Świat

Konflikt w Syrii sięga daleko poza jej granice

Sytuacja w Syrii wpływa na sąsiednie kraje – Turcję, Liban, Irak czy Jordanię. Niestety, ani ci sąsiedzi, ani Zachód nie mają woli politycznej, by powstrzymać eskalację przemocy.

Gdy w środę Syria ostrzelała tureckie przygraniczne miasteczko Akcakale, a Turcja w odpowiedzi – jeszcze tego samego dnia i w czwartek – syryjskie Tell al-Abjad (dziesięć kilometrów od granicy), posypały się komentarze, że to początek od dawna zapowiadanej wojny w regionie. W piątek już nikt nie strzelał, co nie zmienia faktu, że konflikt w Syrii od samego początku sięga daleko poza jej granice. Nie tylko z powodu około trzystu tysięcy syryjskich uchodźców w krajach ościennych, ale poprzez wzajemne powiązania, by nie powiedzieć uwikłania, krajów regionu.

Z Turcją wiąże Syrię szereg kwestii, z kurdyjską na czele. O kontrolę nad zamieszkującymi północno-wschodni róg Syrii Kurdami walczy dziś z Damaszkiem nie tylko Ankara, ale przede wszystkim iracki Kurdystan, jak i liczne kurdyjskie stronnictwa polityczne. To w Turcji przebywają dziesiątki tysięcy (co najmniej dziewięćdziesiąt) syryjskich uchodźców, dowódcy rebeliantów (tak zwanej Wolnej Armii Syryjskiej) oraz członkowie kluczowej grupy opozycyjnej – Syryjskiej Rady Narodowej. Turcja, choć do tej pory jest jedynym krajem wymieniającym ogień z Syrią, wojny jednak nie chce. Od lat odgrywa bowiem rolę mediatora rozwiązującego na Bliskim Wschodzie problemy, z którymi Zachód sam nie jest w stanie sobie poradzić, co tylko umacnia jej pozycję. Natomiast ewentualna interwencja w Syrii przysporzy jej jedynie miana „amerykańskiego pachołka” i pozbawi dotychczasowej roli.

Alji Maow: Dyktatura upadnie, ale to nie oznacza pokoju

Konflikt w Syrii w każdej chwili może zapalić Liban, gdzie od samego początku wybuchają wewnętrzne walki. Mieszkańcy północy kraju, których zdecydowana większość to sprzyjający rebelii w Syrii sunnici, wymieniają strzały ze sprzyjającymi reżimowi w Damaszku lokalnymi alawitami. Szukający w Libanie schronienia syryjscy uchodźcy z jednej strony mogą liczyć na wsparcie (sunnickie ugrupowania skupione wokół obozu Haririch), z drugiej zaś bywają aresztowani i porywani (szyickie siły związane z Hezbollahem). Liban żyje więc dziś rytmem wydarzeń u swojego jedynego sąsiada, który zresztą okupował go przez blisko trzy dekady, i z przerażeniem przyjmuje kolejne tysiące uciekinierów z Syrii, których już teraz nie ma gdzie pomieścić. Co więcej, na północy kraju – to tam przez dziurawą granicę przedostaje się większość uchodźców – ostrzał przygranicznych wiosek to już chleb codzienny. Tyle że słaby i podzielony libański rząd nie reaguje tak jak Turcy („Turcja potrafi bronić swoich granic”, groził premier Recep Tayyip Erdogan).  

Sytuacja w Syrii wpływa też na, wydawałoby się, arcystabliną Jordanię, która choć oficjalnie wzywa niedemokratyczny syryjski reżim do ustąpienia, sama obawia się rewolty. Syryjskich uciekinierów – rozsiewających zapewne zarazki protestu – trzyma więc zamkniętych w nowo powstałym gigantycznym obozie dla uchodźców. Bo jeśli runie spiżowy reżim będących u władzy od 1970 roku Asadów, dlaczego miałby nie popłynąć rządzący Jordanią od momentu jej powstania ród Haszymitów?

Syryjczycy chronią się dziś nawet w niestabilnym Iraku. Jeszcze niedawno to przez Syrię płynęła do niego broń i bojownicy. Dziś, jak twierdzą niektórzy, jest dokładnie odwrotnie.

Syria i jej sąsiedzi są jak naczynia połączone. Jeśli u jednego z nich dzieje się źle, nie ominie to pozostałych. Obecnie źle dzieje się w położonej w sercu regionu Syrii. Będzie tylko gorzej, bo ani sąsiedzi, ani Zachód nie mają pomysłu ani woli politycznej, by powstrzymać eskalację przemocy.

*Magda Qandil – absolwentka londyńskiej School of Oriental and African Studies i ekspertka do spraw Bliskiego Wschodu. Jej korespondencje z regionu są publikowane w „Tygodniku Powszechnym”. Obecnie pracuje w projekcie pomocowym dla uchodźców syryjskich w strefie przygranicznej z Syrią na północy Libanu. 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij