Jaś Kapela

Dlaczego się jeszcze nie zabiłeś, Jasiu?

Pytają mnie o to czasem różni, raczej konserwatywni internauci, ale nie chce mi się im tego tłumaczyć. Oczywiście miałem w swoim życiu myśli samobójcze, a nawet dziś, gdy stoję na szczycie budynku albo przy ruchliwej autostradzie, zastanawiam się, czy nie zrobić kroku.

Dlaczego jeszcze się nie zabiłeś? Pytają mnie o to czasem różni, raczej konserwatywni internauci, ale nie chce mi się im tego tłumaczyć, gdyż odnoszę wrażenie, że ich pytania nie niosą za sobą dobrych intencji, a pytającym wcale nie zależy na uzyskaniu odpowiedzi. Podobnie jak tym osobom, które zastanawiają się, dlaczego mama mnie nie wyskrobała, choć prawdopodobnie wiedzą, że jest ona praktykującą katoliczką i nie mogła sobie zrobić aborcji, nawet jeśli podejrzewała, że urodzi lewaka.

Oczywiście miałem w swoim życiu myśli samobójcze, a nawet dziś, gdy stoję na szczycie budynku albo przy ruchliwej autostradzie, zastanawiam się, czy nie zrobić kroku, po którym nie byłoby już czego po mnie zbierać. Jednocześnie nie traktuję tych myśli specjalnie poważnie. To tylko myśli i pewnie większość ludzi ma podobne. Żyjemy na zjebanym świecie i chyba jeszcze nigdy w historii nie mogliśmy być tak bardzo dogłębnie świadomi, jak bardzo jest on zjebany. Wystarczą sekundy na Facebooku, żeby dowiedzieć się, jakim ktoś jest chujem, ile osób zginęło, próbując przedostać się przez Morze Śródziemne lub co zrobią z naszą planetą zmiany klimatyczne.

Czasami prawda miesza się tu z fikcją, ale jeśli choćby część z tego, o czym wiemy, jest prawdą, to nie wiem, czy istnieje jakakolwiek nadzieja dla ludzi. Być może jesteśmy po prostu inwazyjnym i agresywnym gatunkiem, którego przeznaczeniem jest dążyć do samozniszczenia. Niedawno słyszałem na przykład, że nigdy jeszcze na Ziemi nie było tylu niewolników, co obecnie. Oczywiście pewnie dlatego, że nigdy nie było na świecie tylu ludzi, co obecnie. Ale w podręcznikach uczą nas, że niewolnictwo zostało zlikwidowane w XIX wieku. Tyle, że nie zostało. Ma się wyśmienicie.

Oczywiście pewnie mało kto w Polsce zabija się z powodu tego, ile osób umarło na Morzu Śródziemnym, ale nie oszukujmy się. Każdy powód może być dobry. „Każdy, kto znalazł się w tym miejscu, na pewno rozpoznaje ten moment, pomiędzy życiem a śmiercią, gdy wybór zdaje się zależeć od spraw i czynników delikatnych, jak muśnięcie piórkiem…”, pisał Adam Ostolski poruszony samospaleniem się pod Pałacem Kultury. Wpis ten stał się podstawą do rozmowy w audycji u Tomasza Stawiszyńskiego. Rzeczywiście można odnieść wrażenie, że dzieje się w Polsce coś niepokojącego. O ile pochwała martyrologii była przeważnie domeną prawicy, to dziś nawet liberalne i postępowe media wydają się pochwalać samospalenie, jakby zapomniały, że to żywi, a nie martwi, głosują w wyborach i mogą zmienić ten kraj na bardziej przyjazny i nowoczesny.

Obserwujemy znikanie przestrzeni, w których działania obywatelskie mogą być sprawcze

Osobiście uważam, że każdy człowiek ma prawo się zabić. Poniekąd to właśnie ta świadomość trzyma mnie przy życiu. Ostatecznie zawsze można się zabić i w ten sposób rozwiązać wszystkie swoje problemy. Ale czy świat stanie się przez to lepszym miejscem do życia? Szczerze wątpię.

Dziś nawet liberalne i postępowe media wydają się pochwalać samospalenie, jakby zapomniały, że to żywi, a nie martwi, głosują w wyborach i mogą zmienić ten kraj na bardziej przyjazny i nowoczesny.

Co prawda czytałem, że optymalna populacja planety powinna wynosić dwa miliardy ludzi, ale żebyśmy mogli ją osiągnąć, musiałoby się zabić trzy czwarte ludzkości, a na co jednak raczej nie mamy, co liczyć. Na samobójstwo decydują się jednak nieliczni, często ci najwrażliwsi. Niepokojące jest, że rośnie liczba samobójstw wśród nastolatków. „Na prośbę «Rzeczpospolitej» policja policzyła, że do października tego roku na swoje życie targnęło się 440 nieletnich – 66 z nich zmarło. Większość z usiłujących przerwać swe życie – 433 – miała między 13 a 18 lat. Siedem spraw dotyczyło dzieci w wieku 7–12 lat. Dane policyjne pokazują, że statystycznie co miesiąc próbę samobójczą podejmowało 44 nieletnich. W 2016 r. średnia miesięczna wynosiła 39,3. W 2015 r. – 40. To wszystko oznacza, że jeśli obecny trend się utrzyma, ten rok pod względem liczby samobójstw nieletnich będzie rekordowy”.

Zapewne pod wpływem medialnych doniesień na temat Piotra Szczęsnego w Rzeszowie podpalił się kolejny człowiek. To znany i opisany od czasów Cierpień młodego Wertera mechanizm psychologiczny. Doniesienia o samobójstwach sprawiają, że jest ich więcej. Podobnie zresztą jest z zamachami. Aż się dziwię, że jeszcze w Polsce żadnego nie było, jak obserwuję spuszczające się nad każdym incydentem polskie media. Być może jedynego tego wytłumaczenie jest takie, że mało kto z terrorystów czyta po polsku. W innym wypadku pewnie już dawno zwęszyliby, że sianie terroru w Polsce jest wyjątkowo łatwe. Trochę to jednak dziwne, że nasz bohaterski naród tak bardzo się boi, ale może rzeczywiście wszyscy dzielni ludzie zostali zamordowani przez Ruskich (i Tuska) w Katyniu (i Smoleńsku), więc obecnie na pierwszą linię frontu oddelegowani zostali twórcy memów.

„Spoczywa na nas moralny obowiązek dbania, aby nikt nie czuł się zmuszony targnąć się na własne życie”

Choć nie mamy w Polsce terrorystów, to mamy jednak inne problemy. Na przykład rosnącą liczbę samobójstw. Jak zwraca prof. Brunon Hołyst, kryminolog i naukowiec badający ten problem: „Obecnie młodzież niezbyt dobrze czuje się w naszym kraju. Stawia się im wysokie wymagania, a niewiele oferuje w zamian. Dlatego wielu młodych marzy o wyjeździe na stałe za granicę. Ale są tacy, którzy nie widzą dla siebie perspektyw ani w kraju, ani na obczyźnie. I bywa, że ci wybierają właśnie tę trzecią drogę”.

Chciałbym im powiedzieć, że mimo wszystko życie potrafi być piękne, a dróg jest zawsze więcej niż trzy. Jeszcze poznacie wielu wspaniałych ludzi, niektórych z nich pokochacie, niektórzy z nich pokochają was. Będziecie mieli sukcesy i wspaniały seks. Być może kiedyś wystarczy wam, że spojrzycie w niebo i poczujecie, że świat jest czymś absolutnie wspaniałym. Ta chwila pewnie nie potrwa długo, bo zaraz sobie przypomnicie, że musicie jeszcze zdążyć z deadlinem, szef was nienawidzi, a koledzy uważają za kurwę, bo lubicie chodzić w mini. To ostatnie, jeśli jesteście kobietą. Jeśli jesteście facetem, to pewnie uważają was za frajera. Jeśli definiujecie się płciowo jeszcze inaczej, to pewnie sami lepiej wiecie, ile was może spotkać przykrości.

Zapewne jednak tylko część z nastolatków mających myśli samobójcze czyta Krytykę Polityczną. Być może jednak część z nich śledzi działalność Obywateli RP. Choć osobiście uważam, że wszystko, co napisał w swoim liście, jest prawdą, to jednak niepokoi mnie nadawanie sensu tej śmierci. Śmierć ze swej natury jest bezsensowna, a taka ofiara nic w sytuacji politycznej w Polsce nie zmieni. Będziemy się licytować, który „reżim” ma więcej krwi na rękach? Już widzimy, że w ślad Piotra Szczęsnego gotowi są iść kolejni ludzie. Jak myślicie, ilu ludzi musi się spalić, żeby przekonać Kaczyńskiego do rezygnacji z władzy?

„Apelujemy o refleksję, a nie o konfrontacyjne wzmożenie”

Odpowiedź, jest prosta. Nie ma takiej liczby. W końcu zabiliśmy mu brata, więc raczej żadna inna śmierć go do niczego nie przekona. Jeśli mamy wygrać z autorytarną władzą PiS, to nie zrobimy tego, wynosząc śmierć na sztandary. Jest już w Polsce wystarczająco wielu ludzi, którzy swoją energię czerpią ze śmierci. Niedawno słyszałem, jak dziennikarz liberalnej gazety domagał się w radiu, żeby postawić pomnik upamiętniający wszystkie ofiary UPA na Wołyniu. Postulat teoretycznie słuszny. Być może każdy, kto umarł tragicznie, zasługuje na pamięć. Czy stąd już tylko krok, żeby upamiętniać wszystkie ofiary smogu? Osobiście wolałbym, żebyśmy raczej zrobili coś, żeby ludzi nie musieli umierać bez sensu. Pomniki tutaj nie pomogą, a może nawet mają przeciwskuteczne działanie. Im więcej hołdów dla ofiar, tym bardziej złożenie siebie (albo kogoś innego) w ofierze może się wydawać komuś sensowne. Tymczasem, jeśli chcemy uczynić Polskę lepszym miejscem do życia, to raczej nie zrobimy tego po trupach. Ostatecznie wciąż żyjemy w demokratycznym kraju, o którego przyszłości zadecyduje to, jak będziemy żyć, a nie jak będziemy umierać.

Ostatecznie wciąż żyjemy w kraju, o którego przyszłości zadecyduje to, jak będziemy żyć, a nie jak będziemy umierać.

Dlatego się nie zabiłem. Dlatego żyję tak, jak chcę. Żeby było mi miło, ale żeby milej było też innym. Oczywiście nie wszystkim. Seksiści, molestatorzy, wyzyskiwacze, przemocowe buce i wszyscy, którzy chcą zmuszać kobiety do rodzenia dzieci, nie powinni czuć się zbyt dobrze, bo będą dalej się tak zachowywać. Takich ludzi będę tępił aż do śmierci. Łatwiej i skuteczniej jest to jednak robić, żyjąc niż się zabijając. Serio.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jaś Kapela
Jaś Kapela
Pisarz, poeta, felietonista
Pisarz, poeta, felietonista, aktywista. Autor tomików z wierszami („Reklama”, „Życie na gorąco”, „Modlitwy dla opornych”), powieści („Stosunek seksualny nie istnieje”, „Janusz Hrystus”, „Dobry troll”) i książek non-fiction („Jak odebrałem dzieci Terlikowskiemu”, „Polskie mięso”, „Warszawa wciąga”) oraz współautor, razem z Hanną Marią Zagulską, książki dla młodzieży „Odwaga”. Należy do zespołu redakcji Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Opiekun serii z morświnem. Zwyciężył pierwszą polską edycję slamu i kilka kolejnych. W 2015 brał udział w międzynarodowym projekcie Weather Stations, który stawiał literaturę i narrację w centrum dyskusji o zmianach klimatycznych. W 2020 roku w trakcie Obozu dla klimatu uczestniczył w zatrzymaniu działania kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Drzewce.
Zamknij