Kraj

Czy media publiczne muszą zabijać?

To dość szokujące, że wielu liberalnych i lewicowych komentatorów wciąż zachowuje się, jakby propaganda TVP nie była niczym szczególnie nagannym, choć przekaz TVP jest otwarcie dehumanizujący wobec osób i środowisk, których władza uzna za wroga narodu polskiego. Niestety, wiele wskazuje na to, że sprawa Mikołaja Filiksa znowu nie doprowadzi do solidarnego protestu wobec mowy nienawiści.

Media publiczne przyczyniły się do śmierci człowieka. Wielu komentatorów jest zszokowanych. Ale najstraszniejsze jest to, że PiS-owska propaganda od lat stosuje te same metody, których bezpośrednią konsekwencją mogą być samobójstwa, załamania psychiczne, akty przemocy.

Funkcjonariusze rządowi robią to z pełną premedytacją i nie cofają się przed niczym. Zachowują się jak handlarze bardzo trującego narkotyku, którego każda dawka może zabić. Igrają z ludzkim życiem i są przekonani, że nie ma w tym nic złego. Ofiarą tej polityki padł Mikołaj Filiks, ale on wcale nie musi być ostatni. Wciąż są stosowane te same techniki dehumanizacji, nakręcania spirali nienawiści, manipulacji, kłamstw, obrzydzania adwersarzy.

Sądząc po pierwszych reakcjach na śmierć Mikołaja Filiksa, władza wcale nie zamierza przestać, a w trakcie kampanii wyborczej pewnie jeszcze zaostrzy przekaz. Dla niej ludzkie życie nie ma znaczenia, gdy w grę wchodzi możliwość zwycięstwa w wyborach i utrzymania władzy.

Dlaczego szczecińska tragedia niczego nie zmieni

Warto się jednak uczyć na błędach i pomyśleć, co zrobić, by podobne sytuacje już nigdy się nie powtórzyły.

Przede wszystkim sprawa Mikołaja Filiksa w uderzający sposób pokazuje fatalną jakość mediów publicznych i ich cyniczne wykorzystywanie do celów politycznych. Pracownicy TVP Info i Radia Szczecin złamali wszelkie zasady rzetelności dziennikarskiej, a ich celem nie było zbadanie sprawy, tylko uruchomienie nagonki przeciwko politykom opozycji i ich dzieciom.

Niezależnie od bezpośrednich przyczyn śmierci Mikołaja Filiksa działanie mediów rządowych było brutalnym atakiem na posłankę PO i jej syna, atakiem z perspektywy dziennikarskiej całkowicie niezrozumiałym. Pedofil, którego ofiarą był Mikołaj, został zatrzymany przez wymiar sprawiedliwości, szybko osądzony oraz skazany.

Spięcie otwiera program współpracy medialnej Dział Krajowy Lokalny

Media mają prawo wskazywać mechanizmy chronienia pedofila przez jego środowisko polityczne. W tej sprawie jednak nic takiego nie miało miejsca. Krzysztofa F. nikt nie ukrywał i nie było wokół niego żadnej zmowy milczenia. Natomiast utajnienie sprawy przez sąd nie miało na celu ochrony winnego czy jego sojuszników, tylko obronę poszkodowanych.

Tymczasem media rządowe nie wniosły do sprawy nic nowego, a jedynie ujawniły dane ofiary. Był to więc bezsensowny akt okrucieństwa, przed którym ostrzegał sam sąd. Nie trzeba zresztą być ekspertem, aby wiedzieć, że upublicznianie danych ofiar pedofilów bez ich wiedzy i zgody jest czymś wysoce nagannym, co może mieć fatalny wpływ na ich psychikę. Warto więc pamiętać, by nigdy nie stygmatyzować ofiar dla rozgłosu medialnego czy interesu politycznego, a ujawniając afery, bardzo ostrożnie podchodzić do danych wrażliwych.

Jak mądrze straszyć PiS-em i nie przegrzać

W tym kontekście ważne jest też, by oddzielać łamanie przepisów i elementarnych zasad dziennikarstwa od temperatury sporu politycznego czy ujawniania patologii w środowiskach politycznych. Od czasu śmierci Mikołaja Filiksa propagandziści PiS przedstawiają siebie jako ofiary, a ujawnienie każdej afery na ich temat przedstawiają jako „hejt”. To prymitywna socjotechnika, która odwraca uwagę od sedna sprawy. Patrzenie władzy na ręce jest nie tylko prawem, ale obowiązkiem profesjonalnego dziennikarstwa. Również ostry język debaty między politykami nie musi być niczym nagannym. Czymś zupełnie innym jest natomiast cyniczne wykorzystanie syna polityczki, który nie tylko nie był uwikłany w żadną aferę, ale sam padł ofiarą przestępstwa.

Sprawa Mikołaja Filiksa niestety świetnie wpisuje się też w znane przysłowie o mądrym Polaku po szkodzie. PiS-owska władza raczej nigdy nie zmądrzeje, ale warto oczekiwać zmiany postaw wśród środowisk opozycyjnych. TVP Info od lat nienawistnie zaszczuwa oponentów politycznych, łamie wszelkie standardy obiektywizmu i rzetelności, jest karykaturą dziennikarstwa śledczego, nienawistnie szczuje na oponentów i stygmatyzuje grupy wskazane przez władzę, takie jak geje, uchodźcy czy osoby trans. Nikt z mediów publicznych nie dba o to, czy przez ohydne homofobiczne nagonki ktoś nie popełni samobójstwa albo nie zostanie brutalnie pobity przez wyznawców partii rządzącej. Również śmierć Pawła Adamowicza nie doprowadziła do żadnych zmian w Telewizji Polskiej.

Co jednak dość szokujące, wielu liberalnych i lewicowych komentatorów wciąż zachowuje się, jakby propaganda TVP nie była niczym szczególnie nagannym, choć przekaz TVP jest otwarcie dehumanizujący wobec osób i środowisk, których władza uzna za wroga narodu polskiego. Wystarczy posłuchać cotygodniowego seansu nienawiści Michała Adamczyka w programie Strefa starcia. Adamczyk każdy program zaczyna od istnej kanonady kłamstw, manipulacji i agresji wobec czołowych polityków opozycji. Przez kilkanaście minut tworzy klimat pogromowy wobec Tuska i innych polityków KO, po czym przedstawia gości i jak gdyby nigdy nic rozpoczyna z nimi omawianie głównych wydarzeń ostatnich dni.

Zdelegalizować PiS? Jak powinny wyglądać powyborcze rozliczenia

Tymczasem od wielu miesięcy goszczący u Adamczyka politycy opozycji prowadzą konwersację, jakby byli w normalnym, kulturalnym programie telewizyjnym. Nawet w audycji z 5 marca, tuż po informacji o śmierci Mikołaja Filiksa, obecni w studiu przedstawiciele Lewicy i PSL-u grzecznie odpowiadali na tendencyjne pytania i nie odnieśli się ani słowem do otwierającej program tyrady prowadzącego. W programie o podobnej formule Studio Polska już ponad dwa lata temu minister Czarnek powiedział o osobach LGBT, że „ci ludzie nie są równi ludziom normalnym”, i wtedy również obecni w studiu przedstawiciele opozycji nie zareagowali.

Niestety, wiele wskazuje na to, że sprawa Mikołaja Filiksa znowu nie doprowadzi do solidarnego protestu wobec mowy nienawiści. Może się wręcz okazać, że niektórzy politycy będą kalkulować, że dzięki bojkotowi części opozycji zaczną się częściej pojawiać w TVP Info. Nie da się cofnąć czasu, ale najwyższa pora, by opozycja opracowała wspólne podejście do Telewizji Publicznej i albo wprowadziła całkowity bojkot kanałów rządowych, ewentualnie programów prowadzonych przez najbardziej agresywnych PiS-owskich funkcjonariuszy, albo ustaliła wspólną strategię zachowania, by np. wszyscy jej przedstawiciele wyrażali stanowczy protest wobec kłamstw i manipulacji prowadzących – wychodząc ze studia lub ostro kwestionując same pytania.

Wreszcie – tu niestety najtrudniej o optymizm – warto, by politycy wszystkich opcji dbali o wysoką jakość debaty publicznej i szybko reagowali, gdy przedstawiciel ich obozu łamie prawo lub podstawowe zasady etyczne. PiS-owska władza nie tylko przyzwala na wiele patologii, ale nawet gdy na jaw wychodzą oszustwa, kradzieże, nieprawidłowości, to wciąż kryje swoich nominatów.

Ile Polska zapłaciła za rosyjskie surowce, by Putin mógł kontynuować wojnę?

Z jednej strony chodzi tu o praworządność, ale z drugiej o podstawowe zasady przyzwoitości. Przykładowo Łukaszowi Mejzie należy się sprawiedliwe postępowanie prokuratorskie, ale niezależnie od jego wyniku powinien być on wyeliminowany z życia publicznego jako osoba, która w okrutny sposób żerowała na cierpieniu dzieci chorych na raka. Dotyczy to też czołowych dziennikarzy Radia Szczecin i TVP Info, którzy nie widzieli niczego zdrożnego w akcji, która narażała nastolatka na śmierć.

Niestety, trudno liczyć, aby władza się opamiętała, ale warto życzyć i żądać, by opozycja nie zainspirowała się bezkarnością i bezczelnością obozu rządzącego, lecz wprowadziła znacznie wyższe standardy i oczekiwania wobec swoich członków. Chodziłoby tu o naprawę mediów publicznych po wyborach, ale też o rozpowszechnienie wysokiej jakości procedur antymobbingowych czy całościową walkę z nepotyzmem i korupcją.

Nic nie przywróci życia Mikołajowi Filiksowi, ale oby jego przerażająca śmierć choćby w niewielkim stopniu przyczyniła się do odnowy życia publicznego w Polsce.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Szumlewicz
Piotr Szumlewicz
Lider związku zawodowego Związkowa Alternatywa
Lider związku zawodowego Związkowa Alternatywa, prowadzący program „Czas na związki” w Resecie Obywatelskim, felietonista Gazety Wyborczej, redaktor portalu lewica.pl, komentator spraw związkowych i pracowniczych w Krytyce Politycznej.
Zamknij