Świat

Prawie same dobre wiadomości z frontu ukraińskiej kontrofensywy

Nasze wsparcie jest i będzie potrzebne przez cały czas trwania wojny, warto więc odpowiednio rozkładać siły i emocje, unikać rzucania się od ściany do ściany, od euforii, że wojna już wygrana, po defetyzm, kiedy jakiś ekspert w telewizji powie, że ukraińska armia popełnia błędy.

Jak już wiele razy w poprzednich tygodniach, także dzisiaj mogłabym opowiedzieć wam o brutalnych represjach w Białorusi, gdzie na zwykłych ludzi sypią się wyroki za „ekstremizm”, o tajemniczych wypadkach w Rosji, takich jak wybuch na stacji benzynowej w Dagestanie, w którym zginęło 35 osób, i o rosyjskich ostrzałach ukraińskich miast, w tym o ataku na Lwów, największym od początku pełnoskalowej wojny.

Ale tym razem postanowiłam skupić się na ukraińskiej ofensywie na wschodzie i południu kraju. Bo to od jej efektów, może nawet bardziej niż od wyniku wyborów parlamentarnych w Polsce, zależy przyszłość naszego kraju i naszego regionu.

W polskich mediach wojna w Ukrainie ustępuje od dawna innym tematom, a co dopiero teraz, kiedy zaczęła się kampania wyborcza. Jednak regularnie spotykamy się z wypowiedziami różnego rodzaju ekspertów i komentatorów, dotyczącymi sytuacji na froncie i perspektyw dla obu stron wojny. Wśród nich nie brakuje pesymistycznych prognoz co do możliwości zwycięstwa Ukrainy.

„Zaczęli wypytywać, ilu separatystów skazałam”. Siedem miesięcy w rosyjskiej niewoli

Na pewno wszyscy skończyli powtarzać jak mantrę, że „Rosja tę wojnę przegrała już w pierwszych dniach”. Nie wiem, czy zauważyliście, ale w sieci nie pojawiają się już zabawne filmiki i memy, ośmieszające nieudolność rosyjskiej armii. Zmienił się bowiem klimat informacyjny, przede wszystkim w samej Ukrainie.

Koniec z lekceważeniem Rosji

Po półtora roku walki heheszki z przeciwnika, które podtrzymywały ducha w pierwszych tygodniach rosyjskiej agresji, nie są już najlepszą metodą na społeczną mobilizację. Przyszedł czas na trzeźwą ocenę sytuacji na froncie i metodyczne działania, bez lekceważenia przeciwnika. Zwłaszcza że teraz to ukraińska armia naciera, więc jest w trudniejszej sytuacji, bo strona atakująca narażona jest na większe straty niż broniąca.

Zacznijmy od dobrych wiadomości. Choć bez przerwy docierają do nas informacje, że ukraińska armia przesuwa się wolno, że nie jest w stanie doprowadzić do przełomu, że obie strony utknęły w pozycyjnej wojnie na wyniszczenie, to ukraińskie dowództwo wszystko to doskonale rozumie.

W sytuacji, kiedy Rosjanie zdążyli przygotować głęboką linię obrony, szybki przełom z ukraińskiej strony oznaczałby rzucenie na jednym odcinku dużej ilości sił, by tę linię obrony przerwać. A to z kolei oznaczałoby duże straty, przede wszystkim w ludziach. Mimo że Ukraina ma jeszcze spore rezerwy, które może wprowadzić do boju, to nie może pod względem liczby żołnierzy konkurować z Rosją, która jest po prostu większa i w prowadzeniu ludzi na śmierć nie ma skrupułów.

Po szczycie w Wilnie. Czy Zełenski okazał dość wdzięczności? NATO każe mu „ochłonąć”

Dlatego powolne kruszenie rosyjskiej obrony, skupione przede wszystkim na niszczeniu rosyjskiej armii, a nie na odbijaniu terenu, to dobra strategia. Ukraińskie wojsko atakuje punkty dowodzenia, likwidując kadrę oficerską, magazyny amunicji i infrastrukturę wojskową na tyłach, stara się przerwać szlaki zaopatrzenia przeciwnika. Skupia się także na likwidacji stanowisk artylerii, która jeszcze rok temu stanowiła o rosyjskiej przewadze. Dzisiaj armia ukraińska ma lepszy, celniejszy sprzęt zachodni i to dość dużo (choć zawsze niewystarczająco), co sprawia, że proporcje się zmieniają.

Unikajmy zarówno euforii, jak i defetyzmu

Ukraińska strategia ma jedną zasadniczą wadę, przede wszystkim w masowym odbiorze. Jest powolna. Nie gwarantuje szybkiego zakończenia wojny. Ukraińskie społeczeństwo już to dobrze rozumie, warto, żebyśmy my, jako społeczeństwa wspierające, też zdawali sobie z tego sprawę. Bo nasze wsparcie jest i będzie potrzebne przez cały czas trwania wojny, warto więc odpowiednio rozkładać siły i emocje, unikać rzucania się od ściany do ściany, od euforii, że wojna już wygrana, po defetyzm, kiedy jakiś ekspert w telewizji powie, że ukraińska armia popełnia błędy. W tak długiej i skomplikowanej operacji, przy linii frontu rozciągniętej na tysiąc kilometrów, błędy i taktyczne porażki są nieuniknione, ale nie znaczy to, że Ukraina przegrywa wojnę.

Gorsza wiadomość jest niestety taka, że czas gra na niekorzyść Ukrainy. Uzależnienie od zachodniego wsparcia sprawia, że Kijów z niepokojem patrzy na kalendarze wyborcze w partnerskich krajach, przede wszystkim w USA. Nie ma jednak cudów, ofensywy nie da się przyspieszyć pstryknięciem palców. Jakiekolwiek wygórowane oczekiwania są nie na miejscu, bo musimy pamiętać, że Ukraina prowadzi wojnę bez zabezpieczenia w powietrzu, wciąż czekając na przekazanie myśliwców F-16, które mogłyby przynieść przełom w operacjach prowadzonych przez ukraińskie wojsko.

Wciąż warto więc pamiętać, że możliwości prowadzenia wojny przez Ukrainę są zależne od dostaw broni przez państwa proukraińskiej koalicji. Dlatego trzeba wciąż wywierać presję na polityków i organizacje, przekonywać do trwałego wsparcia Ukrainy opinię publiczną na całym Zachodzie. Żeby wojna im się nie „znudziła” i nie poczuli się nią zbyt zmęczeni.

Starcia na morzu

Kolejna dobra wiadomość jest taka, że Ukraina skutecznie sprzeciwia się rosyjskiej dominacji na Morzu Czarnym, co powiązane jest z kwestią tzw. ugody zbożowej, którą Rosja niedawno zerwała. Moskwa ostrzegała, że od tej pory będzie wszystkie statki zmierzające z lub do ukraińskich portów traktować jako cele wojenne.

Podobną deklarację na temat rosyjskich portów złożyła Ukraina. W krótkim czasie przeprowadziła ataki na okręt desantowy Oleniogorski Gorniak i na tankowiec SIG. Ten ostatni wzbudził sporo kontrowersji, bo SIG to teoretycznie cywilny statek, choć nie było wielką tajemnicą, że od lat zaopatrywał rosyjskie wojsko, m.in. zgrupowanie wojsk w Syrii. Ukraina nie ustaje też w wysiłkach, by zniszczyć rosyjski most przez Cieśninę Kerczeńską. Ostatni udany atak przeprowadzono 17 lipca. Ma to wymiar praktyczny, ale również symboliczny i psychologiczny.

Niebezpieczny flirt PiS-u z wagnerowcami

Ukraina broni więc swoich interesów na morzu i zadaje dotkliwe straty rosyjskiej flocie. A najciekawsze w tym wszystkim jest to, że jej się to udaje, chociaż sama floty nie posiada. W środę 16 sierpnia Służba Bezpieczeństwa Ukrainy zaprezentowała oryginalne ukraińskie drony Sea Baby, które sama opracowała i zbudowała. Z kolei CNN pokazało kadry z ataku drona na most z Krymu do Kerczu. Jako bonus powiem wam, że po ukraińsku dron nazywa się Morśkyj Maluk. Słowo „maluk” oznacza młode, dzieciaka. A obecny szef SBU nazywa się… Wasyl Maluk.

Poza wojną na wschodzie i południu kraju oraz bitwą morską Ukraina nie ustaje w wysiłkach, by wywierać presję psychologiczną na Rosjan. Temu służą ataki dronami, które są w stanie docierać nawet do centrum Moskwy. To bardzo ważny element tej wojny, bo w Kijowie nie mają złudzeń, że z obecnym reżimem politycznym na Kremlu nie uda się zawrzeć trwałego pokoju.

Putin nie jest już niezniszczalny

A reżim rosyjski jest słaby jak chyba nigdy dotąd. Rebelia Prigożyna pokazała, że może nieoczekiwanie wejść w fazę turbulencji, i obnażyła specyfikę biernego poparcia dla Putina. W praktyce oznacza to, że zarówno obywatele, jak i rosyjskie elity wolą zachować status quo, ale gdyby zaszła taka potrzeba, to nie są gotowi wystąpić w jego obronie. Jeśli reżim zacznie się walić, to nikt nie kiwnie palcem.

Zaplanowane na początek 2024 roku wybory prezydenckie mogą okazać się niełatwą próbą dla Władimira Putina. Gorsza wiadomość jest taka, że wojna stała się w Rosji nową normą. Nie jest już stanem wyjątkowym, tylko zwyczajnym i powszednim, a jej zakończenie w jakikolwiek inny sposób niż zwycięstwem i podporządkowaniem Ukrainy niesie ze sobą więcej obaw niż pozytywnych perspektyw.

Ukraińcy i Ukrainki wierzą w zwycięstwo i utrzymują wysoki poziom konsolidacji społecznej. Zgodnie z badaniem z połowy czerwca 2023 roku, przeprowadzonym przez Fundację Demokratyczne Inicjatywy, o zwycięstwie w wojnie z Rosją przekonanych jest 77 proc. ankietowanych. Inne dane pokazują, że przytłaczająca większość uchodźców i uchodźców wewnętrznych planuje powrót do domu.

Sikorski: Putin nie będzie wieczny. Gdzie jest śmierć, jest i nadzieja

Nie oznacza to oczywiście, że tak się na pewno stanie, ale wskazuje na nastroje tej części ukraińskiego społeczeństwa. Optymizm i wiara w przyszłość nie słabną, mimo że Ukraina nie jest wolna od różnego rodzaju wewnętrznych kryzysów. Przed wojną nie była krajem idealnym, cierpiała na poważne deficyty, a różne sfery wymagały pilnych reform. Dlatego nie ma co roić sobie, że wojna w magiczny sposób „odnowiła oblicze tej ziemi” i wszystkie społeczne i polityczne bolączki odeszły do lamusa.

Ukraińskie władze walczą z korupcją

Największym problemem pozostaje korupcja, której wojna nie była w stanie wyplenić, a cwręcz przeciwnie – stworzyła dla niej nowe możliwości. Dlatego niedawno prezydent Zełenski podjął decyzję o zwolnieniu wszystkich regionalnych komisarzy wojskowych, odpowiedzialnych za mobilizację. Zbyt dużo było informacji o nieprawidłowościach i przekupstwie, potrzebna była pilna reakcja polityczna. Ciemne chmury zbierają się także nad urzędnikami Ministerstwa Obrony, którzy na przykład kupowali kurtki dla żołnierzy po zawyżonych cenach, letnie zamiast zimowych. Do tego dochodzą powtarzające się regularnie doniesienia o urzędnikach, którzy mimo zakazu wyjeżdżają za granicę na luksusowe wakacje.

Napaść Rosji na Ukrainę to także atak na klimat całej planety

Ale i w tej sytuacji można dopatrzyć się plusów. Polityczne kryzysy nie zdarzają się tylko w zabetonowanych autorytaryzmach, gdzie króluje wieczna stabilność. Ukraińskie jednoczenie się wokół flagi, a więc wokół władzy, ma zdrowe granice. Nie ma cenzury, pluralizm mediów pozwala na otwartą publiczną debatę, działają NGO-sy i aktywiści antykorupcyjni. Także innych trudnych spraw, takich jak molestowanie żołnierek w ukraińskiej armii, nie zamiata się pod dywan, ale poddaje poważnej dyskusji.

Podsumowując:

Ukraina nie przegrywa wojny. Jeszcze lepszą wiadomością jest to, że mimo wojny pozostała demokracją. Ale nie spodziewajmy się cudów. Po prostu zachowajmy spokój i wspierajmy sąsiadów tak długo, jak będzie to potrzebne.

**
To jest Krytyczny Newsletter Wschodni Pauliny Siegień. Co piątek trafia on do odbiorców newslettera dziennika. Chcesz dostawać autorskie podsumowanie najważniejszych wydarzeń połączone z przeglądem prasy z Ukrainy, Rosji i Białorusi? Zapisz się na newsletter już dziś!

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Siegień
Paulina Siegień
Dziennikarka i reporterka
Dziennikarka i reporterka związana z Trójmiastem, Podlasiem i Kaliningradem. Pisze o Rosji i innych sprawach, które uzna za istotne, regularnie współpracuje także z New Eastern Europe. Absolwentka Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego i filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Autorka książki „Miasto bajka. Wiele historii Kaliningradu” (2021), za którą otrzymała Nagrodę Conrada.
Zamknij