Skutki migracji „trbuhom za kruhom” (brzuchem za chlebem), jak mawiają miejscowi, są coraz bardziej widoczne. O problemach nowej bałkańskiej migracji pisze Michał Kucharski.
Coraz więcej mieszkańców w poszukiwaniu lepszego życia opuszcza swoje bałkańskie ojczyzny, w tym Chorwację. Z największej chorwackiej gminy, Gračaca w górach nad Adriatykiem, od wejścia do UE wyjechało siedemnaście procent mieszkańców – to rekord w kraju, choć w innych miasteczkach statystyki nie są dużo lepsze.
Skutki migracji „trbuhom za kruhom” (brzuchem za chlebem), jak mawiają miejscowi, są coraz bardziej widoczne. To m.in. brak rąk do pracy w gorzej płatnych zawodach oraz samotni seniorzy pozostający w miasteczkach i wsiach w całym kraju.
Wyjątek od powszechnego wyludniania się stanowią tylko Zagrzeb i Split, gdzie mieszkańców przybywa. Są one największymi miastami Chorwacji i mogą najwięcej zaoferować, jeśli chodzi o miejsce pracy i warunki życia.
czytaj także
Młodzi wyjeżdżają, zostają starzy
Poważne problemy ekonomiczne kraju zaczęły się w 2008 roku po wybuchu światowego kryzysu ekonomicznego. Upadło wówczas wiele fabryk, spadły pensje, a bezrobocie wśród młodych zbliżało się do poziomów Hiszpanii. Dziś sytuacja jest tylko nieco lepsza, choć gospodarka nadal ma charakter monokulturowy, a sporą część PKB wytwarza turystyka. Dodatkowo w tym rok Chorwatów zaniepokoiła informacja o skandalu finansowym w największej krajowej firmie spożywczej, odpowiedzialnej za… szesnaście procent produktu krajowego całej Chorwacji! To sprawia, że trudno o stabilność, której młodzi muszą szukać poza rodzinnymi miejscowościami.
Jeśli migrujący Chorwaci nie wybierają Zagrzebia, to przenoszą się za granicę. Najczęściej wyjeżdżają do Niemiec i Irlandii oraz Wielkiej Brytanii. Nazywa się ich nowymi gastarbeiterami, w nawiązaniu do fali migrantów ekonomicznych z byłej Jugosławii, którzy w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych masowo wyjeżdżali do RFN i Austrii.
Analizując liczby bezwzględne, najwięcej mieszkańców opuszcza wschodnie, rolnicze županije (województwa) Chorwacji. Od 2013 roku, kiedy kraj przystąpił do Unii Europejskiej, ze Slawonii wyjechało już co najmniej 20 tysięcy ludzi. Nieznana pozostaje liczba tzw. „weekendowych Chorwatów“, przede wszystkim mężczyzn, którzy w ciągu tygodnia pracują w Niemczech i Austrii, najczęściej fizycznie.
Osijek, największe miasto Slawonii i jedno z największych w kraju, w weekendy niemal zamiera. Mimo austrowęgierskich tradycji kawiarnianych czynnik ekonomiczny jest dla mieszkańców decydujący. Restauracje nastawione są dziś głównie na biznes i nieczęsto widywanych turystów oraz imprezy okolicznościowe, jak urodziny czy wesela.
Młodych w Osijeku trzyma głównie uniwersytet i dopiero rodząca się branża IT, w której władze upatrują ostatniej nadziei. Okoliczne wsie systematycznie pustoszeją, lokalna młodzież przeprowadza się najczęściej do Irlandii. Zapytani na ulicy przechodnie mówią, że nie ma w mieście kogoś, kto nie ma tam znajomego.
Najtrudniej żyje się w opuszczonych przez młodych wsiach i małych miasteczkach w górach, pomiędzy wybrzeżem a stolicą kraju. Emigranci zarobkowi z reguły wysyłają swoim rodzinom pieniądze, choć nie jest to reguła. Nawet jeśli, to pieniądze zaspokajają tylko część potrzeb starzejącego się społeczeństwa.
Wielu kalkuluje, że najlepiej byłoby mieć najbliższych przy sobie – w Irlandii, ale dziadkowie i starsi rodzice nie są już zdolni do przeprowadzki. Ludzie w ich wieku mają też jedynie iluzoryczne szanse na odnalezienie się w zupełnie nowej rzeczywistości czy nauczenie się nowego języka.
Pozostają więc na miejscu, coraz bardziej potrzebując dostępu do sklepów czy opieki medycznej. Punkty usługowe zlokalizowane są najczęściej w większych miastach każdej županiji, a nie każdy posiada czy jest w stanie kierować samochodem.
Do problemów starzejących się społeczności lokalnych dochodzą też prace w polu i ogrodzie, które są podstawowym źródłem wyżywienia. Lepszym rozwiązaniem byłaby dla wielu przeprowadzka do miasta, jednak nie każdy chce zostawić dorobek życia, a nawet jeśli, to na kupno domu na chorwackiej wsi nie ma wielu chętnych. Emerytury są w Chorwacji niskie, niektóre z nich nie przekraczają stu euro. Niektórzy po przeprowadzce do miasta nie są w stanie obniżyć kosztów życia i utrzymania mieszkania.
Nadzieja w wolontariuszach
Państwo boi się problem dostrzec, zresztą nie widać też zdecydowanych działań na rzecz zatrzymania młodych w kraju. Pomóc chorwackim seniorom na wsi postanowiła więc fundacja Udruga Proplan, której kluczowym partnerem jest Stichting Proplan Gouda, fundacja z Holandii.
Proplan rozpoczęła działalność w 2013 roku, ale wciąż pozostaje niewielką organizacją. Wolontariusze dwa razy w tygodniu są wysyłani do wybranych chorwackich wiosek. Przywożą tam niezbędne produkty, pomagają w nagłych wypadkach. Z kolei Stichting Proplan Gouda dwa razy do roku wysyła pakiet pomocowy w postaci ubrań, a raz do roku ziarno na zasiew. Udruga Proplan skupia się przede wszystkim na osobach, które albo nie miały dzieci, albo je straciły, tudzież nie mają z nimi kontaktu.
Jednym z wolontariuszy jest René, Holender, który podkreśla co prawda, że ta bitwa nie jest do wygrania, ale organizacja stara się robić ile może. Współpracuje z lokalnymi władzami i Czerwonym Krzyżem. Aktywiści ponoszą jedynie koszty dojazdów do wiosek, na resztę otrzymują środki z Holandii.
Często to nie bieda jest największym problemem, choć wiele z odwiedzanych osób do dzisiaj żyje bez elektryczności, w warunkach przypominających te sprzed 30-40 lat. Największym problemem seniorów pozostaje jednak samotność. Wolontariusze mają obowiązek spędzić z każdym trochę czasu i zapewnić im choć chwilę towarzystwa. Wśród beneficjentów fundacji są m.in. świadkowie dwóch wojen czy dawni marynarze, którzy przynajmniej wolontariuszom mogą opowiedzieć swoje historie. To najważniejszy element projektu.
Problemy systemowe
Państwo nie zapewnia ludziom wystarczającej ilości mieszkań komunalnych i socjalnych, do których starsi ludzie mogliby się potencjalnie przeprowadzić. Brakuje jakichkolwiek rozwiązań systemowych. Mieszkańcy wiosek w górskich dolinach często nie mają bieżącej wody, a niekiedy też prądu. Fundacja Udruga próbuje dostarczać go, instalując baterie słoneczne kupione z darowizn.
Nie jest jednak tak, że Chorwacji nie stać na jakąkolwiek pomoc. Z jednej strony władze są w stanie ulżyć weteranom wojny z lat dziewięćdziesiątych i ich rodzinom, zapewniając im szereg ulg, np. w komunikacji publicznej czy na uniwersytetach. Mają oni nawet pierwszeństwo przy ubieganiu się o pracę w urzędzie (czasem aby wygrać rekrutację wystarczy, aby drugi potencjalny kandydat sam nie był lub nie miał w bliskiej rodzinie obrońcy ojczyzny).
Z drugiej strony te same władze oczekują, że chorwackich emerytów będzie stać na abonament radiowo-telewizyjny, którego koszt przekracza czasem jedną dziesiątą ich miesięcznych emerytur. A radio jest często dla seniorów jedynym oknem na świat.
Te problemy dotyczą jednak nie tylko Chorwacji. Podobne, zapomniane wioski można znaleźć w Bośni i Hercegowinie, Serbii, Macedonii czy Albanii. Ze wszystkich tych krajów ze względu na sytuację ekonomiczną wyjeżdżają przede wszystkim młodzi ludzie.
Jedną z nich jest Lejla, mieszkająca pod Sarajewem. To farmaceutka z wykształcenia, która ze swoim chłopakiem, nauczycielem szkolnym, już planują przeprowadzkę do Szwecji. Wkrótce oboje zaczynają naukę języka. Podobnie myśli Ervin, młody muzyk, który zastanawia się nad Francją, gdzie kiedyś już był w ramach projektu muzycznego. Bez zapewnienia im pracy i godnych warunków życia nie ma możliwości rozwiązania problemu samotnych starszych ludzi w wioskach rozsianych na całym obszarze Bałkanów.
Jedną z proponowanych coraz częściej przez Komisję Europejską i Niemcy ideą jest stworzenie unii celnej w regionie. W ten sposób można by odbudować dawne związki ekonomiczne i pomóc gospodarce tamtejszych krajów. Miałoby to też ułatwić późniejsze starania o przyjęcie całego regionu do Unii Europejskiej. Tutaj jednak na przeszkodzie stoją konflikty polityczne, konieczna jest też ostra walką z korupcją.
Na dzisiaj starzejący się mieszkańcy wsi i górskich miasteczek mogą wygadać się tylko wolontariuszom.
***
Jak wesprzeć fundację Udruga Proplan? Najłatwiej wejść na anglojęzyczną stronę internetową organizacji.
Zdjęcie na górze strony: Zagrzeb, Chorwacja, 2008 rok. Fot. jaime.silva, Flickr.com