Film

Polska drugim Haiti

W „Sztuce znikania” wierzenia voodoo, polska historia, tradycja romantyczna, katolicyzm, zlewają się w jedną gęstą, surrealistyczną halucynację gościa z amerykańskich tropików.

Po nominowanym do Oscara Króliku po berlińsku duet Bartosz Konopka i Piotr Rosołowski przedstawiają kolejny niekonwencjonalny dokument, dość daleki od tego, co w Polsce na co dzień rozumie się jako „film dokumentalny” (realistyczna, nieinscenizowana „historia o człowieku” w jego codziennym życiu). Królik był fałszywym filmem oświatowym, bajką zwierzęcą, w której historia królików żyjących na ziemi niczyjej między wschodnim i zachodnim Berlinem staje się metaforą doświadczenia komunistycznego mieszkańców Europy Wschodniej. W Sztuce znikania znów wracamy do tematu realnego socjalizmu i ustrojowej transformacji. Tym razem widzianych z punktu widzenia… kapłana voodoo, którego z Haiti do Polski sprowadził pod koniec lat 70. Jerzy Grotowski.

Grotowski rzeczywiście w swoich podróżach dotarł na Haiti i naprawdę przywiózł ze sobą kapłana, który prowadził później warsztaty z jego aktorami. W filmie Konopki i Rosołowskiego ta historia (ciekawa sama w sobie) jest tylko punktem wyjścia, pretekstem do opowieści o ostatniej dekadzie PRL-u i jego upadku. Od momentu przyjazdu kapłana do Polski mamy bowiem do czynienia z mockumentem – fałszywym dokumentem, który posługując się dokumentalną formą (i charakterystycznymi dla niego chwytami nadającymi filmowym obrazom sankcję „prawdy”), opowiada fikcyjną historię. Tu twórcy tworzą fikcyjną narrację Haitańczyka opowiadającego o swoim doświadczeniu Polski ostatnich lat PRL i przełomu roku 1989.

Gość z Haiti czyta polską rzeczywistość za pomocą znanych sobie, magicznych, wywodzących się z tradycji religii voodoo kategorii. Tworząc karkołomne brikolaże, odczytuje elementy z obcej sobie PRL-owskiej rzeczywistości, wpisując je w swój religijny światopogląd. Dożynki na Stadionie Dziesięciolecia wydają mu się religijną uroczystością, w której naród składa ofiarę z plonów swoim najwyższym kapłanom (pierwszym sekretarzom z KC), w odwiedzającym Warszawę papieżu dostrzega innego „wielkiego kapłana”, a w obrazach Matki Boskiej Częstochowskiej jedną z haitańskich bogiń. Stan wojenny to dla niego zwycięstwo „sił ciemności”, prowadzonych przez ich „czarnego kapłana” – generała Jaruzelskiego w legendarnych ciemnych okularach. Wszystkie te wywody Haitańczyka ilustruje fascynujący montaż materiałów archiwalnych: nagrań z dzienników telewizyjnych, kronik filmowych, dokumentów i filmów fabularnych (zwłaszcza Lawy, ekranizacji Dziadów autorstwa Tadeusza Konwickiego) z epoki.

Wierzenia voodoo, polska historia, nasza tradycja romantyczna, katolicyzm, polskie kino, wizualne dokumenty epoki zlewają się tu w jedną gęstą, surrealistyczną halucynację oszołomionego przez wrzucony w obcy sobie polski kontekst gościa z amerykańskich tropików.

Czy takie ustawienie tematu nie wpisuje się w postkolonialne, rasistowskie wręcz stereotypy? Czy nie tworzy zegzotyzowanego obrazu „innego”, w przeciwieństwie do nas – „zachodnich”, „racjonalnych” widzów tego filmu – pogrążonego w zabobonach i myśleniu magicznym? Nie, wręcz przeciwnie, zamiast budować obraz zewnętrznej wobec nas postkolonialnej inności, film wykonuje bardzo politycznie pożyteczną i poznawczo ciekawą pracę – pokazuje, jak bardzo to, co określilibyśmy jako egzotyczna „inność”, znajduje się w samym centrum polskiej kultury. Gdy słyszymy, jak Haitańczyk przekonuje, że dzięki jego rytuałom voodoo upadł Jaruzelski, śmiejemy się, ale w drugim odruchu uświadamiamy sobie, że przecież zupełnie poważnie traktowani, jak najbardziej głównonurtowi uczestnicy debaty publicznej w Polsce, przekonują, że „komuna upadła” dzięki słowom „niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi” wypowiedziane przez „papieża Polaka” (kapłana religii z voodoo dzielącej wszak niemało wspólnych elementów) w Warszawie.

Ale taka „egzotyzacja” polskości skłania do poważniejszych refleksji. Na przykład takich, że  Polska, być może, więcej ma wspólnego z postkolonialnymi tropikami niż z liberalnym, racjonalnym Zachodem, do którego aspiruje.

Czy ta łatwości, z jaką postkolonialna świadomość gościa z Haiti czyta za pomocą swoich kategorii naszą rzeczywistość, nie mówi nam też czegoś istotnego o nas samych? Czy sytuacja „pierwszej peryferii nowożytnego kapitalizmu” (którą Rzeczpospolita była od wieku XVI), faktycznego niewolnictwa chłopskiej większości społeczeństwa, życia w cieniu dzielących między siebie region imperiów (Rosji, Prus, Habsburgów), kolejne niezbyt udane próby modernizacji, nie stawiają nas w przestrzeni postkolonialnej? A przynajmniej nie zmuszają do uznania, że pewne narzędzia stworzone do jej opisu aplikują się także do naszej historii i współczesności?

Królik po berlińsku bardzo gładko wpisywał się w dominujące w klisze myślenia o PRL-u dominujące w polskiej, nie-prawicowej debacie publicznej: „komuna” jako „ludzkie zoo”, sprzeczny z naturą eksperyment, który musiał upaść, by naturalna „normalność” mogła powrócić. Sztuka znikania nakręcona jest dla Instytutu Adama Mickiewicza, w ramach cyklu dokumentów o polskiej transformacji. Poprzednie filmy (np. Beats of Freedom) też realizowały bardzo sztampową wizję polskiej historii najnowszej. Zły PRL: szaro, brudno, zimno, ocet na półkach, chamskie sprzedawczynie, ZOMO i ogólny Bareja – dobra III RP: upragniona wolność, paszporty dla wszystkich, pełne półki w sklepach. W Sztuce znikania te opozycje też się czasami pojawiają. Ale jednocześnie wybranie postkolonialnego podmiotu jako tego, który patrzy na to wszystko, być może zupełnie bezwiednie, przesuwa ten film politycznie i intelektualnie zupełnie gdzie indziej. Zamiast opowiadać o drodze do „drugiej Japonii”, stawia pytanie, czy zawsze nie byliśmy czymś w rodzaju „drugiego Haiti”. Jakakolwiek byłaby odpowiedź, pytanie to warto zadać.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij