Kinga Dunin czyta

Dunin: Notatki z kobiecego getta

Czy istnieje literatura męska uważana za niską? Mężczyźni mniej czytają, ale jest sporo słabej fantastyki, jakaś tania sensacja, może jakieś pornosy?

Czasem, powodowana osobistą sympatią do redaktora prowadzącego, Roberta Kowalskiego, biorę udział w radiowej audycji „Sterniczki”. Udziału w „Babilonie” odmawiałam tak długo, że przestali do mnie dzwonić. Co łączy te programy? Prowadzącymi są mężczyźni, a uczestniczkami same kobiety. Za jednym i drugim stoi dobra wola, chęć oddania głosu kobietom w tak oczywisty sposób niedoreprezentowanym w mediach. Takie doraźne akcje zdarzają się także w Dniu Kobiet. Czemu więc narzekam? Bo baby właśnie takie są, nikt ich nigdy nie zadowoli, wiecznie będą miały pretensję. W końcu bywają tu i tam zapraszane, prowadzą też własne programy, do których zresztą zapraszają głównie mężczyzn. Liczą się przecież kompetencje i medialna osobowość. A kobietom, jeśli nawet nie brakuje tych pierwszych, to zawodzi drugie. Może z czasem się wyrobią i sytuacja się wyrówna. I w końcu zobaczę kiedyś lub usłyszę program publicystyczny, w którym wystąpi jeden facet i trzy kobiety. A na razie nie powinnam narzekać, bo te kobiece getta pod męskim przewodnictwem to taka szkółka dla nas. I szansa, którą należy wykorzystać. Podobnie jak panele o feminizmie, do których zaprasza się tylko kobiety, bo co to właściwie obchodzi mężczyzn. I panele literackie – oddzielne dla prawdziwych pisarzy i dla kobiet, które parają się kobiecą literaturą. Serie promujące kobiecą literaturę, np. seria Z miotłą. Może powinna być też seria z mopem? Owszem, istnieją serie tematyczne i narodowe, ale czy kobiety też są innym narodem? A tematy tzw. „kobiece” nie są po prostu ludzkie?

 

Z drugiej strony wszystko to służy promocji – kobiet, kobiet-komentatorek, kobiet piszących. Czyli dobrze. Dobrze w ramach tego, co da się tutaj uzyskać. W luksusowym getcie.

 

Jest też jeszcze jedno getto – kobiecej literatury niższych lotów, tej traktowanej z lekką albo żrącą pogardą. Pewno można dorzucić do tego i prasę kobiecą. Nie chcę spierać się, gdzie przebiega granica owego getta. Z tego, co czytałam Katarzyny Grocholi, są to lekkie, popularne i dość sprawnie napisane powieści. Znam też na wylot – kiedyś dorabiałam ich tłumaczeniami – harlequiny. To, co mnie w nich wzruszało, to to, że były pisane przez amatorki, gospodynie domowe. Pisałam też kiedyś o polskich Bridget Jones, fali powieści, które ukazały się po ogromnym sukcesie książki i filmu. Analizowałam też Musierowicz. I jeśli podarować sobie złośliwości, że to nie najlepsza literatura, to zwykle prowadzi to do dość prostych konstatacji – powielają stereotypy płciowe, a ostatecznym celem i spełnieniem kobiety okazuje się miłość, małżeństwo i dziatki.

 

Z drugiej strony, pojawiają się w nich też elementy emancypacyjne, odpryski dyskursu feministycznego, przemoc domowa, oswajanie inności. Kiedy tłumaczyłam harlequina, którego bohaterką była przepiękna pani pastor, zastanawiałam się, jak się to spodoba polskim katoliczkom. W polskich Bridget Jones za pierwowzorem pojawili się mili przyjaciele geje. Już nie wspominając o zaniku kultu dziewictwa, rozwodach, dzielnych i zaradnych kobietach i patchworkowych rodzinach. Mam wrażenie, że teraz literatura kobieca staje się bardziej konserwatywna, ale nie jest to jednak Trędowata. A i czasy KKK jednak dobiegają końca. I może jest to fenomen wart zbadania i odnotowania. Chociaż z pewnością to ogromne pole produkcji literackiej przeznaczonej dla kobiet też jest znacznie zróżnicowane pod względem aprobowanej swobody obyczajowej i wzorów kobiecości.

 

To, co wszystkie te pozycje łączy, to pragnienie miłości. Można powiedzieć, że taka właśnie (biologicznie?) jest emocjonalność kobiet. Można powiedzieć, że to gender i kultura każą im się na miłości koncentrować. Chciałabym zaproponować inną interpretację. To po prostu jest kobiecy populizm. Kobiety mają gorzej, mają mniej czasu, pieniędzy, szacunku, władzy. I często trudno im to właściwie nazwać i dostrzec w drobnych przejawach codziennego życia. Kiedy dobry i kochający mąż, gdy próbują mu coś opowiedzieć o swoich emocjach, odpowiada: Nie marudź, dzidziu. Kiedy oglądają kolejny film, gdzie kobiety są tylko ozdobnikami. Telewizyjny program z samymi facetami. Nieustanne doradza im się, co jeszcze ze sobą zrobić, żeby podobać się mężczyznom, bo przecież żadna kobieta nie jest dość doskonała. Przykłady można mnożyć w nieskończoność. A miłość, mimo że trudno osiągalna, wydaje się oczywista, nielimitowana i przynależna kobietom.

 

Chciałabym, żeby mnie ktoś pokochał. Czy nie kryje się za tym po prostu pragnienie równości, i szacunku? Niech ten świat i kultura wreszcie mnie zaczną doceniać, słuchać i szanować. Pokocha?

 

Nie wiem, czy warto to kobiece getto krytykować, choć trzeba mu się czasem przyglądać. I to w możliwie szerokim kontekście, szerszym niż tylko wartości literackich, bo tych zjadliwych krytyk czytelniczki i tak albo nie przeczytają, albo nie uznają. A ci, którzy to wiedzą, i tak wiedzą, a w ten sposób dostarcza im się poczucia wyższości.

 

I na koniec pytanie. Czy istnieje też taki segment uważanej za niską literatury męskiej? Mężczyźni mniej czytają, ale jest sporo słabej fantastyki, jakaś tania sensacja, może jakieś pornosy? Nie wiem. Może mężczyźni niczego nie muszą sobie kompensować? Wiem jednak, że nigdy nie zdarzyło mi się przeczytać złośliwej czy choćby krytycznej recenzji z tego typu męskiej twórczości.

 

Czytaj także:

Kinga Dunin, Tina, Tina… Tina, głupcze!

Ignacy Karpowicz, Kwadratowe kółeczka

Kinga Dunin, Magazyn zamiast-Książki

Magda Majewska, Czytaj kobiety, głupcze!

Anna Dziewit-Meller, Remigiusz Grzela, Joanna Laprus-Mikulska, Grażyna Plebanek, Katarzyna Tubylewicz, Na czytelniczym dnie

Piotr Kofta, Anna Kałuża: Kulturowa i (handlowa) wojna

Magdalena Miecznicka, Grzegorz Wysocki: W Polsce literatura służy temu, żeby dobrze wypaść

Piotr Kępiński, Inga Iwasiów: Literatura dzieli się na ogólną i kobiecą?

Kaja Malanowska, Czas entuzjastek

Kinga Dunin: Dlaczego nie ma polskiej Munro?

Anna Dziewit-Meller, Remigiusz Grzela, Joanna Laprus-Mikulska, Grażyna Plebanek, Katarzyna Tubylewicz, Munro w Polsce nie miałaby szans

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij