Skąd zgorzknienie dwóch największych wygranych w naszej historii? – pyta Sławomir Sierakowski w „GW” z 5 czerwca.
Wykorzystam przerwę między ostatnim wybrykiem Lecha Wałęsy i następnym na ogólniejszą refleksję nad kiepskim stanem historycznych polskich zwycięzców pod koniec życia. Pozostaje zagadką, dlaczego ktoś, komu tak wiele w życiu się udało, jak Wałęsie, czuje się tak bardzo niedokochany i sfrustrowany. Trudno mi określić, czy to tylko polskie zjawisko, ale nie byłbym tym zaskoczony, wiedząc o naszych daleko szerszych kłopotach z racjonalnością historycznych bojów.
Przypadek Wałęsy został znowu właśnie szczegółowo zanalizowany w mediach, ale mało kto wie, jak zgorzkniał i zdziwaczał na starość Piłsudski. Wacław Jędrzejewicz wspominał: „Coraz bardziej odosobniony w Belwederze [ ], chory, zamknięty w sobie, nabierał podejrzeń, często nieuzasadnionych, w stosunku do najbliższych i najbardziej mu oddanych ludzi. Wytłumaczyć mu raz powziętych sądów było niemożliwe”. […] niektórzy z najbliższych przyjaciół – jak np. Rydz-Śmigły – uważali, że Piłsudski to „człek nienormalny, co ukryć się nie da, a skoro się wyda, uważać nas będą za trzodę głupców, żeśmy tego nie spostrzegli”. Poniżał współpracowników, gardził następcami, rodaków uważał za podłych i niewdzięcznych. Zdarzało mu się, że wręcz przechodził z rodakami na „wy”: „Są rzeczy, których wy, Polacy, nie jesteście w stanie zrozumieć! [ ] ile ja mógłbym zrobić, gdybym rządził innym narodem” (na zjeździe legionowym w Kaliszu w 1927 r.). Kiedy indziej mówił: ” […] po śmierci stanę przed Bogiem i będę Go prosił, by nie posyłał Polsce wielkich ludzi [ ]. Co naród polski daje wielkim ludziom i jak się do nich ustosunkowuje!” (w rozmowie z Arturem Śliwińskim).
[…]
Jakże niewinnie na tym tle wyglądają kłopoty Wałęsy z wyjaśnieniem zniknięcia za czasów jego prezydentury części dokumentów o agencie „Bolku”, które dostał do wglądu. Podobnie jak „falandyszowanie” Wałęsy w porównaniu z naginaniem prawa przez Piłsudskiego poprzez tzw. luzy ustawowe, czyli uchwalania ustaw tak, żeby pozostawiały dowolność działania. Piłsudskiemu i Wałęsie wspólna jest także pogarda dla własnych organizacji, którym wcześniej przewodzili, przy czym PPS był traktowany znacznie gorzej przez Piłsudskiego niż „Solidarność” przez Wałęsę. A mimo to obaj panowie i tak uchodzić będą za pozytywne wyjątki w naszych dziejach.
Zwyciężyć w nowożytnej historii udało się Polsce tylko dwa razy. Wszystkie pozostałe pokolenia Polaków nie przeżyły swojej wiosny wolności. Adam Mickiewicz też nie, wbrew parafrazowanym tu jego słowom. Można zrozumieć frustrację przegranych przywódców, a tym bardziej ciągle przegrywających, ale dlaczego dwóch największych wygranych w naszej historii popada w takie zgorzknienie?
[…]
Czytaj cały tekst Sławomira Sierakowskiego w „Gazecie Wyborczej” z 5 czerwca 2013.