Miasto

Bliżej mi do Janosika

Kiedyś ludzie identyfikowali się z góralami, którym pomagał Janosik. Dziś myślą, że bliżej im do hrabiego Horvatha. Ale u hrabiego mogą być co najwyżej żałosnym murgrabią.

Największymi poszkodowanymi systemu są dziś bogaci. Nie dość, że utrzymują cały ten interes, to jeszcze bez przerwy ktoś im to utrudnia. Do bogatych gmin, powiatów i województw przychodzi na przykład Janosik i zabiera im ciężko wypracowane pieniądze, rozdając je potem różnym nieudacznikom, którzy nie chcą albo nie potrafią na siebie zarobić. Bogaci mają więc prawo do samoobrony i nie zawahali się z niego skorzystać.

Na początku 2010 roku Mazowsze i Warszawa złożyły wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, aby zbadał zgodność „janosikowych” przepisów z konstytucją. Potem powstała inicjatywa  „Stop Janosikowe”, która napisała obywatelski projekt nowej ustawy tak, żeby „nie karać najbardziej gospodarnych samorządów”. Do komitetu, który startował w Warszawie, tłumnie przyłączyli się pokrzywdzeni z Krakowa, Poznania, Gdańska, Płocka, Polkowic, Głogowa i Kleszczowa. Okazało się, że bogaci są wszędzie i mogą stworzyć ruch społeczny. Udało im się zebrać 157 tys. podpisów i złożyć projekt ustawy w Sejmie.

Ruchowi społecznemu towarzyszy też medialna ofensywa. Argumentuje się, że janosikowe uderza w rozwój najbardziej dynamicznych samorządów, zabierając pieniądze na niezbędne inwestycje. Pozbawione pieniędzy samorządy muszą się zadłużać, co zwiększa koszty ich funkcjonowania i stanowi poważne zagrożenie dla ich stabilności finansowej, grożąc nawet przekroczeniem ostrożnościowego progu 60 procent długu w stosunku do budżetu. Poza tym bogate miasta i gminy dają pracę ludziom, którzy nie są w nich zameldowani i nie płacą w nich podatków. Bogaci łupieni są więc podwójnie przez niesprawiedliwe państwo i przez chytrych przyjezdnych.

Większość argumentów na rzecz zatrzymania janosikowego jest kompletnie nietrafiona.

Po pierwsze deficyty samorządów nie wynikają z nieuzasadnionego opodatkowania na rzecz biednych regionów, ale z dwóch innych zasadniczych powodów. Pierwszy to inwestycje związane z perspektywą finansową UE 2007-2013. Samorządy mogły skorzystać z unijnych środków, ale tylko gdy miały niezbędny wkład własny. Ten wkład często pochodził z kredytów i stąd wzrost zadłużenia. Drugi powód wiąże się z presją na redukowanie deficytu krajowego, co skutkuje przesuwaniem zadań do gmin, niestety bez zabezpieczenia na nie środków.

Z rzeczywistością rozmijają się też narzekania na pracowników zarabiających w bogatych regionach, a płacących podatki u siebie. Ich przyjazd do miast i gmin o wyższych płacach nie jest drenowaniem portfeli bogatych, ale raczej aspektem nierównomiernego rozwoju. Wyjeżdżając do bogatszych, miast uszczuplają oni szeregi aktywnych i kompetentnych pracowników i obywateli w lokalnych społecznościach. Często chociaż nie są zameldowani, i tak mieszkają tam, gdzie pracują, wynajmując mieszkania, robiąc zakupy czy konsumując kulturę. Warszawa i inne bogate miasta więcej korzystają na energii i zasobach przyjezdnych, niż tracą na ich podatkach.

Odzew na krytykę janosikowego mniej mówi nam zatem o realnych problemach gmin, a więcej o ideologii. Nie chodzi mi o tylko o to, że ograniczenia podatków domagają się bogaci używający różnych trików do obrony swoich interesów. Oczywiście to też ma miejsce, bo najgłośniej krzyczy Warszawa, która zarabia na tym, że w stolicy ulokowane są wielkie firmy, centralne urzędy i duże instytucje naukowe i kulturalne, a przyłączają się do niej drobniejsi cwaniacy, tacy jak Kleszczów czy Głogów, pragnący zostawić dla siebie zyski z bogactw naturalnych. Chodzi mi jednak bardziej o ideologię, która kształtuje wyobrażenia ludzi i przechwytuje ich energię zorientowaną na zmiany. W końcu akcję „Stop Janosikowe” poparło podpisem 150 tys. ludzi, a sympatyzowało z nią kilkakrotnie więcej.

Zaangażowanie w tego typu projekty pozwala łączyć ogień z wodą: przekonanie, że walczy się o sprawiedliwość, z uprzywilejowaniem. W końcu oddolny ruch walczy ze wszechmocnym państwem (jak w północnych Włoszech, jak w Katalonii) i można pomyśleć, że jest się jak Dawid naprzeciw Goliata. Z drugiej strony następuje identyfikacja z bogatymi, niezależnie od rzeczywistego stanu portfela. Już jestem bogaty, wystarczy tylko, że przestaną kraść moje pieniądze! Ideologiczny mechanizm umożliwia przyciągnięcie do bogatych klasy średniej, która marzy o wysokim statusie materialnym. Przez zaangażowanie na rzecz obniżenia podatków może mieć złudne poczucie posiadania takiego statusu.

Nastąpiło dziwaczne odwrócenie. Kiedyś naturalna była identyfikacja z góralami, którym pomagał Janosik. Dziś ludzie myślą, że bliżej im do hrabiego Horvatha. Powinni sobie jednak przypomnieć, że u hrabiego mogą być co najwyżej żałosnym murgrabią.

Czytaj też:

Adam Ostolski, Dlaczego samorządy nie mają pieniędzy?

Jaś Kapela, Nie zabijajmy Janosika

Karol Templewicz, Janosik nie kradnie

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Maciej Gdula
Maciej Gdula
Podsekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego
Podsekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, socjolog, doktor habilitowany nauk społecznych, pracownik Instytutu Socjologii UW. Zajmuje się teorią społeczną i klasami społecznymi. Autor szeroko komentowanego badania „Dobra zmiana w Miastku. Neoautorytaryzm w polskiej polityce z perspektywy małego miasta”. Opublikował m.in.: „Style życia i porządek klasowy w Polsce” (2012, wspólnie z Przemysławem Sadurą), „Nowy autorytaryzm” (2018). Od lat związany z Krytyką Polityczną.
Zamknij