Miasto

Gauza: Barykady, z których możemy być dumni

Łódź to trudna miłość. Godzisz się z tym i nawet nie wiesz, że możesz być dumny z tych, którzy tu walczyli.

W powszechnej świadomości Łódź jest miastem bez historii. Wiemy, że za sprawą fabrykantów, którym stawiamy pomniki, miasto dynamicznie rosło od połowy XIX wieku. Po przemysłowcach zostały pałacyki, kilka ładnych fabryk, gdzieniegdzie secesyjny detal – i tyle. Żyjemy w przekonaniu, że od upadku powstania styczniowego do odzyskania niepodległości pod zaborami nie działo się nic – był jakiś pozytywizm, „chocholi taniec”, a potem Legiony i Wersal. Hucznie obchodzimy też rocznicę powstania warszawskiego. Przyjmując taki punkt widzenia, właściwie trudno jest być dumnym z Łodzi – to zawsze było „złe miasto” i wcale nie „ziemia obiecana”, bo Reymont pisał tak z ironią.

Jeśli kochasz Łódź, to zawsze jest to trudna miłość. Przechodzisz nad tym do porządku dziennego, nie wiedząc, że możesz być naprawdę dumny z miasta i jego mieszkańców; że masz prawo pamiętać o tych, którzy buntowali się i przelewali tu krew na początku XX wieku.

Gdy młodzież omawia w szkole Wesele, nikt nie mówi jej, że inne z dzieł Wyspiańskiego, Wyzwolenie, było inspiracją dla powstańców-rewolucjonistów z lat 1905–1907, którzy pod zaborami walczyli o wyzwolenie społeczne i narodowe – także, a może i przede wszystkim w przemysłowej Łodzi. Tak, Łódź to miasto rewolucji.

W latach 1905–1907 w Królestwie Polskim w buncie przeciwko caratowi wzięło udział więcej osób niż łącznie w powstaniu listopadowym i styczniowym.

Nie były to typowe działania zbrojne – nie mieliśmy wojska, broni było jak na lekarstwo, a prymu nie wiodła szlachta, ale masy robotników, chłopów i uczniów ze zrusyfikowanych szkół. Czyli ci, którym pod zaborami było najgorzej. Nie tylko jednak zaborca był wrogiem, bo mówimy przecież o rewolucji, a nie tylko o powstaniu. Ludzie pragnęli przede wszystkim poprawy losu: zniesienia ucisku obszarników (posiadaczy wielkich majątków ziemskich) oraz fabrykantów; chcieli dobrych warunków pracy i godnego życia.

W Królestwie Polskim przeciętnie pracowało się od 10 do 12 godzin, a często nawet do 14 godzin dziennie, w zamian za mizerną pensję. Standardy pracy były koszmarne, a warunki życia nie do zniesienia. Ekonomista Stanisław Kempner pisał w 1905 roku, że skala wyzysku polskich pracowników była jedną z najwyższych w Europie. Od 1904 roku panował kryzys ekonomiczny i nędzę pogłębiał wzrost cen artykułów spożywczych i przemysłowych. Mieliśmy z jednej strony mnóstwo ludzi na bruku, z drugiej – przepracowanych robotników oraz dzieci w zakładach pracy. Przeciętna łódzka robotnica rodziła ponad 9 razy, a z setki noworodków przeżywało tylko 60. Sam Aleksy Rżewski, pierwszy prezydent Łodzi w II RP, rozpoczął pracę w łódzkiej przędzalni, jak miał 12 lat.

Slajd: Joanna Rajkowska

Nie dziwi więc, że wśród postulatów robotniczych z lat 1905–1907 znalazły się m.in. zakaz zatrudniania dzieci do lat 16, zakładanie i rozwijanie szkolnictwa oraz bibliotek fabrycznych. W Łodzi na ulicę wyszło ponad 70 tysięcy ludzi, żądając ośmiogodzinnego dnia pracy, ubezpieczenia od wypadków, powszechnych emerytur, bezpłatnego leczenia robotników i ich rodzin, bezpłatnej szkoły (czteroklasowej w wariancie minimalnym) z polskim językiem wykładowym, prawa do czternastodniowego urlopu w roku oraz możliwości współdecydowania o losach zakładu pracy (np. prawa do odwołania „nieludzkich i niesumiennych przełożonych”, wyboru lekarzy, majstrów i urzędników). Miasto liczyło wtedy ok. 350 tysięcy mieszkańców, więc skala protestów była niespotykana: odliczając dzieci, rosyjską administrację czy osoby starsze, strajkował prawie każdy zdolny do pracy.

Fabrykanci na żądania reagowali różnie; niektórzy, choć niewielu, zgadzali się na kompromis, ale nie zawsze go dotrzymywali. Przemysłowcy potrafili zamykać zakłady, licząc na to, że bieda i głód zmusi pracowników do rezygnacji z postulatów. Często uciekali się do terroru, pomocy wojska i policji. Jak wspomina Franciszek Joachimiak, założyciele Widzewskiej Manufaktury – Heinzel i Kunitzer – otoczyli fabrykę wojskiem i w ten sposób zmusili protestujących do pracy. Podobnie sterroryzowano pracowników gazowni łódzkiej podczas strajku powszechnego w styczniu 1905 roku.

W latach 1905–1907 masowo strajkowano z czerwonymi sztandarami w rękach i pieśnią Boże, coś Polskę na ustach. Do oporu wzywały i kierowały buntem partie socjalistyczne, takie jak Polska Partia Socjalistyczna z Józefem Piłsudskim na czele, Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy oraz żydowski Bund. Socjaliści byli jedyną liczącą się grupą, która od upadku powstania styczniowego konsekwentnie stawiała na konfrontację z zaborcą, a doświadczenie z działalności rewolucyjnej PPS, zwłaszcza jej Organizacji Bojowej, wykorzystano potem do tworzenia Polskiej Organizacji Wojskowej i Legionów. Rewolucja 1905 w prostej linii przysłużyła się więc odzyskaniu niepodległości.

W trakcie rewolucji 1905 roku miały miejsce symboliczne wydarzenia – to wtedy Łódź w pełni zasłużyła na miano miasta wielokulturowego, w którym przedstawiciele różnych narodowości nie tylko żyli obok siebie, ale też potrafili ze sobą współpracować ponad podziałami. Tak pisał w latach buntu szef tajnych służb caratu, inwigilujący środowisko robotników: „Gdy ginie w wyniku rozruchów chrześcijanin, Żydzi przychodzą na jego pogrzeb i niosą sztandary z napisami w języku żydowskim. Agitatorzy wygłaszający przemówienia też w dużej części są Żydami. Gdy ginie Żyd, sytuacja jest odwzajemniona”.

Najważniejszym dla Łodzi wydarzeniem okresu rewolucji jest z pewnością powstanie łódzkie, trwające od 22 do 24 czerwca. To wtedy sponiewierane masy ludności spontanicznie rzuciły się do walki z caratem – z wojskiem i policją. Budowano barykady i mimo przewagi liczebnej oraz technicznej wroga próbowano stawić mu opór. Walczono o wolność i godność. Istotnym impulsem do rozpoczęcia walk była wiadomość o śmierci robotników żydowskich, ranionych przez wojsko kilka dni wcześniej. Pogłoska mówiła, że władze pochowały ciała nocą w tajemnicy, bo obawiały się masowej demonstracji na pogrzebie.

To wtedy robotnicy niemieccy, polscy i żydowscy wystąpili solidarnie. Tak walczyła wielokulturowa Łódź.

Warto o tych wydarzeniach pamiętać. O powstaniu łódzkim przypomnimy sobie w tym roku 22 czerwca, w sobotę, na placu Wolności. O 21 odbędzie się na budynku Muzeum Etnograficznego pokaz zdjęć z rewolucji 1905, a także polaroidów Joanny Rajkowskiej, które artystka wykonała dla Festiwalu Łódź Czterech Kultur. Pieśni z okresu zaśpiewa Krakowski Chór Rewolucyjny.

Przyjdźmy i bądźmy dumni z wielkiej historii naszego miasta.

Tekst ukazał się w „Dzienniku Łódzkim” z 22 czerwca.

Zobacz program: Łódź 1905 – miasto rewolucji

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kasia Gauza
Kasia Gauza
Aktywistka, miłośniczka historii
Aktywistka. Od lat zajmuje się propagowaniem wiedzy na temat Rewolucji 1905 roku.
Zamknij