Urugwaj może być pierwszym państwem na świecie legalizującym nie tylko posiadanie (jak to jest w Holandii), ale także handel i produkcję marihuany.
Wszystko wskazuje na to, że cywilizacja śmierci przeniosła się do Urugwaju. Nie dość, że urzędujący od 2009 roku prezydent José Mujica przeforsował za swojej kadencji legalizację małżeństw homoseksualnych i aborcji, to jeszcze w zeszłym tygodniu doprowadził do głosowania ustawy o legalizacji marihuany w niższej izbie parlamentu.
Jeżeli przyjmie ją Senat, a Mujica podpisze (a wszystko na to wskazuje), Urugwaj będzie pierwszym państwem na świecie legalizującym nie tylko posiadanie (jak to jest w Holandii), ale także handel i produkcję tej substancji. Każdy pełnoletni obywatel będzie mógł zakupić miesięcznie do 40 g marihuany w licencjonowanych aptekach, a także hodować na własny użytek do sześciu krzaków rośliny. Zakazana będzie natomiast wszelka forma reklamy.
Zanim damy się ponieść histerii naszych lokalnych „ekspertów” od „promocji narkotyków wśród młodzieży”, warto uświadomić sobie, czym ta legalizacja może być, a czym na pewno nie jest. Większości z nas ten termin kojarzy się z nieograniczonym dostępem do danego towaru. Mamy przed oczami czarne wizje sklepów z marihuaną z neonowymi reklamami pod każdą szkołą, tysięcy ludzi palących codziennie na ulicach, wzrostu przestępczości. Dlatego tak naprawdę w tym przypadku należy mówić o regulacji – przeniesieniu jednej z najbardziej dochodowych gałęzi gospodarki na świecie w sferę kontrolowanego przez państwo rynku.
Taka kontrola, połączona z odpowiednią prewencją, może przyczynić się do ograniczenia używania substancji psychoaktywnych wśród nieletnich. W Stanach przeprowadzono badania, z których wynika, że młodzieży o wiele łatwiej zdobyć marihuanę niż alkohol, którego zakup wymaga dowodu tożsamości. Państwo może wprowadzić rozliczne rozwiązania ograniczające dostęp do substancji psychoaktywnych – na podobnej zasadzie jak w przypadku leków na receptę.
Poza tym jest większe prawdopodobieństwo, że znamy skład substancji, której produkcję kontrolujemy. W Kolorado, gdzie od przyszłego roku marihuana będzie legalnie sprzedawana, jeden produkt nie będzie mógł zawierać więcej niż 100 mg THC, po to aby „odjazd” był jeszcze bezpieczniejszy (podobnie jak w wielu krajach reguluje się procenty alkoholu w piwie; u nas skądinąd dosyć wysokie).
Innymi słowy – jeśli boimy się dilerów pod szkołami – walczmy o legalizację!
Na szczęście coraz więcej osób rozumie, że nie jest to stwierdzenie absurdalne. Urugwaj nie walczył o zmianę prawa sam. Oprócz ponad stu organizacji z całego świata Mujicę poparli inni liderzy z kontynentu, m.in. były prezydent Brazylii Fernando Cardoso oraz sekretarz generalny Organizacji Państw Amerykańskich, José Miguel Insulza. Dla nich jest to ważny krok w przeciwstawianiu się przemocy, z jaką wiąże się wszechwładza mafii narkotykowej.
Ethan Nadelmann z amerykańskiej Drug Policy Alliance (która współtworzyła urugwajski projekt zmiany prawa) twierdzi, że z handlu marihuaną pochodzi około 30 proc. wpływów karteli w Ameryce Łacińskiej. Pozbawiając ich chociaż części tych wpływów, działamy na ich niekorzyść.
Urugwaj jest pierwszy, ale nie jedyny. Prezydent Kolumbii otwarcie rozważa działania idące w podobnym kierunku, Boliwia legalizuje uprawy liści koki. A kilka dni temu usłyszeliśmy, że meksykańscy politycy chcą forsować dekryminalizację w stolicy Meksyku.
Politycy z Ameryki Południowej zrozumieli, że nie pokonają problemu w pojedynkę. Dlatego od kilku lat obserwujemy powstawanie międzynarodowego przymierza na rzecz politycznej i prawnej alternatywy dla prohibicji, która przyszła z USA (pisaliśmy o tym m.in. tu, tu, tu i tu).
Polityka narkotykowa nie jest tam ani tematem zastępczym, ani powodem do eskalowania medialnej paranoi w mediach. Produkcja oraz przemyt kokainy i marihuany przez kartele narkotykowe są realnym problemem społecznym, z którym wiąże się przemoc na niespotykaną wcześniej skalę (nieznającym tematu polecam chociażby ostatnie doniesienia o zatrzymanym szefie Los Zetas). Społeczeństwa przestały tę przemoc tolerować. Politycy, by nie tracić poparcia, starają się znaleźć wyjście z sytuacji, która przez lata jedynie się pogarszała. Widzą, że wszechobecna przemoc, wojna domowa, korupcja i słabość państwa są problemami, które należy rozwiązać.
W tym sensie Urugwaj jest raczej światełkiem cywilizacji życia niż zwiastunem cywilizacji śmierci.
To, jakich substancji używasz, jest polityczne! Rusza nowy międzynarodowy serwis internetowy o polityce narkotykowej, redukcji szkód i prawach człowieka użytkowników i osób uzależnionych od substancji psychoaktywnych www.narkopolityka.pl.
Strona narkopolityka.pl powstała w 2009 roku w ramach kampanii na rzecz racjonalizacji polskiej i międzynarodowej polityki narkotykowej. Teraz strona zyskuje również wersję angielskojęzyczną, a wkrótce również ukraińską.