Świat

Jak wojna w Gazie dzieli lewicę i polaryzuje zachodnie demokracje

Fot. Ahmed Abu Hameeda/Unsplash

Nasz region, choć także podlega polaryzacji ze względu na sytuację w Izraelu i Gazie, to w znacznie mniejszym stopniu niż demokracje Europy Zachodniej czy Stanów.

W miastach Europy Zachodniej, w mniejszym stopniu Stanów Zjednoczonych, mają miejsce kolejne demonstracje wspierające Palestynę, podczas których krytykowany jest Izrael. Pojawiają się na nich głosy odmawiające demokratycznemu państwu żydowskiemu prawa do istnienia. W Londynie czy Paryżu gromadzą po kilkadziesiąt tysięcy osób.

Antysemityzm w Dagestanie: „Izrael już przegrał wojnę informacyjną”

Spory wokół Izraela przenoszą się do mediów społecznościowych i na akademickie kampusy. Dzielą lewicę, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii i Francji.

Z czterech państw UE, które pod koniec października głosowały przeciw rezolucji zgromadzenia ogólnego ONZ wzywającej do „trwałego, natychmiastowego i humanitarnego zawieszenia broni” w Gazie, aż trzy należy do Europy Środkowo-Wschodniej (Chorwacja, Czechy i Węgry) – a jeden (Austria) z nią sąsiaduje. Polska, Słowacja, Rumunia i Litwa wstrzymały się od głosu. Jedynym postkomunistycznym państwem Unii, które rezolucję poparło, była Słowenia.

W naszym regionie nie odbywają się też tak masowe demonstracje poparcia dla Palestyńczyków z Gazy jak te, które miały miejsce w zachodniej części Europy.

„Państwo apartheidu”

Jedna z warszawskich demonstracji przeciw wojnie w Gazie zwróciła uwagę mediów głównego nurtu wyłącznie za sprawą transparentu przedstawiającego gwiazdę Dawida w koszu na śmieci, podpisanego „keep the world clean”. Niosła go studentka z Norwegii. Głosy broniące tego hasła – przekonujące, że przedstawia on flagę państwa Izrael, a nie gwiazdę Dawida jako taką, i jest wyłącznie antysyjonistyczny, a nie antysemicki – były co prawda nieliczne, ale w mediach społecznościowych od kilku tygodni widać narastający gniew na Izrael. Zwłaszcza w lewicowej bańce. Dotyczy on nie tylko wojny w Gazie, ale całej polityki wobec terytoriów okupowanych i Autonomii Palestyńskiej, a nawet samego projektu państwa Izrael jako demokratycznego państwa żydowskiego – postrzeganego przez część lewicy nie tyle jako „jedyna demokracja na Bliskim Wschodzie”, ile „ostatnie państwo kolonialne na świecie”.

Wołanie o litość dla Gazy to antysemityzm, czyli narracja o wojnie w USA

Kluczową mobilizacyjną kwestią – sprzyjającą radykalizacji postaw w odniesieniu do polityki i racji istnienia Izraela – pozostaje oczywiście obecny atak na Gazę i jego cywilne ofiary.

Po demonstracji, która odbyła się 29 października w Warszawie, na profilu Młodych Razem – młodzieżówki partii o tej samej nazwie – pojawiła się informacja: „Przeszliśmy dziś ulicami Warszawy, domagając się natychmiastowego i trwałego zawieszenia broni w Strefie Gazy. Dokonywane na Palestyńczykach ludobójstwo nigdy nie znajdzie usprawiedliwienia, musi zostać potępione i ukarane”. Pisarz Szczepan Twardoch, który w wyborach parlamentarnych oficjalnie poparł grupę kandydatów Razem do Sejmu, skomentował to słowami: „Użycie w tym kontekście terminu «ludobójstwo» sprawia, że bardzo mi za was wstyd”.

Dlaczego Ukraińcy (i ich sojusznicy) powinni wspierać Palestyńczyków

Pytany przez Krytykę Polityczną Maciej Konieczny – poseł Razem i współprzewodniczący polsko-palestyńskiej grupy parlamentarnej w Sejmie IX kadencji – o to, czy termin „ludobójstwo” użyty w tym kontekście przez młodzieżówkę jego partii jest adekwatny, odpowiada: „Jako wiceprzewodniczący komisji spraw zagranicznych Sejmu staram się tutaj bardzo precyzyjnie dobierać słowa. Nie uważam jednak, by w świetle informacji i obrazów, jakie docierają do nas codziennie z Gazy, warto by było krytykować młodzież za mocne słowa”.

Zarząd Krajowy Razem opublikował swoje stanowisko w sprawie wydarzeń w Gazie. Zaczyna się od potępienia terrorystycznego ataku Hamasu. Autorzy stwierdzają następnie, że „atak nie wydarzył się w politycznej próżni. Izrael od 56 lat okupuje tereny palestyńskie. Państwo stosuje politykę apartheidu, odmawiając Palestyńczykom podstawowych praw, dokonuje masowych wysiedleń i codziennych aktów przemocy, które nasiliły się w ciągu tego roku zarówno w Strefie Gazy, jak i na Zachodnim Brzegu”. Działania Izraela w Gazie zostają określone jako „zbrodnia wojenna”, stanowisko kończy się wezwaniem do zawieszenia broni.

Izraelsko-palestyńska wojna na dezinformację

Nie ma w nim nic o prawie Izraela do obrony czy rozwiązaniu, jakie miałoby zapewnić pokój – np. w postaci utworzenia dwóch państw w historycznej Palestynie, żydowskiego i arabskiego, w granicach sprzed 1967 roku. Pytany o to poseł Konieczny odpowiada: – Rozwiązanie dwupaństwowe zostało skrajnie utrudnione, jeśli nie uniemożliwione przez celowe działania państwa Izrael.

W wyniku nielegalnego osadnictwa i konsekwentnej grabieży ziemi przez Izrael powrót na poważnie do scenariusza dwóch niezależnych państw musiałby się wiązać z wysiedleniem izraelskich osadników na ogromną skalę, czego trudno się spodziewać. Dlatego obecnie podnosimy głównie kwestie łamania praw człowieka przez Izrael, podbijamy stanowiska takich organizacji jak Human Rights Watch na temat reżimu apartheidu w Izraelu, zakładając, że Izrael i Palestyna w wielu aspektach są dziś de facto jednym państwem. W żaden sposób nie kwestionujemy oczywiście istnienia państwa Izrael.

Gebert: Zamordowana szansa na pokój

By wymusić na Izraelu przestrzeganie praw Palestyńczyków, Razem popiera kampanię bojkotu i sankcji wobec Izraela, wzorowaną na polityce wobec RPA czasów apartheidu. Kampania zachęcająca do bojkotu produktów, firm, inicjatyw kulturalnych czy nawet wymiany naukowej z Izraelem, budzi duże kontrowersje. Bojkot inicjatyw akademickich czy kulturalnych uderza w środowiska najbardziej krytyczne wobec polityki nacjonalistycznej izraelskiej prawicy, pojawiają się też głosy określające całą kampanię jako de facto antysemicką.

„To już nawet nie jest spór”

Odmiennie w sprawie konfliktu w Gazie wypowiada się koleżanka Koniecznego z koalicyjnego klubu Lewicy, Anna Maria Żukowska. Polityczka jest wiceprzewodniczącą polsko-izraelskiej grupy parlamentarnej, w niedzielę udała się z wizytą do Izraela. Jak mówiła w wywiadzie dla Radia RMF, chce zdobyć wiedzę na temat sytuacji w kraju. „Jadę nie tyle wspierać Izrael, ile wspierać tych, którzy walczą z terrorystami, z ludźmi, którzy mordują niemowlęta” – mówiła Robertowi Mazurkowi.

W tej samej rozmowie przyznała, że odmawianie Izraelowi prawa do istnienia spełnia jej zdaniem definicję antysemityzmu. Stanowisko Żukowskiej w sprawie konfliktu na Bliskim Wschodzie, prezentowane przez polityczkę na portalu X, wywołało kontrowersje w lewicowej bańce. Zwłaszcza post, w którym stwierdziła, że o ile Kurdowie są narodem „mającym swój własny język i tożsamość”, to „tożsamość palestyńska sprowadza się do antyizraelskości i wyznawania islamu”.

Żukowska pod koniec zeszłego tygodnia usunęła swoje konto na portalu X, nie podając przyczyn. Pytana o powód swojej decyzji przez „Gazetę Wyborczą” odpowiedziała: „Bo mam dość”.

Na pytanie Krytyki Politycznej, czy czuje się osamotniona ze swoimi poglądami na temat tego, co dzieje się w Izraelu i Palestynie, Żukowska odpowiada krótko: „Tak”. Przyznaje, że jest to kwestia dzieląca polską lewicę. Twierdzi przy tym, że spór ma głównie charakter pokoleniowy.

Faktycznie, najbardziej wyraziste i gniewne stanowisko w sprawie sytuacji w Gazie zajmują młodzi aktywiści, często postrzegający Izrael po prostu jako agresora i projekt kolonialny, który w obecnej formie jest w najlepszym wypadku anachronizmem. Podobna polaryzacja daje się zaobserwować w wielu zachodnich demokracjach.

Za Hamasem stoi Rosja? Za łatwo wyciągać taki wniosek

Dokąd ten konflikt zaprowadzi Lewicę? – W porównaniu do poprzedniej inwazji Hamasu na Izrael w 2014 roku widzę, że to dużo głębszy i poważniejszy podział. Chciałabym, żeby ten spór toczył się na wyższym poziomie. Bo dziś to często nie już nawet spór, tylko wręcz kampania hejtu – odpowiada Żukowska.

„To nie jest definiująca kwestia”

Pozostałym partiom, które najpewniej wspólnie z Lewicą utworzą nowy rząd, zdecydowanie bliżej do stanowiska Żukowskiej. Przez nią do Izraela pojechał poseł Paweł Kowal z PO. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” mówił: „Każda ocena tego, co się tutaj dzieje, musi się zacząć od powiedzenia: Hamas to organizacja terrorystyczna, która została użyta jako narzędzie do tego, by zniszczyć pokój na Bliskim Wschodzie, by wyizolować Izrael, by zrujnować politykę amerykańską w regionie. To Hamas ponosi winę, także za ofiary cywilne po obu stronach, bo to oni zaczęli”.

Dla posła atak Hamasu to kolejna odsłona wojny przeciw „kolektywnemu Zachodowi”, jaką toczy oś Moskwa–Pekin–Teheran. Kowal ma pretensje do polskiego rządu, którego przedstawiciele nie pojechali do Izraela po atakach. Oświadczenie ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua, który po spotkaniu z ambasadorami państw arabskich wyraził solidarność z ofiarami śmiertelnymi w Strefie Gazy oraz „zrozumienie dla palestyńskich aspiracji politycznych”, nazwał „źle skalibrowanym”. Kwestia palestyńskiej państwowości i politycznych aspiracji Palestyńczyków nie została uwzględniona przez Kowala ani przeprowadzającą wywiad dziennikarkę, Dorotę Wysocką-Schnepf.

Konieczny, pytany o wypowiedzi Kowala, nazywa je „jednostronnymi”. Sam przyznaje, że pozytywnie ocenia stanowisko ministra Raua: – Doceniam, że polski rząd jest wyjątkiem w regionie i prezentuje tutaj zrównoważone stanowisko – mówi, przy czym krytykuje gabinet Morawieckiego za bierność w sprawie przebywających w Gazie polskich obywateli, domagających się pomocy w ewakuacji.

Hamas i banalizacja zła

czytaj także

Hamas i banalizacja zła

Jakub Woroncow

Pytamy Koniecznego, czy stosunek do sytuacji w Izraelu i Palestynie może okazać się problemem w nowej koalicji. – Nie sądzę. To nie jest kwestia definiująca polskie interesy w takim stopniu jak np. stosunek do pomocy Ukrainie – odpowiada.

Wyszehrad za Netanjahu

Stanowisko ministra Raua faktycznie odróżnia się od tych zajętych przez Czechy i Węgry, które nie tylko głosowały przeciw rezolucji ONZ wzywającej do rozejmu w Gazie, ale po jej przyjęciu przez Zgromadzenie Ogólne czeska ministra obrony, Jana Černochova, wezwała do opuszczenia przez Czechy sojuszu.

Po rozpadzie Czechosłowacji kolejne czeskie rządy wielokrotnie zajmowały stanowisko bliskie nie tylko Izraelowi, ale wręcz izraelskiej prawicy. W 2012 roku Czechy były jedynym państwem głosującym – razem z Izraelem – przeciw podniesieniu statusu przedstawicielstwa Palestyny przy ONZ. Odrzuciły wskazówki UE dotyczące produktów pochodzących z terytoriów okupowanych. W 2019 roku parlament przyjął rezolucję potępiającą wezwania do bojkotu Izraela. Skąd tak proizraelskie stanowisko czeskich rządów? Jan Bělíček, czeski dziennikarz z portalu A2larm.cz, mówi: – To wynika z głębokich historycznych tradycji.

Co po okupacji? Przypadki Ukrainy i Palestyny

Z postulatami syjonizmu sympatyzował Tomáš Masaryk, pierwszy prezydent międzywojennej Czechosłowacji. Wsparcie dla idei stworzenia żydowskiego państwa w Palestynie trwało przez cały okres międzywojenny i w pierwszych latach po wojnie, aż Czechosłowacja musiała zmienić kurs jak wszystkie kraje z bloku wschodniego. Po upadku komunizmu wyrazisty proizraelski kurs był reakcją na politykę z okresu demokracji ludowej. Kontynuowały go praktycznie wszystkie siły polityczne. Niuansować tę kwestię próbowali socjaldemokraci i pojedynczy politycy.

Na ile ten konsensus klasy politycznej przekłada się na postawy społeczne wobec Izraela i Palestyny? W Pradze miały miejsce demonstracje sprzeciwiające się działaniom Izraela w Gazie, liczbę uczestników można było liczyć zaledwie w setkach.

Jednak jak twierdzi Bělíček, były one o wiele liczniejsze niż zazwyczaj. Zdaniem dziennikarza, coś zaczyna się zmieniać w kwestii postrzegania sytuacji w Izraelu i Palestynie przez czeskie społeczeństwo, choć bardzo powoli. Krytyka Izraela coraz mocniej wybrzmiewa w mediach społecznościowych, ciągle spotykając się z zarzutami o antysemityzm.

Przeciw rezolucji ONZ zagłosowali też Węgrzy. Nie zdziwiło to nikogo, kto obserwował stosunki na linii Izrael–Budapeszt w ostatnich latach. Premier Izraela Benjamin Netanjahu znalazł w Viktorze Orbánie bliskiego sojusznika. I to mimo że rządy Orbána, organizując kampanię przeciw Georgowi Sorosowi, wprost odwoływały się do antysemickich motywów.

Orbána i Netanjahu łączy niechęć do liberalnej demokracji, polityka oparta na mobilizacji resentymentu wobec elit i radykalnie nacjonalistycznych emocji. Ten pierwszy jako sojusznik gwarantuje wsparcie Netanjahu na międzynarodowych forach, gdzie Izrael krytykowany jest za naruszenia praw człowieka. Węgry, podobnie jak Polska, zakupiły od Izraela system szpiegowski Pegasus, który także miał być używany do inwigilacji przeciwników politycznych rządu. Z kolei atak Hamasu i wsparcie dla Izraela pozwalają wrócić Orbánowi do jego ulubionych tematów: zagrożenia terroryzmem i konieczności ochrony granic przed przybyszami z globalnego Południa, jako potencjalnymi terrorystami.

Apartheid as usual. Śmierć dziennikarki nie zmieni polityki Izraela

Teoretycznie na tej samej płaszczyźnie rząd Netanjahu powinien porozumieć się z polskim rządem. Ale choć i my kupiliśmy Pegasusa, a Netanjahu miał radzić się PiS w sprawie tego, jak podporządkować sobie sądy, to Polska wstrzymała się w sprawie rezolucji ONZ, a od dwóch lat nie mamy w Izraelu ambasadora. Poprzedniemu, Markowi Magierowskiemu, izraelski MSZ zarekomendował, by nie wracał na placówkę z urlopu, po tym, gdy prezydent podpisał nowelizację Kodeksu postępowania administracyjnego, uniemożliwiającą dochodzenie roszczeń do dawnego mienia żydowskiego pozostawionego w Polsce.

Granice polaryzacji

Nasz region, choć także podlega polaryzacji ze względu na sytuację w Izraelu i Gazie, to w znacznie mniejszym stopniu niż demokracje Europy Zachodniej czy Stanów. Można się spodziewać, że ta tendencja będzie się utrzymywać ze względu na dwa czynniki. Pierwszy to niewielka diaspora solidaryzujących się z Palestyńczykami Polaków pochodzących z Bliskiego Wschodu lub krajów islamskich – postawy elektoratu o takim pochodzeniu mają istotny wpływ na stanowisko zachodnich partii politycznych, zwłaszcza lewicowych.

Po drugie, Polska ma realnie niemal zerowy wpływ na to, jak rozwiąże się sytuacja w Izraelu i Palestynie – w najlepszym wypadku może współkształtować linię Unii Europejskiej w tej sprawie. Obywatele nie mogą więc mieć poczucia, że ich nacisk na polski rząd jest w stanie cokolwiek zmienić.

Zaostrzaniu polaryzacji będzie sprzyjać partycypacja coraz większej grupy polskich obywateli i obywatelek w globalnych obiegach i bańkach informacyjnych, gdzie polityka Izraela wywołuje skrajnie różne emocje – zwłaszcza ta wobec Gazy.

**

Finansowane przez Unię Europejską. Poglądy i opinie wyrażone są poglądami autorów i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy Unii Europejskiej lub Dyrekcji Generalnej ds. Sieci Komunikacyjnych, Treści i Technologii. Ani Unia Europejska, ani organ przyznający finansowanie nie ponoszą za nie odpowiedzialności.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij