Kraj

Czas na zielony konserwatyzm

Fot. Maaike Schauer / Greenpeace

Jeśli nie będziemy w stanie w pierwszej kolejności skutecznie zadbać o stan powietrza, wody czy gleby w naszym własnym kraju, to z pewnością nie będziemy w stanie wpłynąć na to, o ile stopni Celsjusza podwyższy się średnia temperatura atmosfery całej planety.

„Spięcie” to projekt współpracy międzyredakcyjnej pięciu środowisk, które dzieli bardzo wiele, ale łączy gotowość do podjęcia niecodziennej rozmowy. Jagielloński24, Kontakt, Krytyka Polityczna, Kultura Liberalna i Nowa Konfederacja co kilka tygodni wybiera nowy temat do dyskusji a pięć powstałych w jej ramach tekstów publikujemy naraz na wszystkich pięciu portalach.

Dyskusja na temat aktualnej polityki klimatycznej w Europie jest niezwykle trudna. Można nawet zaryzykować twierdzenie, iż dla osoby będącej sceptyczną wobec niektórych działań „proekologicznych”, temat ten stanowi swoiste pole minowe, na którym osoba taka musi niezwykle delikatnie dobierać argumenty, aby nie zostać okrzykniętą populistą i trucicielem środowiska.

 

Warto skupić się przede wszystkim na obiektywnych danych statystycznych. Nie zamierzam zaprzeczać, że człowiek ma bezpośredni wpływ na zmiany klimatu. Jednak już nasz kraj ma znacząco ograniczony wpływ na ich zatrzymanie. Zgodnie z raportem Global Carbon Budget 2017 przygotowanym przez 76 naukowców z całego świata globalna emisja CO2 wyniosła ponad 36 mld ton, z czego Polska wyemitowała do atmosfery 326,6 mln ton, co stanowi zaledwie 0,9 proc całej globalnej emisji. Oczywiście mogą pojawić się głosy, iż z uwagi na aktualny stan rozwoju gospodarczego naszego kraju i względnie wysoki poziom życia jego obywateli należałoby rozpatrywać poziom emisji nie pod względem sumarycznym, lecz jej wysokości na jednego mieszkańca. Jednakże w tej kategorii także daleko nam do niechlubnej czołówki, gdyż średnio jeden Polak wyemitował do atmosfery 8,6 ton CO2, co plasuje nas dopiero na 38. miejscu na świecie, za takimi dbającymi o ekologię krajami jak Niemcy, Holandia czy Belgia. Jednocześnie, musimy sobie uświadomić, iż nawet gdybyśmy zsumowali emisję z całej Unii Europejskiej, to stanowi ona jedynie 10% globalnej wartości, a jej udział procentowy względem innych państw świata systematycznie w ostatnich kilkudziesięciu latach spada. Tym samym, jakiekolwiek działania na szczeblu europejskim bez uwzględnienia stanowiska Chin, USA i Indii nie mają zauważalnego wpływu na faktyczne zmiany klimatu.

Świata nie zbawimy

Bardzo podobnie przedstawiają się statystyki dotyczące zużycia węgla na świecie, które jasno wskazują, iż popularne pojęcie dekarbonizacji gospodarki nie zostało jeszcze wcielone w życie. Warto zwrócić uwagę, iż produkcja węgla energetycznego na świecie w roku 2017 wzrosła o 4% w porównaniu do roku poprzedniego, natomiast za prawie 80% globalnego zużycia tego surowca odpowiadają trzy wcześniej wspomniane państwa, tj. Chiny, USA oraz Indie. Nadal ponad miliard ludzi na świecie, szczególnie w Afryce i Azji Środkowej, nie ma stałego dostępu do energii elektrycznej. Potencjalny rozwój koncepcji Jedwabnego Szlaku, a tym samym uprzemysłowienia centralnej części największego kontynentu, będzie niewątpliwie prowadził do zwiększenia zużycia węgla w takich państwach jak np. Pakistan, Wietnam czy Bangladesz. Tym samym zauważalne tendencje spadku zużycia węgla w Unii Europejskiej, podobnie jak z w przypadku emisji gazów cieplarnianych, nie mają znaczącego wpływu na sytuację na rynku globalnym.

Nie uratuje nas plan, który rząd naskrobał na kolanie, bo mu Unia kazała

Warto więc zastanowić się, czy kolejne pakiety klimatyczne przyjmowane przez instytucje UE mają na celu faktyczne zatrzymanie zmian klimatu, czy też promocję konkretnych rozwiązań technologicznych na rynku wspólnotowym. Bez względu na udzieloną odpowiedź na to pytanie, nasz kraj jako członek Unii Europejskiej jest zobowiązany do podporządkowania się ustalonym wspólnie regułom. Natomiast nasi decydenci powinni zrobić wszystko, co w ich możliwości, aby uniknąć gigantycznych kar z powodu niedotrzymania poziomu produkcji energii z OZE oraz systemowo zatrzymać gwałtowny wzrost cen energii elektrycznej. Jednak dbałość o przestrzeganie norm międzynarodowych nie zobowiązuje nas do zajmowania miejsca w awangardzie światowej walki o zatrzymanie zmian klimatu. Jako kraj średniej wielkości nie posiadamy możliwości finansowych, ani politycznych skutecznego wpływu na zachodzące w tym zakresie zjawiska. W tym konkretnym aspekcie powinniśmy się uwolnić od tak popularnej w naszej wiekowej historii próby „zbawienia świata”, a pozostać w sferze minimalnych działań wymaganych przez umowy międzynarodowe.

Zadbajmy o własne podwórko

Czy zatem mamy całkowicie pozostawić politykę klimatyczną i ochronę środowiska swojemu biegowi, skupiając się wyłącznie na realizacji wymaganego prawem planu minimum? W polityce globalnej być może tak, jednak w polityce wewnętrznej powinniśmy maksymalnie wykorzystać wynikające z niej możliwości i szanse rozwojowe.

Z pewnością do podstawowych problemów związanych z ochroną środowiska w naszym kraju należy kwestia zanieczyszczenia powietrza i tzw. niskiej emisji. Dużym problemem zdrowotnym jest stała obecność smogu w polskich miejscowościach. Stan ten potwierdza także raport Światowej Organizacji Zdrowia, z którego wynika, iż wśród 50 najbardziej zanieczyszczonych miast w UE, aż 33 leży w Polsce, a w niechlubnej pierwszej dziesiątce, aż siedem znajduje się w naszym kraju. Kwestia ta została zauważona także przez aktualną ekipę rządzącą i jeszcze przed wyborami samorządowymi stworzony został największy w historii Polski program dopłat do termomodernizacji oraz wymiany źródeł grzewczych „Czyste Powietrze”, którego budżet w swych założeniach ma wynosić ponad 120 mld zł przez 12 lat. Niestety, mimo złożenia 25,7 tys. wniosków w ciągu pierwszych 5 miesięcy obowiązywania programu, podpisano jedynie… 147 umów o dofinansowanie. Podobnie sytuacja przedstawia się z rozwojem prosumenckiej energetyki rozproszonej, gdzie poprawnie zdiagnozowano, iż powszechny montaż instalacji fotowoltaicznych na dachach budynków jednostek samorządu terytorialnego, przedsiębiorstw i osób fizycznych może być jedynym skutecznym sposobem osiągnięcia wymaganego zobowiązaniami wewnątrzwspólnotowymi poziomu 15% udziału odnawialnych źródeł energii w naszym miksie energetycznym do roku 2020. Cóż jednak pozostaje po dobrej diagnozie, jeśli do marca 2019 roku, czyli już po rozpoczęciu nowego sezonu budowlanego, ciągle nawet nie przedstawiono propozycji obiecywanych zmian legislacyjnych, a najnowszy projekt nowelizacji ustawy o OZE przygotowany przez Ministerstwo Energii nie przewiduje żadnych rozwiązań w tym zakresie.

Gospodarka skorzysta na ekologii

Skuteczne wdrożenie nowoczesnych rozwiązań proekologicznych w naszym kraju mogłoby skutkować rozwojem nowych gałęzi przemysłu w sferach nowoczesnych technologii, stwarzających istotne przewagi konkurencyjne naszego kraju. Wdrożenie energetyki rozproszonej w postaci funkcjonujących klastrów energetycznych pozwoliłoby na rozwój takich gałęzi przemysłu jak energetyka geotermalna, biomasowa i wodna, w których posiadamy naturalne przewagi konkurencyjne z uwagi na warunki geofizyczne Polski. Skuteczne wdrożenie technologii elektromobilności w transporcie oraz systemów fotowoltaicznych w budownictwie mieszkaniowym pewnie nie sprawiłoby, iż nagle powstałby globalny polski koncern produkujący panele słoneczne lub samochody elektryczne, lecz być może polskie przedsiębiorstwa stałyby się światowymi liderem w takich innowacyjnych dziedzinach gospodarki, jak formy akumulacji energii elektrycznej, wykorzystanie technologii blockchain w zarządzaniu miastem, czy wdrażanie systemów autonomicznego kierowania ruchem.

Jeśli nie będziemy w stanie w pierwszej kolejności skutecznie zadbać o stan powietrza, wody czy gleby w naszym własnym kraju, to z pewnością nie będziemy w stanie wpłynąć na to, o ile stopni Celsjusza podwyższy się średnia temperatura atmosfery całej planety. Minister Jadwiga Emilewicz na szczycie klimatycznym w Katowicach zaprezentowała obecnym promowaną przez siebie wizję zielonego konserwatyzmu, w myśl którego obowiązkiem każdego rządu jest pozostawienie przyszłym pokoleniom środowiska naturalnego naszego kraju w stanie nie gorszym niż je zastaliśmy. Jednocześnie, zgodnie z założeniem tego nurtu politycznego, dzięki wykorzystaniu możliwości, jakie wiążą się z rozwojem technologii w ochronie środowiska, można dokonać długofalowej transformacji polskiego przemysłu, a jednocześnie bezpośrednio przyczynić się do adaptacji do zachodzących na świecie zmian klimatu. Pytaniem pozostaje tylko, czy nasze państwo będzie posiadało wystarczającą wolę polityczną i skuteczną administrację publiczną, aby wdrożyć ten wymagający proces w życie, czy też zadowoli się ponownie ciepłą wodą w kranie oraz kolejnymi, prostymi transferami społecznymi.

***

Wojciech Płachetka – prawnik, specjalista ds. publicznego prawa gospodarczego, przedsiębiorca działający w branży energetycznej, działacz społeczny, współautor raportów i artykułów branżowych oraz prelegent licznych szkoleń i konferencji.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij