Jeżeli globalnie temperatura wzrośnie średnio o więcej niż 2°C powyżej poziomu z czasów przedprzemysłowych, grozi nam katastrofa. Ten proces może ją powstrzymać.
PRINCETON – W przyszłym miesiącu przed sądem w Oregonie rozpocznie się proces w sprawie pozwu złożonego przeciwko rządowi Stanów Zjednoczonych w imieniu 21 młodych ludzi, wspieranych przez organizację pozarządową Our Children’s Trust, którzy twierdzą, że władze, aktywnie przyczyniając się do pogłębiania kryzysu klimatycznego, pogwałciły prawa konstytucyjne powodów. Obrońcy z ramienia władz wielokrotnie podejmowali próby zdjęcia sprawy z wokandy lub jej odroczenia. Wszystkie spaliły na panewce. Początek procesu wyznaczono na 29 października.
Generalnie w kwestiach odpowiedniej polityki prośrodowiskowej i prospołecznej wypowiadają się raczej władze państwowe, a nie – sądy. W 1992 roku spora grupa państw, w tym USA, Chiny, Indie i wszystkie kraje unijne (w sumie 189 państw do 2006 roku) zobowiązała się do walki ze zmianami klimatycznymi. Podczas „Szczytu Ziemi” w Rio de Janeiro kraje te zgodnie postanowiły utrzymać gazy cieplarniane „na poziomie na tyle niskim, żeby zapobiec ingerencjom o charakterze antropogenicznym w system klimatyczny”.
czytaj także
Jednak w porozumieniu nie wspomniano, jaki konkretnie poziom pozwoli zapobiec tego typu niebezpiecznym ingerencjom w nasz klimat. Niemniej jednak w świecie nauki panuje konsensus, że jeżeli globalnie temperatura wzrośnie średnio o więcej niż 2°C powyżej poziomu z czasów przedprzemysłowych, grozi nam katastrofa, bowiem przy tak znacznym wzroście temperatury dalsze ocieplenie klimatu może okazać się nieuniknione.
Kiedy Ocean Arktyczny ogrzewa się, zawiera mniej lodu, który odbija promienie słoneczne, a więcej ‒ ciemnej wody pochłaniającej ciepło słoneczne. Kiedy rozmarza ziemia na Syberii, wydziela metan, potężny gaz cieplarniany, który przyspiesza globalne ocieplenie.
czytaj także
Widać zatem wyraźnie, że wzrost temperatury o zaledwie 1,5°C może być niebezpieczny. Naukowcy przewidują, że przekroczenie niższej temperatury granicznej spowoduje znikanie niżej położonych państw wyspiarskich na Pacyfiku pod powierzchnią podnoszących się mórz i wywoła bezprecedensowe susze, gwałtowne pożary i powodzie. W celu zachowania bezpiecznych warunków klimatycznych musimy utrzymać wzrost temperatury w ryzach, tak by nie przekroczył 1°C.
Tymczasem rządy, z kilkoma wyjątkami, nie kwapią się do podejmowania odpowiednich wysiłków, by zahamować zmiany klimatyczne, co więcej, lwia część zaognia sytuację przez uporczywe wspieranie wykorzystania paliw kopalnych. Dlatego aktywiści w Belgii, Kolumbii, Irlandii, Nowej Zelandii, Norwegii, Pakistanie, Szwajcarii i Holandii próbują z pomocą sądów osiągnąć cele, których nie udaje im się realizować w ramach działań politycznych.
czytaj także
Pierwszy pozew klimatyczny, w którym zapadło pozytywne orzeczenie, wniosła Urgenda Foundation przeciwko Holandii. W 2015 roku holenderski sąd orzekł, że władze muszą doprowadzić do obniżenia emisji w tym kraju o jedną czwartą w ciągu pięciu lat. W rezultacie holenderskie władze przystąpiły z impetem do ograniczania emisji, jednocześnie odwołując się od wyroku. W październiku Sąd Apelacyjny w Hadze ma orzec w sprawie apelacji.
Równie ważny, co Urgenda jest pozew na wniosek Juliany przeciwko USA ‒ jak dotąd najważniejsza sprawa klimatyczna w historii. To sprawa, która, jak żadna inna, zasługuje na miano „procesu stulecia”. Jej wynik odczują wszyscy mieszkańcy Ziemi, stąpający po jej powierzchni do końca XXI wieku, a być może nawet przez kilka kolejnych stuleci.
USA jest drugim co do wielkości emitentem gazów cieplarnianych. Emisje per capita utrzymują się tu na poziomie niemal dwukrotnie wyższym niż u największego emitenta, jakim są Chiny. Zakładając, że każdy człowiek na naszej planecie ma prawo do takiego samego udziału w zdolności atmosfery do pochłanianiu emitowanych przez nas gazów cieplarnianych, USA emitują 3,5 razy więcej gazów niż im przysługuje. Poziom emisji tego kraju przewyższa np. emisje z Indii, choć USA zamieszkuje cztery razy mniej ludzi. Co więcej, zasada równych emisji per capita dość wielkodusznie traktuje stare zindustrializowane państwa, ignorując ich historyczną odpowiedzialność za emisje w przeszłości, które doprowadziły do stanu, z którym borykamy się obecnie. Wydaje się, że USA, nie chcąc drastycznie ograniczyć emisji gazów cieplarnianych, działają wbrew międzynarodowemu prawu, naruszając najbardziej podstawowe prawa człowieka zagwarantowane przez Powszechną deklarację praw człowieka i inne międzynarodowe umowy.
czytaj także
Choć jest to teza, która brzmi przekonująco, to nie na niej oparto argumentację w sprawie Juliany. Pracujący nad sprawą pro bono prawnicy wiedzą, że wygrana ostatecznie zależy od tego, czy zdołają przekonać amerykański Sąd Najwyższy, zdominowany przez konserwatystów o tym, że brak działań ze strony rządu stanowi wyraźne naruszenie jego konstytucyjnych obowiązków.
Powódka twierdzi, że aktywne przyczynianie się władz do zmian klimatycznych narusza jej konstytucyjne prawo do życia, wolności i własności. Kiedy władze podejmowały wysiłki, by nie dopuścić sprawy przed sąd, federalny sąd rejonowy w Oregonie wydał historyczne orzeczenie, w którym stwierdził, że „prawo do systemu klimatycznego zdolnego do utrzymywania ludzkiego życia ma fundamentalne znaczenie w wolnym i uporządkowanym społeczeństwie.”
czytaj także
Kiedy sprawa Juliany przeciwko USA trafi z odwołania przed amerykański Sąd Najwyższy, co wydaje się nieuniknione, kwestią do rozstrzygnięcia nie będzie zatem to, czy poszanowanie praw konstytucyjnych powódki wymaga „systemu klimatycznego zdolnego do utrzymywania ludzkiego życia”, bo wiadomo, że tak. Sąd będzie musiał raczej podjąć decyzję, czy wziąć pod rozwagę dowody naukowe na to, że działania władz amerykańskich w rzeczywistości stanowią realne zagrożenie dla przyszłości gatunku ludzkiego na naszej planecie. Jeśli je dopuści, wówczas nawet najbardziej konserwatywni sędziowie raczej z trudem unikną nasuwającego się wniosku, iż władze naruszają w ten sposób amerykańską konstytucję.
**
Peter Singer jest profesorem bioetyki na Uniwersytecie Princeton, Profesor Honorowy Uniwersytetu w Melbourne. Autor m.in. Etyka praktyczna, One World Now, Życie, które możesz ocalić i The Most Good You Can Do.
Copyright: Project Syndicate, 2018. Z angielskiego tłumaczyła Dorota Blaboli-Obrębska.