Ulicami Tbilisi gnają czarne dżipy z ogromnymi głośnikami ustawionymi w bagażnikach. Leci z nich gruziński rap.
Ulicami Tbilisi gnają czarne dżipy z ogromnymi głośnikami ustawionymi w bagażnikach. Leci z nich gruziński rap. Na dżipach widać symbole partii Georgian Dream, która właśnie pokonała w wyborach partię rządzącą. Rapowe utwory, ogłuszające mieszkańców gruzińskiej stolicy, wykonuje syn przywódcy Georgian Dream, Bidziny Iwaniszwili. W najbliższy weekend raper będzie miał bezpłatny koncert na największym stadionie w Tbilisi. Jego ojciec niedługo zostanie premierem Gruzji.
Październikowe wybory parlamentarne w Gruzji budziły obawy daleko poza granicami tego kraju. Po raz pierwszy w historii rządów prezydenta Saakaszwilego opozycja dostała szansę nie tylko na powrót na scenę polityczną, ale też na podważenie prezydenckiego planu przesiadki na krzesło premiera po przeprowadzeniu reformy konstytucyjnej. Reforma ta ma przekształcić Gruzję z republiki prezydenckiej w parlamentarną oraz – w marzeniach Saakaszwilego – umożliwić mu kontynuację rządów po zakończeniu drugiej prezydenckiej kadencji.
Plan ten się załamał, kiedy kilka tygodni przed wyborami na Youtube został wrzucony pewien filmik. Nie zawierał on żadnych odkryć na temat korupcji czy przedwyborczych manipulacji po stronie Saakaszwilego – a jednak całkowicie zmienił przebieg kampanii wyborczej, wywołując spontaniczne demonstracje w kilku miastach Gruzji oraz dymisje kilku kluczowych ministrów resortu siłowego. Na filmiku pokazano, jak nadzorcy w jednym z więzień w Tbilisi znęcają się nad więźniami i gwałcą ich. Dlaczego tak głęboko zmienił przedwyborcze nastroje w Gruzji, powodując polityczną klęskę Saakaszwilego?
Tuż po „rewolucji róż” Gruzja była hołubiona przez liberalny Zachód jako niemal jedyny przykład „skutecznej transformacji ustrojowej” na obszarze postradzieckim. W różnych europejskich językach wychodzą książki z tytułami w stylu Dlaczego Gruzji się udało?”, które opiewają gruzińskie zwycięstwo nad korupcją i postradziecką biurokracją, oczywiście zamiatając pod dywan pytanie o cenę tego zwycięstwa. A cena jest standardowa: kurczenie się sfery socjalnej, rozbuchane organy ścigania oraz przepełnione więzienia. W końcu zbyt staranne stosowanie się do tych recept wyszło na złe Saakaszwilemu: wideo z tortur notowania jego partii, bo zbyt wielu obywateli tego kilkumilionowego kraju ma bliskich albo rodzinę w więzieniu.
Mimo że zmiana władzy w Tbilisi odbyła się – wbrew opiniom licznych komentatorów – bez poważnych zamieszek, nowa gruzińska władza traktuje siebie jako rewolucyjną, radykalnie negując stary porządek. Decyzje poprzedniej władzy, zgodnie z tradycją postradzieckiej transformacji, są odwoływane bez względu na ich słuszność albo możliwe konsekwencje. Pierwszą ofiarą tej rewolucji stało się triennale sztuki w Tbilisi, które miało się odbyć dwa tygodnie po wyborach: po dymisji rządu okazało się, że wstrzymano dotację. Triennale, poświęcone innowacyjnej artystycznej edukacji, w końcu odbyło się za prywatne pieniądze współkuratora, dyrektora lokalnego centrum sztuki współczesnej Wato Tseretelego.
Sytuacja wokół triennale w Tbilisi wydaje się ironicznym streszczeniem neoliberalnej reformy gruzińskiej oświaty przeprowadzonej przez rząd Saakaszwilego. „Innowacja” polegała tu między innymi na zwolnieniu 60 procent nauczycieli, którzy nie odpowiadają „nowym wyzwaniom” (przede wszystkim nie znają języka angielskiego, który ma zastąpić w CV rosyjski). Państwo wycofało się z finansowania triennale – tak jak wycofuje się z obowiązku dostarczania wolnej i godnej edukacji dla wszystkich.
Przez ostatnie dziewięć lat Gruzja wdrażała neoliberalny program z szybkością, której nie znają społeczeństwa, gdzie ten program powstawał. Dużo szybciej doświadczy też jego skutków.