Legalizacja aborcji w 1956 roku nie zmieniła faktu, że o miejscu kobiety w społeczeństwie w sposób autorytarny decydowali mężczyźni. Ten porządek, charakterystyczny dla instytucji Kościoła katolickiego, na przełomie lat 50. i 60. ugruntowany został dodatkowo przez ścisły splot dyskursu religijnego z narodowym.
Zapraszamy na warszawską premierę książki Marcina Kościelniaka, która odbędzie się 8 grudnia o 15 w Muzeum Sztuki Nowoczesnej. W rozmowie oprócz autora wezmą udział Agnieszka Graff i Joanna Gzyra-Iskandar, a spotkanie poprowadzi Kinga Dunin.
**
We wstępie do książki Aborcja i demokracja Marcin Kościelniak pisze:
„Chętnie godzę się, aby przyjęte przeze mnie w tej książce stanowisko badawcze, podporządkowane nienegocjowanej regule świeckości państwa – rozumianej jako warunek pluralizmu, demokracji i ochrony praw człowieka, w tym przede wszystkim kobiet – nazwać skrajnie lewicowym. Pozwala mi ono pokazać, że niemal wszyscy reprezentanci polskiej opozycji, którzy «w sposób mniej lub bardziej jawny i otwarty» występowali przeciwko władzy komunistów, byli kontrrewolucjonistami.
Więcej: że byli nimi właśnie «z natury rzeczy» w tym sensie, że jako «naturalne» narzędzia oporu i «naturalny» sposób gruntowania polskiej tożsamości przyjmowali odwołanie do porządku tzw. wartości chrześcijańskich, narodowych i autorytetu Kościoła katolickiego. Tym samym «w sposób mniej lub bardziej jawny i otwarty» występowali przeciwko prawu do aborcji, które było rewolucyjnym osiągnięciem autorytarnego komunizmu na rzecz wolności, praw kobiet i demokratyzacji życia społecznego”.
czytaj także
Poniżej prezentujemy fragment książki opowiadający o reakcji Kościoła i prymasa Stefana Wyszyńskiego na tę rewolucyjną zdobycz – czyli ustawę o warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, przyjętą 27 kwietnia 1956 roku.
**
28 kwietnia 1956 roku w liście do ks. Bronisława Dąbrowskiego [prymas] Wyszyński pisał:
„To, co się stało w ostatnim Sejmie, jest potwornością. Kobiety powołane do dawania Polsce życia, i na komisji, i na plenum wypowiedziały się przeciwko własnemu posłannictwu przyrodzonemu i narodowemu. Niech przynajmniej modlitwa zakonnych kobiet naprawia krzywdy wyrządzone narodowi przez kobiety-posłanki”.
Dwa dni później w swoim dzienniku notował:
„Najbardziej tragiczna w tej sprawie była rola kobiet. Już na komisji wszystkie posłanki – Sztachelska, Wasilkowska, Tomczykowa, Tatarkówna, Budzyńska – wypowiedziały się za projektem ustawy. W Sejmie dzień uchwalenia projektu nazwano „dniem kobiet”. […] Nie „dniem kobiet” ale „dniem morderczyń” należałoby nazwać ten sejmowy występ kobiet polskich”.
Jeszcze pół roku później Wyszyński mówił o „wstrząsie” doznanym „pod obuchem […] odkrycia”, że „właściwie to kobiety doprowadziły do zwycięstwa zasady śmierci nad zasadą obrony życia”. Wstrząs ten miał jednak, jak można się domyślać, inne źródło. Wynikał z odkrycia, że – jak w przedwojennej Polsce, tak również w Polsce Ludowej – istnieją kobiety nie tylko domagające się publicznie swoich praw, ale że prawa, o które walczą, dotyczą ich życia seksualnego i prokreacyjnego, zatem sfery, która należała do najpilniej kontrolowanych przez Kościół.
Charakterystyczne, że choć w debacie sejmowej za prawem aborcyjnym wypowiadali się w większości mężczyźni, Wyszyński zupełnie ich pominął. „Czterystu mężczyzn” obsadził bowiem w innej roli: nadzorców, którzy „pozwolili […] robić kobietom, co chciały”. Scena ta – w sposobie, w jaki zainscenizował ją Wyszyński – dobrze pokazuje pozycję, jaką w teatrze ról społecznych Kościół rezerwował dla kobiety. Co ważne, w obrębie dyskursu Kościoła ról tych nie wyznaczyło społeczeństwo (precyzyjniej: mężczyźni), ale Bóg. To Bóg jest „suwerenem”, który – w zgodzie z regułami władzy suwerennej – „skazuje na śmierć i pozwala żyć”, a dotyczy to także tzw. nienarodzonych i, co za tym idzie, ich „matek”. Zgodnie z tym sejmowe wystąpienie kobiet Wyszyński opisywał jako powtórzenie „katastrofy rajskiej”.
Finansowanie feminizmu w Polsce jest dziś kluczowe dla demokracji
czytaj także
Skutkiem odwołania do autorytetu prawa „boskiego” i „naturalnego” było zdefiniowanie reguł męskiej dominacji (będących „paradygmatyczną formą przemocy symbolicznej”) jako transcendentnych, co czyniło te reguły niedyskutowalnymi i gwarantowało uprzywilejowaną pozycję mężczyzn (w tym kleru). Reakcja Wyszyńskiego jest świadectwem, że rewolucja aborcyjna rozpoczęta 27 kwietnia 1956 roku – choć w debacie sejmowej nie została przez posłanki zdyskursywizowana jako akt wypowiedzenia posłuszeństwa porządkowi patriarchalnemu – uderzyła w ten porządek w jego newralgicznym punkcie.
Kto zaprzeczy faktom, że polska dziewczyna brudzi i gorszy?
W ramach Wielkiej Nowenny kobiety zostały objęte przez Kościół intensywnym i rozbudowanym programem dyscyplinującym. Katarzyna Jarkiewicz notowała: „organizowano pokutne pielgrzymki za «zbrodnie dzieciobójstwa» i urządzano konferencje dla matek, aby uświadomić im odpowiedzialność za życie”; podczas kursów „głoszono uświadamiające i wychowawcze konferencje, odpowiadano na pytania i analizowano przykłady z życia, ale przede wszystkim słuchano spowiedzi tych matek, które przerwały ciążę”; w trakcie tzw. nawiedzenia parafii przez wędrującą po Polsce kopię obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej „wystawiano złote księgi, do których wpisywały się kobiety zdecydowane urodzić dzieci mimo wcześniejszych deklaracji aborcyjnych”; w niektórych kościołach „podczas peregrynacji tworzono straże honorowe złożone z dzieci, które uniknęły aborcji”; propagowano akcję listów kobiet do Matki Bożej z „przyrzeczeniami utrzymania ciąży nawet w sytuacji zagrożenia życia”.
Dzieci Wyszyńskiego i Gomułki. Od 1980 roku robimy wszystko, by umacniać ich wersję mitu narodowego
czytaj także
Kościół organizował poradnictwo dla kobiet w ciąży, pomoc materialną i domy opieki dla młodych matek (od roku 1966 działania te koordynowała Komisja Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Rodzin). 15 września 1957 roku na Jasnej Górze Wyszyński wezwał uczestniczki pielgrzymki do „krucjaty kobiet w obronie życia narodu”. Jej pierwszy cel określono jako nadanie „maryjnego stylu” życiu każdej kobiety („strój, sposób bycia i mowy, czystość, macierzyństwo fizyczne i duchowe”). Probierzem był odczytany na Jasnej Górze, a także w parafiach Akt gotowości kobiet polskich do pracy nad chrześcijańskim odrodzeniem Narodu, zawierający zobowiązanie do walki o to, by „każde poczęte życie spokojnie rozwijało się pod sercem polskich matek”.
Prymas w toku Wielkiej Nowenny nieustannie nawiązywał do szeroko opisywanych w prasie zmian w obyczajowości polskiej młodzieży, przede wszystkim kobiet, w których to zmianach dostrzegał zgubny styl „nowoczesności” i którym przeciwstawiał tradycyjne normy kultury katolickiej. „Czy nie sądzicie, że musi się znaleźć ktoś, kto zaprzeczy faktom i opiniom, że dziewczyna polska nie ma godności osobistej, że prowokuje tylko do zła, że jest zbrukana, że brudzi i gorszy?”; ktoś, kto skończy ze „straszną opinią”, że Polki są „«najłatwiejsze» i «najtańsze»” – pytano w publikacji Instytutu Prymasowskiego List z Jasnej Góry do dziewcząt (1958), wzywając do „krucjaty czystości dziewcząt polskich”. Wskazówki normatywne obejmowały język („żadnych brudnych wyrazów”), spojrzenie („Nie trwoń go. Nie zniekształcaj uwodzącym przymrużeniem oczu”), gesty („jak chodzisz, jak trzymasz swoje nogi, ręce, jak się pochylasz i jak podnosisz”), strój („suknia jest po to, by zasłonić ciało, a nie po to by je odsłaniać”). „Tylko od Ciebie zależy, czy ktoś przed Tobą uklęknie, czy cię sponiewiera” – zwracano się do „Zosi, Hanki czy Marysi”, napominając:
„Gdy będziecie z woli Bożej powołane do małżeństwa i rodziny, by jako matki rodzić Ojczyźnie i Kościołowi dzieci Boże, musicie być czyste, nawet w małżeństwie, w pewien sposób dziewicze. A wy dobrze wiecie, że dziś musicie być czyste, aby jutro wasze dzieci rodziły się z czystych matek”.
Androcentryczny splot
Dziewictwo – „największy skarb, który [kobiety] mają wnieść do życia rodzinnego” – było najpilniej strzeżoną normą („gotowe bądźcie płacić za waszą czystość drogo, choćby krwią własną”). Wyszyński wielokrotnie powtarzał: „Synowie polskiej ziemi rodzili się dotychczas z czystych matek i nadal z czystych i szanowanych – rodzić się będą. Tego pragniemy!”; „My wolimy rodzić się z czystych matek!”; „Pragniemy, aby Polska nadal rodziła się z czystych matek”. Młodych mężczyzn czynił strażnikami „honoru” koleżanek, a młode kobiety wzywał: „potrzebne są wasze czyste ciała, bo chcemy, by Naród polski rodził się z czystych matek!”. O dziewczynie, która nie dochowałaby „czystości”, w kazaniu skierowanym do młodzieży mówił: „Czy potem z niej będzie zdrowa matka? Czy z niej wyrośnie zdrowe dziecko? Jakżeż! Po takim życiu?”.
czytaj także
Do tych uwag trzeba zrobić dwa przypisy.
Choć padały słowa potępienia („morderczynie”), a mówiąc o zepsuciu młodzieży, Wyszyński w szczególny sposób atakował młode kobiety („lale malowane”) – to dyskurs polskiego Kościoła na przełomie lat 50. i 60. nie był całkowicie mizoginiczny. O pozycji kobiety w tym dyskursie decydowało bowiem nie tylko odesłanie do biblijnej Ewy, która „choć nazywana była matką życia, zrodziła śmierć” – ale także do biblijnej Maryi, patronki Milenium, która „przez swą uległość i posłuszeństwo Bogu zrodziła światu Życie”. Kobiety przedstawiano jako ostoję Kościoła – pod warunkiem że podporządkowywały się jego dyscyplinie.
Po drugie, choć odpowiedzialnością za aborcję obarczano przede wszystkim kobiety, Kościół zaznaczał, że ich „niedole” są „bardzo często wywoływane głębokimi schorzeniami moralnymi naszych mężczyzn katolickich”, którzy „nie chcą bronić życia dzieci Bożych”. Wychowanie dziecka Wyszyński przedstawiał jako „wspólną odpowiedzialność” rodziców („Nie mówcie: to sprawa żony, ja się do wychowania dzieci nie wtrącam!”), mężczyzn czynił „stróżami kołyski”, a aborcję przedstawiał jako „grzech małżeństwa”.
Słuchaj podcastu „Wychowanie płci żeńskiej”:
Kościół, jak widać, starał się na swój sposób nadążać za duchem zmian społecznych. Być może rolę w tym odegrały same kobiety, którymi otaczał się Wyszyński. Badacze podkreślają kluczowy wpływ, jaki na prymasa miały kobiety ze stowarzyszenia tzw. ósemek, szczególnie w czasie, gdy przebywał na internowaniu. To Maria Okońska i Janina Michalska miały nakłonić go do napisania Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego. Oczywiście, kobiety te skrupulatnie przestrzegały reguł wyznaczonych przez Kościół, były także wyznawczyniami katolickich, patriarchalnych wartości. O tym jednak, że w tych ramach poruszały się z pewną swobodą, informuje notatka służb bezpieczeństwa z założonego w Komańczy podsłuchu: „Korzystnym, zdaniem Wyszyńskiego, jest fakt, iż księża nie wiedzą, że z projektem Wielkiej Nowenny wystąpiły kobiety, ponieważ nie lubią, gdy one rządzą”.
Wspomniane korekty w obrębie dyskursu polskiego Kościoła nie zmieniały jego androcentrycznego charakteru: o miejscu kobiety w społeczeństwie w sposób autorytarny decydowali mężczyźni. Ten porządek, charakterystyczny dla instytucji Kościoła katolickiego, na przełomie lat 50. i 60. ugruntowany został dodatkowo przez ścisły splot dyskursu religijnego z narodowym.
Jest ONR-u spadkobiercą… Kościół czy partia?
Rok 1966 przebiegł pod znakiem dwóch konkurencyjnych uroczystości: państwowych obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego i kościelnych uroczystości Tysiąclecia Chrztu Polski. Był to finał trwającego z różnymi nasileniami przez dekadę starcia, którego zarzewiem był program Wielkiej Nowenny, a który Marcin Zaremba opisał przekonująco jako „konflikt o nacjonalistyczną legitymację, o to kto, Kościół czy partia, jest spadkobiercą narodowej tradycji”. Jak podkreślali Andrzej Dudek i Ryszard Gryz, „[o]bchody milenijne są obecnie dość powszechnie uważane za triumf Kościoła; przypisuje się im też ogromną rolę w odbudowie tożsamości religijnej i narodowej Polaków”.
czytaj także
Splot treści narodowych i katolickich miał wymiar programowy: właśnie Wielka Nowenna była, jak podkreślają badacze katoliccy, przestrzenią wykuwania się teologii narodu Wyszyńskiego. „Według kardynała podstawowym elementem spajającym naród jest religia katolicka i Kościół rzymski, będący jednocześnie Kościołem polskim”, a więź ta została ustanowiona w akcie chrztu Polski – streszczał najważniejsze punkty programu Wyszyńskiego Michał Łuczewski. Dlatego prymas uważał, że „upadek narodu jest równoznaczny z odejściem od wiary”, a „rozdział Kościoła od państwa uznawał za coś sztucznego i szkodliwego”. „Hierarcha utożsamiał polskość z katolicyzmem” – podsumowywał Noszczak. Innymi słowy: ideologii narodowo-katolickiej Wyszyński nadał teologiczne uzasadnienie, a „Naród” (pisany niemal bez wyjątku wielką literą) uczynił najważniejszą kategorią życia indywidualnego i społecznego.
W dokumencie episkopatu Założenie ideologiczne – myśli przewodnie obchodów z 1965 roku czytamy:
„Zrozumiemy i przeżyjemy nierozerwalną jedność Kościoła i narodu zaślubionych sobie przez chrzest przed tysiącem lat […]. Kościół został wcielony w życie narodu, wszczepiony w jego byt i dzieje, jak Słowo Przedwieczne w ciało… […] Nie można więc rozdzielić – jak chcą niektórzy – Kościoła i narodu, stanowią one świętą, nierozerwalną całość”.
W kazaniu inaugurującym finał obchodów Te Deum Wyszyński mówił:
„dzisiaj na polskiej ziemi żyje ponad 30 milionów ochrzczonych Polaków, o których sprawiedliwie trzeba mówić, że są Narodem ochrzczonym, chrześcijańskim, Narodem katolickim. Jakże inaczej można by go nazwać? Nie można i nie wolno!”.
W jednym z kazań roku Te Deum tłumaczył:
„w Polsce Kościół i Naród to niemalże brat i siostra, to niemal rodzeństwo. Tak bardzo przenikają się nurty narodowy i religijny, iż właściwie trudno rozróżnić, gdzie płynie nurt religijny, chrześcijański, a gdzie narodowy”.
Beatyfikacja Wyszyńskiego. „Prymas Tysiąclecia nie został poinformowany o Zagładzie”
czytaj także
W kazaniu wieńczącym Wielką Nowennę Wyszyński podkreślał:
„W czasach internacjonalizmu, gdy często w fałszywy sposób potępia się nacjonalizm i patriotyzm, lub zniekształca się jego właściwe pojmowanie, biskupi polscy stali na stanowisku odpowiedzialności za nauczanie swego Narodu […]. My wbrew temu odważnie mówiliśmy narodom o Polsce, która już od tysiąca lat jest chrześcijańska”.
W liście pasterskim na zakończenie Wielkiej Nowenny episkopat podsumowywał:
„Polskie „Te Deum” ujawniło raz jeszcze nierozerwalną więź katolicyzmu z polskością, Kościoła z Narodem. Więź to tysiącletnia, niezwyciężona! […] Jak łaska z naturą, tak stapia się chrześcijaństwo z polskością w jeden kształt narodowego bytu”.
Przykłady tej narodowo-katolickiej retoryki można mnożyć, sięgając do licznych kazań, listów i komunikatów adresowanych przez prymasa i episkopat do wiernych w toku milenijnej dekady. Program ten na dziesięciolecia wyznaczył kształt dyskursu politycznego polskiego Kościoła.
*
Fragment pochodzi z książki Marcina Kościelniaka Aborcja i demokracja, która ukazała się w Wydawnictwie Krytyki Politycznej. Pominięto przypisy. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.
**
Marcin Kościelniak – kulturoznawca, teatrolog, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Redaktor „Didaskaliów. Gazety Teatralnej”. Zajmuje się powojenną kulturą polską, w szczególności zagadnieniami władzy rozproszonej, przemocy symbolicznej, sztuki politycznej oraz mechanizmami ustanawiania wiedzy o przeszłości. Wydał książkę Egoiści. Trzecia droga w kulturze polskiej lat 80. (2018) oraz współredagował tom Autocenzura i cenzura. Nowe ujęcia (2024). W ramach grantu NCN prowadzi projekt badawczy „Kulturowa i polityczna historia aborcji w Polsce 1956-1993”; książka Aborcja i demokracja jest jego pierwszą odsłoną.