Kraj

„Macie milczeć i być wdzięczne”. Uchodźczynie nie chcą opuszczać hotelu Ikar

„Zamiast załatwienia sprawy w sposób uwzględniający trudne położenie uchodźców wojennych, przedstawiciele administracji robią wszystko, aby doszło do wybuchu skandalu, który skompromituje nasze władze oraz miasto, być może nawet na arenie międzynarodowej” – piszą przedstawiciele organizacji i stowarzyszeń z Poznania.

W hotelu Ikar w Poznaniu zostały ulokowane uchodźczynie ze specjalnymi potrzebami – niepełnosprawne, chore, matki z dziećmi, kobiety w ciąży, emeryci i renciści. Łącznie około 250 osób, w tym 43 dzieci w wieku szkolnym i 15 młodszych.

Pochodzą z terenów okupowanych, z Mariupola, Charkowa i obwodu charkowskiego, Mikołajowa, Nowej Kachowki i Melitopola. Wiele z nich dotkniętych jest wojenną traumą. Jak przekonują, dostały informację, że mogą zostać w hotelu do końca wojny, zaczęły więc organizować sobie życie. Dzieci uczą się już w pobliskich szkołach i przedszkolach, część niepełnosprawnych dzieci udało się umieścić w Szkole Specjalnej nr 101, gdzie mogą się integrować i być rehabilitowane. Część osób znalazła pracę, dostała się na terapię, fizjoterapię, rehabilitację. Teraz mają się przenieść.

Co dziesiąty mieszkaniec Polski to cudzoziemiec. Ikonowicz: Sława uchodźcom!

Relokacje do powiatów

Przeprowadzkę wymuszono w połowie roku szkolnego, kiedy dzieci zaczęły się oswajać z nową rzeczywistością, kiedy życie zaczyna być dla nich – na tyle, na ile się da – normalne. Dzieje się tak dlatego, że hotel Ikar, należący do Polskiego Holdingu Hotelowego, ma zostać wyremontowany, dostać gwiazdkę więcej i zmienić nazwę na Sheraton.

− Pomoc tej grupie została udzielona na podstawie ustawy o pomocy uchodźcom z Ukrainy, która została przyjęta po wybuchu wojny. Teraz, niby na podstawie tej samej ustawy, te osoby mają zostać relokowane − tłumaczy Jarosław Urbański z Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów. − Nie wiadomo właściwie, czy to decyzja administracyjna, bo skierowania, które te kobiety dostają od wojewody od końca października, nie mają charakteru oficjalnego. Nie mówią, na jakiej podstawie podjęto decyzję ani do jakiej instancji można się odwołać.

Dokąd mają się przenieść? − Do różnych miejsc na terenie województwa wielkopolskiego, z reguły do miejscowości mocno peryferyjnych. Te kobiety są zapobiegliwe i przedsiębiorcze, od razu pojechały, żeby sprawdzić te lokalizacje. Okazało się, że szkoły są przepełnione i nie ma już miejsc na kolejnych uczniów. Podobnie z możliwościami zatrudnienia się czy z dostępem do opieki medycznej − mówi Urbański.

Zaczęły się protesty. W petycji, którą uchodźczynie przekazały wojewodzie, czytamy: „Zmiana miejsca zamieszkania i wysiedlenie z Poznania będzie oznaczać zaprzepaszczenie całego wysiłku, jaki włożyłyśmy w dotychczasową integrację, i doprowadzi do naszego społecznego i ekonomicznego wykluczenia. Znalazłyśmy pracę, nasze dzieci chodzą do polskich szkół, niektóre z nas same podjęły naukę w szkole policealnej, aby nauczyć się języka polskiego i zdobyć zawód, wspieramy się nawzajem w obowiązkach opiekuńczych. Czułyśmy, że najgorsze jest za nami, już stawałyśmy na nogi, gdy nagle poinformowano nas, że to wszystko musimy porzucić i zacząć od nowa w nowym miejscu. Nie mamy już sił na adaptację do nowych warunków. Nasze dzieci żyją i tak w ciągłym niepokoju i potrzebują stabilizacji”.

Protest uchodźczyń poparło już wiele poznańskich organizacji społecznych: Rozbrat, Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów, Centrum Badań Migracyjnych UAM, Inicjatywa Pracownicza i inne. „Próbę wysiedlenia ukraińskich uchodźców bez ich zgody uważamy za niedopuszczalną. Mieszkańcom i mieszkankom grozi się zastosowaniem przymusu. Zamiast załatwienia sprawy w sposób uwzględniający trudne położenie uchodźców wojennych, przedstawiciele administracji robią wszystko, aby doszło do wybuchu skandalu, który skompromituje nasze władze oraz miasto, być może nawet na arenie międzynarodowej. Skoro państwo Polskie deklaruje pomoc uchodźcom wojennym z Ukrainy, nie może ich traktować przedmiotowo, ale winno uznać ich prawa i respektować ich zdanie” − piszą.

Dzika reprywatyzacja w Poznaniu i walka o Rozbrat

czytaj także

Dzika reprywatyzacja w Poznaniu i walka o Rozbrat

Katarzyna Pułaska, Krzysztof Król, Magda Malinowska

Posłanka Lewicy Katarzyna Ueberhan zwróciła się zaś 10 listopada do wojewody Michała Zielińskiego z interwencją poselską, prosząc o udzielenie szczegółowych informacji na temat tego, jak wojewoda zamierza uwzględnić w swoich planach sytuację osób, które już związały się zawodowo i życiowo z Poznaniem. Posłanka pyta też o proponowane uchodźczyniom lokalizacje, warunki opieki zdrowotnej, dostęp do edukacji i pracy. Na odpowiedź wciąż czeka.

Macie milczeć i być wdzięczne

Tymczasem Mateusz Daszkiewicz, rzecznik wojewody wielkopolskiego, uspokaja. − To wyjątkowa sytuacja, właściciel budynku zapowiedział remont i musimy się do tego dostosować. Już od dwóch i pół tygodnia rozmawiamy z tymi paniami, jesteśmy tam niemal codziennie, robimy wywiad środowiskowy, pytamy, jakie mają potrzeby, czy jest potrzeba pozostania w dużym mieście. Staramy się dostosować do ich potrzeb, składamy propozycje, te osoby jadą zobaczyć lokalizację. Jak zgłaszają, że nie są to warunki, na które liczyły, to składamy kolejną. Niektóre z tych osób wracają do nas po cztery−pięć razy. Dla matki z trójką dzieci, które jeszcze nie chodzą do szkoły, a jedno z nich wymaga rehabilitacji, znaleźliśmy lokalizację w Ostrowie, kilkaset metrów od szpitala, w którym będzie prowadzona rehabilitacja. Jak tylko możemy, wychodzimy naprzeciw.

Aby zimą nikt nie został sam [reportaż z Nadarzyna]

Wracają kilka razy, bo w proponowanych lokalizacjach nie ma światła, na ścianach jest grzyb, brakuje pracy i miejsc w szkołach. Jedną z propozycji lokalizacyjnych w odpowiedzi na protesty jest kompleks pałacowy w Biedrusku, na skraju Poznania. Okazuje się jednak, że i ta lokalizacja nie jest fortunna, pomieszczenia są w złym stanie, a w dodatku − jak nam tłumaczy Jarosław Urbański − koło Biedruska jest funkcjonujący poligon wojskowy i lotnisko, a uchodźcze dzieci leczą się z traumy, boją się samolotów.

− Odbyło się zbiorcze spotkanie, na którym były też media. Wojewoda sprowadził przedstawicieli ukraińskich organizacji, konsula honorowego, którzy próbowali z całą mocą i w sposób nieodpowiedni wywrzeć presję, wywołać poczucie winy u tych kobiet, przekonać je, że stanowisko wojewody jest słuszne, a one swoimi roszczeniami kompromitują naród ukraiński. Spotkanie było bardzo burzliwe. Potem można było pojedynczo podejść do wojewody i porozmawiać o swojej sytuacji. Grupa z Ikara jest mocna ze sobą zintegrowana, ale to raczej wspólnota sąsiedzka niż jakieś stowarzyszenie, które wspólnie walczy o warunki dla wszystkich − mówi Jarosław Urbański. − Przecież to są uchodźczynie chronione międzynarodowymi prawami. Nie mogą być ciągle w pozycji proszącej, besztane i mogące liczyć tylko na litość. Cierpią niewinne osoby, przerzucane tu i tam − dodaje.

Urbański nie jest w swoim stanowisku odosobniony. Szerokim echem odbiły się słowa „Macie milczeć i być wdzięczni za pomoc. Przynosicie wstyd Ukrainie”, jakie skierował do uchodźczyń zaproszony na spotkanie Sergiej Miedwiediew ze stowarzyszenia Warto Razem. Za „wyższościowy ton, który nie powinien mieć tu miejsca” i brak dobrego rozwiązania, dziennikarze poznańskiej Wyborczej nagrodzili wojewodę „czarną pyrą” tygodnia.

Czy samorząd pomoże?

Posłanka Katarzyna Ueberhan oprócz interwencji do wojewody wysłała też apel do prezydenta Poznania.

− Wiadomo, że ta sprawa jest w gestii wojewody, że to on dysponuje środkami finansowymi, ale jeśli on nie daje rady, to może potrzebna jest pomoc samorządów, które z lokowaniem uchodźców z Ukrainy bardzo dobrze dawały sobie radę. W Poznaniu przebywa około 80 tys. osób z Ukrainy, z czego 40 tys. przyjechało po wybuchu wojny. Jeśli te osoby udało się wesprzeć i pomóc w znalezieniu zakwaterowania, to myślę, że znajdzie się w Poznaniu miejsce i dla tych 250 z hotelu Ikar. Jestem pewna, że możliwości są, to tylko kwestia dobrej woli. Pamiętajmy też, że wojewoda jest przedstawicielem rządu, który chwali się tym, jak dobrze radzi sobie z pomocą gościom z Ukrainy. Mam więc nadzieję, że i tym razem stanie na wysokości zadania. Myślę, że gdyby wojewoda i samorząd podeszli do tego tematu ponad podziałami, podjęliby współpracę, to znaleźliby rozwiązanie. W zarządzie miejskiej spółki pozostają przecież lokale komunalne, a wśród nich są pustostany, które można odremontować − mówi posłanka.

Polska, kraj imigrancki. Jak przystosować cały system?

− Dyskusja o tym, ile jest w Poznaniu komunalnych pustostanów, trwa dwadzieścia lat i nadal nie ustalono tej liczby − mówi Jarosław Urbański z Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów. – Pozostaje jednocześnie pytanie, czy nie ma innych lokali pustych o charakterze zbiorowym, jak np. opuszczone koszary. Poza tym podnosimy sprawę prywatyzacji Ikara. Ten hotel służył uchodźcom z Afganistanu, w czasie pandemii był miejscem kwarantanny. Hotel wciąż należy do państwa i widać, że państwo potrzebuje takiej infrastruktury − przekonuje.

Fakt, że zasoby mieszkaniowe wciąż są traktowane jako źródło dochodu i w przeważającej mierze znajdują się w rękach prywatnych, nie ułatwia uchodźcom poradzenia sobie w Polsce, bo nawet kiedy znajdą pracę, to pensja jednej osoby ledwo pokrywa koszty wynajęcia mieszkania – i to nie zawsze. Co więcej, uchodźcy często spotykają się z dyskryminacją na rynku mieszkaniowym, z niechęcią właścicieli albo zawyżaniem czynszu. Pozostaje wreszcie pytanie o gotowość współpracy ponad podziałami, w sytuacji polaryzacji i walki politycznej, kiedy relacje między rządem a samorządami są tak napięte.

Jakub Czarodziej – podwórkowy kołcz, który nienawidzi Ukraińców. Wydaje go Znak

Kryzys mieszkaniowy dotyka wszystkich, również Polaków, jednak jak podkreślają twórcy raportu Gościnna Polska, wojna i większa liczba uchodźców może pomóc w rozwiązaniu takich problemów w średniej perspektywie czasowej. W rozdziale dotyczącym mieszkalnictwa raport przedstawia pomysły rozwiązań natychmiastowych i strategicznych. Są wśród nich również takie, które rzeczywiście wymagają współpracy rządu z samorządami i Unią Europejską. Grozi nam jednak, że pogrążeni w politycznej walce przegapimy pojawiające się szanse.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij