Kraj

Domy w Hiszpanii: nowa polska miara sukcesu. I strachu przed wojną

Co zrobić w razie powodzi? Gdzie szukać rzetelnych informacji? Odpowiedzi między innymi na te pytania uczniowie hiszpańskich szkół poznają na wprowadzonych właśnie lekcjach bezpiecznego radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych.

„Zróbcie mi materiał o tym, że wszystkie dzieci w Polsce mają karty płatnicze” – takie polecenie od swojej naczelnej w czasach, gdy nie było u nas jeszcze bankomatów i terminali, dostał jeden z bohaterów mojej książki o gównodziennikarstwie. Ponoć szefowa przyuważyła u swoich zamożnych – nazywanych, rzecz jasna, klasą średnią – znajomych, że wybierają dla swoich pociech bankowość elektroniczną i postanowiła zrobić z tego trend obejmujący cały kraj.

Ogdowski: „Obrona cywilna leży, a Rosja wygrywa wojnę informacyjną” [rozmowa]

To nie pierwszy i z pewnością nie ostatni taki przypadek w mainstreamowych mediach, gdzie właśnie przeczytałam, że po ataku rosyjskich dronów „Polacy ruszyli po domy za granicą”, kontynuując trwający od jakiegoś czasu i skrupulatnie opisywany przez dziennikarzy nowobogacki oraz celebrycki boom na wykupywanie nieruchomości w Hiszpanii.

To, co dotyczy bynajmniej niereprezentatywnej części społeczeństwa, sprzedaje się w tonie masowego pospolitego ruszenia, którego dowodem ma być rozdzwoniony telefon agenta nieruchomości. I to w środku potężnego kryzysu mieszkaniowego nad Wisłą, gdzie 34 proc. osób żyje w przeludnionych lokalach, a blisko 800 tys. – w mieszkaniach bez dostępu do toalety. To jak to było z tą teorią skapywania?

Odpowiedzialność za środowisko zamiast lekcji masturbacji

Wbrew zapewnieniom liberałów i przyklaskującej im prasie bogacenie się elit niespecjalnie zwiększa ogólny dobrobyt, a za pieniędzmi niekoniecznie idzie ogólnospołeczny progres. Widzimy raczej wyprowadzanie kapitału za granicę, rosnące nierówności ekonomiczne, a przy okazji także postępującą prywatyzację kolejnych usług publicznych, nie tylko mieszkaniowych.

Przykład przywołanych na wstępie dzieci wydaje się tu o tyle istotny, że ludzie, którzy kupują posiadłości w Hiszpanii, raczej nie wysyłają swoich latorośli do szkół publicznych. W efekcie jakość kształcenia w tych ostatnich gwałtownie spada, a resort edukacji nie ma na to żadnej odpowiedzi i nie potrafi wprowadzić tak prostej i potrzebnej rzeczy, jak edukacja zdrowotna.

Siegień: Rosyjskie drony mają w poważaniu betonowe jeże Tuska

Choć niemała w tym zasługa Kościoła, o czym pisałam niedawno, zżymając się z fajnokatolicyzmu, rodzice masowo wypisują dzieci z tego nieobowiązkowego (!) przedmiotu również z uwagi na umieszczenie go na końcu czy początku zajęć, np. w piątki. Rozumiem ich. Kto by chciał wolontaryjnie wstawać wcześniej albo siedzieć kolejną godzinę w szkole w już i tak przeładowanym programie?

Uczepiłam się tu edukacji zdrowotnej nie bez powodu. Otóż jednym z jej założeń jest nie „nauka homoseksualizmu”, jak chcieliby księża, tylko wyposażenie dzieciaki w wiedzę na temat zagrożeń związanych z klimatem. Zajrzałam do programu i znalazłam tam takie zagadnienia, jak: związek między zmianami klimatu a zdrowiem ludzi (fizycznym i psychicznym), choroby wynikające z degradacji środowiska (astma, udary cieplne, depresja klimatyczna, alergie, problemy skórne, wpływ zanieczyszczeń i ekstremalnych zjawisk pogodowych na zdrowie), a także odpowiedzialność za środowisko jako forma dbania o zdrowie publiczne. Istna demoralizacja, która w innych krajach, na które tak chętnie oglądają się nasze elity, jest publicznym standardem.

Hiszpania uczy dzieci radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych

Ale może bez przesady z tym globalnym ociepleniem? W końcu Polaków, którym w życiu się udało i których media stawiają nam za wzór czy standard, bardziej niż już występujące śmiercionośne i ekstremalne (w Europie najdotkliwsze w szczególności na południu) warunki pogodowe martwi wojna z Rosją i to ona sprawia, że szukają adresów w Hiszpanii. Tej samej, która zarówno klimat, jak i edukację, traktuje z ogromną, nieporównywalną do polskiej powagą.

Lewica powinna walczyć o obronę cywilną

Co zrobić w razie powodzi? Gdzie szukać rzetelnych informacji? Odpowiedzi między innymi na te pytania uczniowie hiszpańskich szkół poznają na wprowadzonych właśnie lekcjach bezpiecznego radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych.

Decyzją rządu nowe zajęcia skoncentrują się przede wszystkim na zjawiskach wywołanych przez zmianę klimatu, jak pożary lasów, powodzie czy ekstremalne upały. Dzieci nauczą się także, jak zachować się w razie trzęsienia ziemi czy erupcji wulkanu. Szkolenie w tym zakresie odbywa się w ramach narodowego 10-punktowego programu reagowania kryzysowego, które pod uwagę bierze również zdarzenia związane z awariami bezpośrednio wywołanymi przez człowieka, jak wybuchy przemysłowe, nuklearne, chemiczne i związane z transportem materiałów niebezpiecznych.

Nauka obrony cywilnej będzie obowiązkowa dla wszystkich i ruszy w bieżącym roku szkolnym, a w wiedzę i kompetencje w tym zakresie zostaną wyposażone już trzylatki w wymiarze co najmniej dwóch godzin tygodniowo (u starszych uczniów ta liczba zwiększy się do czterech). Czy to przesada? Bynajmniej, jeśli wziąć pod uwagę wydarzenia, z jakimi choćby w ciągu ostatniego roku borykała się Hiszpania. Jesienne powodzie z 2024 roku pochłonęły ponad 200 ofiar śmiertelnych, a tuż przed końcem tegorocznych wakacji w wyniku pożarów lasów spłonął obszar o powierzchni 373 tys. hektarów.

Jak podaje cytujący hiszpański resort edukacji „The Guardian”: „Dzieci w wieku trzech, czterech i pięciu lat w wieku szkolnym nauczą się rozpoznawać alarm i pierwsze oznaki zagrożenia, a także podstawowych zasad bezpieczeństwa”. „Starsze dzieci nauczą się szukać wyżej położonego terenu w czasie powodzi i schronić się pod biurkiem, jeśli ziemia zacznie się trząść”. Wszyscy uczniowie będą też uczyć się rozpoznawania dezinformacji.

Polska edukacja w tyle – bezpieczeństwo dopiero od 2026 roku

Choć na poziomie samorządowym prowadzono już zajęcia przypominające te wdrażane właśnie w centralnym programie nauczania, nie obejmowały one wszystkich placówek, a także nie podejmowały wszystkich zagadnień, które władze hiszpańskie zawarły w nowej ofercie edukacyjnej.

„The Independent” podaje z kolei, że program hiszpański w dużej mierze „nawiązuje do podobnych modeli w Japonii, gdzie uczniowie regularnie biorą udział w ćwiczeniach na wypadek trzęsienia ziemi i tsunami”, ale – choć nie jest pierwszą tego typu inicjatywą w Europie, jej skala „nie ma precedensu” na kontynencie.

Ktoś mógłby powiedzieć, że hiszpańskie doświadczenia klimatyczne wydają się o niebo groźniejsze od tych, które obserwujemy w Polsce. Nie wiem, wprawdzie, czy ta sama osoba pamięta jeszcze powódź na Dolnym Śląsku, ale nawet, jeśli przyjmiemy, że mamy gdzieś zjawiska naturalne, związana z nimi obrona cywilna nie tak daleko leży od tej, która przydaje się przy okazji zagrożenia wojennego.

Zgadnijcie, co na ten temat ma do powiedzenia rząd.

Niestety, nie tylko nasze pociechy, ale i my sami w większości nie mamy zielonego pojęcia, jak reagować choćby na sygnały alarmowe, co wyszło w niedawnej rozmowie wiceszefa MON z dziennikarzem Radia Zet. Cezary Tomczyk dość nieudolnie próbował tłumaczyć, że w tym zakresie trwają szkolenia w zakładach pracy i szkołach, a do polskich domów wkrótce zostaną wysłane książeczki przetrwania (w Skandynawii rozsyłano je kilka lat temu). Spytałam moich znajomych, czy oni lub ich dzieci mieli w ciągu ostatniego roku taki instruktaż. Zgadnijcie, co odpowiedzieli i zastanówcie się, czy sami pamiętacie coś podobnego.

W kwestii obronności rząd najpierw strzela, potem myśli

No dobrze, ale skoro nie MON, to może coś konkretnego do zaproponowania w tej kwestii ma ministerstwo edukacji?

W programie nauczania istnieje już wprawdzie edukacja dla bezpieczeństwa, ale nie do końca wiadomo czy odnotowano na niej fakt, że trwa wojna z Rosją w Ukrainie i czas polikryzysów (zmiana klimatu, pandemie itp.). Wszystkie kompetencje, które wydawałyby się wobec tego przydatne – jak choćby rozpoznawanie dźwięków ostrzegawczych syren i dezinformacji, radzenie sobie w terenie ze zniszczoną infrastrukturą krytyczną, spakowanie plecaka ewakuacyjnego – uczniowie zaczną zdobywać dopiero w 2026 roku.

Do tego czasu resort musi przyszykować zmiany programowe. Może się więc okazać, że za rok trzylatki z Hiszpanii będą znać więcej zasad bezpieczeństwa niż przeciętny nastolatek w Polsce. Ale najważniejsze, że klasa średnia na potęgę kupuje domy w Hiszpanii, bo to po tym najlepiej widać, jak blisko jesteśmy zachodniej cywilizacji. Prawda?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Autorka książki „Gównodziennikarstwo” (2024). Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij