Kinga Dunin czyta, Kultura

Pamiętacie Dicka?

Wojnę wygrały Niemcy i Japonia. Ameryka lat 60. jest podzielona na strefę japońską i niemiecką, w obydwóch działa ruch oporu. Kinga Dunin ogląda serial „Człowiek z Wysokiego Zamku”.

Naprawdę nigdy nie przyszło wam do głowy, że – oczywiście nie wy, tylko oni – widzą świat tak, jakby się czegoś naćpali?

Nie zawsze warto wracać do tego, co kiedyś nam się podobało, czasem lepiej jest zostawić sobie dobre wspomnienia. Gdyby kolejne książki, po które sięgałam, mnie nie rozczarowywały, pewno nie zdecydowałabym się na sentymentalną podróż, czyli piąty tom opowiadań wybranych Philipa Dicka Elektryczna mrówka. Gdybym nie zaczęła czytać Elektrycznej mrówki, nie  przyszłoby mi do głowy, żeby obejrzeć serial Człowiek z wysokiego zamku. Gdym nie zaczęła go oglądać, nie wróciłabym do powieści, na motywach której został oparty, i nie znalazłabym na półce mojej ulubionej, czyli Ubika (polskie wyd. 1975), jego akcja toczy się w niedalekiej przyszłości, czyli w roku 1992. Na szczęście nie jest to fantastyka naukowa – mimo rakiet, podróży na inne planety, robotów itp. To fantastyka filozoficzna, mistyczna, teologiczna, społeczna, polityczna. Czy wartościowa? Dick bywał nazywany Dostojewskim, Borgesem a nawet Szekspirem SF. Ale też bywał uznawany za szalonego grafomana – nie całkiem bezpodstawnie. Był pisarzem niezwykle płodnym i bardzo nierównym. Zalew jego rozmaitych powieści na początku lat 90. sprawił, że, przynajmniej u mnie, wystąpił przesyt. I wydawało mi się, że przyszła pora się pożegnać. Nie jestem pewna, co dzisiaj młodszym czytelnikom mówi jego nazwisko, i czy mówi cokolwiek? Czy pamiętają go głównie miłośnicy SF, czy dochrapał się statusu klasyka, którego wypada jeśli nie czytać, to przynajmniej znać ze słyszenia? Ja spędziłam kilka dni z Dickiem i mimo wszystko nie  żałuję. Mimo wszystko, bo nadal jest pisarzem równie dobrym, co złym. Jego powieści i opowiadania nie zawsze spełniają warunki logicznej spójności, sporo w nich tandety, jednocześnie jednak są pomysłowe, fascynujące i przede wszystkim mają to coś, ten klimat, który sprawia, że w Dicku można się zakochać.

Dick cierpiał na zaburzenia psychiczne, ćpał, do pisania używał amfetaminy, wykorzystywał własne wizje po LSD (np. w Labiryncie śmierci) miał mistyczne i religijne objawienia, kiedyś pojawił mu się na niebie bóg ze stalowa twarzą, a kiedy indziej rozpoznał telepatycznie przepuklinę u swojego syna. Wciąż opowiadał o świecie, którego status ontologiczny jest wątpliwy, nie wiadomo, co jest prawdą, a co wytworem – naszej albo nie naszej – wyobraźni, nie wiadomo też, czy jest jakiś sposób, żeby to sprawdzić. Bohaterowie jego powieści nigdy nie mogą mieć pewności, czy są żywi, czy martwi, ani czy są ludźmi, czy może robotami. Bohater opowiadania Elektryczna mrówka, odkrywa, ze jest robotem. Przypuszczam, że Dicka lubią ci, którym choć raz w życiu zdarzyło się uczucie, że świat wokół jest tylko hologramem, który ktoś dla na wyświetla, że to, co widzimy, musi być jakimś oszustwem albo przynajmniej jest bardzo dziwne.

***

Człowiek z Wysokiego Zamku, sezon 1-2, spoilery

Wojnę wygrały Niemcy i Japonia. Ameryka lat 60. jest podzielona na strefę japońską i niemiecką, w obydwóch działa ruch oporu, który – przynajmniej tak początkowo się wydaje – zajmuje się dosyć bezsensowną działalnością wożenia jakichś filmów tajemniczemu człowiekowi z Wysokiego Zamku, ukrywającemu się dziwakowi. Filmy przedstawiają historie prawdziwą, czyli naszą. Jeden z nich pozwoli po śmierci Hitlera powstrzymać Niemcy przed rozpoczęciem globalnej wojny atomowej, dzięki której podporządkowałyby sobie już cały świat. Żeby uniknąć katastrofy trochę lepszy nazista musi dogadać się z trochę lepszym Japończykiem za plecami krwiożerczych jastrzębi z jednej i z drugiej strony. Ci lepsi oczywiście bardzo kochają swoje rodziny, a nazista ma problem, bo powinien chorego syna poddać eutanazji, a jednak nie może. (Zindoktrynowany syn w końcu sam się zgłosi.) Światowa katastrofa zostaje ostatecznie zażegnana, a kiedy niebezpieczeństwo zniknie, ruch oporu zostanie – zapewne – krwawo stłumiony. A może prawdziwe dobro zwycięży? Podobno ma być trzeci sezon, premiera pod koniec roku.

Polityczny morał z tej bajki jest taki, że liczą się tylko ci, którzy są naprawdę silni, a ruch oporu może co najwyżej popierać mniejsze zło w obozach władzy. Niewiele mu to da, ale przynajmniej w ten sposób uniknie się największego zła. Zresztą bohaterowie (i bohaterki, w tym główna) przeważnie mają do wyboru między wyjściem złym a jeszcze gorszym, albo śmiercią.

Nie jest to szczególnie dobry serial, ale przyznajmy, że totalitarne reżimy są bardzo dekoracyjne, szczególnie nazizm – ach, te mundury od Hugo Bossa, wielkie wiece i hailowanie… Wizja lat 60. pod rządami zwycięskich mocarstw też jest naprawdę sugestywna. Nasze lata 60. odwiedzi jeden z bohaterów serialu, wysoki japoński urzędnik. W równoległej Ameryce zobaczy wolność, równość i dobro, ale także kryzys kubański, Kennedy’ego, próbę jądrową na atolu Bikini, pacyfistyczne protesty…

Nie jest to szczególnie dobry serial, ale przyznajmy, że totalitarne reżimy są bardzo dekoracyjne.

To połączenie fantastyki z zimnowojennym klimatem jest  widoczne u Dicka, a w serialu jeszcze wyeksponowane niż w powieści. Jest ona jednak dużo bardziej mistyczna i filozoficzna. Nie ma tu filmów, jest powieść napisana przez człowieka z Wysokiego Zamku dzięki przepowiedniom z chińskiej Księgi Przemian, I Ching ( obecnie Yijing, ale jakoś nie mogę się przyzwyczaić.) I pewno trzeba dodać tu Junga. Puenta ostatecznie sprowadza się do odkrycia przez bohaterkę, że to właśnie powieść mówi prawdę, a świat dookoła jest fałszywy. Jeszcze chwila, a bohaterka mogłaby odkryć, że jest fikcyjną postacią z książki – skoro powieść jest prawdą, to prawda, w której żyje, jest powieścią.

No i to jest właśnie Dick, który pisał tę książkę, pierwszą, którą udało mu się opublikować, rzeczywiście wspierając się I Ching. Żonę natomiast miał już trzecią i docenił jej udział w powstaniu swego dzieła – pozwoliła mu się wyprowadzić z domu i porzucić pracę w swojej firmie jubilerskiej, za co wyrażał się z wdzięcznością. Natomiast udział piątej żony w nadaniu ostatecznego kształtu  książce Przez ciemne zwierciadło, odnoszącej się do narkotycznych doświadczeń Dicka, był na tyle znaczący, że podzielił się z nią po połowie prawami autorskimi. Zapiszmy mu to na plus, bo za chwilę będą minusy.

***

Philip K. Dick, Elektryczna mrówka, przeł. Janusz Szczepański, Rebis 2017

Panno Hiashi, chcemy panią wysłać na Kubę z misją religijną do tamtejszej populacji chińskiej – oznajmił Bogart Croft z Departamentu Stanu.

Pierwsze opowiadanie zostało potem wykorzystane w Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?, ale tej książki na półce nie znalazłam, na jej motywach powstał film Łowcy androidów. Po pustyni – nie wiadomo gdzie i nie wiadomo kiedy – idzie Wilbur Mercer, może kosmita. Idzie by umrzeć i cierpi, a jego wyznawcy mogą mieć udział w tym cierpieniu dzięki skrzynkom empatii, wystarczy się do nich podłączyć.

Zaczyna się nieźle, a potem jest różnie: są opowiadania żenująco słabe, np. o małych, podobnych do ludziach kosmitach, których dzięki niskiemu wzrostowi łatwo rozpoznać. Kiedy jednak sobie popiją i popalą osiągają ludzki wzrost. Na szczęście również robią tę trzecia rzecz na pe i wtedy stają się tak wysocy, że znowu są rozpoznawalni.

Jest też kilka opowiadań naprawdę interesujących, jeśli nawet literacko wątpliwych, to z fajnymi pomysłami. Np. inwazja z kosmosu rozmnażających się przez podział gum do żucia. U Dicka nigdy nie atakują nas przerażający obcy,  właśnie na tym polega niebezpieczeństwo, że może nas zabić ekspres do kawy. A jeśli polecimy w kosmos, to nie będzie to podróż po egzotycznych planetach, bo zapewne wpadniemy w pętlę czasową i albo udławimy się własnymi wspomnieniami. Mój ulubiony pomysł z tego tomu to ten, kiedy ktoś zażywa  narkotyk i ma dość nieprzyjemne wizje, chociaż świat, w którym żyje, też nie jest zbyt miły. Oddaje substancję do analizy i okazuje się, że jest ona …antyhalucynogenna, w przeciwieństwie do wody z kranu.  Naprawdę nigdy nie przyszło wam do głowy, że – oczywiście nie wy, tylko oni – widza świat tak, jakby się czegoś naćpali?

Jednak naprawdę klasycznym i niestety niezapomnianym opowiadaniem w tym zbiorze są Przedosoby. Klasyka pro-life, odpowiedź Dicka na sprawę Roe v. Wade, w wyniku której aborcja w Stanach stała się legalna. Przedosoby to dzieci do dwunastego roku życia niechciane przez rodziców, wyłapywane przez abortobusy i zabijane. Wyznaczono taka właśnie granicę wiekową, gdyż wtedy jesteśmy w stanie poznać algebrę i wtedy wlewa się w nas dusza. A jeśli jakiś dorosły jej nie zna, czy to znaczy, że nie można duszy i też można go zabić?  Czytałam to tak dawno temu, że chociaż mnie to opowiadanie zirytowało, to jedynie wzruszyłam ramionami: ot, fantastyka. Teraz już wiem, że argument „z równi pochyłej” jest stałym elementem gry w walce z każdą formą emancypacji. Dziś zabijacie zarodki, jutro będzie zabijać dzieci, dziś zalegalizujecie marihuanę, a jutro heroinę, dziś związki partnerskie, jutro legalizacja seksu z niemowlętami itd., ad absurdum. Ale nie to jest w tym opowiadaniu najgorsze, ale jego niesłychana mizoginia. Poza biednymi dziećmi występują tu mili, ciepli mężczyźni i potworne, kastrujące kobiety, które pragną pozbyć się nie tylko dzieci, ale także mężczyzn.

Odzyskajmy aborcję

czytaj także

Odzyskajmy aborcję

Katha Pollitt

Nie jest to jednak reguła w utworach Dicka, jest w nich również sporo całkiem żwawych postaci kobiecych. W Człowieku z Wysokiego Zamku to kobieta dociera do prawdy i jest najbardziej oświecona.

Fantastyka naukowa w świecie szybkiego rozwoju technologicznego szybko się starzeje, bawią nas więc Dickowe ogromne komputery z taśmami i kartami perforowanymi i wszechobecne wideofony, ale to tylko dekoracje, gadżety. Natomiast paradoksy wynikające z tego, że świat jest nie tylko obiektywny, ale również subiektywny (może jedynie subiektywny), zawsze będą nam towarzyszyły. A Ubik mimo upływu lat to świetna powieść.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij