Kraj

Lex TVN: o co właściwie chodzi PiS?

Gdyby władzy faktycznie udało się „wyłączyć” TVN24, zniknęłaby jedyna telewizja, której chce się aktywnie patrzeć obecnej władzy na ręce, zadawać jej trudne pytania, ustalać niewygodne dla niej fakty. Jakie jest TVP, każdy widzi. Pytanie, czy PiS ma dziś w Sejmie głosy, by przyjąć podobną ustawę? Pisze Jakub Majmurek.

W środę wieczorem w Sejmie pojawił się poselski projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Jak w uzasadnieniu pisze grupa składających go posłów: „Wolą ustawodawcy jest, by spółki z siedzibą w Polsce nie mogły być kontrolowane przez podmioty spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego”. Tłumacząc na polski: podmioty spoza EOG nie będą mogły mieć telewizji w Polsce, nawet przez spółkę zarejestrowaną na terenie Obszaru.

Podpisany pod projektem poseł Marek Suski uzasadniał konieczność ustawy, powołując się na niedawne ataki hakerskie na polskich polityków. Jak to, że minister Dworczyk do rządowej korespondencji używał prywatnej skrzynki, ma się do struktury własnościowej polskich mediów, poseł niestety nie wyjaśnił. Pytany o ustawę premier Morawiecki powiedział, że chodzi w niej o to, by dać KRRiT narzędzia do tego, by przeciwdziałała przejmowaniu mediów przez podmioty związane z antydemokratycznymi państwami, mogącymi stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski. Premier wymienił w tym kontekście Rosję, Chiny i kraje arabskie.

Na razie jednak ustawa, jeśli zostanie przyjęta w tej formie, uderzy nie w Putinowskich oligarchów, nie w spółki bliskie KC Komunistycznej Partii Chin czy arabskich szejków, tylko w kluczową amerykańską inwestycję w sektorze mediów w tej części świata: TVN. Nadawcą TVN i TVN24 jest bowiem spółka TVN S.A., której właścicielem jest zarejestrowana w Holandii spółka Polish Television Holding BV. Jej właścicielem jest z kolei amerykańska spółka Discovery Inc., która ma stworzyć jedną grupę kapitałową z amerykańskim gigantem Warner Bros.

Z podręcznika nowych autokracji

Nie od dziś wiadomo, że obecna władza TVN nie lubi, bo jest przekonana, że stacja ta jest do PiS uprzedzona i traktuje tę partię niesprawiedliwie. Już w trakcie pierwszej kadencji media donosiły o podchodach, jakie rządzący robili, by odkupić TVN24 i zmienić go w rządowy kanał informacyjny po angielsku – naszą wersję Russia Today. Koncesja TVN24 kończy się we wrześniu, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zwleka z decyzją o jej przedłużeniu. Pytany dziś przez dziennikarzy na korytarzu sejmowym, co dalej z TVN, poseł Suski powiedział, że wejście ustawy w życie zajmie jeszcze rok i w tym czasie objęte nią media mogą zadbać o to, by spełniać wymogi ustawy i „poszukać polskiego kapitału”.

Repolonizacja. Czy PiS weźmie się za media?

Patrząc na to wszystko, można zastanawiać się, czy ustawa i kłopoty z przedłużeniem koncesji nie są próbą nacisku rządu na właścicieli TVN, by ponownie rozważyli, czy aktywów stacji najbardziej drażniących władzę – konkretnie TVN24 – nie byłoby jednak rozsądniej sprzedać jakiejś spółce skarbu państwa. Bo skoro Orlen wydaje już prasę lokalną, to czemu nie miałby też nadawać telewizji informacyjnej?

Gdyby władzy faktycznie udało się „wyłączyć” TVN24, to byłaby to fatalna wiadomość dla wolności słowa w Polsce. Z pejzażu medialnego zniknęłaby jedyna telewizja, której chce się aktywnie patrzeć obecnej władzy na ręce, zadawać jej trudne pytania, ustalać niewygodne dla niej fakty. Jakie jest TVP, każdy widzi. Polsat nie uprawia co prawda pro-PiS-owskiej propagandy, ale i niespecjalnie jest zainteresowany tym, by władzę przesadnie kontrolować.

Formalnie w ustawie nie chodzi o cenzurę, ale o ochronę polskiego rynku mediów, Marek Suski podkreśla, że podobne, a nawet ostrzejsze przepisy obowiązują np. w Austrii. Możliwe, ale w Austrii ich efektem nie jest uciszenie jednego z kluczowych filarów czwartej władzy. A to właśnie będzie efektem „ustawy Suskiego” – jeśli wejdzie ona w życie w obecnie proponowanej formie.

Zagranie PiS jest wprost wzięte z podręcznika współczesnych autokracji, takich jak Putinowska Rosja. Obecny autorytaryzm, inaczej niż te dwudziestowieczne, nie dąży już raczej do całkowitej kontroli i ścisłej cenzury treści pojawiających się w obszarach jego władzy. Zależy mu za to na tym, by wygasić te krytyczne wobec niego środki przekazu, które mają prawdziwie masowy zasięg, są w stanie kształtować nastroje społeczne i opinię publiczną na znaczącym politycznie poziomie. Treści opozycyjne mogą sobie w nich spokojnie egzystować w niszach, do których dotarcie wymaga wysiłku, zainteresowania itd.

Zamiast podwyższać podatek TVN, podnieśmy go wszystkim korporacjom

Ten projekt to kolejny dowód, jak bardzo autorytarny światopogląd ma rządząca partia. Że odrzuca ona liberalną koncepcję pluralistycznej sfery publicznej, a media postrzega przede wszystkim jako narzędzie, którym władza powinna dysponować do narzucania społeczeństwu swojej wizji świata – nie jako to, którym społeczeństwo kontroluje władzę.

Czy PiS ma głosy?

Pytanie, czy PiS ma dziś w Sejmie głosy, by przyjąć podobną ustawę. Znów wszystko skupia się na tym, jak zachowa się Gowin i kilku lojalnych wobec niego posłów. Na razie wicepremier ds. rozwoju powiedział, że projekt nie był konsultowany z jego środowiskiem i że jest nim zaskoczony. Zapowiedział, że musi zapoznać się ze szczegółami, ale zastrzegł też, że Porozumienie nie zagłosuje za rozwiązaniami, które ograniczałyby pluralizm medialny w Polsce.

Gdybym miał przewidywać, to powiedziałbym, że Porozumienie ustawy nie poprze. Gdyby poparło tak kluczową dla kształtu polskiej sfery publicznej zmianę, wrzucaną bez żadnych konsultacji z koalicjantem jako projekt poselski, pokazałoby się jako siła całkowicie spacyfikowana przez PiS, z którą nikt nie musi się liczyć. Gowin wie, że pewnie przed wyborami będzie musiał sobie znaleźć miejsce w innym politycznym środowisku niż PiS, przyłożenie ręki do demontażu pluralizmu medialnego w Polsce mu tego z pewnością nie ułatwi. Dodajmy jeszcze, że inaczej niż w TVP, gdzie od miesięcy nikt nikogo z Porozumienia nie widział, politycy partii Gowina mają często okazję pojawiać się w programach TVN.

Czy PiS ma szansę przyjąć ustawę bez kilku posłów Gowina? Wszystko zależy od tego, jak zachowa się Konfederacja i sejmowy plankton. Koło Polskie Sprawy, złożone z rozczarowanych Zjednoczoną Prawicą posłów, często wcześniej związanych z Gowinem, będzie przeciw. Nie wiadomo, jak zachowa się trójka posłów Kukiz ’15. Konfederacja może się znów, jak w przypadku głosowania nad Rzecznikiem Praw Obywatelskich, podzielić. Poseł Dziambor zapowiedział, że ustawy nie poprze, teoretycznie podobne stanowisko zająć powinna wolnorynkowa część Konfederacji. Jak zachowają się narodowcy? Retoryka o ochronie polskiego rynku medialnego pewnie jest im bliska, sami mają głęboko autorytarną wizję sfery publicznej. Ale też zwiększanie kontroli PiS nad mediami nie jest w politycznym interesie sejmowych nacjonalistów – wystarczy porównać, jak traktują ich media niezależne, a jak te prorządowe.

W „narodowej demokracji” Kaczyńskiego nie ma miejsca na niezależne media

Perspektywy faktycznego przyjęcia Lex TVN w Sejmie uznałbym więc za dość ograniczone.

Wszystkie sklepy poobrażane

Być może PiS wie, że ustawa nie ma w Sejmie szans. Po co ją w takim razie zgłasza? Poza wspomnianym kontekstem nacisków na TVN możliwe są jeszcze dwie hipotezy. Po pierwsze, wrzucenie tematu, który zajmie na jakiś czas media, odsuwając ich uwagę od Tuska. Może z badań wyszło, że powrót idzie mu politycznie lepiej, niż się spodziewano, i trzeba przykryć temat. Druga hipoteza wiąże się z międzynarodowym kontekstem sprawy.

TVN jest kontrolowana przez amerykański kapitał. Jednym z podstawowych zadań amerykańskiej dyplomacji i polityki zagranicznej jest ochrona amerykańskich inwestycji. Gdy kilka lat temu kontrolowana przez PiS KRRiT próbowała nałożyć na TVN karę z kosmosu, interweniowała w tej sprawie amerykańska ambasadorka Georgette Mosbacher. Stanęła też w obronie mediów, gdy PiS planował specjalny podatek od reklam. Za Bidena amerykańska dyplomacja działa dyskretniej, ale sprawa na pewno wywoła jej reakcję.

Nie można wykluczyć, że chodzi właśnie o to. Między PiS a administracją Bidena wyraźnie nie ma chemii. Z kręgów rządzącej partii coraz częściej słychać głosy, że Polska powinna zachowywać się wobec Waszyngtonu bardziej asertywnie, pokazać, że nie zawsze będziemy robić tego, czego chce Biden, twardo negocjować nasze interesy, domagać się odpuszczenia nacisków w kwestii przestrzegania praw człowieka w Polsce. W tym kontekście interpretowano kordialną wizytę Andrzeja Dudy w Turcji. Ustawa może być kolejną demonstracją pod adresem Waszyngtonu.

Problem w tym, że do takiej gry z Amerykanami potrzeba po pierwsze mieć odpowiednie zasoby, po drugie wiedzieć, czego się konkretnie chce. A tego drugiego w żadnym wypadku nie można powiedzieć o polityce zagranicznej tej ekipy. W sytuacji, gdy jednocześnie prosimy Amerykanów o kolejnych, stacjonujących tu żołnierzy, huśtanie łodzią i atakowanie wielkiej amerykańskiej inwestycji jest średnio sensowne.

Kierownicy polityki zagranicznej PiS zachowują się jak klient z filmu Barei, który ma w Warszawie „wszystkie sklepy poobrażane”, a w ostatnim nieobrażonym krzyczy: „do Bydgoszczy będę jeździł, a tu nie będę kupował”. Klient miał przy tym być o co zły: w sklepie faktycznie mu podano kurczaka brudną ścierką. PiS tymczasem poobrażał się na Berlin, Paryż, Brukselę, a ostatnio Pragę bez żadnych racjonalnych podstaw. Teraz, jak widać, zamierza skłócić się z Waszyngtonem. Jakie stolice nam zostaną? Politycznie miejsca znacznie mniej atrakcyjne niż Bydgoszcz: Ankara, Budapeszt, Moskwa.

Gang Olsena z kałachem

Podsumowując, PiS raczej nie przeprowadzi tej ustawy przez Sejm i nie zmusi Discovery do sprzedaży TVN24 przysłowiowemu Obajtkowi. Narobi jednak przy okazji sporo szkód. Obecną władzę można porównać do Gangu Olsena, ale uzbrojonego w broń automatyczną z ostrą amunicją. Nawet jeśli gang nie potrafi z niej celnie strzelać, nawet jeśli próbując, postrzeli się sam, to przy okazji może kogoś ciężko ranić i narobić materialnych zniszczeń.

Nie tylko Amerykanie nie odbierają od nas telefonu. Oto demolka zagraniczna PiS

Tak będzie też z ustawą wymierzoną w TVN. Popsuje ona i tak pogarszające się relacje z amerykańską administracją. Zniechęci inwestorów prywatnych do wchodzenia w rynek medialny w Polsce – widać, że jest to dziś działalność obarczona nadzwyczajnym ryzykiem politycznym. Utrwali wizerunek Polski w świecie jako państwa zmierzającego do prawicowego autorytaryzmu. Wreszcie, na lata skompromituje idee sensownej regulacji rynku mediów – bo problem jest realny, a regulacje potrzebne.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij