– Na dworcu od miesięcy przebywają Czeczeni, którzy próbują dostać się do Polski. Marina Hulia prowadzi dla nich szkołę.

Sterniczki

Szkoła na dworcu w Brześciu Białoruskim

– Wszystkich Czeczenów na dworcu w Brześciu jest poniżej tysiąca. To nie jest jakaś lawina – jak się nam wmawia. Wśród tego tysiąca większość stanowią dzieci – mówi prowadząca szkołę na tamtejszym dworcu  Marina Hulia w programie Roberta Kowalskiego Sterniczki w Krytyce Politycznej.

Na dworcu od miesięcy przebywają Czeczeni, którzy próbują dostać się do Polski i tu starać o status uchodźcy. Nie jest to łatwe. Czeczeni nie są przepuszczani przez granicę. Hulia nie wie, od czego zależy to, kto danego dnia będzie mógł przekroczyć granicę. Jak tłumaczy, Czeczeni powinni mieć prawo wjechać do Polski, jeśli chcą się tu starać o status uchodźcy.

– Niektórym rodzinom udaje się przedostać do Polski. Pogranicznicy wpuszczają jedną, dwie rodziny na dobę. Czasami żadnej.

Czeczeni są wykończeni ciągłym kursowaniem przez rzekę Bug, na trasie Brześć – Terespol i z powrotem, Terespol – Brześć.

– To są dzieci, to są kobiety – mówi Marina Hulia. Ponieważ rodziny czeczeńskie to rodziny wielodzietne, tak naprawdę największa część tych uchodźców to są po prostu dzieciaki. One boją się wsiadać do pociągu, boją się polskich pograniczników. Są przypadki, że [dzieci – red.] mają krwawienie z nosa, bo są zestresowane i nie chcą jechać do Terespola.

Niewidzialni Czeczeni

czytaj także

Niewidzialni Czeczeni

Nadzieja Olszewska

Chcąc pomóc Czeczenom, którzy utknęli na brzeskim dworcu, Marina Hulia prowadzi tam zespół szkół. Sama o sobie mówi, że jest jego dyrektorką. Obok szkoły demokratycznej, w której języka polskiego uczy się 36 uczniów w wieku od lat 3 do 15, działa teraz także szkoła mam.

Wszystkich osób w Brześciu jest poniżej tysiąca. To nie jest jakaś lawina – jak się nam wmawia. Wśród tego tysiąca większość stanowią dzieci.

Na pytanie, co zrobiłaby, gdyby miała możliwość zmiany sytuacji uchodźców z Brześcia, Marina Hulia odpowiada, że w pierwszej kolejności wpuściłaby matki, wdowy z dziećmi. Jak tłumaczy, dzieci muszą chodzić do szkoły i powinny mieć taką możliwość, a w czasie, kiedy znajdowałyby się pod opieką w szkole, ich matki mogłyby przechodzić przez procedurę nadania statusu uchodźcy.

Wielu mężczyzn, z którymi w Brześciu rozmawiała Marina Hulia, jest ofiarami tortur. Nieraz są to bojownicy, którzy sprzeciwili się pojechaniu do Donbasu czy Syrii.

– Jak zintegrować uchodźców z Polakami? – pyta Robert Kowalski.

– Na pewno nie da się tego zrobić, jak ktoś mieszka w ośrodku dla uchodźców, wśród samych swoich, mówiących w tym samym języku co ta osoba – mówi Marina Hulia. – Integruje się kogoś wtedy, kiedy ten ktoś jest wśród Polaków i kiedy wspólnie robią coś ciekawego i dobrego.

Marina Hulia stara się też pomagać rodzinom czeczeńskim, które są już w Polsce. Dba o organizowanie sytuacji, które dają szanse do wspólnego działania w szkołach. Do tej pory zorganizowała wyjazdy do Lublina i Warszawy.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Robert Kowalski
Robert Kowalski
Dziennikarz radiowy i telewizyjny
Dziennikarz radiowy i telewizyjny, jego program "Sterniczki" usunięto z radiowej Jedynki w ramach "dobrej zmiany". Obecnie program gości na stronie Krytyki Politycznej.
Zamknij