejście lekarzy jako wtrącanie się „państwa” w ich swobody i osobiste decyzje.

Dla wielu respondentów reakcje ze strony lekarzy zakrawały na „szantaż emocjonalny”. Lekarze mówili rodzicom, że brak szczepienia grozi zdrowiu, jeśli nie życiu, ich dzieci. Monika (35 l.) twierdzi, że spory między rodzicami a lekarzami szczególnie często dotyczą tzw. obowiązkowej szczepionki skojarzonej „sześć w jednym”, uodparniającej również na wirusowe zapalenie wątroby typu B. „Po prostu powiedziałam mojemu lekarzowi, że nie chcemy szczepionki „6 w 1”, bo zawiera również wirusowe zapalenie wątroby typu B. Powiedziałam lekarce, że nie ma sposobu, żeby dziecko mogło się go nabawić, bo przenosi się ono przez krew albo kontakt płciowy, więc jakie jest ryzyko dla niemowlęcia? A ona powiedziała, że ćpuny w autobusach kłują dzieci igłami. Naprawdę tak powiedziała”.

Podobne doświadczenia z lekarzami rodzinnymi popchnęły wielu rodziców do kwestionowania zasadności obowiązkowych szczepień. Wyglądało na to, że personel medyczny nie był gotowy podjąć tej debaty, a pytania zaniepokojonych rodziców często odbierał jako szkodliwe. Z kolei pracownicy służby zdrowia twierdzili, że są tak obciążeni pracą, że podczas wizyt nie mają czasu szczegółowo dyskutować o tym z każdym pacjentem.

Spolaryzowana debata

Niską jakość debaty potwierdza socjolożka Lucie Vochocová, która obecnie bada krążący w sieci dyskurs dotyczący szczepień w Czechach. „Rodzicom nie udziela się wystarczających informacji, a jak tylko sygnalizują, że chcą o tym porozmawiać, od razu przypina im się łatkę «antyszczepionkowców» i wichrzycieli, chociaż większość takich osób po prostu ma wątpliwości i chce lepiej zrozumieć całą sprawę”. Vochocová bada także czeski dyskurs na temat migracji i wykazała szereg podobieństw między tymi dwoma konfliktami. „Polaryzacja jest bardzo silna, podobnie jak silne są próby zdyskredytowania osób mających odmienną opinię. Ludzie, zamiast przedstawić kontrargumenty, natychmiast nazywają innych «kibicami odry» albo «antywackami». Równie lekceważących określeń używa się po obu stronach barykady. Podobnie ma się rzecz z migracją. Z jednej strony są agenci «euroislamu», którzy chcą «wprowadzić szariat» – a z drugiej, ktokolwiek wypowie zastrzeżenia wobec migrantów, zyskuje etykietę «rasisty» czy wręcz «faszysty». Po głębszej analizie komentarzy w internecie widzimy, że większość osób znajduje się po jednej ze stron całego spektrum opinii i że właściwie nie ma osób odnoszących się do tych kwestii ambiwalentnie”.

Już sama nazwa „ruch antyszczepionkowy” jest problematyczna. To nazwa, którą odrzuciło wielu Czechów krytycznie nastawionych do obowiązkowych szczepień, dlatego że nie uważają się za „antyszczepionkowców”. Krytykują bardzo konkretne aspekty tego, jak w Czechach mówi się o szczepieniach. Obowiązkowym szczepieniom sprzeciwiają się zwykle liberalnie nastawione osoby z wyższym wykształceniem, a zatem rdzeniem tej debaty jest brak zaufania do samego systemu służby zdrowia oraz podejrzenie, że lekarze wraz z przemysłem farmaceutycznym zarabiają na szczepieniach. Z drugiej strony lekarze i eksperci medyczni podejrzewają stowarzyszenia takie jak Rozalia czy Pro Volbu o to, że finansuje je przemysł związany z medycyną naturalną, wykorzystując zaufanie ich członków do osiągania własnych finansowych korzyści.

Z pewnością na uwagę zasługuje fakt, że Ministerstwo Zdrowia niedawno utworzyło specjalną komisję ds. polityki szczepień oraz że mają w niej zasiadać przedstawiciele stowarzyszenia rodziców Rozalia. Prace komisji pokazały jednak, że możliwości porozumienia są ograniczone – włączenie Rozalii do rozmów stanowi raczej zabieg mający sprawić wrażenie, że rząd rozmawia z przeciwnikami i że rzeczywiście stara się znaleźć rozwiązanie, które będzie zadowalające dla wszystkich zainteresowanych. Mimo wszystko jest to krok w dobrą stronę – pokazuje, że państwo jest zainteresowane debatą, a swoich krytyków nie postrzega jako bezpośredniego zagrożenia dla polityki zdrowotnej.

Prawicowy populizm?

Walka z obowiązkiem szczepień nie toczy się za pomocą żadnego z czeskich podmiotów politycznych, poza maleńką libertariańską partią Svobodni (Partia Wolnych Obywateli), która po prostu powtarza argumenty amerykańskich partii libertariańskich, a która w wyborach w 2017 roku uzyskała zaledwie 1,56% głosów. Svobodni otwarcie nawołują do dobrowolności poddawania się szczepieniom i odrzucają karanie obywateli, którzy się na to nie godzą. Naukowcy z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Karola badający ruchy antyszczepionkowe w Czechach potwierdzili, że stanowisko wobec szczepień nie jest właściwie powiązane z preferencjami politycznymi.

Postprawda w służbie ruchu antyszczepionkowego

czytaj także

Najbardziej zagorzali zwolennicy obowiązku szczepień należą do Komunistycznej Partii Czech i Moraw. Jej członkowie często umieszczają konieczność szczepień w kontekście kryzysu migracyjnego, argumentując — acz nie przedstawiając na to dowodów – że przyjezdni z Afryki i Bliskiego Wschodu są potencjalnymi nosicielami chorób zakaźnych, które mogą narazić czeskie społeczeństwo na niebezpieczeństwo. To stanowisko diametralnie różne od podejścia organizacji Naštvané Matky (Wściekłe Matki), będącej częścią czeskiej partii politycznej Blok Przeciw Islamowi. Pomimo że Wściekłe Matki radykalnie sprzeciwiają się migracji, w ich program wpisana jest także walka ze szczepieniami. Program partii komunistów jest przynajmniej spójny, jako że łączy zwalczanie migracji z polityką nakazującą szczepienia. Ultraprawicowy ruch Wściekłych Matek natomiast nie kładzie nacisku na to powiązanie, a ich strategia pokazuje pewną spójność z ultraprawicowym ruchem we Włoszech, gdzie opór wobec migracji także czasem idzie w parze z odrzuceniem szczepień.

Dla wielu respondentów reakcje ze strony lekarzy zakrawały na „szantaż emocjonalny”.

Jak wyjaśnić tę niespójność? Częściowo odpowiada na to pytanie socjolożka Lucie Vochocová, twierdząc, że Wściekłe Matki „są częścią tzw. dyskursu antyliberalnego. Przyjmują stanowisko konserwatywne, sprzeciwiając się wszelkim przejawom obcości czy liberalizmu w kwestiach płci czy polityki genderowej. W ich przypadku walka z obowiązkiem szczepień stanowi jeden z elementów całego pakietu antyliberalnych opinii”. Wściekłe Matki są zatem jedynym stowarzyszeniem w Czechach, którego antyszczepionkowe nastawienie łączy się w jakikolwiek sposób z nowymi tendencjami tzw. antyliberalnego populizmu. Wyrażana przez nie krytyka obowiązkowych szczepień jest przejawem prostej logiki: poprzez szczepienia państwo i elity stwarzają zagrożenie dla naszego zdrowia.

Na złość „komunistom”

Podczas gdy przeciwnicy szczepień w Europie Zachodniej i Ameryce tłumaczą swoje stanowisko niechęcią do państwa (libertarianie, konserwatyści) bądź brakiem zaufania do wielkich koncernów farmaceutycznych, które kierują się jedynie własnym zyskiem, nie zaś zdrowiem pacjentów (lewicowi liberałowie, anarchiści), największy problem dla ich odpowiedników w Czechach stanowi nakazowe podejście systemu opieki zdrowotnej do pacjentów. W tym sensie ich nastawienie odzwierciedla wciąż tlącą się niechęć do komunizmu.

Ruin porno w sercu Ameryki

Z pozoru może się wydawać, że taka argumentacja jest zgodna z krytyką opieki zdrowotnej wyrażaną przez libertarian na Zachodzie, jednak sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Amerykańscy libertarianie i niektórzy konserwatyści wyrażają tę sprzeczność, mówiąc, że przymus szczepień jest warunkiem zapisanym w ich własnych polisach ubezpieczeniowych, za które oczywiście płacą krocie. Pragnienie państwa, aby większość społeczeństwa była zaszczepiona, jest sprzeczne z wolnością wyboru przysługującą pacjentom, tym bardziej że oni sami inwestują w ten system własne pieniądze. Częstokroć pojawia się opinia, że państwo w ogóle nie powinno się wtrącać w sytuację zdrowotną obywateli.

Wśród przeciwników szczepień w Czechach trudno byłoby jednak znaleźć kogokolwiek, kto postulowałby prywatyzację służby zdrowia. Oznaczałoby to koniec darmowej opieki zdrowotnej, co dla większości ludzi nie jest atrakcyjną opcją. Dużym problemem jest to, że obecną służbę zdrowia postrzega się jako schedę po komunistycznym systemie opieki zdrowotnej. System ten poprawił jakość życia setek tysięcy obywateli Czechosłowacji, ale był także znany z autorytarnego, dogmatycznego traktowania pacjentów. Czescy lekarze, zwłaszcza ci ze starszego pokolenia, po prostu nie są przyzwyczajeni do tego, żeby ich decyzje były kwestionowane, ani żeby omawiać z pacjentami metody leczenia. Doświadczenie wspomnianej wcześniej Moniki nie jest odosobnione.

Postprawda: odporna na fakty

czytaj także

Stanowisko czeskich przeciwników przymusowych szczepień odzwierciedla także podstawową różnicę pomiędzy bezpłatną, powszechną służbą zdrowia w państwach postkomunistycznych a systemami opieki zdrowotnej wymagającymi nakładów finansowych ze strony pacjentów, opłacających każdy zabieg z własnej kieszeni. Służba zdrowia w krajach byłego bloku wschodniego nie postrzega samej siebie jako usługodawcy, chociaż sytuacja powoli się zmienia. Darmową służbę zdrowia, wprowadzoną na mocy uchwalonej przez komunistów konstytucji w 1948 roku, zwykło się uważać za polityczne dobro, które państwo łaskawie ofiarowuje swojej ludności. Ta idea jest nadal silnie zakorzeniona w czeskim systemie opieki zdrowotnej. Antykomunistyczne odczucia wpisują się więc w opór przeciwko szczepieniom, zwłaszcza w tych momentach, kiedy pacjenci doświadczają bezradności wobec tego, co Marhánková i zebrane przez nią świadectwa pokazują jako brak wrażliwości i arogancję lekarzy. To właśnie takie chwile nasuwają pacjentom na myśl życie w autorytarnym państwie, które przedkłada domniemane dobro ogółu nad dobro jednostki.

**
Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jan Bělíček
Jan Bělíček
Redaktor A2larm.cz
Jan Bělíček jest redaktorem i dziennikarzem portalu A2larm.cz oraz współpracownikiem dwutygodnika społeczno-kulturalnego Advojka (www.advojka.cz).
Zamknij