Kinga Dunin czyta

Kinga Dunin o Bator i Fiedorczuk: Alina i Balladyna

Jeśli istnieje czuły narrator, to w powieści Bator mamy do czynienia z narratorką okrutną, dość bezlitośnie traktującą swoje postacie. Kinga Dunin czyta „Gorzko, gorzko” Joanny Bator i „Pod słońcem” Julii Fiedorczuk.

Trudno sobie wyobrazić dwie tak różne książki, które jednocześnie są dość podobne. Obydwie to sagi, rodzinne historie rzucone na tło społecznych zmian. Jedna i druga sięga do okresu przedwojennego i doprowadza opowieść do czasów współczesnych. No i mamy dwie kobiece autorki, co nie jest bez znaczenia. Można by w zasadzie powiedzieć, że się uzupełniają. Z jednej strony mamy Dolny Śląsk, najpierw niemiecki, potem już „ziemie otrzymane”. Z drugiej Podlasie, okolice Drohiczyna i Siemiatycz, właściwie Kresy. A Kresy – wiadomo – wielokulturowe, nostalgiczne… Trudno jednak spiąć te dwie historie, nie dlatego, że wschód z zachodem się nie spinają, tylko dlatego, że różnią się od siebie jak – bo ja wiem? – Alina i Balladyna?

*
Joanna Bator, Gorzko, gorzko, Znak 2020

Gorzko gorzko BatorTej jesieni kupiłam dom w górskiej wiosce na Dolnym Śląsku.

Dom w Sokołowsku, takim modnym ostatnio miejscu, które było niemieckim Davos, (Görbersdorf), kurortem ze znanymi sanatoriami dla chorych na gruźlicę, ale teraz jest „magicznym miejscem” ze zniszczonymi sanatoriami. Narratorka, która w zasadzie chowa się za opowieścią trzecioosobową, czasem jednak ujawnia się w pierwszej osobie, bada historię swojej rodziny, a właściwie trzech kobiet: swojej prababki, babki i matki. No i opisuje własną, mamy więc cztery pokolenia kobiet.

Sagi zazwyczaj kołyszą, ta powieść ma chyba wciągać nas w inny sposób – jak mocny serial. Krótkie odcinki, każdy kończy się cliffhangerem, sugeruje, że coś złego się wydarzy, ale nie wiemy jak, coś mówi, ale nie do końca, zatrzymuje się tuż przed momentem wyjawienia tajemnicy. Do tego trochę pieprzu – morderstwo, kanibalizm, duch, jasnowidz obdarzony tajemną mocą. Wszystkie postacie narysowane są grubą kreską, bez półcieni, jak wycinanki z tektury. Powiedzmy, że są wyraziste. Większość dość paskudna. Bator jest mistrzynią w opisywaniu ludzkiej brzydoty, fizycznej i wszelkiej. Jeśli istnieje czuły narrator, to w tym wypadku mamy do czynienia z narratorką okrutną, dość bezlitośnie traktującą swoje postacie. Jeśli nie w ich opisie, to w doświadczeniach, które im funduje. Gorzko, gorzko.

Kobiety cierpią i pragną miłości. Cierpią z powodu: patriarchalnego ojca, bijącego partnera, mężczyzn, którzy wykorzystują i odchodzą. A, i jeszcze są złe zakonnice w domu dziecka. Poza tym cierpią z powodu braku matki, emocjonalnych zranień i zaniedbań w dzieciństwie oraz czytania romansów i neurotycznej potrzeby miłości. Z matki na córki przechodzi jakieś fatum. Na szczęście narratorce – traktowanej z większą delikatnością niż jej antenatki – uda się to fatum przełamać. Nieoczekiwanie spadnie na nią deszcz pieniędzy, uroczy biznesik będzie się kręcił, znajdzie się i miły kolega, i fajny pies. Słodko.

Dunin o laureatce Nike

*
Julia Fiedorczuk, Pod słońcem, Wydawnictwo Literackie 2020

Pod słońcem Fiedorczuk Kiedy odzyskał przytomność, różowe światło wpadało do pomieszczenia przez odsłonięte okna – od razu wiedział, że to raczej wieczór niż ranek i że na zewnątrz się chmurzy.

Pod słońcem przeczytałam już jakiś czas temu i pomyślałam: jaka piękna opowieść, może nawet baśń o spełnionym ludzkim życiu. Może nawet za piękna. Po przeczytaniu Bator jednak znowu po nią sięgnęłam – dla odzyskania równowagi.

W centrum dwie postaci: Michał i Barbara to zwykli ludzie, urodzeni przed wojną. Oboje ze wsi, ale nie tej samej. Dzieliła ich rzeka, po jednej jej stronie mieszkali Polacy, a po drugiej „ruscy”. To trochę kłopotliwe, nie ze względu na rzekę, lecz uprzedzenia, ale obywa się bez większych dramatów. Całe życie spędzą ze sobą, też bez większych dramatów.

Może Michał nie jest aż tak zwyczajny, bo spotkał na swojej drodze dobrego nauczyciela, dzięki któremu nauczył się języka esperanto oraz czytać poezję. Esperanto nie jest bez znaczenia, jest pewną patronującą powieści utopią, w której wszyscy na świecie mogą się porozumieć tym samym językiem, a granice nie mają już znaczenia. Michał trochę wystaje, również dzięki esperanto, z tego małżeństwa, potrzebuje niekiedy czasu dla siebie, koresponduje z różnymi ludźmi, także z kobietą, która może jest dla niego kimś więcej niż przyjaciółką. Szczególnie kiedy spotkają się osobiście. To nie prowadzi jednak do żadnego dramatu. Barbarze natomiast autorka, jako jedynej, udziela głosu pierwszoosobowego, zagląda do jej głowy.

Sięgamy również w przeszłość, do losu ich rodzin, i wychylamy się w przyszłość, bo są i córki, i wnuczka.

Barbara i Michał zostają nauczycielami, przenoszą się do innej wsi, a ostatecznie do miasteczka blisko Warszawy, żeby córki mogły tam pójść na studia. Popierają nowy ustrój, ale bez żadnego fanatyzmu. Brat Barbary po wojnie trafia do więzienia za udział w partyzantce, a właściwie za nieudolną próbę takiego udziału. Po latach wychodzi zmieniony, ale radzi sobie w życiu, też zostaje nauczycielem. I jak można się domyślić, w przeciwieństwie do siostry i szwagra ma poglądy antykomunistyczne. Ojciec Michała jest z kolei bardzo religijny. Rodzina jednak kocha się i wspiera. Tu też nie ma tego żadnego dramatu.

Dunin: Moje siostry komunistki?

Dramatem jest wojna, której wszyscy ci, co przeżyli, będą się bali już zawsze. Wywózki w czasie radzieckiej okupacji, zagłada Żydów, Romów. Oglądamy to jednak oczami dzieci, które nie wszystko rozumieją, albo jest to opakowane w piękną cygańską baśń. No i mimo to życie jakoś toczy się dalej. Ludzie są źli i dobrzy, ten sam człowiek bywa zły i dobry. Ostatecznie jednak dobra jest więcej. Ale żeby mówić o tym, co bolesne, niekoniecznie potrzebne są mocne środki, właśnie ta delikatność autorki jest czasem najbardziej przejmująca. I w żadnej mierze nie jest to sentymentalizm.

Kolejne pory roku, pola, lasy, niebo, chmury, woda… Kolory, odcienie, półtony. Przyroda, której ludzie są częścią, a ich życie przechodzi przez kolejne, znane fazy. Pod słońcem. Świetne postacie miejscowych odmieńców, trochę świętych, trochę szalonych. To jedna z tych powieści, które kończymy z wrażeniem, że bohaterowie są naszymi znajomymi. Plastyczne opisy, piękne frazy, dużo pięknych słów, które przypominają nam, że Fiedorczuk jest poetką.

Dunin: Kino-lino, czyli sekret

Dwie książki, dwa światy, i nie chodzi o przeciwległe części Polski. Różnią się od siebie jak ich pierwsze zdania. (Zawsze na początku mojego wpisu przytaczam pierwsze zdanie książki). Każdemu według potrzeb.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij