Kinga Dunin czyta

Co czytają kandydaci na prezydenta?

Fot. Josh Felise/Unsplash, The White House/flickr.com. Edycja KP.

Chcecie wiedzieć? Najpierw jednak opowiem, co ja ostatnio przeczytałam. Kinga Dunin o „Spowiedzi Hana Solo” Cezarego Borowego i „Wydechu” Teda Chianga.

*
Cezary Borowy, Spowiedź Hana Solo. Byłem przemytnikiem w Indiach, Wydawnictwo TBR 2019

spowiedz-hana-solo-recenzjaRuszam z plaży nad Morzem Arabskim, gdzie w 1498 roku wylądował Vasco da Gama. Miał dwadzieścia osiem lat, gdy przypłynął do tego brzegu, jako pierwszy Europejczyk, zmieniając historię świata. Gdy ja po raz pierwszy wylądowałem w Indiach w 1987 roku, miałem dwadzieścia siedem lat.

Książka, którą prawie przegapiłam. Brzydka okładka. Wielki napis „Han Solo”, który rzuca się w oczy, a ja nie jestem specjalną fanką Gwiezdnych wojen. Wydawnictwo, które nic poza tym nie wydało, a jego pełna nazwa to Tourist Baggage Re-export Publishing. Trochę brzmiało to jak jakiś przekręt. Firma, która importuje (?) twój bagaż i go potem odsyła w inne miejsce? Zagubiony na lotniskach bagaż to średnia przyjemność.

W każdym razie przegapienie tej książki byłoby błędem, bo jest bardzo ciekawa, dobrze napisana i dotyczy nie tyle Indii, co ważnej i mało opisanej polskiej historii. Chociaż o Indiach też można się sporo dowiedzieć i to z niezwykłej perspektywy.

Cezary Borowy, którego zwierzenia czytamy, urodził się w 1960 roku. Na studiach otarł się o NZS, zadymy i bibułę, a potem z wycieczką Orbisu udało mu się wyjechać do Londynu, zostać tam, w bardzo cwany sposób załatwić sobie brytyjską wizę, później zaś australijską. Jednak do Australii nie doleciał, wysiadł w Delhi i kierując się reportażem, który akurat ukazał się w „Polityce”, ruszył na poszukiwanie polskich przemytników, tu widząc dla siebie szansę na dorobienie się.

Pospiszyl: Ludowa historia PRL ciągle czeka na napisanie

Polska lat 80. była smutna i biedna, ludziom, którzy chcieli zarabiać, działać, może potrzebowali innych przygód niż pałowanie na demonstracjach i msze za ojczyznę, nie miała wiele do zaoferowania. Indie natomiast po odzyskaniu niepodległości zdecydowały się na politykę autarkii i otoczyły się zaporowymi cłami. Jak wiadomo, w takim systemie są zawsze dziury i przez owe dziury „polska mafia” przewoziła elektronikę z Singapuru. Później złoto. Wolny, nieskrępowany rynek przeciwko idiotycznym i szkodliwym regulacjom państwa plus przygoda, czyli kapitalizm awanturniczy.

Trudno się dziwić, że młody Polak się w tym odnalazł. Duża kasa plus kawał męskiej przygody! I nawet niekoniecznie męskiej, były tam też kumpelsko traktowane kobiety. Kombinacje, nieustanne przemieszczanie się, umykanie celnikom, indyjskie więzienie, tak, nasz bohater trafił też do aresztu. Przynajmniej w jego opowieściach nie przypominało to strasznych mafii kierowanych przez jakiegoś ojca chrzestnego – ważne miejsce zajmowało w niej dwóch lekarzy: kardiolog i laryngolog. Była to raczej grupa wesołych, lojalnych przyjaciół, pada nawet porównanie do Solidarności. Będą przygody i życie pełną gębą. Jednak autor opisuje to wszystko po trzydziestu latach, z pewnego dystansu, odbywając pieszą wędrówkę (pielgrzymkę?), głównie po prowincjonalnych Indiach. Zna je dobrze, bo jeździł tam wielokrotnie, pilotował wycieczki. Naprawdę je lubi. Odwiedza też dawne miejsca, zaletą książki są towarzyszące jej fotografie, na niektórych możemy zobaczyć, co się zmieniło przez te trzydzieści lat – czasem nie tak wiele.

Powieść wielka, powieść gruba…

Do Polski wrócił już w nowej sytuacji politycznej i gospodarczej. Jak wielu jemu podobnych, których pierwszymi biznesami były mniej lub bardziej lewe interesy możliwe dzięki temu, że władze, jako wentyl bezpieczeństwa i ratunek dla gospodarki, pozwoliły Polakom na wyjazdy. Po powrocie zakłada własny biznes, chyba już bez takiego sukcesu i funu. Ale jak widać, poradził sobie. Dziś jest „właścicielem firmy w branży finansowej”. A myślałam, że reeksportuje bagaże.

Zmieniła się też jego świadomość. Może pod wpływem syna, który studiował antropologię i zalecił tacie różne lektury w rodzaju Orientalizmu Saida? Przyznaje, że wtedy był bardziej kapitalistyczny niż Reagan z Thatcher razem wzięci. Uważał, że kolonializm kolonializmem, ale przecież Anglicy zostawili po sobie kolej i instytucje demokratyczne. Dziś przede wszystkim dotarło do niego, jak wielką zbrodnią był brytyjski kolonializm, który zniszczył i wyeksploatował Indie, czasem doprowadzając wręcz do ludobójstwa. To pozwala mu zrozumieć, skąd wzięła się taka, a nie inna polityka w tym postkolonialnym kraju, chociaż początków swojej biznesowej kariery nie zamierza się wstydzić. A może jednak trochę? Na jego decyzję o powrocie wpłynęło również to, że chciał już mieć dzieci i nie chciał im mówić, że tata pracuje jako przemytnik. Zdawał sobie też sprawę, że tkwiąc w tym biznesie, może nie poprzestałby na magnetowidach i złocie, dalej są narkotyki i handel ludźmi. Poza tym autor zdaje się tak sympatycznym panem, że wszystko można mu wybaczyć. No i jest już kolejne pokolenie, które studiuje antropologię i czyta Saida.

Ten polski prekapitalizm z jednej strony budzi sympatię, bo jest życiem, które buzowało na obrzeżach peerelowskiego gorsetu. Jakie miało to wówczas znaczenie dla gospodarki niedoborów? Jak to się przełożyło na początki kapitalizmu w Polsce? Poparcie dla Balcerowicza? Jak potoczyły się dalsze kariery tych, którzy gdzieś krążyli – niekoniecznie tak daleko – z kryształami, kożuchami i kremem Nivea? O tym już mniej się dowiemy. Ta część historii jeszcze nie doczekała się pełnego opracowania, ale to zadanie dla innych autorów.

Tak, o mało nie przegapiłam tej książki, a naprawdę warto ją zauważyć.

Kupiona za dewizy „wolność od” przeciętności PRL

*
Ted Chiang, Wydech, przekład zbiorowy, Zysk i S-ka 2020

wydech chiang recenzjaO potężny kalifie, wodzu wiernych, z pokorą staję przed splendorem twego oblicza, albowiem póki życia, człek nie może liczyć na większy zaszczyt.

Nie, nie będą to bajki z tysiąca i jednej nocy, chociaż pierwsze z dziewięciu opowiadań w tym zbiorze sięga po taką formę. Ale jeśli chodzi o gatunek to jest to science fiction. Nawet w czasach baśniowych kalifów można umieścić s.f., w tym wypadku jest to możliwość podróżowania w czasie. Pomysły i motywy, których używa autor, są w zasadzie znane z tego typu literatury oraz ze spekulacji naukowych czy okołonaukowych, które mają zaciekawić czytelników. Podróże w czasie, światy równoległe, rzeczywistość wirtualna, nowe technologie…

Autor głównie skupia się na pytaniu, co mogłoby z tego wynikać dla nas, konkretnych ludzi. Co by było, gdybyśmy mogli zobaczyć siebie w przyszłości, porozumieć się z wersją siebie żyjącą w świecie równoległym, zobaczyć dowód na to, że nie mamy wolnej woli? Poza tym sporo tu rozważań „inżynieryjnych” – jak działają rozmaite nowe ustrojstwa. Mnie to zawsze trochę nuży, ale w porządnym s.f. jest jak najbardziej na miejscu.

Ponieważ trudno jest pisać o opowiadaniach, które jednak są różne, przywołam najdłuższe, które najbardziej przekonało mnie do tego autora. To Cykl życia oprogramowania. Tytułowe oprogramowanie to urocze awatary, które można sobie kupić i zająć się ich uczeniem i wychowywaniem – zupełnie jakby ktoś miał dziecko, tyle że można takiego dzieciaka czasem wyłączyć. Poznajemy ich historię – awatarów i ich opiekunów – na przestrzeni dwudziestu lat, czyli do osiągnięcia przez cyberstworki dorosłości. Czy zasłużą na osobowość prawną? Żyją w grach typu Second Life, ale mogą też sterować swoimi robotycznymi odpowiednikami w realnym świecie. Głównie jednak chodzi o więź i różne rodzaje relacji, które mogą powstawać między nimi a ich opiekunami, a w gruncie rzeczy właścicielami. Np. czy można w ten sposób wyhodować idealnego kochanka?

Jeśli was podobne rzeczy bawią, to znajdziecie też parę innych historii, które mogą się spodobać. Albo czytać to bardziej filozoficznie, bo sporo takich rozważań w tych opowiadaniach. „Wydech zmusza do myślenia, stawiając ważne pytania na temat istoty człowieczeństwa”. Trochę to może zbyt górnolotne, ale nie całkiem bezpodstawne. Ten reklamowy slogan z okładki przytaczam, bo to kolejna rekomendacja Baracka Obamy. Ileż już ich było! Zwykle całkiem dobrze trafione.

Co czyta Obama?

Zawsze mnie to wzrusza – (były) prezydent, który nie tylko czyta, ale jeszcze obwieszcza światu, co przeczytał. Spróbowałam sprawdzić tutejszych kandydatów pod tym względem, ale niewiele można znaleźć. Może zbyt pobieżnie szukałam, jednak w wypadku Obamy wystarczy wpisać „Obama reading” i już ma się materiału po kokardkę.

Czego się dowiedziałam? Duda Polakom czyta na głos Sienkiewicza, za to na zakładki do książek wydał 38 tys. zł.

Hołownia pisze. Ale kiedyś chyba przeczytał Ajara i Romain Gary’ego, jeśli ktoś nie pamięta, to jest to ta sama zacna postać.

Ulubioną pisarką Biedronia – info sprzed Nobla – jest Olga Tokarczuk, twierdzi, że czytał wszystko.

Tokarczuk: Wszystko boli [rozmowa]

Trzaskowski ma ogromną bibliotekę, czyta w wielu językach, dużo i namiętnie – ale nie bardzo wiadomo co, poza tym że liczne biografie Stalina i Hitlera.

Ostatnia informacja o lekturach Bosaka, jaką znalazłam, pochodzi sprzed kilkunastu lat i wynika z niej, że nie przeczytał Gombrowicza, bo go nie wciągnęło.

Kosiniak-Kamysz – brak wyników.

Natomiast Mateusz Morawiecki (nie kandyduje, ale dodajmy go) w marcu zeszłego roku deklarował, że w ciągu ostatniego roku nie przeczytał żadnej książki.

Jeśli chodzi o nowości, to chyba musimy nadal polegać głównie na Obamie. Szczególnie że tutejsi kandydaci nawet jeśli wymieniają jakieś tytuły, nigdy nie mówią, co w nich właściwie znaleźli.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij