Piotr Kuczyński

Odruch kolanowy po Brexicie

Doświadczyliśmy typowego efektu „czarnego łabędzia”.

Początkowe, rynkowe reakcje na nieoczekiwany „sukces” przeciwników Unii Europejskiej w Wielkiej Brytanii były potężne. Spadki indeksów o blisko dziesięć procent i wzrost kursów walut o kilka procent nie zdarzają się często. Taki obraz być może widać było po ataku na WTC. Żaden parkiet, żaden rynek nie ocalał. Nawet ropa gwałtownie taniała (i podobnie drożało złoto).

Doświadczyliśmy typowego efektu „czarnego łabędzia” – mało kto oczekiwał decyzji o opuszczeniu UE przez UK, a jednak tak się stało. Nic więc dziwnego, że zszokowane rynki mocno zareagowały. To był swoisty „odruch kolanowy” giełdowych graczy.

Myślenie włączyło się już w poreferendalny wtorek, kiedy na rynkach finansowych doszło do korekty tych panicznych nastrojów. Nadzieja na pomoc banków centralnych i odwleczenie ostatecznej decyzji o Brexicie zaczęły pomagać posiadaczom akcji na europejskich giełdach.

Teraz będą walczyły ze sobą dwa nurty. Politycy europejscy z pewnością będą chcieli ukarać Brytyjczyków, po to, żeby dać przykład reszcie Europy, bo przecież szykują się następni chętni do przeprowadzenia referendum (Holandia, Dania, Francja). Jednak biznes, ten drugi nurt, zrobi wszystko, co jest możliwe, żeby odbywał się business as usual. W dłuższym terminie według mnie wygrałby biznes.

Politycy zdają sobie z tego sprawę i dlatego naciskali na oficjalne poinformowanie przez Wielka Brytanię o decyzji opuszczenia Unii Europejskiej. Poza tym podczas konferencji Merkel – Hollande – Renzi poinformowano, że ta trójka nie chce żadnych pre-negocjacji z UK. Wielka Brytania musi złożyć notyfikację o chęci opuszczenia UE i wtedy rozpoczną się dwuletnie negocjacje. Ciekawy i według mnie słuszny ruch zmuszający UK do działania.

Brytyjczykom wydawało się, że będą długo negocjowali warunki rozwodu i dopiero, kiedy będą ich zadowalały, złożą wniosek rozwodowy. Przywódcy trzonu Unii Europejskiej powiedzieli wyraźnie – tą drogą nie pójdziemy. W tej sytuacji według mnie nie ma stuprocentowej pewności, że parlament, w którym 70. procent posłów jest za UE, podejmie decyzję o opuszczeniu Unii. Może po prostu odwlekać w nieskończoność podjęcie takiej decyzji.

Jeremy Hunt, jeden z pretendentów do przejęcia sterów w Partii Konserwatywnej (po Davidzie Cameronie), powiedział nawet ostatnio, że można rozważać ponowne referendum. Pretekst do powtórnego głosowania jest dość oczywisty (pewnie znalazłoby się więcej): Nigel Farage (szef Partii Niepodległości UK) przyznał, że obiecane 350 milionów funtów, które miało wpłynąć do kasy brytyjskiej służby zdrowia, do niej nie wpłynie. To była jedno z głównych obietnic zwolenników Brexitu. Jak widać starsi Brytyjczycy (a ci byli przede wszystkim przeciwnikami Unii) zostali przez Farage’a po prostu oszukani.

W Wielkiej Brytanii zwolennicy Brexitu (np. Boris Johnson) są co najmniej zakłopotani tym, że wygrali. Widać wyraźnie, że chcieli przegrać, ale w referendum zyskać duże poparcie, dzięki któremu będą budowali swoją pozycję polityczną. Ta sztuka się nie udała, więc najpewniej nie będą mocno krzyczeli, jeśli coś zmieni referendalną decyzję. Generalnie można powiedzieć, że im lepsza będzie sytuacja na rynkach finansowych, tym większe jest prawdopodobieństwo Brexitu (bo społeczeństwo w UK nie będzie się bało jego skutków).

Okres niepewności nie jest dobry ani dla biznesu ani dla rynków finansowych. Banki centralne, jeśli będzie trzeba, zrobią wszystko, żeby opanować ewentualny drugi rzut paniki. Fed na przykład odłoży podwyżki stóp ad calendas graecas. Potem (od października, po wyborze nowego premiera Wielkiej Brytanii) każda decyzja polityczna dotycząca ram współpracy będzie powodem do reakcji rynków. Duża zmienność będzie się długo utrzymywała. I wszystko będzie w rękach polityków.

A co stanie się w polityce, jeśli rzeczywiście dojdzie do Brexitu? Politycy unijni mogą stworzyć twarde jądro UE, w której byłyby tylko państwa używające euro, i które to jądro integrowałoby się szybciej niż cała reszta. W tej reszcie byłaby oczywiście Polska, ale niekoniecznie na przykład Czechy, które podobno rozważają opuszczenie Grupy Wyszehradzkiej i mocniejsze związanie się z Niemcami.

Nie ulega wątpliwości, że w przyszłości środki unijne byłyby mniejsze (wątpię, żeby UK przestała płacić już w tej perspektywie budżetowej), bo mniejszy byłby budżet UE bez Wielkiej Brytanii (podobno o 15 procent). Polska po 2020 roku byłaby już płatnikiem netto, więc może bardzo by nas to nie dotknęło, ale trochę z pewnością byśmy to odczuli.

Nie wierzę w to, że PKB Polski spadnie o 0,5 – 1,0 pkt. proc., co zakłada wicepremier Mateusz Morawiecki. Eksport do UK to mniej niż siedem procent całego naszego eksportu i nawet, gdyby (na skutek wysokich ceł czy słabości funta) zmalał o 20 procent (czyli bardzo mocno) to i tak skutki dla całego PKB byłyby znikome. Nie wierzę jednak i w to, że z Wielkiej Brytanii masowo będą wracali Polacy (też teza wicepremiera). Jeśli jednak będą wracali, to według mnie praca dla nich się po prostu nie znajdzie i wzrośnie stopa bezrobocia.

Wicepremier Morawiecki zaprasza też duże banki, instytucje finansowe, żeby przenieśli swoje siedziby do Warszawy. Zdaje się, że Wilno ma podobny pomysł. Zarówno Warszawa jak i Wilno mają znikome szanse na takie przeprowadzki. Nie tylko dlatego, że w Polsce niepewność prawno-polityczna będzie odstręczała duże finansowe instytucje, a Wilno jest po prostu zbyt daleko od centrum UE, a zbyt blisko Rosji.

Po prostu, jeśli dojdzie do Brexitu, to Wielka Brytania najpewniej stanie się rajem podatkowym, a niewykluczone, że nawet pralnią pieniędzy.

Unia Europejska hamowała tego raka, który na obrzeżach Wielkiej Brytanii, a nawet w City się rozwijał. Bez Unii pojawi się chęć działania zgodnie z powiedzeniem „hulaj dusza., piekła nie ma”. Nikt nie będzie chciał wyprowadzić się z takiego „cudownego” miejsca. Londyńskie City na Brexicie może więc skorzystać, chociaż będzie to sukces o wątpliwej wartości moralnej…

 

**Dziennik Opinii nr 186/2016 (1386)

DOSC-GRY-POZORÓW- MLODZI-MACIE-GLOS-Adam-Cymer-Piotr-Kuczynski

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Kuczyński
Piotr Kuczyński
Analityk rynku finansowego
Analityk rynku finansowego, główny analityk firmy Xelion. Współautor, razem z Adamem Cymerem, wydanej nakładem Krytyki Politycznej książki "Dość gry pozorów. Młodzi macie głos(y)". Felietonista Krytyki Politycznej.
Zamknij