Żegnaliśmy dotąd przyjaciół Krytyki Politycznej, nigdy nie żegnaliśmy jednego z nas.
Brakuje dystansu wieku i doświadczenia. Brakuje czegokolwiek, co jakoś chroni i pozwala napisać w spokoju o śmierci bliskiej osoby. Umarł Konrad Pustoła, miał 39 lat i miał żyć, jak każdy w tym wieku. Jeśli chodził z nami niedawno na imprezy, widzieliśmy się w Nowym Teatrze albo Krytyce, tak miało być dalej. Nie będzie przez okrutną chorobę, która go nagle zabrała.
Konrad zakładał z nami pismo. Był też pierwszym artystą w Krytyce Politycznej. W okresie, kiedy jeszcze wszyscy robili wszystko, poza oprawą artystyczną rozwoził z Agatą Szczęśniak i ze mną nakład, który magazynowaliśmy u jego rodziny. Przyszedł razem z Magdą Raczyńską, redaktorką i autorką pierwszych numerów, później żoną Konrada. Logotyp Krytyki Politycznej stworzyła artystka Karolina Marzec, zaprzyjaźniona z rodziną Pustołów. Mogliśmy też zawsze liczyć na sympatię i pomoc jego mamy, której nawet nie wiem jak mam współczuć.
Myślami jesteśmy z najbliższymi dla Konrada osobami – Karoliną, bratem Wojtkiem, a także przyjaciółmi Bernardem i Agnieszką.
***
Pierwsze sukcesy Konrad odnosił jeszcze przed powstaniem Krytyki. Zdobył I miejsce w Konkursie Polskiej Fotografii Prasowej w 2001 roku w kategorii „Świat, w którym żyjemy” za cykl fotograficzny Sanna. Był także autorem serii Ale Meksyk! i Siena. Ukończył łódzką filmówkę, Wydział Fotografii w Royal College of Art w Londynie, a także Wydział Nauk Ekonomicznych UW.
O jego pracach słusznie pisano, że mają rys socjologiczny. Rys socjologiczny to ostrożniejsza nazwa na zaangażowanie polityczne czy społeczne artysty. Do najszerzej komentowanych należała zrealizowana w 2009 roku seria wielkoformatowych, panoramicznych fotografii Darkrooms. Narzucającą się fotografowi dwuznaczność wykorzystał do symbolicznego połączenia samotni, jaką jest ciemnia artysty, i klubowego darkroomu – samotni współczesnego świata, gdzie ludzie uciekają na chwilę od siebie i przed społeczeństwem. Mnie ten cykl, wydany później w Wydawnictwie Krytyki Politycznej, i tak zawsze będzie kojarzył się z Le Madame, gdzie się wszyscy na początku spotykaliśmy.
Na krakowskim festiwalu Art Boom w 2011 Konrad pokazał cykl Widoki władzy, złożony z fotografii przedstawiających to, co widzą ze swoich okien ludzie establiszmentu. Współpracując z Bęc Zmianą, cykl rozszerzył później o zdjęcia z innych miast. Władza to nie tylko prezydent, premier, prymas, przedsiębiorca i magnat prasowy, ale też znany reżyser, nobliwa pisarka czy filmowa gwiazda. Polska, którą widzą, to beton, ogrodzenia i chaos, z powiększającymi się wyspami modernizacji według wyobrażeń jednych, realizacji drugich i kontroli trzecich.
Dla mnie najbardziej poruszający cykl zdjęć to Niedokończone domy, pokazany w 2009 na wystawie Nieodkryte/Niewypowiedziane w Nowym Teatrze w Warszawie. Konrad przez kilka lat dokumentował to, co zostało z marzeń ludzi, którzy okazali się ofiarami transformacji, a przede wszystkim to, o czym marzyli. Dziś cykl jest komentarzem do tego, co przez ćwierćwiecze udało się zrealizować, budów transformacji, które udało się dokończyć. Obok prostych opozycji sukcesów i porażek, prywatnego i publicznego, widać estetyczne zbieżności, które mówią równie wiele o Polsce i Polakach.
***
W tych i wielu innych pracach Konrada było coś jeszcze. Coś, czego często brakuje nam wszystkim, którzy zajmują się krytyką społeczną jako artyści, naukowcy albo publicyści. W każdej krytycznej ocenie Konrada było coś czułego. Empatia brzmi zbyt abstrakcyjnie jak na to, co chce znaczyć. Takie są te zdjęcia, bo Konrad taki był.
Strata takiej osoby boli szczególnie.