Świat, Weekend

Strażnicy zamiast ogrodników. Dlaczego warto oddać ziemię naturze?

Powołany przez Mary Raynolds ruch We Are the Ark (My jesteśmy Arką), gdzie biblijna Arka oznacza także akty życzliwości dla odtwarzania i ochrony różnorodności życia (Acts of Restorative Kindness), zrzesza obecnie prawie 1000 właścicieli nieruchomości gruntowych na świecie. W Polsce znajdują się oficjalnie cztery arki.

Dwa miliardy osób nie mają dostępu do wody pitnej w swoich domach, 9 na 10 oddycha zanieczyszczonym powietrzem, a prawie 10 proc., czyli około 829 milionów, cierpi z powodu głodu. Jednocześnie w imię wzrostu gospodarczego niszczymy środowisko naturalne i różnorodność biologiczną, która dostarcza nam podstawowych usług systemowych i jest gwarantem naszego przetrwania na planecie.

W 2009 roku grupa naukowców ze Szwedzkiego Centrum Odporności zidentyfikowała dziewięć procesów regulujących stabilność i odporność systemu Ziemi i zaproponowała metodologię kwantyfikującą dziewięć granic planetarnych. Pozostając tylko w tych granicach, ludzkość może bezpiecznie żyć i rozwijać się przez kolejne pokolenia. Przekroczenie tych granic zwiększa ryzyko wygenerowania nagłych, często nieodwracalnych zmian środowiskowych na dużą skalę, zagrażając naszemu istnieniu na tej planecie.

Prof. Johan Rockström, który przewodniczył zespołowi naukowców analizujących zagadnienie granic planetarnych, zwrócił uwagę, że „skład drzew, roślin, drobnoustrojów w glebach, fitoplanktonu w oceanach, drapieżników w ekosystemach stanowi podstawowy wkład w regulację stanu planety”. Obecny system gospodarczy i styl życia uprzemysłowionego świata doprowadziły do przekroczenia już sześciu z dziewięciu granic planetarnych, w tym planetarnej granicy różnorodności biologicznej.

Każdego dnia tracimy 150 do 200 gatunków roślin i zwierząt. Już milion gatunków – z szacowanych 8 milionów żyjących obecnie na Ziemi – jest zagrożonych wyginięciem. Liczba kręgowców (ryb, płazów, gadów i ssaków) jest obecnie trzykrotnie mniejsza niż w 1970 roku. Wielu naukowców uważa, że znajdujemy się w środku szóstego masowego wymierania w historii Ziemi. Jeśli nie powstrzymamy utraty różnorodności biologicznej, ludzkość może podzielić los tygrysa szablozębnego.

Czy rozpylenie siarki w stratosferze uratuje nas przed katastrofą klimatyczną? [rozmowa z Elizabeth Kolbert]

Różnorodność biologiczna i zdrowe ekosystemy zapewniają dostęp do czystego powietrza, czystej wody pitnej, dobrej jakości gleby, zapylania roślin, a w konsekwencji umożliwiają produkcję żywności. Co więcej, bioróżnorodność pomaga ograniczać zmianę klimatu, a także umożliwia lepszą adaptację do jej skutków.

Zwolennikom Miltona Friedmana chętnie przypomnę, że ponad połowa (55 proc.) światowego PKB, równa 41,7 bln dolarów, jest zależna od dobrze funkcjonującej różnorodności biologicznej i tzw. usług ekosystemowych. Ochrona dziewiczych obszarów takich jak amazońska dżungla, ale także budowa zielonych dachów, ścian, pozostawianie nieskoszonych trawników w miastach i dzikich zakątków na naszych własnych działkach, czyli odtwarzanie lokalnych ekosystemów, to nasze być albo nie być na Ziemi.

Ogrodowe przebudzenie

Mary Reynolds, irlandzka ogrodniczka i ekolożka, autorka bestsellerowej książki Ogrodowe przebudzenie. W trosce o ziemię i nas samych (The Garden Awakening), która jako najmłodsza kobieta w historii zdobyła złoty medal najbardziej prestiżowego brytyjskiego konkursu projektowania ogrodów Chelsea Flower Show w 2002 roku, przekonuje, że już czas, abyśmy przestali być ogrodnikami uprawiającymi ziemię (gardeners), a zaczęli być jej strażnikami (guardians). Mary nawołuje wszystkich właścicieli ziemi – prywatnych i publicznych, wielkoobszarowych i drobnych działkowców – do pozostawiania przynajmniej połowy nieruchomości dzikiej naturze. W imię ochrony różnorodności biologicznej i w imię ochrony życia na Ziemi.

Powołany przez Mary Raynolds ruch We Are the Ark (My jesteśmy Arką), gdzie biblijna Arka oznacza także, w wolnym tłumaczeniu, akty życzliwości dla odtwarzania i ochrony różnorodności życia (Acts of Restorative Kindness), zrzesza obecnie prawie 1000 właścicieli nieruchomości gruntowych na świecie. W Polsce znajdują się oficjalnie cztery arki: Las im. Arkadiusza Szarańca w miejscowości Wołowno w okolicach Olsztyna, Dziki Ogród Moniki w Miedniewicach z dwiema Arkami, oraz moją Bezpieczną Przystań w Załubicach Nowych, małej wsi pod Warszawą, gdzie niekoszenie trawy nadal uważane jest za niedbalstwo. To jednak drobiazg w zderzeniu z ostracyzmem, z jakim spotykają się właściciele ziemscy, którzy oddają swoje grunty naturze.

Zderzyli się z nim m.in. Randal Plunkett, baron i fan heavy metalu, właściciel gospodarstwa w Irlandii, czy Alan Ellis, 65-letni emerytowany rolnik z miejscowości Ivybridge, w okolicach Devon. Ten pierwszy oddał 300 ha ze swojego majątku dzikiej przyrodzie, drugi, przechodząc na emeryturę, przekształcił swoje pole (40 ha) w kwitnącą łąkę. Plunkett przyznaje, że niektórzy z jego sąsiadów uważali jego decyzję za haniebne zaniedbanie nieruchomości. „Myśleli, że jestem kompletnym marnotrawcą, dekadentem, głupcem. Jeden rolnik powiedział, że powinienem się wstydzić za zniszczenie farmy” – wspomina. Alan Ellis woli nie pytać sąsiadów, co o nim myślą.

Arka Joanny Wis-Bielewicz w Załubicach Nowych. Fot. archiwum autorki

Twórcy Patagonii biją rekord

Prawdopodobnie najbardziej spektakularnym przykładem prywatnych działań na rzecz ochrony przyrody, w tym różnorodności biologicznej, jest dziedzictwo, jakie pozostawiają po sobie Kris McDivitt Tompkins, współzałożycielka i długoletnia prezeska firmy Patagonia, i jej mąż Doug Tompkins, współzałożyciel firm Esprit i North Face.

W trakcie swojego małżeństwa, przez ponad 20 lat, Kris i Doug działali na rzecz ochrony przyrody w Patagonii, często kupując ziemię, aby powstrzymać jej zagospodarowanie. W styczniu 2018 roku, trzy lata po śmierci Douga, Kris w imieniu założonej przez małżonków Fundacji Tompkins Conservation i chilijska prezydentka Michelle Bachelet podpisali dekrety o utworzeniu pięciu nowych parków narodowych i poszerzeniu trzech innych, obejmując ochroną ponad 4 mln ha obszarów, z czego ponad 400 tysięcy ha to ziemia kupiona i następnie przekazana rządowi przez Kris McDivitt Tompkins i pośmiertnie Douga Tompkinsa – największa darowizna gruntu od podmiotu prywatnego na rzecz kraju w historii.

Mam nadzieję, że rząd chilijski nie zawiedzie zaufania małżonków Tompkins. Historia dowodzi niestety, że wiele rządów zawiodło i wciąż zawodzi powierzone im zaufanie. W konsekwencji już tylko 19 proc. terenów na ziemi pozostaje dzika.

Historycznie większość ziem wiejskich była własnością zarządzaną przez lokalne społeczności i pierwsze narody. Szacuje się, że obecnie społeczności zgodnie z prawem wciąż posiadają poprzez zwyczajowe systemy dzierżawy 65 proc. powierzchni ziemi na świecie. Jednak kraje uznają formalne prawo pierwszych narodów i społeczności lokalnych tylko do ułamka tych ziem.

Niektóre rządy są w trakcie uznawania praw społeczności. Inne, jak choćby rządy Brazylii czy Ekwadoru, otwarcie łamią prawo do ziemi lokalnych plemion. Ogromne obszary Amazonii – także te należące do pierwszych narodów i objęte ochroną – nadal sprzedawane są firmom wydobywającym surowce (ropa, złoto) czy produkującym na masową skalę żywność. W konsekwencji dewastowane są najcenniejsze obszary lasu deszczowego, od którego zależy krucha równowaga ziemskiego ekosystemu.

„W Ekwadorze, mimo 500 lat niesprawiedliwości, kolonializmu i brutalności, plemiona amazońskie tworzą obecnie najsilniejszy ruch społeczny w historii. Ich siła pochodzi ze wspólnoty. Ci ludzie bronią swoich wartości, swoich tradycji i świętego miejsca, w którym żyją. Co więcej, wychodzą na ulice, żądając od polityków zagwarantowania ochrony Puszczy Amazońskiej. Stawiają też ważne pytania o sprawiedliwość społeczną i przyszłość kraju, w obliczu kończącej się epoki wydobycia zasobów naturalnych, w szczególności paliw kopalnych, które stanowią główne źródło dochodu ekwadorskiego rządu. Plemiona amazońskie zjednoczyły się mimo wielu trudności i działają razem, wspólnie walcząc o ochronę swoich praw, ale także ochronę naszego, globalnego dziedzictwa, jakim jest Puszcza Amazońska” – tłumaczy Belem Paez, dyrektorka fundacji Pachamama w Ekwadorze, naukowczyni, od 25 lat zaangażowana w ochronę Amazonii oraz praw żyjących na obszarach lasu deszczowego plemion, prywatnie żona Manariego Kaji Ushigua Santi, wodza amazońskiego ludu Sapara, jednego z bohaterów filmu dokumentalnego Klątwa obfitości znanej polskiej reżyserki, Ewy Ewart.

Dziczenie. Eksplikacja nieprawdopodobnego, lecz możliwego spektaklu teatralnego

Łyżka zdrowej ziemi jak Amazonia

To pierwsze narody od lat stoją na straży różnorodności biologicznej, często ryzykując życiem dla nas wszystkich. Amazonia wraz z innymi ważnymi ekosystemami, takimi jak oceany czy Antarktyda, jest źródłem życia na Ziemi. Kiedy pada deszcz w lesie amazońskim, las deszczowy przetwarza wilgoć pięć do sześciu razy. W całym dorzeczu Amazonki powietrze unosi się, ochładza i wytrąca blisko 20 proc. wody rzecznej na świecie.

Arka Joanny Wis-Bielewicz w Załubicach Nowych. Fot. archiwum autorki

Wilgotność Amazonii nie ogranicza się do basenu rzeki, ale stanowi rdzeń i integralną część kontynentalnego systemu klimatycznego, przynosząc szczególne korzyści na przykład dla brazylijskiego rolnictwa. W rzeczywistości każdy kraj w Ameryce Południowej, oprócz Chile (odizolowanego przez Andy), korzysta z wilgoci z Amazonii.

Z drugiej strony jej wylesianie prowadzi do ogromnych emisji gazów cieplarnianych i przyspiesza globalną zmianę klimatu. „Naprawdę nie ma innego wyjścia, jak uświadomić sobie, że środowisko na naszej planecie jest połączone, a nasze życie zależy od tego środowiska. Tak więc wszędzie, nawet w Europie, zniszczenie Amazonii staje się sprawą osobistą” – dodaje Belem.

Amazonia to najbardziej różnorodny biologicznie obszar na świecie, zamieszkiwany przez ponad 3 miliony gatunków roślin i zwierząt. Co ciekawe, łyżeczka zdrowej ziemi w ogrodzie to równie bogaty ekosystem, który zawiera więcej bakterii, niż obecnie żyje ludzi na Ziemi. Masowa wycinka lasów, monokulturowe uprawy, wykorzystywanie trujących pestycydów, a także zmiana klimatu doprowadziły do katastrofy, z której wciąż wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, nazywanej szóstym masowym wymieraniem gatunków. Wraz z rozwojem cywilizacji i naszym odłączeniem od naturalnego rytmu życia zapomnieliśmy, że wszystkie formy życia – od grzybów w glebie i mrówek w lesie po wielkie ssaki – odgrywają istotną rolę w kręgu życia.

Dziś jeszcze mamy czas, by się przyrody uczyć

czytaj także

„Kiedy w tym kręgu pojawia się luka lub znika pasmo tej sieci, system staje się słabszy i bliższy upadku. Polegamy na różnorodności biologicznej, potrzebujemy jej obecności dla naszego czystego powietrza i wody, zdrowej żywności i pięknego środowiska. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, jak wiele z żyjących gatunków stanowi podstawę systemu odpornościowego Ziemi, a także naszej własnej ochrony przed chorobami. Każda chwila naszego życia jest zależna od istniejącej sieci życia”. – przypomina niezliczoną ilość razy w swoich wystąpieniach i publikacjach Mary Reynolds.

Sieć życia, jaką znamy, która wspiera nasz gatunek na tej planecie, jest przez nas zagrożona. Ochrona ostatnich dzikich obszarów takich jak lasy deszczowe i odtwarzanie naturalnych ekosystemów, także poprzez oddawanie własnej ziemi dzikiej naturze, to nasze być albo nie być na tej planecie. Jeszcze możemy się uratować. To my jesteśmy Arką.

**
Joanna Wis-Bielewicz – dziennikarka i politolożka, matka dwóch córek, od prawie 20 lat zaangażowana w ochronę klimatu. Dotychczas pracowała z międzynarodowymi inwestorami, rządami, administracją lokalną, organizacjami pozarządowymi, lokalnymi społecznościami i biznesem, wspólnie wypracowując i wdrażając strategie mające na celu systemowe ograniczenie emisji gazów cieplarnianych oraz ochronę różnorodności biologicznej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij