Kinga Dunin czyta

Stek wodoodpornych kłamstw

Aoko Matsuda Ukł(a)dane recenzja

Jednej z bohaterek wydaje się, że jej szef jest orangutanem, który porozumiewa się z nią niezrozumiałymi dźwiękami, ale po prostu trzeba się nauczyć z tym żyć. Kinga Dunin czyta „Układ(a)ne” Aoko Matsudy i „Długi płatek morza” Isabel Allende.

Aoko Matsuda, Układ(a)ne, przeł. Agata Bice, Tajfuny 2020

Aoko-Matsuda-Ukladane recenzja– Skarbie, nie umknęło mojej uwadze, że odkąd weszłaś do naszej biurowej kuchni, nic, tylko zerkasz z niepokojem w to samo miejsce, w ten obszar obok zlewu, gdzie wszyscy pracownicy odkładają przyniesione przez siebie kubki. Co tam widzisz ciekawego?

Czy to zdanie nie brzmi jak z jakiejś kiepskiej powieści? (I czy nie powinnam przypomnieć, że zawsze zaczynam swoje wpisy od pierwszego zdania/zdań książki? Na początku to wyjaśniłam, ale uświadomiłam sobie, że to było dość dawno, a to już 178. odcinek tego bloga). Jeśli tak brzmi – jak z kiepskiej powieści – to dlatego, że może właśnie pochodzi z kiepskiej powieści albo też życie zbyt często kiepskie powieści przypomina. W każdym razie nie powinno nas to zmylić. Układ(a)ne to książka intrygująca, niekiedy dezorientująca, zabawna i jednocześnie przejmująca. Debiutancki zbiór opowiadań (z 2013 roku) japońskiej pisarki, eseistki i tłumaczki. Tłumaczyła m.in. Carmen Marie Machado, która też mnie kiedyś zafrapowała. Zbiór przemyślany i tworzący całość.

Lesbijska, queerowa

Ciekawe, jaki był tytuł japońskiego oryginału, skoro tłumaczka w tak nietypowy sposób postanowiła go oddać. Jak się wydaje – trafnie. Układne, bo układane – kobiety, mężczyźni, życie w korporacji układane według określonych reguł.

Tytułowe opowiadanie, zajmujące prawie połowę zbioru, toczy się w jakiejś firmie. Obserwujemy jej społeczność z wielu punktów widzenia anonimowych bohaterów, takich jak każdy, oznaczonych jedynie literami i poruszających się windami po wielkim biurowcu. Wiadomo, że trzeba pracować, dobrze pracować – nie wiadomo jednak, jaka to praca i po co. Jednej z bohaterek wydaje się, że jej szef jest orangutanem, który porozumiewa się z nią niezrozumiałymi dźwiękami, ale po prostu trzeba się nauczyć z tym żyć. Jedni patrzą na drugich, oceniają, odgrywają swoje role, bo wiedzą, że też są oceniani. Przyjmują rozmaite strategie oporu, które najczęściej polegają na mimikrze. Albo budowaniu wokół siebie barykady. Na końcu pojawi się jednak gest zmieniający porządek.

Duża cześć tych reguł związana jest z relacjami płci, które niby się zmieniły, pozornie unowocześniły. Już wiadomo, że nie należy płci brać pod uwagę, ma być merytorycznie, trzeba uważać na molestowanie, a jednak… Nie dość słodkie kobiety to lesby, a mężczyźni nie dość męscy to geje – tradycyjne role wciąż wpisane są w tkankę społeczną. Wszyscy grają w tę grę, chociaż niezbyt dobrze się w niej czują. A obok budynku firmy płynie rzeka – tam symbolicznie mieszczą się te wszystkie skrywane emocje. Wszystko, czego nie da się upchnąć w sztywnym porządku. I jeśli czytaliśmy to jako satyrę, to kiedy schodzimy nad rzekę, dotykamy czegoś więcej niż krytyka społeczna.

Nie płaczę przed snem

czytaj także

Nie płaczę przed snem

Karolina Bednarz

W opowiadaniu rożne historie przenikają się, czasem zlewają ze sobą albo nagle skręcają w dłuższe dygresje – przy pierwszej lekturze można się nieco pogubić w tej polifonii. Warto przeczytać je powtórnie, wtedy wszystkie elementy wskakują na swoje miejsce i okazuje się, że to wcale nie jest takie awangardowe i pokręcone, jak mogłoby się na początku wydawać.

Kolejne opowiadana przedzielone są trzema przerywnikami, które mają formę teatralną. Stand-upu? Ulicznej agitacji? Występują w nich dwie kobiety, które po pracy, w parku, nawołują do krytycznego podejścia do antykobiecych stereotypów i kultury konsumpcyjnej, ze szczególnym uwzględnieniem kosmetyków, ale skupiają się na drobiazgach, brnąc czasem w absurd i logoreę. Dość odleciane są te przemowy. „Stek wodoodpornych kłamstw” – to wykrzykiwany przez nie slogan. I tytuły dwóch pierwszych fragmentów. Trzeci jest nieco inny: To nie tylko stek wodoodpornych kłamstw. Są one kobiecą organizacją, która nazwą kojarzy się z przemysłem kosmetycznym – ale takim słusznym, ekologicznym. To też wygląda na satyrę, ale także nie na tym się kończy. Do ich grupy dołączy mężczyzna i spotykają dwie dziewczynki. Pod ich wpływem zmienią swoje hasło na zupełnie inne: „termiczna bielizna” – coś ludzkiego, intymnego i wspólnego. To bardzo japoński element, w Japonii trudno przeżyć bez ciepłej bielizny. Ale też okaże się, że największym marzeniem prezeski owego stowarzyszenia jest znalezienie męża.

Dlaczego tak jest? Są jeszcze trzy krótsze opowiadania. W Dziewczynie, która wkrótce bierze ślub koleżanka idzie ją, „dziewczynę, która…”, odwiedzić i opowiada o historii ich przyjaźni oraz o sobie. Jednak za każdym razem jest to inna historia: zmienia się tożsamość i opowiadającej, i dziewczyny. Znowu mamy bohaterkę, która jest każdym, każdą. A może to ona bierze ślub? Czy naprawdę ten ślub jest taki ważny, jaka jest prawda o kobiecych przyjaźniach?

Osobliwe stany świadomości

Natomiast Sadzonki Margaret są już całkiem metaforyczne. Margaret sadzi różne rzeczy – od białych, wyprasowanych koszul po lęki i trwogę. To, co się posadzi, zwykle wyrasta w przewidywalnym kształcie. Margaret sadzi i to, co chciałaby, żeby wzeszło, i to, co wolałaby pogrzebać. Nawet jeśli świat to „stek wodoodpornych kłamstw”, to czy ich „wodoodporność” nie bierze się stąd, że sami je sadzimy?

I finałowe, równie metaforyczne opowiadanie Pojemniki. Tytułowe pojemniki, trzymane z zamrażarce, to nasze społeczne i symboliczne zasoby. Jakby szufladki, które porządkują nam świat. Trzeba je odmrozić, a potem…

Nie chciałabym jednak sprowadzać tej układanki do prostych puent. Jest tam nastrój, który trudno przekazać, odniesienia do japońskiej kultury, które nie zawsze muszą być dla nas jasne, i można też pewno trochę inaczej te klocki poskładać. Mnie w każdym razie układanie ich sprawiło sporo przyjemności.

Książki budują społeczność. Wydawnictwa i księgarnie kameralne w dobie pandemii

*
Isabel Allende, Długi płatek morza, przeł. Anna Sawicka, Marginesy 2020

Długi płatek morza recenzjaŻołnierzyk pochodził z Poboru Osesków, rekrutów powołanych do wojska, kiedy wojna wyczerpała już zapasy młodych i starych mężczyzn.

Allende to popularna pisarka i u niej wszystko jest po bożemu i po kolei. Najpierw wojna domowa w Hiszpanii i poznajemy bohaterów, których rodzinne i osobiste perypetie będziemy śledzić na przestrzeni lat. Oczywiście też miłosne. Po upadku Republiki uciekają do Francji, a później emigrują do Chile. W warstwie historycznej to taka lewicowa czytanka, ale można tak protekcjonalnie o tym pisać, jeśli coś się wcześniej wiedziało. Ja nic nie wiedziałam o stosunku Francji do uchodźców, francuskich obozach koncentracyjnych, problemach z emigracją i rolą Pabla Nerudy w tym wszystkim.

Jak można się domyślić, później pojawi się Salvador Allende i faszystowska dyktatura Pinocheta. I znowu obozy koncentracyjne. Oraz tym razem uchodźstwo do Wenezueli. Spokrewniona z Salvadorem Isabel Allende kolejny raz powraca do dramatów chilijskich i własnej historii – też uciekła do Wenezueli.

Autorka ma serce po lewej stronie, to wiadomo, jej bohaterowie to jednak inteligenci – lekarz, pianistka – a w ich otoczeniu spotykamy arystokratów, bogatą burżuazję itp., zawsze to bardziej atrakcyjne niż uciemiężony lud. Lud reprezentuje dobra indiańska niania, bezgranicznie oddana bogatej, starej chilijskiej rodzinie. Wcale się nie czepiam, to pasuje do literatury popularnej i trzeba przyznać, że czyta się bardzo dobrze. No i te kobiety! Dzielne, odważne i bardzo niezależne. Nawet jeśli musiały do tej niezależności dorosnąć.

Pójdę pod IPN

Poza tym dyktatury faszystowskie to zło i zbrodnie, warto w ramach naszej polityki historycznej o tym przypominać także miłośniczkom sag rodzinnych. Kto umizgiwał się do Pinocheta – Michał Kamiński, Tomasz Wołek, Marek Jurek – dziś już się tym nie chlubi, ale o uczczenie Dąbrowszczaków wciąż trzeba się upominać. Oczywiście Allende o nich nie wspomina. Tak że Reduta Dobrego Imienia ma się do czego przyczepić. Autorka jako datę rozpoczęcia drugiej wojny światowej podaje 3 września, czyli przystąpienie do niej Francji i Wielkiej Brytanii. No i znowu zostaliśmy pominięci!

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij