Gospodarka

Korniki zjadają świerki. Puszcza nie z takimi rzeczami sobie radziła

Trzeba zdecydować, czy Puszcza Białowieska ma być parkiem narodowym czy lasem gospodarczym.

Puszcza Białowieska to przyrodniczy skarb, ostatni duży obszar pierwotnego lasu w Europie. Żyją w niej wilki, żubry, łosie, jelenie, lisy, wydry, a także maleńkie ryjówki aksamitne i kilkadziesiąt innych gatunków ssaków. Co do ptaków, to samych dzięciołów jest dziesięć gatunków, a wśród nich dzięcioł trójpalczasty i białogrzbiety. W puszczy można zobaczyć muchołówki, sóweczki, puszczyki mszarne czy drapieżne trzmielojady. Gniazda zakłada tam ponad sto gatunków ptaków. Są w niej także rzadko spotykane kwiaty, grzyby i kilkusetletnie drzewa. Są rzadkie chrząszcze, motyle, a nawet żółw błotny. Puszcza Białowieska jest jednak lasem szczególnym nie tylko ze względu na bogactwo występujących w niej gatunków roślin i zwierząt, lecz także z powodu jej naturalnego charakteru.

Zdecydowana większość lasów w Polsce to lasy gospodarcze, czyli innymi słowy – uprawy drzew. Oczywiście znajdują w nich miejsce do życia liczne gatunki ssaków czy ptaków, i bardzo dobrze, jednak struktura wieku drzew w tych lasach, kompozycja gatunków, różni się od lasów naturalnych. Inaczej też zachodzą w nich zmiany – w lesie gospodarczym główną rolę w ich kształtowaniu odgrywa człowiek, który wycina czy nasadza rośliny. Natomiast w lesie naturalnym wszystko zachodzi w wyniku samoistnych procesów, tak jak działo się to od zawsze.

Pomimo wartości, jaką ma Puszcza Białowieska zarówno dla ludzi, jak i żyjących w niej zwierząt, nie jest ona w całości objęta ochroną. Park narodowy obejmuje mniej niż 17% jej powierzchni po stronie polskiej (druga część puszczy, większa, znajduje się na Białorusi). Do tego dochodzą liczne rezerwaty. Na znacznym obszarze puszczy można jednak prowadzić wyrąb drzew. Wiąże się on z pewnymi obwarowaniami – ustalana jest na przykład ilość drewna, jakie każde nadleśnictwo można wywieźć z puszczy w określonym czasie, niemniej jednak wycina się tam drzewa, po czym sprzedaje się je na opał lub przerabia na deski. Te rejony puszczy, z których leśnicy wywożą drzewa, również mają naturalny charakter. – Są to drzewostany stuletnie i starsze, które powstały bez udziału człowieka – mówi prof. Przemysław Chylarecki, ornitolog z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN. – Odnawiają się one w naturalny sposób.

fot. Maciej Komorowski

1.

W związku z tym, że cała Puszcza Białowieska nie jest dziś parkiem narodowym lub rezerwatem, rozgorzała dyskusja na temat tego, co zrobić ze świerkami, które rosną na terenach nadleśnictw, a które zostały zniszczone przez kornika drukarza. Sterczące w lesie, pozbawione igieł drzewa, mogą przedstawiać smutny widok. W niektórych miejscach są ich całe połacie. Jak mówi wójt gminy Narewka, Mikołaj Pawilcz, niektórzy turyści skarżą się na to, że las wygląda na zniszczony. Taki stan rzeczy nie podoba się także części mieszkańców tej okolicy i jak powiedziała mi jedna z mieszkanek Białowieży: „To trzeba zobaczyć, a nie słuchać ekologów”.

Co zatem zrobić ze zniszczonymi świerkami i z rozprzestrzenianiem się kornika?

Nadleśnictwo Białowieża zaproponowało wycięcie zarażonych świerków, zdarcie z nich kory, pod którą są larwy, a następnie wywiezienie drzew z lasu, by i w ten sposób zmniejszyć liczbę larw chrząszcza. Aby móc to zrobić, potrzebne jest im zwiększenie liczby drzew, które mogą wyciąć w przeciągu 10 lat w planie urządzenia lasu (podawane jest to w metrach sześciennych drewna). Nadleśniczy Dariusz Skirko podkreśla, że dla skutecznej walki z kornikiem im więcej drzew się wytnie, im szybciej, tym lepiej. Leśnicy wskazują też, że jedno zarażone drzewo może doprowadzić do zarażenia trzydziestu kolejnych drzew.

– Tak robi się w lasach gospodarczych – mówi prof. Jerzy Szwagrzyk z Zakładu Bioróżnorodności Leśnej na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie. – Jeżeli zrobi się to szybko, wówczas może przynieść to efekt, gdyż populacja kornika w lesie się zmniejszy. Może to załagodzić przebieg gradacji, jednak jej nie zatrzyma. Daje to natomiast drewno przyzwoitej jakości. Jest to praktyka stosowana już od ponad stu lat. Lasy Państwowe wychodzą więc na tym finansowo na plus, nie jest to dla nich klęska, tylko nawał pracy w krótkim czasie. Problem polega tu na tym, że wciąż nie potrafimy się zdecydować, czym ta puszcza jako całość ma być: parkiem narodowym czy jednak w większości lasem gospodarczym? A że Puszcza Białowieska jednak jest miejscem specjalnym, stąd ten konflikt.

Czy jednak w ogóle cięcie świerka jest potrzebne? Puszcza nie z takim rzeczami sobie radziła.

Z tej perspektywy nie ma więc aż takiego znaczenia, czy będzie więcej świerka czy drzew innego gatunku. Gradacja, podczas której nie usuwa się zamierających drzew, to dramat dla gospodarowania w lesie, a nie dramat przyrody.

Nadleśniczy Dariusz Skirko zaznacza, że chodzi tu wyłącznie o ochronę starego lasu, a czynnik ekonomiczny nigdy nie był brany pod uwagę. Sęk jednak w tym, że oprócz wycinania świerka w aneksie do planu urządzania lasu proponowane są także wycinki sosny i drzew liściastych, a są to gatunki drzew, którymi larwy kornika się nie żywią.

Proponuje się nawet zręby zupełne, na dużych obszarach. Nadleśnictwo Białowieża niemal w całości wyczerpało już swój limit na pozyskiwanie drewna, i gdyby nie udałoby się mu go podnieść, w najbliższym czasie nie mogłoby wycinać drzew niemal wcale.

– Razi mnie to, gdy nie mówi się wprost, że potrzebujemy drewna, tylko, że chcemy ratować las –

mówi prof. Jerzy Szwagrzyk. – To jest naciągane, bo las człowieka nie potrzebuje. Lasy istniały bez naszej pomocy przez miliony lat. Rozumiem frustrację leśników, którzy są ludźmi czynu, i według standardów leśnych zarządzali do tej pory lasem bardzo porządnie, a tu nagle nie mogą robić tego dalej, gdyż mają niskie limity na pozyskiwanie drewna i zakaz prowadzenia cięć w lasach ponad 100-letnich.

– Moim zdaniem leśników zmusza do działania art. 9 ustawy o lasach, zgodnie z którym są oni zobowiązani do zwalczania nadmiernie pojawiających i rozprzestrzeniających się organizmów szkodliwych – mówi dr hab. inż. Bogdan Jaroszewicz, kierownik Białowieskiej Stacji Geobotanicznej Uniwersytetu Warszawskiego. – Nadleśniczy jest postawiony pod ścianą, jego obowiązkiem jest zająć się kornikiem, gdyż inaczej może przestać być nadleśniczym. Zatem tak długo, jak długo puszcza będzie podlegała ustawie o lasach, będziemy mieli taką sytuację.

fot. Maciej Komorowski
fot. Maciej Komorowski

Prof. Przemysław Chylarecki zwraca uwagę także na inny aspekt: – Badania porównawcze pokazują, że tam, gdzie prowadzono czynną ochronę przed kornikiem, jego gradacja nie przyniosła wcale mniejszych strat w drzewostanie niż w miejscach, gdzie nie prowadzono żadnych zabiegów – mówi. – Różnica polega co najwyżej na tym, że w jednym miejscu drzewa wytną leśnicy, a w drugim zniszczy je kornik. Gradacje mają natomiast to do siebie, że wygasają samoistnie, na skutek naturalnych procesów. Cała akcja z wycinaniem świerków jest więc skazana na niepowodzenie. W lesie takim, jak Puszcza Białowieska, nie jest konieczne wycinanie w tym celu drzew. Na terenie parku narodowego, gdzie przecież kornik również występuje, a gdzie drzew się nie usuwa, gradacja już zaczyna wygasać. Widać to także w rezerwatach.

2.

Leśnicy argumentują, że ich ingerencja w puszczę jest konieczna, gdyż w miejsce świerka może wejść grab, który może się tak rozprzestrzenić, że nie będzie miejsca dla drzew innych gatunków czy innych roślin. Dlatego lepiej jest, gdy leśnicy posadzą w tym miejscu świerki, zapewniając trwałość lasu, w jego poprzedniej postaci, lub kierując się warunkami glebowymi i wiedzą naukową posadzą odpowiednie dla tego miejsca gatunki innych drzew, które będzie można potem pozyskiwać w ramach gospodarki leśnej.

W opinii prof. Przemysława Chylareckiego świerk świetnie się odnawia samoczynnie, gdy ma zapewnione do tego dobre warunki, czyli w miejscach, gdzie jest dostatecznie wilgotno, jak na przykład w rezerwacie Wysokie Bagno na terenie puszczy. – W siedliskach suchych świerk został często nasadzony celowo przez człowieka, więc jest rzeczą normalną, że gdy się go usunie, wówczas wyrośnie tam inny gatunek drzewa, który jest do tego miejsca lepiej przystosowany – wskazuje. – Świerk to gatunek borealny, który obecnie wycofuje się na północ ze względu na ocieplanie się klimatu. Zachowa się on tylko w miejscach o najlepszych dla niego warunkach, a z rejonów, które nie są dla niego optymalne, zniknie. Tam, gdzie jest dla niego za sucho, kornik go zniszczy. Nie ma więc sensu go tam odnawiać.

Inaczej sytuację w puszczy widzi dyrektor Lasów Państwowych, Konrad Tomaszewski: – Trzeba jasno powiedzieć, że pierwotna puszcza nie może już egzystować tylko w oparciu o siły natury. Proces zamierania świerków skutkuje tym, że różnorodność biologiczna nie tylko zanika w odniesieniu do drzewostanu świerków. Zniknięcie tego komponentu wywołuje łańcuch skutkowy sprawiający, że ubożeje nam w ogóle różnorodność biologiczna – mówił w wywiadzie w radiowej Jedynce.

– Z punktu widzenia ekologii lasu, nie jest rzeczą najważniejszą, czy gatunków drzew jest więcej, czy mniej

– uważa z kolei prof. Jerzy Szwagrzyk. – Jest trochę racji w tym, że w niektórych sytuacjach liczba gatunków drzew w naturalnym lesie może się zmniejszyć. Jednak przyroda sobie poradzi. Nie wierzę w to, by w miejsce świerka wszedł tylko grab. Największy problem dostrzegam na styku między przyrodą a lokalną społecznością. Ważne jest odczucie, jakie ludzie mają, gdy patrzą na las. Kiedy martwe świerki się wywiezie, wówczas nie razi to powszechnego poczucia estetyki i gospodarności. Ja się z widokiem martwych świerków oswoiłem. Jednak nawet wśród przyrodników nie wszyscy zdążyli się przekonać do tego, że to jest normalne, że tak wygląda naturalny las.

Przykładem tego, co dzieje się, gdy pojawia się gradacja kornika, a nie prowadzi się wycinki drzew, są polskie Tatry. – Tam martwe świerki nadal stoją na dużych powierzchniach, gdyż w obszarze ochrony ścisłej parku narodowego nie wycinano ich – mówi prof. Jerzy Szwagrzyk. – W takich miejscach jest więcej światła, pojawiła się tam jarzębina i następuje odmłodzenie lasu, ponieważ kornik nie atakuje mniejszych drzew, a jedynie duże. Próbując żerować na małych drzewach nie przeszedłby całego cyklu rozwojowego, więc byłoby to dla niego zabójcze. Za jakieś pięć czy dziesięć lat, gdy martwe drzewa się poprzewracają, ludzie nie będą dostrzegali, że coś się tam działo.

– Różnorodność biologiczna nie jest zagrożona przez gradację kornika – uważa prof. Przemysław Chylarecki. – Są liczne wyniki badań naukowych, które to potwierdzają. Kornik może stanowi zagrożenie dla plantacji leśnej, jednak nie dla naturalnego lasu. W naturalnym lesie, gdy świerki zostaną zniszczone, odnowi się w tych miejscach mieszanka różnych gatunków drzew. Może być w niej co prawda duży udział graba i lipy, a nie tego, co leśnik zaplanował. Jeżeli jednak pozwalamy drzewom wyrosnąć naturalnie, wówczas mamy pewność, że są to gatunki dobrze przystosowane do tych miejsc, gdyż to one przetrwały wczesne fazy swojego życia. Leśnicy w swoich działaniach często kierują się tym, co usłyszeli na wykładach. Mogliby jednak zobaczyć, jak wyglądają naturalne odnowienia na przykład w puszczańskich rezerwatach i tam zdobywać wiedzę, jak działa przyroda.

3.

Ze strony mieszkańców pojawiają się obawy, że zniszczenie świerków przez kornika przyczynia się do tego, że żubry coraz częściej wychodzą z puszczy na pola w gminie Hajnówka. – Gradacja kornika ma sprzyjający wpływ na żubra, który nie jest zwierzęciem leśnym – zauważa prof. Rafał Kowalczyk, dyrektor Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży. – Luki w drzewostanie, które powstają na skutek zamierania świerków, sprawiają, że pojawiają się miejsca nasłonecznione, a tam wyrastają trawy, które są pożywieniem żubrów. Kiedy natomiast żubry zasmakują w oziminach czy w rzepaku, wolą go po prostu bardziej niż suche siano, którym są dokarmiane. Wyjścia żubrów z puszczy zdarzają się zresztą już od lat 90. Pozostawienie martwych świerków jest korzystne dla puszczy, gdyż zasiedlają je na przykład rzadkie owady. Chronią one także młode drzewa, gdyż ze względu na zwalone kłody jelenie niechętnie wchodzą na te miejsca, ponieważ jest im trudniej uciekać przed wilkami. A dzięki temu nie zjadają młodych drzew, które tam wyrosły. W tych miejscach lepiej odnawia się również dąb, który jest ważny dla puszczy. Usunięcie drewna zuboży puszczę w liczne organizmy, w tym rzadkie owady, porosty czy grzyby i zamieni ją w las gospodarczy.

Argumentem za dalszym prowadzeniem gospodarki leśnej w Puszczy Białowieskiej mają być także wyniki inwentaryzacji zwierząt, prowadzone przez Nadleśnictwo Białowieża, zgodnie z którymi na ich terenie jest więcej niż w parku narodowym zwierząt, takich jak sarny, jelenie, dziki czy rysie.

– Tak jest w przypadku sarny, która jest związana z obrzeżami puszczy. Jednak zagęszczenie jeleni jest trzy lub cztery razy wyższe na terenie parku niż Lasów Państwowych – mówi prof. Rafał Kowalczyk. – Na terenie parku jelenie mają więcej pokarmu, tam się nie poluje, a młode drzewka, które są ich pokarmem, nie są grodzone, co robi się w lasach gospodarczych. W parku narodowym jest też więcej dzików, między innymi dlatego, że poza parkiem można do nich strzelać. Co do rysi, to jest tu zbyt mała skala do takich porównań, gdyż zagęszczenie rysi przelicza się na 100 km². Na terenie całej Puszczy Białowieskiej żyje ich piętnaście.

Dla rysi jest jednak różnica pomiędzy parkiem narodowym a lasem gospodarczym.

Ryś nie goni swojej ofiary, na przykład sarny, lecz podkrada się do niej blisko. W związku z tym, jeżeli las jest uprzątnięty, jest mu trudniej podejść do niej niezauważonym. Brakuje w nim miejsc do skradania się. Jeżeli natomiast chodzi o wilki, to w polskiej części puszczy żyją cztery watahy wilków, w tym na terenie parku tylko jedna. Liczy ona 10-11 wilków. Trzy pozostałe żyją w lasach gospodarczych, z tym że są mniej liczne. Tu również skala jest jednak zbyt mała, żeby to porównywać.

Jako zagrożenie związane z pozostawieniem świerków w puszczy wskazuje się także to, że w tych miejscach może wyrosnąć trzcinnik, który będzie blokował inne gatunki roślin. – Trzcinnik jest rośliną, która rzeczywiście może opanowywać duże obszary, ale jedynie na niektórych siedliskach – mówi dr hab. inż. Bogdan Jaroszewicz. – Doświadczenie z obszaru parku narodowego, pokazuje, że gdyby rzeczywiście trzcinnik się tak rozrastał, to cały park byłby nim pokryty. Tak jednak nie jest. Każda przestrzeń w lesie odnawia się sama w przeciągu kilku, kilkunastu lat. Co na niej wyrośnie, zależy od siedliska, wielkości luki, dostępności nasion i wielu innych czynników. Nie wszędzie pojawi się trzcinnik, na przykład na torfowiska nie wchodzi on w ogóle. W rezerwacie Wysokie Bagno, gdzie mamy naturalne odnowienie świerka, trzcinnika nie ma.

4.

Co zatem dalej z puszczą? Poszerzenie parku narodowego na jej cały obszar w praktyce blokuje przepis ustawy o ochronie przyrody, zgodnie z którym utworzenie parku lub zmiana jego granic może nastąpić „po uzgodnieniu” z radami gmin, na terenie których znajduje się cenny obszar. Kiedy w 2010 r. została przestawiona przez ministra środowiska propozycja powiększenia Białowieskiego Parku Narodowego, lokalne rady gmin odrzuciły ją, pomimo tego, że proponowano im wysokie dotacje na ekologiczne inwestycje. I park nie został powiększony, gdyż zgoda rad gmin jest niezbędna.

fot. Maciej Komorowski
fot. Maciej Komorowski

– Mamy niedobre doświadczenia jeszcze z 1996 r., gdy powiększono park niemal o 100 procent – mówi wójt Narewki Mikołaj Pawilcz. – Podpisana została wówczas wielostronna umowa, w ramach której mieliśmy otrzymać środki na inwestycje. Nic z tego nie wyszło. Park został powiększony, a o nas rząd zapomniał. A nam potrzebne są miejsca pracy, nie tylko po to, żeby młodzi stąd nie wyjeżdżali, lecz także po to, by mogli tu wrócić. Potrzebujemy też inwestycji w odnawialne źródła energii, na przykład w pompy ciepła. Ludzie wiedzą już, że to się sprawdza, a dzięki temu nie będzie potrzebne drewno z puszczy na opał.

Powiększenie parku narodowego to spore zmiany dla części mieszkańców i mieszkanek puszczańskich gmin. Wiele osób pracuje dla Lasów Państwowych i po utworzeniu parku jedynie część z nich mogłaby znaleźć w nim zatrudnienie.

Do tego pensje w parku narodowym są nawet kilka razy niższe niż w nadleśnictwach. Trudno się dziwić, że mieszkańcy i mieszkańcy obawiają się o swoją przyszłość.

Nie wszyscy jednak sprzeciwiają się powiększeniu parku. Część osób widzi też szansę w rozwoju turystyki.

Pojawia się tu pytanie, czy rzeczywiście decyzja o ochronie jednego z najcenniejszych lasów w Polsce powinna być decyzją lokalną? Moim zdaniem, ochrona takich miejsc w Polsce, jak Tatry, Bieszczady czy właśnie Puszcza Białowieska nie jest jedynie sprawą lokalną. Przepis w ustawie o ochronie przyrody jest błędny. Kto zatem mógłby podjąć decyzję o powiększeniu parku? Przy dotychczasowym podejściu mógłby to robić minister środowiska, sejm lub rząd. Byłaby to jednak decyzja polityczna. Można to więc zrobić inaczej – decyzję mógłby podjąć ogólnopolski panel obywatelski, liczący na przykład sto osób, którego skład odzwierciedlałby strukturę demograficzną kraju. Jego skład byłby losowany. Przed panelem obywatelskim swoje stanowisko przedstawialiby przyrodnicy, wójtowi, radni, leśnicy, a także sami zainteresowani mieszkańcy i mieszkanki. Po wysłuchaniu wszystkich zainteresowanych stron, po konsultacjach z ekspertami oraz debacie, panel podejmowałby decyzję, czy park powiększyć lub w innych przypadkach czy utworzyć nowy.

Następnym etapem byłoby stworzenie koncepcji parku i to już powinno się odbywać we współpracy z lokalnymi społecznościami – one same najlepiej znają swoje potrzeby związane z tym terenem – w ramach dobrze przygotowanych konsultacji społecznych. To jednak jeszcze nie wszystko. Przy tworzeniu parku lub jego poszerzaniu powinien być tworzony plan adaptacji społeczno-ekonomicznej dla tego rejonu, również w sposób partycypacyjny, czyli przy bezpośrednim udziale lokalnych mieszkańców i mieszkanek. Działania, które byłyby rekomendowane w ramach takiego planu, mogłyby być finansowane z budżetu państwa. Celem powinno być to, aby pogodzić potrzeby ochrony przyrody z potrzebami lokalnych społeczności, by miały one zapewnioną bezpieczną przyszłość.

W niedzielę 17 stycznia w Warszawie odbędzie się „Marsz Entów” w proteście przeciwko wycinaniu Puszczy Białowieskiej. Marsz zaczyna się o godz. 12 przy wejściu do Parku Łazienkowskiego, od strony ul. Agrykoli. Trasa przemarszu: ul. Agrykoli – Plac na Rozdrożu – Aleje Ujazdowskie – Kancelaria Premiera.

**Dziennik Opinii nr 17/2016 (1167)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Marcin Gerwin
Marcin Gerwin
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i partycypacji
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i demokracji deliberacyjnej. Z wykształcenia politolog, autor przewodnika po panelach obywatelskich oraz książki „Żywność przyjazna dla klimatu”. Współzałożyciel Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij