Gospodarka

Nobel z ekonomii dla kobiety? To za mało

Esther Duflo. Fot. Kris Krüg, Flickr CC BY-SA 2.0

W listopadzie minionego już roku Nagroda Banku Szwecji im. Alfreda Nobla powędrowała do Esther Duflo, Michaela Kremera i Abhijita Banerjee. Duflo została tym samym drugą laureatką w 51-letniej historii przyznawania nagrody. Ten Nobel to jednak zdecydowanie za mało. Głos kobiet w ekonomii jest nadal zbyt słabo słyszalny, a w środowisku akademickim wciąż są równe i równiejsi.

Ekonomia akademicka od dawna uchodzi za obszar nauki wyjątkowo nieprzyjazny kobietom. Jednak dopiero w ostatnich latach ekonomistki zaczęły nagłaśniać przypadki jawnej, codziennej dyskryminacji, tworząc w ekonomii coś na kształt międzynarodowego ruchu #metoo. Wśród zarzutów przeciw swojemu środowisku pracy wymieniają najczęściej lekceważenie opinii, nadmiernie wymagające procesy recenzenckie oraz pomijanie zasług przy publikacji prac naukowych (tzw. efekt Matyldy). Powyższe zjawiska są też coraz częściej dokumentowane przez badania naukowe. Wynika z nich, że w ekonomii wytwarza się szczególny klimat profesji, w którym większość (mężczyźni) dyskryminuje mniejszość (kobiety), przy czym samo środowisko na braku różnorodności sporo traci.

Gdzie się podziały wszystkie ekonomistki?

Reprezentacja kobiet w środowisku ekonomicznym jest dramatycznie niska. Na dziesięciu najlepszych uniwersytetach ekonomicznych w Europie ich odsetek wynosi, kolejno, 13% wśród stanowisk profesorskich, 35% wśród stanowisk doktorskich i 26%, biorąc pod uwagę wszystkich pracowników akademickich. W Stanach Zjednoczonych jest jeszcze gorzej. Na wydziale ekonomii Uniwersytetu Harvarda, jednej z najbardziej prestiżowych uczelni świata aż 95% stanowisk profesorskich obsadzonych jest przez mężczyzn. Co ciekawe, badania pokazują, że największa nadreprezentacja mężczyzn występuje właśnie na najlepszych uczelniach. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że wśród  84 noblistów z ekonomii odnaleźć można wyłącznie dwie kobiety (Esther Duflo i Elinor Ostrom), a na stanowisko prezesa Europejskiego Banku Centralnego kobieta (Christine Lagarde) została wybrana tylko raz w historii, podobnie jak w przypadku amerykańskiej Rezerwy Federalnej (Janet Yellen). O sukcesie akademickim decydują bowiem nie tylko zdolności, ale również rozpoznawalność.

Kiedy kobiety osiągną sukces, skorzystają wszyscy

Ktoś może jednak pomyśleć, że to zupełnie normalne. Przecież nie w każdym środowisku naukowym z osobna musi istnieć równowaga płci. Może po prostu kobiety mniej interesują się ekonomią, a bardziej filozofią czy fizyką? Może to czysty przypadek? Statystyki są jednak bezlitosne. Ekonomia wyróżnia się pod bardzo istotnym względem. Kobiet w tej dyscyplinie jest mniej niż w innych naukach społecznych (np. psychologii), choć więcej niż np. w naukach STEM (z ang. science, technology, engineering, mathematics). Mimo to ekonomistki najczęściej ze wszystkich wyrażają niezadowolenie ze swojej pracy, a odsetek takich przypadków podwoił się w ciągu ostatniej dekady!

Nierówność wpisana w system

W 2018 roku Amerykańskie Stowarzyszenie Ekonomiczne (AEA) przeprowadziło badanie ankietowe w amerykańskim środowisku akademickim dotyczące tzw. klimatu profesji, w którym zadano ekonomistom i ekonomistkom kilkanaście pytań. Jedynie 20% kobiet, które wzięły udział w badaniu, było usatysfakcjonowanych swoim miejscem pracy. Wśród mężczyzn odsetek ten wyniósł aż 40%. Około 48% kobiet potwierdziło natomiast, że na przestrzeni ostatnich lat spotkało się z przejawami dyskryminacji. W przypadku mężczyzn było to zaledwie 3% respondentów.

Z dużym prawdopodobieństwem można więc stwierdzić, że sytuacja kobiet nie jest wynikiem ani zbiegu okoliczności, ani kwestią odmiennych, niezaburzonych czy naturalnych preferencji dotyczących ścieżki kariery. Wiele za to wskazuje, że mamy tu do czynienia z systemowym wykluczeniem, uwarunkowanym historyczną dominacją jednej płci w świecie ekonomii. Potwierdzają to nie tylko badania ankietowe, ale również liczne prace naukowe, które szczegółowo analizują przyczyny takiego stanu rzeczy.

Jednym z ciekawszych źródeł tego rodzaju jest analiza amerykańskiej ekonomistki Erin Hengel, która zbadała kilkanaście czasopism naukowych pod kątem przebiegu procesu recenzji naukowej (peer review) w zależności od płci. Z jej badań wynika, że prace pisane przez kobiety oceniane są średnio sześć miesięcy dłużej niż te pisane przez mężczyzn, a w toku recenzji stawia się im wyższe wymagania. Korzystając z relatywnie obiektywnych wskaźników czytelności, autorka postanowiła sprawdzić również jakość prac pisanych przez obydwie płci. Okazało się, że przeznaczone do recenzji teksty autorstwa kobiet są o blisko 6 procent lepiej napisane niż prace mężczyzn. Różnica wydaje się niewielka, ale wzrasta prawie dwukrotnie w przypadku artykułów już opublikowanych. Jak to możliwe? Najwyraźniej większość kobiet bardziej skrupulatnie pracuje nad swoimi artykułami, ponieważ to jedyna szansa na ich publikację. W przypadku mężczyzn analogicznie zjawisko nie występuje.

Niezbyt ciekawą sytuację ekonomistek potwierdza również badanie przeprowadzone przez doktorantkę Harvardu Alice Wu pt. Gender Stereotyping in Academia: Evidence from Economics Job Market Rumors Forum. Młoda badaczka prześledziła popularne forum branżowe przeznaczone dla pracowników naukowych, na którym dyskutuje się najnowsze oferty pracy, grantów oraz konferencji. Wu zebrała w bazie danych ponad milion postów, a następnie za pomocą zaawansowanych technik uczenia maszynowego zaczęła szukać w nich różnych zależności. Doszła do dwóch wniosków. Po pierwsze, aż 9 na 10 słów, za pomocą których można przewidzieć wpisy dotyczące kobiet, ma wyraźne zabarwienie seksualne. Po drugie, posty dotyczące kobiet zawierały o 43% mniej określeń odnoszących się do kompetencji, za to aż o 192% więcej tych związanych z wyglądem czy charakterem. Jak się okazało, większość tego typu określeń używano najczęściej we wrogim lub seksualnym kontekście.

Nobel za walkę z ubóstwem. Eksperymentalną. Za co dokładnie?

Powyższe zjawiska nie są obojętne dla kariery zawodowej młodych ekonomistek. Dane wskazują na znaczące dysproporcje płciowe pomiędzy różnymi stanowiskami naukowymi. Najmniejsze nierówności występują na studiach licencjackich, czyli na samym początku przygody z uczelnią. Relacja kobiet do mężczyzn wynosi wtedy około 1/3. W przypadku stanowisk profesorskich już tylko co dziesiąta osoba jest kobietą. Jak to wytłumaczyć?

Wykluczające standardy recenzji oraz lekceważący stosunek do ekonomistek to główne przyczyny tzw. syndromu cieknącej rury (z ang. leaky pipeline). Chodzi o to, że wraz z postępem kariery naukowej zmniejsza się odsetek kobiet na uczelniach. Stawiane im przez środowisko naukowe wyższe wymagania recenzenckie zmuszają je do spędzania dłuższego czasu na poprawianiu starych prac i ograniczają możliwość pisania nowych. Prowadzi to do niższej produktywności i mniejszych możliwości rozwoju naukowego, opartego dziś w dużej mierze na bezustannym produkowaniu kolejnych artykułów i zbieraniu za nie punktów. W konsekwencji wiele kobiet porzuca karierę akademicką i decyduje się na poszukiwanie gratyfikacji zawodowej w innym miejscu.

Magia liczb. Dlaczego nie ufamy ekonomistom, choć czasem powinniśmy?

Czas na zmianę

Dominacja mężczyzn w świecie ekonomii generuje dwa główne problemy. Po pierwsze, prowadzi do wytworzenia się monopolu na treści, które zagospodarowują głównie wrażliwość męską. W praktyce badawczej oznacza to np. mniejszy odsetek artykułów dotyczących kwestii takich jak nieodpłatna praca domowa czy nierówności płacowe. Po drugie, według badań ekonomistki są w mniejszym stopniu podatne na skrzywienia ideologiczne niż ekonomiści. Zwracają też większą uwagę na zagadnienia spoza głównego nurtu ekonomii, takie jak np. zmiany klimatyczne. Ekonomia mogłaby zatem wiele zyskać na równouprawnieniu.

Inna ekonomia jest możliwa?

Jak jednak doprowadzić do zwiększenia reprezentacji kobiet w świecie ekonomii? Kluczowe wydaje się zatrzymanie studentek studiów licencjackich oraz doktorantek w murach uczelnianych. W tym celu należy zbudować środowisko pracy, które będzie wystarczająco inkluzywne oraz konkurencyjne wobec alternatyw zawodowych. Niestety, nie ma łatwych sposobów na osiągnięcie tego celu. Najmniej inwazyjna oraz najskuteczniejsza wydaje się praca nad świadomością ludzi oraz stały nadzór nad procesem recenzji prac naukowych. Istotne jest również zaangażowanie władz uczelnianych w organizowanie polityk różnorodności nastawionych na przeciwdziałanie dyskryminacji. Dotyczy to zresztą nie tylko płci, ale również rasy, klasy czy orientacji seksualnej.

**
Nikodem Szewczyk – ekonomista i socjolog. Pisze głównie o nierównościach społecznych, ekonomii emerytalnej, ewolucji państwa opiekuńczego. Publikował m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Magazynie Kontakt” czy „Nowym Obywatelu”.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij