Miasto

Miasto w koronie

Fot. Pawel Loj/flickr.com CC BY 2.0

Wjeżdżających do miasta samochodem od lat witają kuriozalne tablice: Witaj w Krakowie Mieście Królów Polskich. Z koroną, tyle że nie królewską, miasto próbuje się zmierzyć, stosując radykalne cięcia budżetowe.

Koronawirus unosi zasłonę: pokazuje szczególnie wyraźnie zapaść polskiej ochrony zdrowia i odsłania patologie w systemie zatrudnienia. Uderza we wszystko i wszystkich, a przy okazji ujawnia przykłady niegospodarności, braku skuteczności, złe pomysły i jeszcze gorsze wykonanie.

Koronawirus zamyka nas w domach, prawica otwiera szampana

Wyraźnie widać to w Krakowie, który od lat pracuje na tytuł najczęściej odwiedzanego polskiego miasta. Co prawda nie mieści się ono na podium w rankingu najzamożniejszych polskich miejscowości – w 2019 roku zajęło w nim piąte miejsce ze średnim dochodem per capita wynoszącym 5605,84 zł – ale pozostaje w czołówce. Mimo to w obliczu epidemii zastosowano tu wyjątkowo radykalne cięcia kosztów.

Kiedy po północy wyglądam z okna na poddaszu, tam, gdzie powinny się znajdować wieże kościoła Mariackiego, widać tylko ciemność. A jednak jestem w domu i wieża pewnie też nadal tam jest – po prostu jej nie widzę, bo Kraków po północy wyłącza wszystkie uliczne latarnie. Przez cztery nocne godziny miasto jest niemal całkowicie ciemne, a jedyne źródła światła, na które można liczyć, to okna mieszkańców. Gdyby ktoś zdecydował się mimo obostrzeń na spacer po Rynku, który zazwyczaj nie jest pusty o żadnej porze dnia i nocy, zobaczy wymarłe miasto. Kraków dziennie oszczędza na tym 20 tysięcy złotych.

Tego wyciemnienia nie konsultowano z przedstawicielami policji – ci przekonują w mediach, że niewiele trzeba, by miejskie oszczędności skończyły się serią włamań i rozbojów. Łatwiej o nie tym bardziej, że liczne lokale stoją teraz puste, a na sąsiedzką pomoc w najpopularniejszych dzielnicach trudno liczyć. Wieloletni proces turystyfikacji sprawił, że mieszkańcy uciekli ze ścisłego centrum – przyjemniej żyć w miejscu, gdzie co tydzień inni jubilaci nie świętują hucznie urodzin, a wejście do bramy nie bywa mylone z szaletem. Zresztą i tak niewielu już na to stać.

W okolicy, gdzie mieszkam, niebędącej ścisłym centrum miasta, ale nadal z widokiem na kościelne wieże, tych zapalonych okien nie ma wcale wielu. Mieszkania wynajmowane przez studentów stoją częściowo puste, a Airbnb pełne jest „wyjątkowych okazji”, czyli noclegów za kilkadziesiąt złotych za noc. Apartamenty na wynajem świecą pustkami – wystarczy zapytać nielicznych mieszkańców centrum, by usłyszeć, że w całych kamienicach zajęte są pojedyncze mieszkania. Wizytówka miasta – Rynek – wygląda jak pocztówka. Na pustym placu głodne gołębie ścigają nielicznych przechodniów.

Widać też inne zmiany – na Gumtree i OLX roi się od ofert wynajmu ładnie urządzonych kawalerek za całkiem znośne pieniądze. To nie klasyczny krakowski standard studencki (meble z poprzedniej epoki, trzyosobowe garsoniery czy przytulne mieszkanka w garażu), ale lokale, które jeszcze przed chwilą wynajmowano za dwieście złotych za noc. Czy na Kazimierz i do centrum będzie wracało codzienne życie, a normalne spożywczaki powrócą jak delfiny w Wenecji? Zobaczymy za rok… Być może przynajmniej o wynajem na osiągalnych warunkach będzie w najbliższych miesiącach nieco łatwiej.

Oczywiście pod warunkiem, że wynajmujący nie tylko zachowają pracę – w mieście żyjącym z turystyki to jeszcze mniej oczywiste niż gdzie indziej – ale też będą do niej mieli jak dojechać. Cięcie kosztów sprawiło, że komunikacja miejska działa sporadycznie. Większość linii jeździ co dwadzieścia minut tylko w godzinach szczytu – między 4.30 a 9 rano i 13 a 18. Poza tymi godzinami tramwaje i autobusy jeżdżą co 60 minut lub wcale. W weekendy i święta tramwaje i autobusy kursują jeszcze rzadziej, a komunikację nocną odwołano.

Gitkiewicz: W Polsce transport publiczny nie działa

Potrzeby komunikacyjne są oczywiście mniejsze, skoro – gdzie tylko jest to możliwe – praca odbywa się zdalnie. Nie chciałabym jednak znaleźć się w skórze kogoś, kto po pracy do północy w sklepie wielkopowierzchniowym wraca do domu. Spacer, ze względu na panujące ciemności, musi być nieprzyjemny.

Już teraz mówi się, że dziura budżetowa wyniesie w 2020 roku przynajmniej miliard złotych – co stanowi nieco ponad 15 procent całego miejskiego budżetu na bieżący rok, wynoszącego 6,67 mld złotych. A te obliczenia biorą pod uwagę tylko dotychczasowe koszty poniesione przez miasto i brak wpływów – jeśli sytuacja będzie się przedłużać, dziura urośnie. Turystyka, wokół której koncentruje się spora część miejskiego życia, jest w stanie zawieszenia, na pół gwizdka działa gastronomia, wcale – instytucje kultury (tych miasto ma na utrzymaniu 27). W wywiadzie udzielonym Radiu Kraków wiceprezydent Andrzej Kulig zaznacza, że skalę strat będzie widać dopiero na początku maja.

Co jeszcze może się stać w najbliższych miesiącach? Radni na początku bieżącego roku mieli przegłosować podwyżki w cenie wywozu śmieci, bo zapasy w budżecie pozwalają podtrzymać aktualną częstotliwość tylko do końca maja. A potem? Albo podwyżki – już teraz wiadomo, że niezbyt prawdopodobne – albo śmieci będą wywożone rzadziej. Wygląda na to, że akurat w tym wypadku miastu służy zatrzymanie turystyki: odpadów produkujemy znacznie mniej, więc rezerwy starczą na dłużej. Może wakacje w przegrzanym mieście, bez dostępu do ogrodzonego siatką Zakrzówka, przynajmniej nie odbędą się w oparach śmieci.

Dla Krakowa pandemia to jednak nie tylko konkretne, finansowe kłopoty, ale zasadniczy problem z przyjaznym wizerunkiem miasta łączącego bogate dziedzictwo ze współczesną kulturą. Turyści – od wyklinanych na różnych łamach Brytyjczyków na wieczorach kawalerskich po uczestników konferencji i kongresów z całego świata – przyjeżdżali tłumnie. W samym 2019 roku miasto zamieszkałe przez niespełna 800 tysięcy osób odwiedziło 14,5 miliona zwiedzających, spacerujących, pijących, robiących zakupy, kształtujących krajobraz.

Przez cztery nocne godziny miasto jest niemal całkowicie ciemne, a jedyne źródła światła, na które można liczyć, to okna mieszkańców.

– Kryzys społeczny pokazujący brak zaufania człowieka do człowieka – mówi Andrzej Kulig w wywiadzie dla Radia Kraków – fatalnie wpływa na markę Krakowa, miasto w ostatnich latach organizowało dużo wydarzeń plenerowych, masowych, festiwali, koncertów, uprawiało politykę kongresową. Dystans, nieufność, unikanie kontaktów: to wszystko będzie miało długofalowy wpływ na obraz miasta.

Na wszelkie imprezy masowe będziemy czekać jeszcze długo, może w najbliższym czasie przyjdzie nam jeść w ulubionych knajpach, ale kiedy wrócą przypadkowe pogawędki w tłocznej kolejce do baru? Jak w maskach i zachowując dwa metry odstępu rozegrać te wszystkie sztandarowe krakowskie przytulności, pozwalające przetrwać zanieczyszczoną zimę i jesień? Czy przyjdzie nam określać się na nowo?

Mieszkając w Krakowie, z gwałtownego upadku turystyki nie da się cieszyć: nie chcemy zostać Barceloną, mamy dość rosnących czynszów i cen mieszkań, ale też trudno sobie dziś wyobrazić Kraków senny i prowincjonalny. Można jednak poczuć irytację: skoro przez ostatnie lata miasto było taką turystyczną potęgą, czemu po niespełna dwóch miesiącach zastoju na noc wyłącza światła, likwiduje tramwaje i przewiduje problemy z wywozem śmieci?

Kraków: miasto przeturyzmowane

czytaj także

Ironizujemy, że cięcia w rozkładach jazdy faktycznie skutecznie zachęcają do siedzenia w domu, ale te rozwiązania wzmagają niepokój. Dlaczego inne miasta – też przecież obciążone kosztami dezynfekcji, z mniejszymi wpływami do budżetów – nie muszą podejmować takich kroków, przestraszone, że jesienią nie będzie za co utrzymać komunikacji miejskiej?

Takie rozmyślania mogą dopadać w ciemnościach, zwłaszcza tych, którzy martwią się o przyszłość: o nieodpowiednie umowy i przyszłość miejsc pracy, o swoje małe lub duże firmy, o losy całych branż czy w końcu – nieszczęsnego wirusa. Na szczęście w świetle poranka nic nie jest już takie straszne: z megafonów na policyjnych samochodach wydobywa się komunikat o tym, że zostając w domu, warto czytać książki. W końcu Kraków to Miasto Literatury UNESCO.


PS W ramach pandemicznych działań okołoliterackich Kraków udostępnia też do 3 maja 30 współczesnych książek za darmo w aplikacji Woblink – z akcji Czytaj PL można skorzystać również nie mieszkając w mieście.

**

Martyna Nowicka (1990) – historyczka i krytyczka sztuki, kuratorka. Współprowadzi efemeryczną instytucję kultury Elementarz dla mieszkańców miast, współpracuje z „Gazetą Wyborczą” i magazynem „Szum”.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij