Kinga Dunin czyta

Mimo wszystko Mim

książka

Najbardziej diaboliczną postacią jest drugi wuj – znany dziennikarz polityczny, dziwkarz, karierowicz, podsycający polityczne spory. On reprezentuje tę najgorszą Polskę. Kinga Dunin czyta „Mima” Szymona Słomczyńskiego, „Piorun kulisty” Cixin Liu i „Nasze małżeństwo” Tayari Jones.

Szymon Słomczyński, Mim, Wydawnictwo Literackie 2019

mim-slomczynski-okladkaWieniec za siedemdziesiąt sześć złotych. Podaję kobiecie cztery banknoty z Chrobrym. Reszty nie trzeba.

I od razu zostajemy wrzuceni na głęboką wodę – znajdujemy się na pogrzebie, na którym pojawią się prawie wszystkie najważniejsze postacie tej powieści, a autor skąpi nam wyjaśnień, kto jest kim dla kogo. Nie należy się zrażać. Zanim skończymy, wszystkie rodzinne powiązania i tajemnice poznamy dogłębnie.

Pewnym problemem dla odbioru tej powieści jest zapewne to, że oczekiwania wobec niej były dość wygórowane: autor to zauważony młody poeta, finalista Nike i wnuk Macieja – co zapewne musi być dla niego obciążeniem, chociaż w promocji książki na pewno nie przeszkadza. Jednak jeśli chodzi o prozę, Słomczyński jest debiutantem i chyba tak należy na to patrzeć: całkiem fajny debiut, przede wszystkim pod względem formalnym. Autor sprawnie przerzuca się od pierwszoosobowego narratora do trzecioosobowego, miesza różne czasy: jakieś trzydzieści lat wcześniej, prawie dzisiaj, dzisiaj, wplata w to listy, maile, używa potocznego języka, właściwie bez udziwnień, ale są tam jednak różne smaczki, ładne porównania, zabawne neologizmy, przesunięcia znaczeniowe. Zgrabnie zawiesza akcję, gdy rośnie napięcie, utrzymując uwagę czytelnika. Może dla niektórych ta powieść okaże się za długa, ale mnie to nie przeszkadzało. No i pod koniec ładnie wszystko przyspiesza. Niestety jest też trochę wpadek – zdarza się, że język jest niepotrzebnie publicystyczny, postacie zbyt przerysowane.

Zaczęłam od literackiej roboty, bo to ona zdecydowała, że czytałam to przeważnie z przyjemnością. W końcu w literaturze od tego, co się opowiada, ważniejsze bywa jak. Ale jest to po prostu popularna, społeczno-obyczajowa powieść. I przy takich oczekiwaniach – całkiem spoko.

Damian jest dziwnie zgorzkniałym dwudziestoparolatkiem, który zawiódł oczekiwania swojej krakowskiej i profesorskiej rodziny. Odcisnęła ona jednak na nim swój ślad w postaci pewnej erudycji, upodobania do chodzenia w garniturze i niechęci do mediów społecznościowych. Rzucił studia, trochę psim swędem został współwłaścicielem portalu internetowego i dostał mieszkanie po babci – ma więc z czego żyć i czas na przeżywanie oraz romans z żoną wspólnika. Ostentacyjnie niezainteresowany karierą ani nieangażujący się politycznie. Mim to nazwa internetowego portalu specjalizującego się w skandalach politycznych, dla którego Damian będzie pracował po rozstaniu się ze wspólnikiem. Ale „mimem” jest też sam Damian, który zdaje sobie sprawę z własnej sztuczności, choć tak bardzo chce być sobą. Tak naprawdę nie ma jednak kontroli nad własnym życiem, raczej dryfując, niż biorąc odpowiedzialność za swój los.

Co się przydarzyło Panu Migdałowi?

Główna intryga jest trochę rodem z brazylijskiej telenoweli i może zbyt wcześnie można się domyślić, jaka jest ta straszna rodzinna tajemnica, a jeszcze na koniec autor nieco spiłowuje jej zęby (ale nie wypada spoilować).

Poza tym jest Polska – cały zestaw dość oczywistych problemów: partyjni, opozycjoniści, rozmaite wydarzenia, będzie, rzecz jasna, katastrofa smoleńska, media podsycające plemienne polityczne spory i goniące za taśmami, metoo… Czyli znacie, to posłuchajcie.

To, co bardziej mi się podobało, to gra autora społecznym zróżnicowaniem – i nie chodzi tylko o nierówności ekonomiczne, bardziej o tradycje, kapitał kulturowy, ścieżki awansu. Damian jest potomkiem dwóch różnych rodzin. Znacząca jest tu już geografia – jedna rodzina z Krakowa, druga ze Szczecina. Rodzina ojca to zasiedziałe pokolenia krakusów związanych z Uniwersytetem Jagiellońskim. Rosenthale w serwantce, sztychy w salonie. Szczecin – wiadomo, ludność napływowa. Dziadek, kiedyś inżynier, partyjny, antyklerykał. Matka, która jest profesorką socjologii, wkleja się w rodzinę krakowską i to z nią się identyfikuje. To przedstawiciele starych elit, protekcjonalnych i pretensjonalnych.

Jest też wuj, najprzyzwoitszy w całej rodzinie – mieszka na prowincji, ma zakład samochodowy, ciężko pracuje, dobrze traktuje pracowników. W porządku jest też jego córka, awansująca w jakiejś firmie handlującej butami. Dobra jest także prosta góralska rodzina, właściciele wiejskiego sklepiku. Czyli nowa, niezbyt bogata, ale radząca sobie klasa średnia. Bez pretensji i grzechów przeszłości. Najbardziej diaboliczną postacią jest natomiast drugi wuj – znany dziennikarz polityczny, dziwkarz, karierowicz, podsycający polityczne spory. On reprezentuje tę najgorszą Polskę, oni – zwykłych ludzi, którzy dbają o swoje poletko.

Powiedzmy sobie, że nie jest to zbyt rewolucyjne i może nie wygląda bardzo oryginalnie, ale jest tu też sporo całkiem niezłych obserwacji, które pokazują rozmaite dystynkcje, pomieszania i połączenia rzeczywiście występujące w polskich rodzinach. A na koniec wszyscy znowu spotykają się na pogrzebie.

*
Cixin Liu, Piorun kulisty, przeł. Andrzej Jankowski, Rebis 2019

piorun-kulisty-okladkaPamiętam tylko, że stało się to w dniu moich urodzin, bo tata i mama zapalili świeczki na torcie i usiedliśmy wokół czternastu języczków płomieni.

Za chwilę dotychczasowe życie Chena się skończy, bo do pokoju wpadnie piorun kulisty i zamieni jego rodziców w popiół.

Cixin Liu to autor świetnej trylogii SF Wspomnienie o przeszłości Ziemi, polecanej przez Obamę. Gwiazda chińskiej fantastyki, pisze prawdziwe, hard SF. Piorun kulisty to jego wcześniejsza powieść, już nie taka wspaniała, ale całkiem niezła.

Piorun kulisty to wciąż niewyjaśnione zjawisko meteorologiczne. Autor zastrzega na początku, że opiera się na wiedzy zgromadzonej do roku 2004, potem pojawiły się nowe hipotezy, ale wciąż do końca nie rozpoznano jego istoty. Były też podejrzenia, że jest ono tylko efektem złudzenia. W każdym razie jest niezwykle rzadkie, przez lata znane głównie z relacji obserwatorów. Ja je znam z opowieści mojej babci, która to podobno widziała, oraz z filmu Michałkowa Spaleni słońcem.

Czy porządek na Ziemi mogą zrobić tylko kosmici?

Chen, którego rodziców zabija piorun kulisty, jest obsesyjnym badaczem tego fenomenu. Pracuje w różnych zespołach naukowych, pojawiają się rozmaite sposoby wywołania takiego pioruna sztucznie albo przewidzenia naturalnych wyładowań. I hipotezy – w końcu jedna trafna i niezwykle spektakularna. Powiedzmy, że ma to coś wspólnego z mechaniką kwantową i jej interpretacją kopenhaską – czyli ważnym elementem jest wpływ obserwatora. Fizyków może ten pomysł nie zadowoli, ale dla laika wygląda całkiem nieźle. Dla mnie to najlepsza rzecz w tej powieści!

Fantastyka feudalna, kosmiczna i genetyczna

Jest też w niej jakaś akcja i polityka. Na scenę wkracza niezwykle piękna pani major, opętańczo zainteresowana bronią. Czy nauka może uniknąć tego, że jej wynalazki będą miały zastosowanie militarne? I czy mogłaby się rozwijać, gdyby nie była finansowana przez wojsko? Jest to dylemat, chociaż niezbyt nowy. W końcu trzeba będzie go rozwiązać w praktyce, kiedy wybuchnie wojna Chin – chyba z całym światem.

My myślimy o zagrożeniu chińskim z innej perspektywy, jest sporo książek, w których to Chiny wygrywają światową konkurencję i rządzą. W powieści Cixin Liu Chiny, mimo swego militaryzmu, są w gruncie rzeczy bardzo poczciwe.

Dziecięce koszmary i koszmarnie wielki kosmos

*
Tayari Jones, Nasze małżeństwo, przeł. Aleksandra Wolnicka, Otwarte 2019

nasze-malzenstwo-okladkaSą na świecie dwa rodzaje ludzi: ci, którzy opuszczają swój dom rodzinny, i ci, którzy tego nie robią. Z dumą mogę powiedzieć, że należę do pierwszej kategorii.

Bohater opuszcza małe miasteczko w Luizjanie i jedzie na studia do Atlanty. Jest pierwszym czarnym studiującym w rodzinie, poznaje artystkę z dobrego czarnego domu, biorą ślub. Kochają się – jak bardzo?, chociaż czasem kłócą, po półtora roku małżeństwa jeszcze nie zdecydowali się na dziecko. I wtedy wydarza się katastrofa: Roy zostaje niesprawiedliwie oskarżony o gwałt na białej kobiecie i skazany na dwanaście lat więzienia. Sąd jest rasistowski i nierzetelny, więzienie jest ciężkim miejscem, czyli znane amerykańskie problemy – jednak nie o tym jest ta powieść. Autorka stawia pytanie, czym jest małżeństwo. Ile może przetrwać? Kiedy Roy jednak wychodzi z więzienia wcześniej, po kilku latach, po interwencji sądu federalnego, jego żona związana jest z innym mężczyzną…

Gładko się czyta. Będzie happy end, ale nie taki, jak się spodziewacie. No i w tym przypadku również – Barack Obama poleca.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij