Historię Fidela Castro i Kuby naznaczają najważniejsze sprzeczności XX wieku.
13 sierpnia 90 lat skończył Fidel Castro. Choć od 2006 roku przebywać ma na politycznej emeryturze, ciągle pozostaje symbolem nie tylko Kuby, ale także całego półwiecza polityki XX wieku, zwłaszcza na globalnym Południu. Jak i postacią nieustannie generującą kontrowersje.
Tyran i dobroczyńca
Jedni widzieć w nim będą żywą skamielinę realnego socjalizmu, dinozaura zimnej wojny, postać po złej stronie historii, która przeżyła własną polityczną śmierć i jak widmo pląta się po współczesnej polityce, nie pasując do niej równie, jeśli nie bardziej co Símon Bólivar, czy Włodzimierz Lenin. Tyrana, który w ciągu pół wieku osobistych rządów na wyspie ani razu nie zorganizował choćby częściowo wolnych wyborów, bez wahania więził i na różne sposoby prześladował swoich oponentów. Autora polityki, która przyniosła wyspie tylko biedę i zacofanie.
Choć czasy, gdy na Kubą patrzyło się jako na miejsce mogące wyznaczać drogi rewolucyjnej, prawdziwie lewicowej polityki odeszły w przeszłość równie bezpowrotnie jak te, gdy czekało się na nową powieść Jerzego Andrzejewskiego, z uwagą czytało publicystykę Sartre’a, czy zachwycano się skalą przetopu surówki w hucie Katowice, to Castro ciągle znajduje swoich odbiorców. Postrzegają go jako dzielnego przywódcę małego, podporządkowanego państwa, który próbował uniezależnić się od sąsiadującej z nim amerykańskiej potęgi, wyraziciela aspiracji ludów globalnego Południa, przywódcę, który na Kubie skończył z rasizmem i wielkimi nierównościami społecznymi, dając wszystkim jej mieszkańcom pracę, godziwą edukację i opiekę zdrowotną.
W obu tych stanowiskach tkwi racjonalne jądro. Kuba faktycznie jest dyktaturą monopartii, gdzie ciągle ludzie więzieni są za poglądy. Gdy w 1959 roku Castro obejmował władzę na wyspie jej PKB na głowę mieszkańca należał do najwyższych w Ameryce Łacińskiej. Najbardziej skromne szacunki mówią o czwartym miejscu Kuby przed Castro, jeśli chodzi o ten wskaźnik w regionie, za bogatą w ropę Wenezuelą, oraz Argentyną i Urugwajem – państwami, które na przełomie XIX i XX wieku były głównymi odbiorcami inwestycji z Europy na kontynencie i wzbogaciły się na eksporcie produktów rolnych na kontynent. Podobne – trzecie, czwarte miejsce w regionie – wyspa zajmowała, jeśli chodzi o takie wskaźniki jak liczba osób zatrudnionych w przemyśle, liczba odbiorników radiowych, dostęp do prasy, poziom alfabetyzacji. Dziś PKB per capita Kuby znajduje się w końcówce krajów regionu – gorzej jest tylko w państwach, które już pół wieku temu były od wyspy dużo biedniejsze – Salwadorze, Nikaragui, Paragwaju, Haiti. Brakuje podstawowych dóbr, usługi publiczne, takie jak dostawy prądu, czy bieżącej wody szwankują, dostęp do internetu jest najgorszy w Ameryce Łacińskiej.
Z drugiej strony gospodarka Kuby w momencie, gdy Castro na czele swoich oddziałów wjeżdżał do Hawany, już pogrążała się w stagnacji. Kłopoty sprawiało uzależnienie od eksportu trzciny cukrowej i turystyki. Kraj dzieliły nierówności społeczne i rasowe. Między jakością życia w Hawanie i innymi miastami panowała przepaść. Jeszcze większa między miastem a wsią. Ta ostatnia cierpiała nie tylko z powodu sezonowego, zależnego od rytmu zbiorów trzciny bezrobocia, ale także braku dostępu do edukacji, czy opieki zdrowotnej. W 1959 w Hawanie, skupiającej wtedy 23% ludności wyspy, praktykowało dwie trzecie aktywnych zawodowo lekarzy. Życie polityczne kraju znamionowała przemoc i niestabilność: zamachy stanu, mordy polityczne, zastraszanie przeciwników, fale represji itd.
Administracji Castro udało się zbudować powszechny, obejmujący także prowincję system uniwersalnych świadczeń, w tym przede wszystkim szkolnictwa i opieki zdrowotnej. Ten pierwszy praktycznie zlikwidował na wyspie analfabetyzm. Ten drugi podawany jest także przez niezaangażowanych lewicowo ekspertów od ochrony zdrowia jako przykład tego, jak względnie niskimi środkami, w warunkach kraju o niskich dochodach, można osiągnąć efekty w ochronie zdrowia nieustępujące rezultatom krajom rozwiniętym.
Dwie osie tragedii
Castro jest przy tym postacią tragiczną, w którego politycznej biografii – i splecionej z nią historii najnowszej kraju, któremu przewodził – dochodzą do głosu dwa najważniejsze napięcia kształtujące historię ubiegłego stulecia: między globalną Północą i Południem, oraz Wschodem i Zachodem. Postkolonializm i zimna wojna – w ramach tych dwóch pól, w cieniu Moskwy i Waszyngtonu, niewielka Kuba Castro próbowała prowadzić własną politykę – na ogół ze średnio udanym skutkiem.
Podstawowego, formacyjnego doświadczenia dla politycznej biografii Castro dostarczała zależność Kuby od Stanów Zjednoczonych.
Niepodległa Kuba wkracza na arenę historii w 1902 roku – jako ostatnia kolonia Hiszpanii w Amerykach – faktycznie jako protektorat Stanów Zjednoczonych. Hiszpanów usuwają z wyspy Amerykanie, którzy w okresie 1898–1902 sprawują bezpośrednie wojskowe rządy w Hawanie. Gdy przekazują władzę nad wyspą Kubańczykom, wymuszają na nich, by do konstytucji powstającej właśnie republiki dołączyli tzw. Poprawkę Platta – przepisy ograniczające możliwości swobodnego zawierania sojuszy i zaciągania długu przez nowe państwo, dające przy tym amerykańskiej armii prawo do zbrojnej interwencji. Interwencja taka miała miejsce już w 1906 roku – Amerykanie sprawowali wojskowy zarząd nad wyspą przez trzy lata.
Poprawkę Platta z kubańskiej konstytucji wykreśliła dopiero rewolucja z przełomu 1933–34 roku. Miała ona nacjonalistyczny, populistyczny, radykalnie demokratyczny charakter. Przyniosła Kubie reformy podobne do tych, jakie w Stanach realizował Franklin Delano Roosevelt. Uruchomiła prace publiczne w celu walki z bezrobociem, wzmocniła pozycję związków zawodowych, dała prawo głosu kobietom. Nie zmniejszyła jednak gospodarczego uzależnienia wyspy od wielkiego sąsiada zza morza. W 1959 roku Kuba była najsilniej zintegrowanym gospodarczo ze Stanami państwem, ściślej nawet niż Kanada.
Od populizmu…
Młody Castro, jako student przechodzi polityczną inicjację w Hawanie drugiej połowy lat 40., pozostającej w cieniu rewolucji sprzed dekady. Na uniwersytet trafia – jak sam później przyznaje – jako „polityczny analfabeta”. Rzuca się w wir studenckiej działalności i politycznego zaangażowania. Ma ono zdecydowanie antykolonialny, populistyczny i ludowy wymiar, ale nie jest jeszcze marksistowsko-leninowskie. Młody Castro bierze udział w wyprawie ochotników na Dominikanę mającą obalić sprzymierzonego ze Stanami dyktatora Rafaela Trujillo, próbuje się angażować w spór między konserwatystami i liberałami w Kolumbii. W Hawanie organizuje pomoc prawną dla mieszkańców ubogich dzielnic i protesty studenckie.
Politycznie wiąże się z Partią Ortodoksyjną, populistyczną, lewicową (ale nie marksistowską) siłą, walczącą pod hasłami radykalizacji i dopełnienia rewolucji roku ’34. W 1952 roku ma startować z jej list w wyborach do niższej izby kubańskiego parlamentu. Uniemożliwia mu to zamach stanu generała Fulgencio Batisty, który ogłasza się prezydentem i anuluje wszystkie wybory.
… przez Sierra Maestra…
Castro schodzi wtedy do podziemia. Ruch, jaki organizuje ma anty-batistowski i lewicowy charakter, a jednocześnie utrzymuje dystans do afiliowanej przy Moskwie kubańskiej partii komunistycznej. Działa w niej brat Fidela, kierujący dziś Kubą Raul, dzięki niemu Fidel utrzymuje kontakt z komunistami.
Rok po zamachu Battisty Castro organizuje nieudany atak na koszary położone we wschodniej części wyspy. Liczy, że zdobędzie arsenał i da sygnał do zbrojnego powstania przeciw dyktatorowi. Atak kończy się klęską, Castro trafia do więzienia. Wychodzi po roku dzięki amnestii, rok później wyjeżdża do Meksyku. Tam z grupą ochotników – wśród nich Ernesto Guevarą – organizuje w 1956 roku zbrojną wyprawę na wyspę. Grupa uzbrojonych mężczyzn ląduje w prowincji Oriente. Na początku wszystko wydaje się zmierzać ku katastrofie, partyzanci lądują zdziesiątkowani, są osłabiani przez choroby, głodni i zmoknięci kryją się po górach Sierra Maestra. Dzięki poparciu lokalnej ludności, umiejętnie prowadzonej walce nieregularnej, opozycji w ośrodkach miejskich i nieudolności tracącego na popularności reżimu Batisty odnoszą zwycięstwo. Niecałe trzy lata po zapowiadającym katastrofę lądowaniu na wyspie w styczniu 1959 roku Castro wkracza na czele swoich oddziałów do Hawany.
Czy w 1956 roku Castro ląduje na wyspie jako komunista typu radzieckiego? Polityczne odezwy, jakie wtedy wydaje, zupełnie o tym nie świadczą.
Tzw. Manifest z Sierra Maestra (1957) sygnowany przez Castro i przywódców opozycji w miastach wzywa przede wszystkim do reformy rolnej i przygotowania wolnych wyborów. Można oczywiście twierdzić – tak też po latach głosi oficjalna historia rewolucji kubańskiej – że były to tylko taktyczne wybiegi, że na tym etapie Castro nie mógł ujawnić pełni swojego programu. Nawet jeśli tak było, to gdyby nie taka, a nie inna dynamika tego, co działo się w pierwszych latach po roku 1959, historia Kuby mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej.
… do RWPG
Dla historii wyspy aż do teraz kluczowy okaże się okres między styczniem 1959 a kwietniem 1961: między wkroczeniem oddziałów Castro do Hawany, a ogłoszeniem Kuby państwem socjalistycznym, co zapoczątkowało reformy na wzór realnego socjalizmu i wejście w orbitę Bloku Wschodniego i sieci wymiany Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej.
Kluczowa dla zepchnięcia Castro ku Moskwie okaże się polityka Waszyngtonu. W okresie 1956–59 amerykańskie elity miały do Castro ambiwalentny stosunek. Międzynarodową sławę uczynił z niego przyjazny wywiad udzielony w okresie partyzanckim „New York Timesowi”. Amerykańska administracja wspierała wtedy Batistę, ale z coraz większą rezerwą i przekonaniem, że konieczna jest jakaś zmiana. Castro z pewnością nie był pierwszym wyborem Waszyngtonu, ale być może istniała szansa na wypracowanie jakiegoś pola współpracy. Amerykanie szybko uznali władzę Castro i odwołali z wyspy starego ambasadora, bliskiego Batiście. W jedną z pierwszych zagranicznych podróży Castro udaje się właśnie do Stanów. Szuka politycznego poparcia i gospodarczej pomocy, która pozwoliłaby ruszyć zmęczonej po trzech latach wojny domowej gospodarce Kuby. Wizyta nie wypada jednak dobrze. Najwyższym urzędnikiem, z jakim spotyka się Castro, jest ówczesny wiceprezydent Richard Nixon – panowie nie przypadają sobie zdecydowanie do gustu.
„Miesiąc miodowy” w amerykańsko-kubańskich relacjach szybko się kończy. Ameryka boi się, że Castro zbyt silnie będzie próbował wyrwać wyspę z amerykańskiej sfery wpływów, uznają to za zagrożenie dla podstaw amerykańskiego systemu bezpieczeństwa w regionie.
Od połowy roku ’59 Amerykanie wspierają przeciwników nowych władz na wyspie. W kwietniu następnego roku – jak twierdzi m.in. Noam Chomsky – nad Potomakiem ma zapaść decyzja o konieczności zmiany władzy w Hawanie wszelkimi środkami.
W tym samym czasie polityka nowych kubańskich władz – kontrola czynszów, reforma rolna, interwencje gospodarcze – budzi sprzeciw klas wyższych i średnich. Wielu z jej przedstawicieli opuszcza wyspę i wyjeżdża do Stanów. Gospodarka traci wykwalifikowanych specjalistów. Na efekty nie trzeba długo czekać – spada produktywność, błyskawicznie wyczerpują się rezerwy walutowe. Kuba potrzebuje dostępu do kredytów, żywności, surowców. Jedynym państwem, jakie chce pomóc jest Związek Radziecki. Stany nie chcę godzić się na akceptację takiej współpracy. W 1960 należące do zachodnich koncernów rafinerie odmawiają przetwarzania radzieckiej ropy. W odpowiedzi Castro nacjonalizuje ją, przy okazji wywłaszczając takie amerykańskie koncerny, jak wielki konglomerat rolny United Fruit Company, co jeszcze bardziej zaognia stosunki z Ameryką. Zerwanie relacji gospodarczych domyka nałożone w 1962 roku embargo na wyspę.
Po nieudanej, sponsorowanej przez administrację Kennedy’ego inwazji w Zatoce Świń w kwietniu 1961 roku, Castro uznaje, że Związek Radziecki gwarantuje nie tylko gospodarczą pomoc dla wyspy, ale i jej bezpieczeństwo.
Sowieci w tropikach
Od 1961 roku Kuba politycznie podczepia się pod Moskwę. Towarzyszy temu sowietyzacja wyspy. Wszystkie popierające wcześniej rewolucję ’59 roku organizacje polityczne zostają zjednoczone w nowej partii komunistycznej typu radzieckiego. Wszelka działalność polityczna poza nią zostaje uniemożliwiona. Partia sprawuje kontrolę nad życiem społecznym, związkami zawodowymi, dostępem do mediów. Towarzyszą temu wszystkiemu kampanie przeciw „elementom aspołecznym” – przeciwnikom politycznym, ale też np. homoseksualistom wcielanym w latach 60. do przymusowych wojskowych hufców pracy, mających ich reedukować do zmiany orientacji. Po latach Castro uzna tę politykę za błąd i przeprosi.
Gospodarka zorganizowana zostaje w modelu nakazowo-rozdzielczym. Podobnie jak w Polsce Gomułki, preferuje się inwestycje kosztem konsumpcji. Rytm życia gospodarczego wyznaczają kolejne plany pięcioletnie. Rozwijać mają przede wszystkim sektor środków produkcji. Dzieje się to kosztem indywidualnej konsumpcji. Zwłaszcza hawańska klasa średnia odczuwa spadek jakości życia. Z drugiej strony udaje się zlikwidować bezwzględną biedę, głód, stworzyć działający system powszechnej edukacji i opieki zdrowotnej.
Wejście w struktury RWPG umacnia jednak zależny charakter kubańskiej gospodarki. Przez 40 lat po przejęciu władzy przez Castro głównymi produktami eksportowymi pozostają trzcina cukrowa i nikiel – mimo zmniejszenia konsumpcji nie udaje się na wyspie zbudować trwałych podstaw wzrostu niezależnych od cen surowców na rynkach światowych.
Eksporter rewolucji
W sojuszu z Moskwą Castro nigdy nie czuje się do końca wygodnie. Od radzieckiego preferowałby chiński model socjalizmu, ale wie, że Chiny mu nie pomogą gospodarczo i wojskowo tak, jak gotowe jest na to ZSRR. Jednocześnie w trakcie kryzysu rakietowego w 1962 roku Chruszczow wyraźnie pokazuje Castro, że jest tylko pionkiem na zimnowojennej szachownicy. Przywódca KPZR dogaduje się ponad głową kubańskiego kolegi z Kennedym i wbrew jego obiekcjom przystaje na amerykańskie warunki rozwiązania sporu.
Castro prowadzi politykę eksportu rewolucji na całe globalne południe. Kubańskie wojska i doradcy są w Peru, Argentynie, Boliwii, Kongu, Mozambiku, Angoli. Dla działaczy ruchów narodowo-wyzwoleńczych na całym globie Castro staje się symbolem oporu przeciw imperializmowi. Liderzy walki z apartheidem w Afryce Południowej do dziś powtarzają, że długotrwałe zaangażowanie Kuby w Angoli, zakończone upokarzającą klęską afrykanerskiej interwencji, osłabiło politycznie reżim białych i było jednym z czynników zmuszających go do negocjacji z czarną większością.
Z drugiej strony krytycy Castro wskazują, że zaangażowanie Kuby przekraczało zasoby wyspy, obywało się kosztem politycznych zaniedbań w polityce wewnętrznej i życia ginącego na całej kuli ziemskiej kubańskiego żołnierza.
My, w Europie Środkowej, szczególnie nie możemy przyjąć obrazu Castro-bojownika o wolność, czempiona uciskanych.
W ’68 roku zachowuje się jak pierwszy lepszy drżący o karierę sekretarz partii w Siedlcach: potępia „antysocjalistyczną” praską wiosnę i pochwala interwencję wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. Nawet jeśli doskonale rozumiemy stojące za tym geopolityczne kalkulacje, trudno nam przejść nad tym do porządku dziennego.
Wieczne lata 80.
Cały powojenny model wypracowany na Kubie po ’59 roku załamuje się w 1991 roku, wraz z rozpadem ZSRR. Kończą się subwencje od Moskwy i wzięte z księżyca ceny, za które kraje RWPG kupowały od Hawany trzcinę cukrową. Jeszcze w 1990 płaciły one za kubańską trzcinę cukrową 840 dolarów za tonę, podczas gdy cena światowa wynosiła zaledwie 180 dolarów.
W efekcie w latach 1991–94 kubańska gospodarka przeżywa największe załamanie w historii. Gospodarka kurczy się o jedną trzecią, spadają płace realne (w sektorze publicznym do dziś nie wracają do poziomu z 1991), na Kubie po raz pierwszy od dawna brakuje żywności, ludzie nie dojadają.
Od tego czasu Kuba trwa w stanie, jaki my znamy z lat 80. Socjalistyczna gospodarka i infrastruktura się sypie. Nie ma pieniędzy na inwestycje, wszystko trwa trochę siłą bezwładu, brakuje podstawowych dóbr. Także politycznie rządzi bezwład, na jego sile opiera się głównie władza monopartii. W rdzewiejącej socjalistycznej skorupie coraz większe przestrzenie zyskuje dla siebie Kościół rzymskokatolicki – od końca lat 90. dostający od władzy kolejne koncesje.
Obok gospodarki braku kwitnie też druga, gdzie wszystko można kupić – za dolary. Dostęp do niej wyznacza polityczny przywilej, krewni w Stanach albo praca w turystyce – sektorze, który najwcześniej otworzył się na kontakt z zagranicznym kapitałem, głównie hiszpańskim i meksykańskim. Poza turystyką i trzciną cukrową Kuba może także pochwalić się względnie nowoczesnym, powiązanym z medycznym sektorem biotechnologii, w który władze silnie inwestowały w ostatnich dwóch dekadach.
Między nostalgią a Schadenfreude
W tej nowej sytuacji Kuba próbuje na nowo odnaleźć swoją tożsamość w świecie. Zamiast rewolucji eksportuje pomoc humanitarną. Kubańscy okuliści walczyli z chorobami oczu w Wenezueli i Boliwii, kubańscy lekarze prowadzili program szczepień w kilku krajach Afryki.
Jednocześnie wizji Kuby jako państwa praw człowieka przeszkadza fakt, że Fidel nigdy nie zorganizował żadnych wolnych wyborów, a władzę przekazał bratu. Dopiero ten złagodził trochę polityczne represje na wyspie, ale ciągle panuje tam ścisła cenzura, kontrola mediów przez władzę, dysydentom grożą represje.
W jaką stronę pójdzie Kuba? Trudno szukać w niej idei na „socjalizm XXI wieku”. Poszukująca nowych rozwiązań lewica – i ta w ramach monopartii i poza nią – jest zmarginalizowana. Większości obecnej kadry partyjnej marzy się model chiński – stopniowe wchodzenie do globalnego porządku rynkowego przy zachowaniu monopolu na władzę monopartii i czerpanej z niej ekonomicznej renty. Dysydenci i diaspora w Stanach marzą o transformacji na wzór naszego regionu. Choć ten drugi scenariusz wydaje się bardziej pożądany, to i on nie gwarantuje, że sensowne zdobycze kubańskiego modelu – na czele z opieką zdrowotną – przetrwają.
Burza kubańskiej rewolucji wkracza w smutny epilog. Fidel zaczyna dziesiątą dekadę życia bez powodów do triumfu. Jego historię naznaczają przy tym najważniejsze sprzeczności XX wieku.
Dlatego, niezależnie, czy jesteśmy z lewicy, czy prawicy, patrząc na współczesną Kubę nie możemy nie dostrzec tragizmu tego, co tam się stało.
Nasza refleksja na ten temat nie powinna ograniczać się ani do rewolucyjnej retronostalgii, ani do Schadenfruede z kolejnej „klęski komuny”. Kubańczycy mają dziś zbyt dużo problemów, by przy okazji mieć czas na obsługiwanie naszych fantazji.
**Dziennik Opinii nr 231/2016 (1431)