A może jedno i drugie? Czego potrzeba nam na rynku pracy? Czytaj nasz dwugłos: Filip Cyprowski vs. Piotr Ostrowski.
„Lewica może się sprzeciwiać podwyższaniu wieku emerytalnego i uelastycznianiu rynku pracy, ale to już się dzieje i nic nie wskazuje na to, że jakakolwiek siła polityczna mogła ten proces zatrzymać. Oczywiście jest to słuszny moralny sprzeciw – tylko co nam po strażnikach godności, którzy nie mają siły, by tę godność ochronić? Co gorsza takie dwubiegunowe ujęcie problemu: bezpieczeństwo albo elastyczność, zamyka drogę do realnych reform – pisze Filip Cyprowski w tekście Prekariat nie potrzebuje moralnych reprezentantów. – Jeśli przyjrzymy się historii rynków pracy w takich państwach jak Dania czy Finlandia, okaże się, że wcale nie jest tak beznadziejnie i stoimy przed istotną szansą na trwałą poprawę sytuacji pracowników. Potrzeba tylko wyobraźni i woli politycznej.
Jeszcze do niedawna Finlandia miała podobne problemy co Polska – starzenie się społeczeństwa i dynamiczne zmiany gospodarcze prowadziły z jednej strony do wzrostu elastyczności zatrudnienia, a z drugiej do konieczności zreformowania systemu emerytalnego. O ile jednak w Polsce obie te tendencje spotkały się z natychmiastową reakcją ze strony pracodawców i elit politycznych, w Finlandii w debacie publicznej silnie zaznaczyła się strona pracownicza.
Efekt był taki, że bolesną reformę emerytalną poprzedziło wprowadzenie systemu flexicurity – czyli rynku pracy opartego jednocześnie na dużej elastyczności zatrudnienia (flexi) i bezpieczeństwie socjalnym (security). Efekt? Największy odsetek zatrudnienia w grupie pracowników powyżej 50 roku życia w Europie. Kto zajmował się rynkiem pracy, ten wie, że wskaźnik ten można traktować jak papierek lakmusowy sytuacji pracowników”.
Nie zgadzajmy się już na więcej elastyczności – odpowiada na to Piotr Ostrowski:
„Kluczowym komponentem flexicurity, bez którego nie będzie on funkcjonował, jest zaufanie. Aktorzy w ramach zbiorowych stosunków pracy muszą mieć pewność, że porozumienie, które zostanie zawarte, nie zostanie złamane przez innych przy pierwszej nadarzającej się okazji. Finlandia, na skraju katastrofy po upadku rynków RWPG, podniosła się, zakładając, że jeden aktor nie ma patentu na wszechwiedzę; że warto słuchać innych, zawierać strategiczne kompromisy, dotrzymywać obietnic.
Tymczasem w Polsce dialog społeczny – zamiast być miejscem poważnej debaty i sposobem rozwiązywania kluczowych dylematów polityki społeczno-gospodarczej – jest iluzją. Tak nazywa go David Ost. To teatr, o tyle niebezpieczny, że wciągający w pułapkę związki zawodowe: formalnie uczestniczą one we wprowadzaniu w życie niekorzystnych dla siebie rozwiązań, na które realnie nie mają większego wpływu.
Stéphane Portet, specjalista od stosunków pracy i dialogu społecznego w Polsce, uważa, że dominacja elastyczności na polskim rynku pracy jest bezsprzeczna. Wydaje się zatem, że związki zawodowe nie mają innego wyjścia, jak bronić bezpieczeństwa pracowników gdzie tylko się da, bez zgody na dalszą elastyczność”.