Piotr Kuczyński

Cypryjski poligon

To, co działo się od poniedziałku na Cyprze, kraju o populacji połowy Warszawy i generującym 0,2 procent PKB całej strefy euro, wywołało burzę. Ja uważam, że podjęte w „sprawie Cypru” decyzje Eurogrupy były szaleństwem i przekroczeniem Rubikonu.

Zacznijmy jednak od początku. Cypr wpadł w olbrzymie kłopoty finansowe przede wszystkim dlatego, że był swoistym rajem podatkowym. Tak skutecznie ściągał kapitały, że w jego bankach zebrało się ponad 68 mld euro, czyli blisko cztery razy więcej niż wynosi PKB tego kraju. Wszystko wyglądało doskonale do czasu, kiedy rozpoczął się kryzys bankowy. Umorzenie części długu Grecji uderzyło w posiadaczy greckich obligacji, a banki cypryjskie były oczywiście (bliskość geograficzno-narodowościowa) najbardziej narażone na to ryzyko.

Co robi duży bank, jeśli wpada w kłopoty? Zwraca się do rządu, a rząd pomaga, jeśli może. A jeśli nie może, to zwraca się o pomoc zewnętrzną. W czerwcu 2012 roku rząd Cypru zwrócił się z prośbą o pomoc finansową do Unii Europejskiej oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Potrzebne było skromne 16–17 mld euro. W sobotę 16 marca Eurogrupa (ministrowie finansów strefy euro) zgodziła się pomocy udzielić. Cypr ma dostać 10 mld euro. Potrzeby były większe, wiec ustalono, że warunkiem otrzymania pomocy jest między innymi obłożenie podatkiem depozytów w bankach.

W ten właśnie sposób przekroczono Rubikon. Dotychczas depozyty prywatne były niezwykle mocno chronione. Można spokojnie powiedzieć, że ochrona depozytariuszy (oszczędności) jest fundamentalną zasadą systemu bankowego. Dlatego też na początku kryzysu bankowego państwa prześcigały się w udzielaniu gwarancji rządowych dla depozytów. W Europie stanęło w końcu na 100 tysiącach euro.

Decyzja o opodatkowaniu depozytów pokazała, że rząd może obiecywać ochronę depozytów, a i tak jeśli będzie w potrzebie, to obietnicę złamie. Przecież prezydent i minister finansów Cypru zapewniali jeszcze niedawno Cypryjczyków, że do opodatkowania nie dojdzie. Twierdzi się, że Cypr nie może poradzić sobie w inny sposób, skoro Eurogrupa nie chce dać więcej niż 10 mld euro. A dać może, bo przecież istnieje fundusz ratunkowy ESM (500 mld euro). Po prostu kanclerz Angela Merkel chce przed wrześniowymi wyborami pokazać, że jest twarda i dba o niemieckiego podatnika.

Uważam, że to niezwykle niebezpieczna gra, a pomysł Eurogrupy jest jakimś obłędem, bo podważa w sposób zaufanie do banków i rządów. Noblista Paul Krugman napisał nawet, że Europa wywiesiła neon z wezwaniem: zabierajcie szybko pieniądze z banków. Jean-Claude Junckers, były szef Eurogrupy, określił decyzje jako totalnie niesprawiedliwe. Ostro skrytykował też ten pomysł Guy Verhofstadt, szef liberałów w Parlamencie Europejskim. Głosy krytyki można przytaczać w nieskończoność. Co z kolei mówią zwolennicy takiego posunięcia? Twierdzą, że innego wyjścia nie było, bo (tak twierdzi „Wall Street Journal”) „ostrzyżenie” obligatariuszy (tak jak w Grecji) było z wielu powodów niemożliwe. Poza tym pozostało bankructwo lub zwiększenie pomocy zewnętrznej.

Mówi się też, że przecież blisko 40 procent depozytów to depozyty zagraniczne, w dużej części rosyjskie. Tajemnicą poliszynela jest, że zagraniczne kapitały nie zawsze są czyste, więc taka kontrybucja miałaby być swoistym wymierzeniem sprawiedliwości. Żyjemy jednak w cywilizowanym świecie, gdzie nie ma i nie powinno być odpowiedzialności zbiorowej. Dlaczego przy okazji ma być ukarany cypryjski Kowalski? Nawiasem mówiąc, za czyny nieosądzone nie powinno być kary. To też jest fundament cywilizowanego prawa.

Jeśli parlament cypryjski przyjmie żądania Eurogrupy (na razie się opiera), to bezprecedensowy podatek wejdzie w życie, a ludzie w Portugalii, w Grecji czy w Hiszpanii będą mieli o czym myśleć. Nie rzucą się teraz po swoje pieniądze, ale jak tylko rozpocznie się dyskusja na temat pomocy dla jakiegoś kraju, to wielu posiadaczy oszczędności na wszelki wypadek pieniądze wycofa. Czym to może grozić, można sobie tylko wyobrazić.

Niektórzy twierdzą, że opodatkowanie depozytów we Włoszech czy Hiszpanii nie jest możliwe. Nie jest? W wywiadzie dla „Handelsblatt”, główny ekonomista Commerzbanku i szef Niemieckiego Instytutu Badań nad Gospodarką Jörg Krämer stwierdził, że „jednorazowy podatek od aktywów byłby dla Włoch dobrym rozwiązaniem”. Uważam jednak, że rzeczywiście prawdopodobieństwo wprowadzenia takiego rozwiązania w innym kraju jest mało prawdopodobne, ale to nie jest ważne. Ważne jest to, że ludzie boją się często nawet małego ryzyka.

Jeśli parlament nie uchwali podatku, a Cypr pomocy nie dostanie, to dojdzie do niekontrolowanego bankructwa, co może skutkować wyjściem Cypru ze strefy euro. Pozostaje więc postawić sobie pytanie: czy chęć opodatkowania oszczędności w cypryjskich bankach nie jest przypadkiem poligonem, na którym Eurogrupa przeprowadza doświadczenie mające na celu późniejsze, podobne działania w innych krajach lub ćwiczenie pod roboczym tytułem „wyjście ze strefy euro”?

Piotr Kuczyński, ur. 1950, analityk rynku finansowego, główny analityk firmy Xelion.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Kuczyński
Piotr Kuczyński
Analityk rynku finansowego
Analityk rynku finansowego, główny analityk firmy Xelion. Współautor, razem z Adamem Cymerem, wydanej nakładem Krytyki Politycznej książki "Dość gry pozorów. Młodzi macie głos(y)". Felietonista Krytyki Politycznej.
Zamknij