Kasia Malinowska-Sempruch

Malinowska-Sempruch: 10 lat walki, co dalej?

W styczniu 2012 obchodził swoje dziesięciolecie Globalny Fundusz do walki z AIDS, gruźlicą i malarią. To największy międzynarodowy fundusz pomocowy zajmujący się zdrowiem. W ciągu tej dekady uchronił od śmierci miliony ludzi w krajach rozwijających się. Pod koniec stycznia – niemal w przeddzień dziesiątej rocznicy powstania Funduszu – do dymisji podał się jego dyrektor wykonawczy, Michel Kazatchkine. To ogromna strata i wyraźny sygnał, że Stany Zjednoczone po raz kolejny przeforsowały swoje stanowisko dotyczące pomocy międzynarodowej. 


Zacznijmy jednak od początku. Największym sukcesem Sesji Specjalnej Zgromadzenia Ogólnego ONZ w sprawie AIDS z 2002 roku było powstanie Globalnego Funduszu do walki z AIDS, gruźlicą i malarią. W jego powstanie zaangażowali się lekarze i aktywiści, a głównym celem ich działania było przekonanie polityków i dyplomatów, że problemy ludzi zamieszkujących południową półkulę są równie ważne jak problemy społeczeństw północy, że czymś głęboko niemoralnym jest, że osoby żyjące z HIV w Europie i Ameryce Północnej są skutecznie leczone, a chorzy z biednego Południa umierają, nie mogąc liczyć na skuteczną pomoc.


Sama często uczestniczyłam w burzliwych debatach, których celem było zwrócenie uwagi na problemy Południa i wyegzekwowanie zgody na podejmowanie tam skutecznych działań. Doskonale pamiętam moment, kiedy Kofi Annan, wtedy Sekretarz Generalny ONZ, przyznał nam rację i obiecał, że wróci do nas z konkretną propozycją. I stał się cud. Annan dotrzymał słowa i zaproponował powołanie do życia zupełnie nowej instytucji – Global Fund to Fight AIDS, TB and Malaria. Oczekiwano, że jako szef ONZ po prostu przekaże nowe zadania WHO lub UNAIDS. On jednak powołał nową instytucję, niezależną od ONZ. Często musiał się potem z tej decyzji tłumaczyć. Ale to była bardzo odważna i mądra decyzja. Annan wiedział, że organizacje już istniejące nie miały odwagi, by przeciwstawić się firmom farmaceutycznym. Ani WHO, ani UNAIDS nie stały się nigdy przyjaciółmi Funduszu. Gdy w zeszłym roku Fundusz ogłosił, że jest zmuszony wstrzymać finansowanie nowych projektów pomocowych, ta trudna decyzja nie wywołała głosów sprzeciwu czy jakichkolwiek komentarzy ze strony tych instytucji. 


Przez ostatnie pięć lat Funduszowi szefował Michel Kazatchkine. Lekarz, który zajmował się AIDS od samego początku. Leczył w klinice w Paryżu. Jako profesor dyżurował nocami, rozumiejąc, że wielu pacjentów nie przyjdzie z etykietką osoby AIDS w normalnych godzinach funkcjonowania kliniki. To dzięki jego decyzji, w szpitalu w którym kierował oddziałem chorych z AIDS, otwarto ambulatorium metadonowe – chciał, by osoby uzależnione również mogły korzystać z leczenia. Jako jeden z pierwszych europejskich lekarzy zaczął organizować programy badawcze w Afryce, w ramach których firmy farmaceutyczne dostarczały tam darmowe leki, które były już standardem w jego klinice w Paryżu.


Pisząc to wszystko, powinnam zadeklarować konflikt interesów. Od lat znam Michela i od wielu lat jest na krótkiej liście najbardziej inspirujących, oddanych i mądrych ludzi, jakich poznałam w trakcie swojej pracy. Przez trzy lata miałam przyjemność uczestniczyć w grupie eksperckiej opiniującej granty składane do Globalnego Funduszu, wtedy kiedy przewodniczył jej Michel – tam go poznałam. Potem, wraz z nim, byłam częścią grupy doradczej w programie AIDS Światowej Organizacji Zdrowia.


Główne założenie Funduszu zarządzanego przez Kazatchkine’a – pomoc należy się każdemu biednemu państwu, które ma problem z AIDS – od początku było dla Stanów Zjednoczonych kłopotliwe. Przede wszystkim dlatego, że jest to pomoc bezwarunkowa – państwo, które jest w potrzebie, nie musi sobie na tę pomoc w żaden sposób zasłużyć. To założenie bardzo kłóci się z amerykańską filozofią. Nie do zaakceptowania przez Stany Zjednoczone jest też układ, w którym biedne kraje ubiegające się o pomoc mają tyle samo do powiedzenia, co donatorzy. Naciski na firmy farmaceutyczne, od których nie stronił Kazatchkine, a których celem było obniżanie cen leków, również były dla Stanów nie do przyjęcia. Do tego doszły publiczne wypowiedzi dotyczące depenalizacji używania narkotyków jako strategii prozdrowotnej. Stany Zjednoczone musiały jednak jakoś racjonalizować zarzuty – największym problemem stało się użycie funduszy w sposób niezgodny z przeznaczeniem. Szacuje się, że około 2 proc. środków Funduszu jest defraudowanych na poziomie krajowym. To nie jest dobra wiadomość, ale rezultat ten jest i tak lepszy niż w przypadku Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego czy innych instytucji wydających pieniądze w biednych krajach. 


Trudno nie zapytać, dlaczego właśnie teraz Stanom Zjednoczonym udało się przeforsować swoje zdanie i „zainspirować” Kazatchkine’a do złożenia rezygnacji? Stało się to błyskawicznie, zanim organizacje pozarządowe czy sprzyjające Kazatchkine’owi rządy zdołały zareagować. Dlaczego Europa nie stanęła po jego stronie, chociaż idea przyświecająca Funduszowi – każdemu należy się opieka medyczna – wywodzi się właśnie z europejskiego humanitaryzmu? Wydaje mi się, że ten brak reakcji jest kolejnym dowodem na coraz bardziej odczuwalny w Europie kryzys. Rządy, którym 10 lat temu przyświecała idea równości i które chciały inwestować w Południe, ugięły się przed największym donatorem. Szkoda, że ideologia okazała sie ważniejsza od konkretnych danych: 3,5 miliona osób leczonych na AIDS, 7 milionów leczonych na gruźlicę i 210 milionów leczonych na malarię – to realne powody, dla których istnieje Fundusz. Obawiam się, że teraz z instytucji, dla której najważniejsze były wymierne efekty w postaci ratowania zdrowia i życia, Fundusz zamieni się w kolejną biurokratyczną instytucję skupioną na zbieraniu kwitków i rachunków. Mam nadzieję, że jego nowy szef, Gabriel Jaramillo – wyedukowany w Stanach brazylijski bankier – rozumie, dlaczego ponad 10 lat temu Kofi Annan nie powierzył pieniędzy istniejącym, biurokratycznym instytucjom ONZ, tylko stworzył nową, niezależną strukturę. Jeśli nie, będziemy mu o tym przypominać.

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kasia Malinowska
Kasia Malinowska
Specjalistka w dziedzinie zdrowia publicznego
Specjalistka w dziedzinie zdrowia publicznego. Kieruje Programem Międzynarodowej Polityki Narkotykowej w Open Society Institute. Wcześniej zajmowała się polityką wobec HIV/AIDS, w latach 90. współtworzyła pierwszy w Polsce narodowy program walki z AIDS.
Zamknij