Luksus to nie wygoda. Luksus nie jest niewinny.
Nie mam złudzeń co do powodów, dla których „Newsweek” krytykuje Piotra Dudę w związku z jego luksusowymi wakacjami. Tomasz Lis politycznie uderzyć chce w PiS, ekonomicznie działa na rzecz kapitału, a społecznie zależy mu na promowaniu systemu, w którym każdy może liczyć tylko na siebie. Do realizacji tych celów używa czarnego PR-u, żeby osłabić jednego z najważniejszych reprezentantów świata pracy w Polsce. Stąd dla części osób sprawa jest jasna: trzeba stać przy Dudzie, żeby nie stanąć przypadkiem przy Lisie. Dla mnie jednak sprawa nie jest tak oczywista.
Obrońcy Dudy mówią o tym, że sprawa luksusowych wakacji nie ma znaczenia, bo liczy się jego publiczna działalność. Ważniejsze od osobistych przyjemności zażywanych na koszt związku jest jego walka ze śmieciówkami, sprzeciw wobec podwyższania wieku emerytalnego czy poparcie protestu humanistów. To prawda, że Piotr Duda ma tutaj sporo zasług i dobrze pełni rolę związkowego lidera. Ale właśnie dlatego, że jest jednym z liderów świata pracy, jego postępowanie w życiu codziennym nie jest wyłącznie jego prywatną sprawą. Przywoływanie do porządku, aby nie krytykować Dudy, bo to tylko dawanie amunicji naszym przeciwnikom, traktuję jako wyraz kontroli społecznej, podtrzymującej porządek, w którym za oczywiste uchodzi aspirowanie do luksusu.
Można zapytać oczywiście, dlaczego związkowy lider nie ma prawa odpoczywać jak prezes korporacji albo dobrze opłacany specjalista. W walce o prawa pracownicze chodzi przecież o to, żeby pracownicy nie byli wykluczeni z dobrobytu i mogli się cieszyć z owoców swojej pracy.
Zgoda, jesteśmy materialistami. Ale przede wszystkim prowadzimy walkę z pewnym sposobem życia, którego wcieleniem jest luksus, i powinniśmy mu się sprzeciwiać niezależnie od tego, czy korzysta z niego prezes korporacji czy przewodniczący związku zawodowego.
Luksus to coś więcej niż wygoda, której można domagać się dla wszystkich. Znajduje w nim wyraz nastawienie do świata, które jest ściśle elitarystyczne.
Luksus to możliwość konsumowania tego, o czym inni mogą tylko pomarzyć. Dlatego na przykład prawdziwe apartamenty są na ostatnich piętrach. Nie może być dwóch ostatnich pięter. Luksusowe przedmioty wykonane są z rzadkich materiałów i w limitowanych seriach. Nie są dla wszystkich i wysyłają o tym sygnał. Luksus to wcielenie i wehikuł społeczeństwa nierówności i konkurencji. Konsumując luksusowe dobra, nie zaspokajamy przecież potrzeb. Między domem a pracą przejechać można albo bakłażanowym Porsche 911, albo srebrną Skodą Octavią. Podróżując bakłażanowym Porsche, wysyłamy jednak sygnał, że jesteśmy wyjątkowi i, co tu dużo mówić, lepsi od całej reszty.
Luksus to wreszcie także przynęta. Za jego pomocą klasa wyższa kusi klasę średnią, onieśmielając ją i przyciągając. Mamy marzyć o rejsie prywatnym jachtem na prywatną wyspę albo podróży prywatnym jetem na prywatny koncert. Rozbudzając te aspiracje, klasa wyższa przywiązuje do siebie klasę średnią, która nadzieję na swoje powodzenie widzi w powodzeniu bogaczy i marzy o dołączeniu do ich grona. Nie dostrzega jednak, że dobrostan bogaczy w dużej mierze zależy od możliwości unikania podatków, obniżania ich i ataku na usługi publiczne, w których zatrudniona jest i z których korzysta klasa średnia.
Stosunek do luksusu jest więc ściśle polityczny i nie jest sprawą indywidualnych upodobań.
Jeśli walczymy o społeczeństwo równości, w którym ważne ludzkie potrzeby są zaspokojone, a ludzie żyją wygodnie, to liderzy tej walki nie mogą prywatnie skłaniać się ku luksusowi. Luksusu nie da się przecież upowszechnić. Jego sednem jest elitaryzm i ulegając mu, stajemy po stronie społeczeństwa hierarchicznego i wykluczającego.
Nie chcę tym samym powiedzieć, że Piotr Duda się skompromitował. Nie powinien jednak iść w zaparte i wciąż przyjeżdżać do Kołobrzegu, żeby pomieszkać na ostatnim piętrze. Można zatrzymać się niżej, gdzie hotel oferuje pokoje trzygwiazdkowe. Średnie też jest fajne, a poza tym nad morze przyjeżdżamy, żeby posiedzieć na plaży. A do jej wielkich zalet należy to, że jest dla wszystkich.
**Dziennik Opinii nr 253/2015 (1037)