Jego numer służbowy to informacja publiczna.
Marcin Gerwin: Intryguje mnie taka kwestia – wyobraźmy sobie, że burmistrz lub prezydent miasta jedzie za granicę, by promować swoje miasto, dajmy na to na targach w Cannes. Wybiera się tam na spotkanie w restauracji, je obiad i bierze za niego fakturę. Jeżeli mieszkaniec przyjdzie do urzędu miasta, bo będzie ciekaw, ile kosztował ten obiad, czy prezydent musi mu pokazać fakturę?
Szymon Osowski: Oczywiście. Jawność faktur jest bezwzględna. Wszędzie tam, gdzie w grę wchodzą finanse, jawność powinna być jak najpełniejsza.
Po co jednak jest ta jawność? Czy nie jest to zawracanie głowy urzędnikom i przeszkadzanie im w pracy? Przecież prezydent, który kieruje urzędem, oraz radni, są wybrani przez mieszkańców.
Jawność jest potrzebna do tego, aby były przestrzegane zasady demokracji. Obywatel musi móc powiedzieć „sprawdzam” i mieć instrumenty do tego, by to zrobić. Wybory co cztery lata to tylko jeden z instrumentów zapewniania demokracji. Prawo do informacji pozwala weryfikować, co robią wybrani przez nas przedstawiciele. Do wyborów czy referendum mogę się przygotować realnie tylko wtedy, jeżeli wiem, jak wygląda działalność prezydenta czy rady, czy moi przedstawiciele dobrze wykonują swoje zadania, czy realizują swoje obietnice wyborcze, czy też nie. Nie wyobrażam sobie demokracji bez jawności.
Czy w takim razie mieszkańcy mogą poprosić o udostępnienie korespondencji mailowej prezydenta miasta z inwestorem?
Jest to spore wyzwanie praktyczne, gdyż urzędy nie są przygotowane na aktywnych obywateli, którzy dopytują się i chcą wiedzieć, co się dzieje. Od strony prawnej można jednak pytać o każdy przejaw działalności. Można więc pójść do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta i powiedzieć, że chciałoby się zobaczyć całą korespondencję z inwestorem – na co się umawialiście, jak się umawialiście, kiedy były te spotkania. Tak wygląda prawo. Praktyka jest jednak taka, że obywatel, który zapyta, najpierw zostanie odesłany do domu, z odpowiedzią, że nie ma takiego uprawnienia lub będą przed nim mnożone trudności, by tej informacji nie dostał. Sposobów na to, żeby przedłużyć proces lub nie udostępnić informacji, administracja w Polsce zna wiele. Artykuł 61 Konstytucji RP przesądza jednak, że tę korespondencję obywatel otrzymać musi.
Można pytać także o umowy, które są podpisywane, o każdy wydatek, o dokumenty, które powstają w ramach działalności urzędów. Niedawno w Szczecinie udało się wydobyć korespondencję e-mailową urzędników na temat budżetu obywatelskiego. Z tych maili można wyczytać, jak budżet obywatelski w Szczecinie był tworzony, kto naciskał na jego przyjęcie, czy rzeczywiście miało to być dobre rozwiązanie dla mieszkańców, czy był to raczej pomysł prezydenta w okresie przedwyborczym.
I co wyszło?
Wyszło raczej na to, że nie wynikało to z potrzeb samych mieszkańców, lecz że był nacisk z góry, aby takie rozwiązanie wprowadzić. Co ciekawe, okazało się, że szczeciński budżet obywatelski był wzorowany na modelu poznańskim. Urzędnicy przesyłali sobie nawet plakaty informacyjne z Poznania, w ramach inspiracji dla Szczecina. Dzięki udostępnieniu tej korespondencji mieszkańcy mogli zobaczyć, jak kształtowały się pomysły, i byli lepiej przygotowani do późniejszych dyskusji.
Mając bowiem dostęp do informacji, mieszkańcy nie tylko mogą kontrolować administrację, lecz także być lepszym partnerem w dialogu. Może się na przykład zdarzyć, że na spotkaniu z mieszkańcami wychodzi wójt lub prezydent i mówi, że ma analizę finansową, z której wynika, że trzeba zlikwidować szkołę. Rodzice zaczynają protestować, jednak nie mając dostępu do tej analizy, nie wiedzą dokładnie, jak wygląda sytuacja i jakich kontrargumentów użyć. Wówczas najlepszym rozwiązaniem jest po prostu zapytać o tę analizę i ją przeczytać. O ile ona w ogóle istnieje, bo może się okazać, że wcale jej nie ma lub że jest to tylko wniosek z jakiegoś spotkania roboczego.
Kto może zwrócić się o udostępnienie takiej analizy?
O informację publiczną może zapytać każdy, niezależnie od tego, w jakim jest wieku, czy jest dorosły czy też nie.
Cudzoziemiec również?
Również. Prawo do informacji jest tak skonstruowane, że jeżeli coś mnie interesuje, to nieważne, kim jestem lub skąd jestem – mogę o to pytać. Może zatem pytać także młodzież.
Zatem czy gdyby do urzędu przyszła uczennica szkoły podstawowej i wystąpiła o udostępnienie tej analizy, również powinna ją otrzymać?
Oczywiście, choć w praktyce może mieć duże problemy, gdyż nikt nie uwierzy, że ma do tego prawo. Gdyby przyszła zapytać, do której godziny jest czynny urząd, to bez problemu taką informację uzyska. Jeżeli natomiast zapyta, ile pieniędzy jest przekazywane rocznie jej szkole z budżetu gminy, i jeszcze będzie chciała to na piśmie, to albo usłyszy, że ma iść po rodziców, albo że jest niepełnoletnia. A tak nie powinno być. Ona musi uzyskać tę informację tak samo, jak każda inna osoba.
Co ważne, nie musi nawet przychodzić do urzędu, lecz wystarczy, że napisze zwykły e-mail. Może także napisać odręcznie, na kartce papieru, czego chciałaby się dowiedzieć, i złożyć taki wniosek. Procedura dostępu do informacji jest bardzo odformalizowana.
Czy jeżeli wniosek został przesłany mailem, trzeba się pod nim jakoś specjalnie podpisać – podać pełne dane, numer PESEL, adres zamieszkania?
Można tak zrobić, ale nie jest to konieczne. Nie można bowiem pytać, po co komuś jest potrzebna ta informacja ani w żaden sposób weryfikować pytającego. Kiedy wysyłam wniosek o informację publiczną i podpisuję się pod tym wnioskiem, to osoba, która go odbiera, nie sprawdza, czy Osowski to na pewno jest Osowski. Nie ma to żadnego znaczenia. I tak trzeba taki wniosek wykonać, czyli udostępnić informacje. Najważniejsze jest to, żeby podać we wniosku, jaką informację chce się uzyskać i jak ma być dostarczona – czy ma to również być e-mail, czy raczej chcę ją otrzymać w formie pisemnej lub odebrać osobiście w urzędzie.
Czy numer służbowego telefonu komórkowego prezydenta miasta to również informacja publiczna?
Oczywiście, jak każda inna informacja związana z działalnością prezydenta miasta jako organu władzy publicznej. Tak samo jak każdy numer, którego używają urzędnicy.
Zdarzyło mi się kiedyś w Sopocie, że poszedłem do urzędu miasta po uchwałę rady. Pani w urzędzie uprzejmie mi ją wręczyła, kiedy jednak poprosiłem również o uzasadnienie do tej uchwały (trzymała je w ręku), odmówiła, tłumacząc, że uzasadnień do uchwał się nie publikuje. Pomimo że wyjąłem z plecaka ustawę o dostępie do informacji publicznej i przeczytałem jej odpowiedni fragment, pani nadal nie chciała mi tego uzasadnienia pokazać. Co można zrobić w takiej sytuacji?
Można złożyć skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, która powinna zostać dość szybko rozpatrzona. A jeżeli zdarzyłoby się to któryś raz z rzędu, przewidziana jest odpowiedzialność karna za nieudostępnienie informacji publicznej. Można wówczas złożyć na policji zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na nieudostępnieniu informacji. Najczęściej działa to w ten sposób, że jak tylko do wpływa skarga, wnioski są wykonywane natychmiast. Tak samo dzieje się, gdy policja zacznie wyjaśniać sprawę w urzędzie, że ktoś chciał zobaczyć jakiś dokument, a go nie otrzymał. Również powoduje to natychmiastowe udostępnienie informacji.
Podstawowym problemem jest natomiast to, że brakuje u nas kultury jawności. Badania pokazują, że jedynie 50 procent gmin reaguje na wniosek o udostępnienie informacji. Często udostępnia się informację dopiero wtedy, gdy okaże się, że obywatel wie, że może skutecznie domagać się tego przed sądem, a w to urzędy wolą nie wchodzić.
W jakim terminie powinna zostać udostępniona informacja?
Od niezwłocznie do 14 dni. W porównaniu do innych procedur ten termin jest szybki. Wyjątkowo, w uzasadnionych przypadkach, może łącznie wynosić dwa miesiące. Zasadą jest jednak do 14 dni.
Czy jest to jakaś różnica, czy wniosek jest złożony ustnie, czy na piśmie?
Ustny wniosek można złożyć wtedy, gdy informacja może być udostępniona niezwłocznie, od ręki. Czyli kiedy właśnie potrzebuję uchwały z uzasadnieniem, zjawiam się w urzędzie miasta w odpowiednim pokoju, kserują mi ją lub skanują i ją dostaję. Natomiast jeżeli nie można czegoś udostępnić od ręki, wówczas muszę zwrócić się na piśmie (przez e-mail lub na kartce).
Co zasady, wniosek o informację publiczną jest także bezpłatny. Ponosi się jedynie koszty materiałowe, czyli jeżeli wnoszę o udostępnienie informacji na płycie CD lub na pen drivie, to płacę jedynie za te nośniki.
Co twoim zdaniem trzeba zrobić, aby poprawić dostęp do informacji publicznej w Polsce?
Mamy dobre prawo, jednak trudno je wyegzekwować. Choć urzędnicy często są niechętni udostępnianiu informacji, to zwiększa się liczba mieszkańców, którzy pytają. Pokazuje to, że nie ma już odwrotu. Znaczenia ma chyba masa – skala wniosków o informację publiczną. Mieszkańcy widzą korzyści z jawności, coraz więcej osób pyta i chce wiedzieć. I przez to powoli zmienia się mentalność urzędników.
Szymon Osowski jest prawnikiem, prezesem Sieci Obywatelskiej – Watchdog Polska.