Aby była równość w systemie emerytalnym, potrzeba równości w pracy i w życiu.
Na zlecenie „Dziennika. Gazety Prawnej” ZUS przeprowadził symulację, z której wynika, że jeśli jestem kobietą (jestem), a do tego urodziłam się w roku 1982 (urodziłam), zaczęłam pracę na etat w wieku 25 lat (zacząłem, choć potem miałam w pracy przerwy) i urodzę jedno dziecko (to jeszcze przede mną), to moja emerytura w chwili przejścia na nią w wieku 67 lat wyniesie 35% mojej pensji (35% wyniesie dokładnie stopa zastąpienia).
Nie wiem, czy to dobra czy zła wiadomość. Pesymiści powiedzą, że fatalna, bo 35% to jednak nie za dużo. Optymiści powiedzą, że świetna, bo zakłada jednak, że w 2049 roku w ogóle będzie istniał jakiś ZUS i będzie wypłacał nam emerytury.
Z tej samej symulacji wynika, że moi koledzy będą mieli emeryturę wyższą ode mnie. Aż tak bardzo mnie to nie dziwi, bo o nierównościach co nieco już słyszałam. Z jakiego jednak powodu te nasze emerytury będą się różnić, wyjaśnia raport pt. Sytuacja kobiet w systemie emerytalnym przygotowany przez Instytut Spraw Publicznych.
Średnia emerytura kobiet w Polsce w roku 2014 wynosiła 1653 zł, a średnia emerytura mężczyzn 2394. Wiem, że średnio rzecz biorąc np. ja i Bill Gates jesteśmy milionerami, więc warto podrążyć dalej. W roku 2014 najwięcej kobiet w Polsce otrzymało emeryturę wysokości 1400 zł (to tzw. dominanta), gdy tymczasem panowie dostawali najczęściej 1945 zł, to znaczy 600 zł więcej. Ta różnica to mniej więcej tyle, ile wyniesie cała moja emerytura, jeśli pójdę na nią w wieku 60 lat. Jeśli oczywiście ZUS przetrwa do tego czasu itp.
Przygotowany przez dr Janinę Petelczyc oraz Paulinę Roicką z ISP i Uniwersytetu Warszawskiego raport pokazuje, że choć reforma poprzedniego rządu wyrównała wiek emerytalny mężczyzn i kobiet, to i tak nie doprowadziłoby to do zniwelowania różnic. Powstają one przez całe życie. W jaki sposób? Po pierwsze, kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni, bo np. pracują na mniej prestiżowych stanowiskach i mają mniejsze możliwości awansu. „Choć w roku 2011 w administracji rządowej więcej było kobiet (62%), to stanowiły one tylko 20% spośród wszystkich osób zatrudnionych w tym sektorze na najwyższych stanowiskach”, podają autorki raportu. Po drugie, kobiety dominują też w całych sektorach, w których się relatywnie słabiej zarabia, np. w sektorze ochrony zdrowia, a zwłaszcza w opiece społecznej i edukacji, gdzie stanowią do 80% wszystkich zatrudnionych. „Żyjemy w społeczeństwie, w którym nie ceni się opieki, nie tylko nad dzieckiem, ale drugim człowiekiem w ogóle”, mówiła niedawno w wywiadzie dla Krytyki Politycznej Elżbieta Korolczuk – i trudno o lepszy dowód tej tezy.
Po drugie, kobiety częściej niż mężczyźni pracują w niepełnym wymiarze czasu pracy. Wynika to z łączenia pracy płatnej z bezpłatną, tzn. domową. W roku 2014 wśród zatrudnionych w wieku od 15 do 64 lat na część etatu pracowało aż 32,2% kobiet i tylko 8,8% mężczyzn. Kobiety także częściej niż mężczyźni nie pracują. Na szczęście pod tym akurat względem sytuacja się z roku na rok się poprawia.
Inne ważne przyczyny różnic to oczywiście kultura – tak nas wychowują, że panowie mają być żywicielami rodziny, a panie strażniczkami ogniska domowego. I może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że na starość samotne najczęściej panie to ognisko będą musiały opalać szyszkami kradzionymi z lasu. A mówiąc zupełnie serio, to mężczyźni nie mają przerw w pracy na urodzenie dzieci, a przerwę na wychowanie potomstwa biorą najczęściej kobiety (co można oczywiście traktować racjonalnym wyjściem w sytuacji, gdy panowie zarabiają więcej). I ta przerwa bywa dłuższa, niż faktycznie mogłaby być, bo niedomaga system opieki nad dziećmi (tzn. dostępność i jakość żłobków i przedszkoli – odsyłam do wspomnianego wywiadu z Korolczuk). Pamiętajmy przy tym, że w 1999 roku przeszliśmy – i ci w ZUS, i ci w OFE – do systemu emerytalnego uzależniającego wysokość przyszłego świadczenia od kwoty wpłaconych składek (tzw. zasada zdefiniowanej składki). To pozornie sprawiedliwe rozwiązanie: ile sobie uzbierasz, tyle dostaniesz, tzn. jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.
Tylko zapominamy, że kobiety ścieliły nie tylko sobie, ale i noworodkom, małym dzieciom, a czasem i starszym dzieciom, zazwyczaj też mężom, a potem nieraz własnym rodzicom, którymi się opiekowały. Jak sobie pan pościele, to się pan wyśpi, a jak pani ścieliła całej rodzinie, to figa z makiem.
Jak temu zaradzić? Raport proponuje kilka rozwiązań: wprowadzenie gwarantowanej emerytury minimalnej, wspieranie możliwości przekwalifikowania oraz uelastycznienia czasu pracy osób starszych (przykładem Szwecja, gdzie działa publiczny system edukacji dla dorosłych), stopniowe wprowadzanie tzw. kwot w biznesie (minimalnego udziału każdej płci na stanowiskach kierowniczych, w radach nadzorczych itp.), ale równocześnie walka z dyskryminacją płciową poprzez zachęcanie mężczyzn do większej aktywności w opiece nad dziećmi (np. zachętą może być wydłużenie urlopu rodzicielskiego „tylko dla ojca” do 1/3 długości całego urlopu). Oczywiście to wszystko nie uda się bez rozbudowania systemu instytucjonalnej opieki nad dziećmi, ale też nad osobami starszymi wymagającymi takiej opieki.
Żeby była równość w systemie emerytalnym, potrzeba równości w pracy i w życiu. Tym oto prostym, ale jakże wciąż mało popularnym stwierdzeniem pragnę zakończyć rozbudowany zbiór wypisów z raportu, który polecam do lektury w całości.
Raport do pobrania TUTAJ.
**Dziennik Opinii nr 33/2016 (1183)